Reklama

Na pytanie o wskazanie najbliższej respondentom opinii dotyczyącej roli państwa w rynku energii, w badaniu zrealizowanym dla demosEUROPA-Centrum Strategii Europejskiej, ponad 1/3 ankietowanych odpowiedziała, że „obowiązkiem państwa jest zapewnienie dostaw energii i cały rynek powinien być organizowany i kontrolowany przez państwo”. Prawie połowa badanych była zdania, że „państwo powinno kontrolować rynek, aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju”, choć „jednocześnie powinno umożliwiać działalność prywatnym producentom i dostawcom energii”3. Co dziesiąty badany nie miał w tej kwestii wyrobionej opinii, najmniej – zaledwie 8% ankietowanych – uznało, że państwo w żaden sposób nie powinno ingerować w rynek, a energia „powinna być produkowana i sprzedawana przez różnych dostawców i podlegać prawom rynku, tak jak inne towary”. Jednak dla znaczącej większości Polaków energia zdaje się być towarem innym – i z tego powodu podlegającym innym prawom – niż taborety czy pomidory. 

demosEUROPA-Centrum Strategii Europejskiej

Chęć, aby państwo kontrolowało – w całości lub do pewnego stopnia – rynek energii, to sygnał zaufania do państwa. Powodów, dla których ankietowani wolą silne państwo od energetycznego leseferyzmu z pewnością jest kilka. Przede wszystkim aż 48% respondentów uznało, że kontrola państwa nad rynkiem energii powinna służyć „zapewnieniu bezpieczeństwa energetycznego”. Taka postawa świadczy o przekonaniu badanych, że to właśnie państwo jest właściwym podmiotem, aby gwarantować i wzmacniać „bezpieczeństwo energetyczne” kraju. Zatroskanie obywateli o kwestię bezpieczeństwa energetycznego można zapewne tłumaczyć niesłabnącą popularnością tego pojęcia w politycznej debacie ostatnich miesięcy, dotyczącej zarówno sierpniowych problemów z zaopatrzeniem w prąd, jak i konfliktu na Ukrainie. I choć pod pretekstem poprawy bezpieczeństwa energetycznego promowany jest cały wachlarz politycznych idei – od ratowania górnictwa, poprzez budowę gazoportu, aż po jazdę rowerem - jedno jest pewne: Polacy chcą czuć się bezpiecznie i uważają, że państwo powinno im to bezpieczeństwo zapewnić. 

Gotowość do oddania rynku energii w ręce państwa można interpretować jako wyraz niechęci, aby wziąć tę sprawę „we własne ręce”. Konieczność ciągłego dokonywania konsumenckich wyborów sprawia, że scenariusz, w którym to państwo decyduje, zyskuje na atrakcyjności. Tezę taką potwierdza niewielki procent tych, którzy zdecydowali się zmienić sprzedawcę energii: od 2007 roku do dziś na taki krok zdecydowało się jedynie 3% gospodarstw domowych. Choć aż 88% Polaków wie, że istnieje taka możliwość, jedynie 7% deklaruje, że skorzystało z niej, bądź zamierza skorzystać w najbliższym czasie4. W sondażu zrealizowanym dla demosEUROPA, na pytanie o zaangażowanie społeczne w obszarze energetyki aż 2/3 ankietowanych zadeklarowało, że nie podejmuje żadnych aktywności związanych z polityką energetyczną. Większość tych, którzy takie zaangażowanie deklarują, ogranicza się do rozmów z najbliższymi lub sąsiadami.

Cena to kluczowy czynnik mający dla ankietowanych znaczenie przy zakupie i wykorzystaniu energii i paliw. W przeprowadzonym badaniu postaw, opinii i oczekiwań wobec polityki klimatyczno-energetycznej, aż 56% ankietowanych wskazało cenę jako element determinujący ich energetyczne wybory konsumenckie. Stąd właśnie obawa o wzrost cen energii to kolejny powód, dla którego ankietowani gotowi są dać państwu silny mandat do kontroli nad rynkiem. Choć ceny prądu dla obiorców indywidualnych należą w Polsce do najniższych w Europie, ten obraz zmienia się diametralnie po uwzględnieniu rzeczywistej siły nabywczej – wtedy okazuje się, że polskie gospodarstwa domowe płacą za energię elektryczną jedne z najwyższych rachunków w UE. Obecna w debacie publicznej obawa o wzrost cen energii – czy to z powodu pakietu klimatycznego, jak obwieszczają jego przeciwnicy, czy też z powodu pogarszającej się kondycji polskiego górnictwa, przed czym ostrzegają ekonomiści, czy wreszcie z powodu wysokich kosztów modernizacji starzejącej się energetyki, co wieszczą eksperci – działa na wyobraźnię. Urząd Regulacji Energetyki, zatwierdzający co roku wysokość taryf, może jawić się w tej sytuacji jako gwarant niskich cen, szczególnie w kontekście znaczącego wzrostu cen prądu dla odbiorów przemysłowych, jaki nastąpił po uwolnieniu taryf dla tej grupy w 2007 roku. 

Wydawać by się mogło, że wyrażane przez znaczną część społeczeństwa niezadowolenie z sytuacji politycznej i brak zaufania do polityków – opisywane choćby w kolejnych edycjach „Diagnozy społecznej” – sprzyjać będą kwestionowaniu obecności, roli i znaczenia państwa w gospodarczej przestrzeni. Wyniki badania zrealizowanego dla demosEUROPA-Centrum Strategii Europejskiej, pokazują jednak, że przynajmniej w tym obszarze taki związek nie występuje. Pomimo swoich niedoskonałości, to właśnie państwo postrzegane jest jako gwarant stabilności, niezmienności i bezpieczeństwa w rzeczywistości, w której obecna w mediach i debacie publicznej narracja wzmaga niepewność i poczucie ekonomicznego, militarnego, czy kulturowego zagrożenia. Obawa przed sprywatyzowaniem rynku energii nie zaskakuje w kontekście wyrażanego przez znaczącą część społeczeństwa rozczarowania liberalnym modelem rozwoju. Z przeprowadzonego w 2013 przez CBOS sondażu „Postawy ekonomiczne w czasach niepewności"5 wynika, że zaledwie 1/3 Polaków uważa, że wolny rynek jest lepszy niż państwowa gospodarka planowa. 

demosEUROPA-Centrum Strategii Europejskiej

W przeprowadzonym badaniu ankietowani zostali poproszeni o wskazanie, do kogo ich zdaniem należą zasoby energetyczne. Większość respondentów uważa, że są one „wspólną własnością wszystkich ludzi”. Na drugim miejscu uplasowała się odpowiedź, że należą do „społeczeństw, na których terenach występują”. To jasne wskazanie, że choć obywatele wykazują gotowość do oddania kontroli nad sektorem energetycznym w ręce państwa, to za właścicieli i mocodawców uznają samych siebie – „ludzi i społeczeństwa”. Państwo ma zatem zarządzać dobrami należącymi do suwerena. Silny mandat, który Polacy dają państwu do aktywności na rynku energii niekoniecznie jest więc dla rządzących mandatem nieograniczonym, uprawniającym do nieuzasadnionej interwencji, podejmowania decyzji nieracjonalnych, czy dokonywania wyborów pod dyktando bieżącej polityki. Państwo w energetyce nie powinno oznaczać państwa w państwie.

Zobacz także: Bogdanka staje się częścią Grupy Enea

Zobacz także: PGNiG podpisał kolejny aneks do kontraktu katarskiego

Reklama

Komentarze

    Reklama