Reklama

Projekt budowy elektrowni atomowej nabrał w ostatnich tygodniach sporej dynamiki medialnej. Duża ilość publikacji pojawiała się równolegle do wizyty studyjnej jaką polscy dziennikarze z Energetyka24, Biznes Alert i Polskiej Agencji Prasowej złożyli w Japonii. Dosłownie kilka dni po jej zakończeniu w Dzienniku Gazecie Prawnej oraz Rzeczpospolitej opublikowano teksty koncentrujące się na chińskiej aktywności w ramach projektu jądrowego rozważanego przez Ministerstwo Energii. Nadzwyczajna aktywność największych graczy zainteresowanych polskim kontraktem nie jest przypadkowa. Od dłuższego czasu z Ministerstwa Energii płyną mniej lub bardziej formalne informacje, których treść można sprowadzić do sformułowania: „atom, nie mówimy nie”. To niby niewiele, ale dla potencjalnych wykonawców to na tyle wyraźny sygnał by zacząć działać.    

Gdyby założyć scenariusz kontynuowania budowy elektrowni atomowej nad Wisłą to już niebawem powinniśmy być świadkami zwiększenia się aktywności pozostałych podmiotów/państw zainteresowanych (z różnych powodów) wspomnianym projektem. W tym kontekście warto zastanowić się jakie kroki w takim wypadku podjąłby Rosatom/Federacja Rosyjska? Nie ulega bowiem wątpliwości, że kontynuacja budowy siłowni jądrowej w Polsce zagraża inwestycjom, które Kreml wdraża z różnym skutkiem w bezpośrednim jej otoczeniu.

Zobacz także: Czekając na atom – równanie z wieloma niewiadomymi [KOMENTARZ]

Chodzi tu o inwestycje w bloki jądrowe w obwodzie kaliningradzkim (obecnie zamrożono ich realizację) i na Białorusi, których budowę powiązano z planami eksportowymi ukierunkowanymi na kraje Unii Europejskiej. Miałoby to zapewnić Rosjanom godziwy zysk i wpływy polityczne poprzez wykreowanie zależności importowej na deficytowych w energię obszarach Wspólnoty. Z tego powodu Rosatom prowadził w ostatnich latach aktywny lobbing wśród polityków w Brukseli, Polsce, czy na Litwie oraz promował projekt budowy mostu energetycznego Polska-Rosja etc. Warto dodać, że elektrownia, która ma powstać w obwodzie kaliningradzkim była w założeniu w istotny sposób przewymiarowana – zakładano bowiem eksport energii nie tylko do Polski, ale także krajów bałtyckich, szczególnie po zamknięciu siłowni jądrowej na Litwie.  Pomysł na eksport rosyjskiej energii do państw naszego regionu  był także interesujący z czysto ekonomicznego punktu widzenia. Energia ze wschodu byłaby bowiem w naturalny sposób o wiele bardziej atrakcyjna cenowo od tej produkowanej choćby w Polsce, ze względu na brak kosztów związanych z pakietem klimatycznym. Dlaczego więc taki eksport byłby dla Polski niebezpieczny w dłuższej perspektywie czasowej? Dlatego, że dostępność tańszego prądu z jednej strony obniżyłaby skłonność do budowy własnych źródeł, z drugiej zaś strony finansowanie projektów energetycznych w tych warunkach ekonomicznych byłoby znacznie droższe (konieczność konkurowania z dużo tańszą konkurencją – czytaj, większe ryzyka biznesowe).   

Podobną genezę, próby storpedowania szkodliwego dla interesów Rosatomu projektu, mogły mieć trudności na jakie PGE EJ1, spółka zarządzająca budową polskiej siłowni jądrowej, natrafiła przy okazji pierwszego podejścia do kwestii realizacji badań środowiskowych. Warto przypomnieć, że realizujący je podmiot, z którym ostatecznie rozwiązano umowę z powodu braku postępów w pracach, łączyły na najwyższym poziomie menadżerskim relacje z osobami promującymi w Bułgarii projekt rosyjskiego gazociągu South Stream. Na manewry środowiskowe stracono w konsekwencji mnóstwo cennego (w przenośni i dosłownie) czasu. Być może o to właśnie chodziło, aby projekt przeciągać maksymalnie w czasie?

Zobacz także: Chińsko-rosyjski sojusz wyzwaniem dla polskiego kontrwywiadu [ANALIZA]

Nie należy również zapominać o newralgicznej kwestii projektu budowy linii Kozienice-Ołtarzew, która miała poprawić sytuację deficytowego w energię obszaru północno-wschodniej Polski. Tutaj, podobnie jak w przypadku badań środowiskowych, spółki realizujące inwestycję w konsorcjum nie odnotowały postępów w prowadzonych pracach. W konsekwencji rozwiązano z nimi umowę. I znowu naszą uwagę przykuł podmiot, działający w ramach konsorcjum, o nie do końca jasnych konotacjach, z wyraźnymi powiązaniami wschodnimi. 

Wracając do postawionego wcześniej pytania, a mając jednak już pewien pakiet opisanych wyżej doświadczeń, warto się zastanowić w jaki sposób Rosatom/Rosja zareaguje na zwiększającą się aktywność polskiego projektu jądrowego? Pospekulujmy zatem.

Zobacz także: Ostrowiec 2018. Polska i Litwa ramię w ramię przeciwko atomowemu zagrożeniu? [ANALIZA] 

Już w ubiegłym roku jeden z dyrektorów rosyjskiego potentata atomowego zaproponował naszej redakcji wywiad dotyczący rozwoju energii atomowej w Polsce w związku ze swoją wizytą na Forum Ekonomicznym w Krynicy. Wyraziliśmy wstępne zainteresowanie, gdy jednak zażądano od nas przekazania menadżerowi pytań z góry, odmówiliśmy i ostatecznie do rozmowy nie doszło. Dyrektor Rosatomu osiągnął jednak zamierzony cel i swój przekaz zawarł w rozmowie z Polską Agencją Prasową, która kilka dni po Forum kolportowała go do większości polskich mediów. Przykład ten pokazuje w jak prosty sposób strona rosyjska może wpływać na polską przestrzeń medialną. A przecież do dyspozycji Rosjan pozostają również narzędzia dużo bardziej finezyjne jak kampanie reklamowe ukierunkowane na telewizję, prasę i media internetowe. Jeszcze przed 2013 r. rozważano ich przeprowadzenie na terenie Polski by zwiększyć akceptację społeczną dla importu energii z obwodu kaliningradzkiego. Dziś dodatkową osią narracyjną dla takich działań mogłaby być np. kwestia poprawy relacji z Białorusią w ramach promowanego przez rząd resetu (nikt nie będzie zagłębiać się w to, że za projektem w Ostrowcu stoi Rosatom). Inną możliwością jest połączenie wątku czystej energii z energetyki jądrowej (cóż z tego, że rosyjskiej) z kwestią smogu czy walki o czyste środowisko. Jest to prawdopodobne także z tego powodu, że ściśle integruje interesy rosyjskie i niemieckie w Polsce (Berlin nie chce polskiego atomu i zamierza eksportować nad Wisłę swoją „zieloną rewolucję”). 

Zobacz także: Japoński atom dla Polski? [RELACJA ENERGETYKA24 Z TOKIO]

Kolejnym elementem, po który mogą sięgnąć Rosjanie, a w pewnym stopniu już to zrobili, jest nagłaśnianie udziału polskich firm w inwestycjach takich jak budowana w obwodzie kaliningradzkim siłownia jądrowa (obecnie inwestycja jest zamrożona). W 2015 r. media w Rosji nagłaśniały przykład spółki z Polski, będącej potentatem w produkcji aluminium, która miała mocno zaangażować się w projekt elektrowni w rosyjskiej eksklawie (szczegóły tutaj). W realiach potencjalnego przyśpieszenia projektu jądrowego nad Wisłą Rosatom mógłby zwiększyć  proporcje wspomnianych działań w przestrzeni informacyjnej oraz zintensyfikować kontakty z polskimi firmami (raczej prywatnymi tj. o mniejszym reżimie kontrwywiadowczym). W naturalny sposób wpisywałoby się to zresztą w działania lobbingowe, które i tak Federacja Rosyjska prowadzi na poziomie politycznym w Polsce (np. Sejmie) i UE np. w Parlamencie Europejskim oraz wśród urzędników Komisji Europejskiej.

„Szczególną uwagę VSD [litewskiego kontrwywiadu - przyp. red.] poświęciła działalności lobbingowej [Rosatomu – przyp. red.] w instytucjach UE. Zorganizowano różne spotkania z dyplomatami, różnymi think-tankami oraz spotkaniami ekspertów i próbowano nawiązać kontakty z kancelariami prawnymi pracującymi dla Komisji Europejskiej, ale do tej pory wyniki nie były tak dobre, jak się tego spodziewano. Rosatom zorganizował w Brukseli kilka prezentacji swoich projektów, w tym Bałtyckiej Elektrowni Atomowej [projekt eksportowy, obecnie zawieszony – przyp. red.]; nie przyciągnęły one jednak tak wielu wysokich rangą oficjeli UE i przedstawicieli państw członkowskich, jak się tego spodziewano.”

Raport roczny VSD

Wreszcie, możemy sobie wyobrazić kampanię pod roboczym hasłem – po co chcecie eksperymentować z niebezpieczną technologią, skoro wasi sąsiedzi wzięli to ryzyko na siebie, a dziś możecie korzystać z tych owoców zachowując własne bezpieczeństwo na najwyższym poziomie?

Zobacz także: Środkowoeuropejskie kontrwywiady o zagrożeniu ze strony rosyjskich służb. Aspekt energetyczny [RAPORT]

Większość raportów kontrwywiadów krajów Europy Środkowej akcentuje zagrożenie ze strony służb rosyjskich promujących własny przemysł jądrowy (zobacz tutaj). Z tego powodu działania informacyjne i lobbingowe ukierunkowane na szkodzenie inwestycji pierwszej polskiej elektrowni atomowej będą uzupełniane przez klasyczną działalność operacyjną wywiadu. Ponieważ szanse na wejście Rosatomu do konsorcjum uczestniczącego w budowie siłowni jądrowej nad Wisłą są bliskie zeru, służby rosyjskie skoncentrują się na promowaniu własnych projektów eksportowych (obwód kaliningradzki i Białoruś) oraz opóźnianiu bądź storpedowaniu planów PGE EJ1 licząc na szanse jakie przyniesie zwiększenie dynamiki politycznej w nadchodzących latach. Z tego względu kluczowe wydaje się:

  • Uzyskanie wpływu na kręgi decyzyjne w Ministerstwie Rozwoju ponieważ z przyczyn finansowych (kosztowność projektu jądrowego) realizacja inwestycji w elektrownię atomową może napotkać opór środowiska skupionego wokół wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który pełni funkcję ministra finansów.
  • Antagonizowanie poszczególnych organów rządowych posiadających prerogatywy w zakresie zarządzania bezpieczeństwem energetycznym państwa. Sprzyjać temu będzie niezakończenie procesu konsolidowania takich uprawnień w resorcie energii oraz prywatne animozje głównych graczy w rządzie. W efekcie może to doprowadzić do wzmocnienia rozbieżności w zakresie przyszłości projektu jądrowego.
  • Uzyskanie wpływu na spółki Energa, Enea i PSE ze względu na projekty takie jak Ostrołęka C i Kozienice-Ołtarzew, które mogą zmniejszyć deficyt energetyczny w północno-wschodniej Polsce, a tym samym ograniczyć atrakcyjność rosyjskich projektów eksportowych.
  • Kreowanie własnego środowiska eksperckiego wspierającego narracje sprzyjające Rosatomowi. Można do tego celu wykorzystać „akademie liderów” organizowane przez dobrze spenetrowane przez rosyjskie służby środowiska skrajnej prawicy w Polsce z jednej strony oraz organizacje ekologiczne z drugiej. Eksport energii z obwodu kaliningradzkiego czy Białorusi rozstrzygnie się do końca dekady, co pozwoli wprowadzić do obiegu medialnego wielu komentatorów, których wiedza i punkt widzenia na bezpieczeństwo energetyczne ukształtuje się właśnie dziś.

Piotr Maciążek, Maciej Sankowski

 

Reklama

Komentarze

    Reklama