Zachodnie sankcje i spadające ceny ropy naftowej zmusiły rosyjskie firmy do wzmożonej eksploatacji łatwo dostępnych, ale starych złóż, co przekłada się na coraz gorsze parametry wydobywanego surowca. Od ubiegłego roku operator rurociągów na terenie Rosji, spółka Transnieft, próbuje wdrożyć działania niwelujące ryzyko utraty klientów, którzy należącą do niego siecią importują ogromne ilości ropy, ale coraz częściej w nieoficjalny sposób wyrażają niezadowolenie jej jakością. Dziś surowiec o kiepskich parametrach jest mieszany ze szlachetnym i sprzedawany. Wedle nowych planów miałby zostać odseparowany przez producentów i łączony w jeden, nowy typ mieszanki. Następnie taką ropę przesyłano by do Ust-Ługi i szukano by dla niej nabywców drogą morską. Surowiec spełniający wymogi dużych klientów rosyjskich koncernów trafiałby natomiast na rynki docelowe rurociągiem Przyjaźń (dziś tak się nie dzieje?).
Rosyjskie ministerstwo energetyki świadome coraz bardziej realnego zagrożenia utraty klientów przez spółki naftowe działające na terenie Rosji miało podjąć działania w czerwcu ubiegłego roku ustosunkowując się do koncepcji Transnieftu. Sprawa budziła duże kontrowersje. Szacowano, że dostosowanie do niej planów wydobywczych firm może je słono kosztować. Chodziło nawet o wzrost kosztów rzędu 40% na tonie ropy naftowej, co w efekcie ograniczyłoby produkcję. Zdaniem rosyjskich mediów branżowych Tatnieft straciłby 35 $ na tonie, Basznieft – 40 $ na tonie. Co ciekawe nie podano analogicznych szacunków w stosunku do Rosnieftu – a więc głównego producenta eksportującego surowiec na Zachód (warto nadmienić, że dysponuje on lepszymi złożami niż wymienione spółki, choć z publikacji rosyjskich wynika, że także ma problemy). Tymczasem to właśnie te dane są kluczowe w kontekście paraliżu decyzyjnego ministerstwa energetyki, które najprawdopodobniej zdawało sobie sprawę z dramatycznej sytuacji największej firmy naftowej w Rosji i wpływu strategii Transnieftu na jej kondycję (operator naciska na jej realizację ponieważ odpowiada za jakość przesyłanej ropy).
O ile w ubiegłym roku można było na ten temat jedynie spekulować, o tyle najnowsze informacje medialne wprost potwierdzają tą tezę. Według Izwiestii resort odpowiedzialny za sprawy związane z energią zamierza w tym tygodniu zorganizować spotkanie, na którym przedyskutowana zostanie kwestia jakości wydobywanej w Rosji ropy. To dość symptomatyczne ponieważ ministerstwo tłumaczyło w ostatnich miesiącach brak podjęcia stanowczych działań w tym zakresie pozostawaniem w normie parametrów pozyskiwanego surowca. Skoro problemów nie było to jakiemu celowi służą zapowiedziane konsultacje?
Jeszcze bardziej interesujące jest to, że w połowie maja br. wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Transnieftu, Igor Katz, poinformował, że „prawie wszystkie spółki naftowej zgodziły się przeznaczyć ropę o wysokiej zawartości siarki na potrzeby nowej mieszanki, aby nie pogarszać jakości surowca w całym systemie rurociągów”. Co ciekawe przy okazji pojawiły się ponownie informacje na temat trzech producentów, o których wspomniałem już w tym tekście. Tatnieft i Basznieft mają być „głównymi dostawcami” surowca kiepskiej jakości do Ust-Ługi. Rosnieft odmawia natomiast komentarza w tej sprawie. Może jedynie spekulować dlaczego.
Sprawa jest niezwykle interesująca z przynajmniej trzech powodów:
- Po pierwsze, może rzutować na sprzedaż rosyjskiej ropy oraz jej wydobycie, a to jak wiadomo ma duży wpływ na budżet Rosji.
- Po drugie, kondycja Tatnieftu czy Basznieftu będzie miała wpływ (niepokoje) na spore obszary Federacji od Tatarstanu po Kaukaz Północny.
- Po trzecie, Rosnieft to kluczowy partner polskich spółek – PKN Orlen i Grupy Lotos. Intrygujące wydaje się pytanie czy dostarczany do Polski surowiec charakteryzuje się odpowiednimi parametrami skoro największy rosyjski dostawca nie chce uczestniczyć w porozumieniu firm inicjowanym przez Transnieft.
Wątpliwości w tym zakresie nie rozwiewa oficjalne stanowisko Rosnieftu, który twierdzi, że konsumenci ropy dostarczanej przez spółkę nie mają zastrzeżeń do jej jakości. Być może to jednak jedynie kwestia czasu, a kluczowe wartości surowca są dziś graniczne? Inną możliwością braku oficjalnych protestów mogą być duże możliwości polskich rafinerii w zakresie przerobu zasiarczonej ropy - choć i one są dostępne w pewnym zakresie.
Jak wiadomo problem braku kapitału wśród podmiotów w Rosji jest i będzie przez wiele lat niezwykle dotkliwy. Poziom 50 $ za bryłkę Brent to dla Kremla problem, a zachodnie sankcje -nawet jeżeli zostaną zniesione- już spowodowały wieloletnie opóźnienia inwestycyjne na złoża.
Zobacz także: Naimski dla Energetyka24.com: znamy plany Gazpromu i będziemy im przeciwdziałać (wywiad)