Górnictwo
Pielęgniarki to nie górnicy. "Historia bez happy endu"
Smuci mnie trwający od ponad tygodnia strajk w Centrum Zdrowia Dziecka. Nie tylko dlatego, że cierpią na nim przede wszystkim najmłodsi, ale również dlatego, że pokazuje on, jak różnie traktowane są przez rządzących poszczególne grupy zawodowe – pisze Karolina Baca-Pogorzelska w swoim blogu na Energetyka24.com.
Pamiętamy wszyscy doskonale górnicze marsze gwiaździste na Warszawę, gdy np. pojawiał się pomysł zamknięcia nierentownej kopalni, albo atmosferę, jaka towarzyszyła „negocjacjom” strategii dla górnictwa węgla kamiennego na lata 2007-2015. „Polityka” przypomina też, jak górnikom przed wyborami ustąpiło SLD w 2005 r.: „Po bitwie z policją przed gmachem Sejmu – przy użyciu petard, świec dymnych i trzonków od kilofów – obronili przywilej odchodzenia na emerytury po 25 latach pracy, który od tamtej pory obowiązuje bezterminowo. Rządzące wówczas SLD spełniło główne żądania górników (zbliżały się wybory parlamentarne i prezydenckie) z jednym wyjątkiem - możliwość wcześniejszego przechodzenia na emerytury utracili działacze związkowi”. Gdy strajkujący w roku 2011 „zatrzymali” kopalnie Jastrzębskiej Spółki Węglowej przed giełdowym debiutem – szybciutko zapewnili sobie 10-letnie gwarancje pracy, a także – fenomen – akcje pracownicze nawet dla tej części załogi, która nie była do tego ustawowo uprawniona (2011 rok także był rokiem wyborczym).
Może to wszystko dawne czasy, więc spróbuję przypomnieć te całkiem niedawne. Gdy w 2014 r. Katowicki Holding Węglowy postanowił zamknąć nieco wcześniej niż planował kopalnię Kazimierz-Juliusz, gdzie po prostu skończył się węgiel, zaczęła się kosmiczna awantura, choć jasne było – także dla pracujących tam górników – że to game over. Ale nie, dla zasady trzeba było zrobić związkowy cyrk. Na Śląsk przyjechała ówczesna premier Ewa Kopacz, która potem zaprosiła do Warszawy żony sosnowieckich górników. Dla porządku – prezes KHW stracił stanowisko.
Kontynuując, rok 2015 – rząd ogłasza plan ratunkowy dla Kompanii Węglowej. Ponieważ mowa była w nim o zamknięciu czterech najgorszych kopalń – związkowcy naświetlili sprawę załogom kopalni na tyle odpowiednio, że górnicy w wielu z nich po szychcie nie wyjechali na powierzchnię. Związkowcy zagrozili też przyjazdem do Warszawy (czego zawsze jak ognia boją się politycy, jakby ktoś poza nimi jeszcze się tym przejmował). No więc panika w rządzie, bo przecież za pasem wybory prezydenckie, a potem parlamentarne... Na Śląsk znowu jedzie premier Kopacz. Negocjacje w urzędzie wojewódzkim w Katowicach trwają dniami i nocami. Wszystkie telewizje informacyjne robią z tego wydania specjalne. Je suis górnik itp. itd. Wreszcie 17 stycznia – jest porozumienie. Fanfary. Związkowcy – rząd 1 – 0. Wszyscy wiedzą, że to się nie uda (rząd po prostu skapitulował), ale robią dobrą minę do złej gry.
Wybory prezydenckie wygrywa Andrzej Duda, więc w rządzie panika. A plan ratunkowy dla KW jak nie był wprowadzony w życie, tak nie jest.
W międzyczasie strajkuje JSW. Dochodzi tam do regularnej bitwy z policją. To taki specyficzny rodzaj górniczych negocjacji, z którego nie korzystają zazwyczaj inne grupy zawodowe. Ale ta może, bo ma najsilniejsze związki zawodowe w kraju, a uzwiązkowienie w kopalniach przekracza 100% (tak, to jest możliwe – można być bowiem członkiem więcej niż jednej organizacji). W zasadzie tutaj to związkowcy musieli w wielu rzeczach ustąpić, ale najważniejszy cel osiągnęli. W JSW również odwołano prezesa. A porozumienie? No cóż, wystarczy przyjrzeć się obecnej sytuacji Jastrzębskiej. Jak jeszcze raz usłyszę w resorcie energii, że uratował JSW przed bankructwem jesienią, to naprawdę skończy mi się cierpliwość (JSW wyprzedaje obecnie majątek, m.in. SEJ po to, by zapłacić zaległą czternastkę za 2015 rok).
Wróćmy do Kompanii Węglowej (przypominam – nadal mamy 2015 r., dlatego używam tej nazwy). Rządowi nie udaje się w myśl porozumienia stworzyć do 30 września tzw. Nowej KW. Rzutem na taśmę, tuż przed wyborami parlamentarnymi, udało się podpisać umowę przedwstępną, na mocy której Tauron kupił od Kompanii kopalnię Brzeszcze (sprawa wlekła się od stycznia 2015, dopiero zmiana zarządu przekonała spółkę energetyczną do tej wspaniałej inwestycji).
A Kompania Węglowa? PiS na pewno na swoje konto może zapisać sobie sukces utworzenia Polskiej Grupy Górniczej, która działa od 1 maja i przejęła zakłady KW. Podkreślam jednak – sukces jej powstania, bo to co będzie się działo teraz i potem – to sprawa bardzo dyskusyjna. Powód? Otóż negocjacje ze związkowcami pokazały, kto jest górą. W efekcie w ramach oszczędności udało się tylko zapisać w porozumieniu zawieszenie wypłaty czternastej pensji na dwa lata... A czemu? Bo górnicze związki zawodowe zagroziły strajkiem. Przyjazdem do Warszawy. Buntem. Ba, nawet tak miękkiego porozumienia nie chciały podpisać, ale podczas masówek w kopalniach po prostu wkurzyli się już sami górnicy (chciałabym, by pojęcie górniczego związkowca i górnika nie było jednak tożsame...). Na Śląsk jeździła premier Beata Szydło, minister energii Krzysztof Tchórzewski, jego zastępca Grzegorz Tobiszowski. Podejrzewam, że gdyby było trzeba – pojechałby cały rząd. Bo tak chcieli górniczy związkowcy.
Sęk w tym, że w tym roku nie ma żadnych wyborów... Dlaczego PiS nie dał sobie rady? Nie wiem. Wszystkie opcje polityczne zawsze bardzo przejmują się Śląskiem – i słusznie, bo to wielki, ważny region. Ale myślę sobie, że jakby się wreszcie znalazł ktoś, kto to okiełzna i uporządkuje raz na zawsze, to być może przegrałby kolejne wybory na Śląsku, ale niewątpliwie zapunktowałby w pozostałych regionach Polski, które mają już klasyczne uczulenie słysząc „górnicy”, „kopalnie” albo „węgiel”.
Dlaczego to wszystko przypominam? Bo od ponad tygodnia strajkuje Centrum Zdrowia Dziecka. Placówka, która pomogła mojej młodszej córce. Placówka, w której miałam okazję spędzić trochę dni i nocy i obserwować pracę jej personelu. I gdy dzisiaj widzę, jak pokazuje się strajkujące pielęgniarki, to jest mi tak po ludzku przykro. Wiem dobrze, ile musiała je kosztować tak trudna decyzja, jak odejście od łóżek małych pacjentów (większość dzieci została przewieziona do innych szpitali, zostały tylko najciężej chore, nowych pacjentów się nie przyjmuje, w zasadzie większość oddziałów „lżejszych” nie działa…). Tymczasem w pierwszej fazie strajku nie doszło nawet do spotkania ministra zdrowia z protestującymi.
A gdyby to byli górnicy? Odpowiadam – to w Międzylesiu pani premier spotykałaby się z ich mężami, a delegacja rządowa nocowałaby w tamtejszym hotelu Patron prowadząc negocjacje ze związkami zawodowymi 24 godziny na dobę.
Źle to robicie. To nie jest moment na szukanie winnych złej sytuacji CZD, na to będzie czas (i oczywiście trzeba to zrobić!). Ale teraz należy jak najszybciej doprowadzić do porozumienia! A wydaje mi się, że jest ono możliwe, jeśli najważniejsze osoby w państwie jednak włączą się do rozmów – skoro mogą z górnikami, to czemu nie mogą z pielęgniarkami? Bez węgla jakoś przeżyjemy. Bez służby zdrowia średnio.
Zobacz także: Szef Kopexu: Połączenie z Famurem ułatwi międzynarodową ekspansję
Zobacz także: Siemens: nowe technologie mogą uratować polski węgiel
Janina
Do Centrum Zdrowia Dziecka zwożą z całego kraju nieszczęścia, którenie powinny się urodzić. Praca pielęgniarek jest bardzo trudna.
Piotr
"Rzutem na taśmę, tuż przed wyborami parlamentarnymi, udało się podpisać umowę przedwstępną, na mocy której Tauron kupił od Kompanii kopalnię Brzeszcze" Po raz wtóry pani pisze nie prawdę. TAURON kupił Brzeszcze od SRK. Wiem, że i tak tego komentarza nie będzie tak jak dwa poprzednie.
andy
po trybunale czas na pielęgniarki ... - i oczywiście pokazanie "brutalnych ,agresywnych i roszczeniowych" kretów i słabo opłacanych kobiet - jest mi przykro ze następuje totalny atak na demokratycznie wybrane władze które mają koszmarne warunki startu przez świadome lub nie skandaliczne zaniedbania i błędy poprzedników