Reklama

Wywiady

Liberadzki: największa bariera dla polskiej energetyki to ta mentalna [WYWIAD]

Prof. Bogusław Liberadzki
Prof. Bogusław Liberadzki
Autor. https://multimedia.europarl.europa.eu/

Podstawowa bariera, którą widzę w perspektywie najbliższych lat, to jest bariera mentalna i polityczna. Mam na myśli np. słynną ustawę wiatrakową. Najpierw wiatraki można było stawiać w odległości 500 m od najbliższych zabudowań, potem w odległości równej dziesięciu długości masztu, na którym instaluje się śmigła, potem znów 500 m, aż w końcu stanęło na 700 m. Jak mówią fachowcy, elektrowniom wiatrowym znowu podcięto skrzydła - mówi w rozmowie z Energetyka24.com prof. Bogusław Liberadzki, europoseł Nowej Lewicy.

Reklama

Daniel Czyżewski, Energetyka24.com: Panie Profesorze, jak zabezpieczyć przemysłową przyszłość Europy? Widzieliśmy, czym skończyło się zbyt mocne uzależnienie od surowców z wrogiego państwa, takiego jak Rosja. Czy uzależnienie np. od paneli słonecznych lub samochodów elektrycznych (bądź ich elementów) z Chin może skończyć się tym samym? Jak budować konkurencyjny europejski przemysł i „gasić" outsourcingowy zapał niektórych państw i branż?

Reklama

Prof. B. Liberadzki, europoseł Nowej Lewicy: To nie jest tylko kwestia uniezależnienia się od Rosji, to jest kwestia uniezależnienia się od surowców, których my nie mamy. Trzeba więc zaufać surowcom, które mamy. Mamy słońce, wiatr, jest biomasa, są technologie produkcji wodoru. To po pierwsze. Po drugie zaś, dlaczego mamy z góry założyć, że będziemy importować panele z Chin? Dlaczego w ogóle nie rozważamy, że my sami będziemy produkować panele? Przecież to nie jest sztuka znana tylko Chińczykom.

Kolejna kwestia – samochody osobowe. Nie jest prawdą, że tylko Chińczycy umieją je produkować. Przecież Teslę w dużej skali zaczęli produkować Amerykanie – częściowo zresztą w Europie.  Zatem odpowiedzi na pytanie jak zabezpieczyć przemysłową przyszłość Europy należy szukać w innym sposobie myślenia, takim, który przyjmuje do wiadomości, że skoro mamy do czynienia z globalnymi wyzwaniami, to odpowiedź też musi być globalna. Globalna odpowiedź jednak musi być udzielona przez globalnego gracza. Nie jest nim żadne z państw Unii z osobna. Na pewno nie jest nim Polska. Globalnym graczem jest Unia Europejska. Jest zatem ważną potrzebą, żeby była ona jeszcze silniejsza i żeby było jej więcej. Także w sensie integracyjnym. Z takiego myślenia wyrosły deklaracje, które padły ze strony przewodniczącej Komisji Europejskiej, że Unia Europejska chce zbudować wielką wytwórnię wodoru, wielką wytwórnię półprzewodników i chipów. Skoro tak, to dlaczego nie mielibyśmy uruchomić również produkcji paneli słonecznych? Tym bardziej, że nie musimy przecież wybierać zawsze tych o 10 czy 15 procent tańszych. Musimy wyciągnąć naukę z lekcji, którą przerobiliśmy podczas pandemii, kiedy nie byliśmy w stanie wyprodukować szczepionki, ponieważ Chińczycy nie mogli lub nie chcieli dać nam pewnego wyjściowego, niezbędnego składnika. Ta nauka brzmi: przede wszystkim polegaj na sobie, rozwijaj własne badania, własną produkcję. Jeśli tak spojrzymy na ten problem, to nie sądzę, że bylibyśmy skazani na Rosję czy Chiny, a nawet być może na Arabię Saudyjską, która prawa człowieka ma w jeszcze głębszym poważaniu niż wyżej wymienieni. Owszem być może kupowalibyśmy od Saudów ropę po korzystnej cenie, ale Unia musiałaby zatkać nos, zamknąć oczy i odłożyć do szuflady idee, które ją spajają, są jej fundamentem. Uważam, że z różnych ważnych względów - od gospodarczych po moralne - Unia musi stanąć do konkurencji gospodarczej i produkować na własne potrzeby jak również na eksport więcej, lepiej i nowocześniej. Energię elektryczną także.

Reklama

Czytaj też

Dlaczego Pańskim zdaniem interwencyjny charakter europejskiego rynku energii będzie lepiej służył społeczeństwom państw UE?

BL: > Doświadczenie uczy, że tzw. liberalny rynek nie zdaje egzaminu. Energia zaś jest jednym z podstawowych czynników, które są niezbędne do życia. Dostarczanie ich społeczeństwom musi być gwarantowane. @ Prof. Bogusław LiberadzkiTe czynniki podstawowe to poza energią oczywiście żywność, lekarstwa, zdolność do obrony i mobilność, czyli zapewnienie obywatelom zdolności nieskrępowanego przemieszczania się, co jest niekiedy istotnym warunkiem procesów gospodarczych. W swoim czasie zrozumieliśmy, że produkcja żywności jest absolutnie niezbędna i z tej przyczyny zrodziły się w Unii dopłaty bezpośrednie. Na skutek covidu zdaliśmy sobie sprawę, że musimy mieć własne zdolności do opracowywania i produkcji lekarstw. Na skutek wojny w Ukrainie zaczęliśmy rozumieć, że potrzebna jest wspólna polityka obronna i rozwijanie przemysłu obronnego. Teraz natomiast do listy podstawowych warunków zapewniających obywatelom komfort życia i rozwój gospodarczy należy dopisać samowystarczalność energetyczną. Pamiętajmy przy tym, że kończy się pewna epoka, zasoby paliw kopalnych nie są odnawialne. W związku z tym nie możemy czekać, aż się one wyczerpią, tylko musimy znaleźć alternatywę. Z każdego punktu widzenia jest to dla nas korzystne, nie mówiąc już o tym, że zamiast tuczyć naszymi pieniędzmi konkurencję, będziemy ją skutecznie osłabiać. Mam na myśli na przykład Rosję, która nota bene jest czymś groźniejszym niż tylko konkurencją. Chciałbym, żeby taki lub podobny sposób myślenia zapanował w całej Unii Europejskiej. Poza zgodą polityczną wymaga to także kompatybilności systemów energetycznych. Musi powstać w całej Unii sieć energetyczna z rewersami, obejmująca zarówno gazociągi, rurociągi jak i transeuropejskie sieci elektroenergetyczne. Taki program jest zresztą już przyjęty i realizowany. Jest kwestia przyspieszenia jego realizacji i zdefiniowania tzw. „wąskich gardeł", które ograniczają bądź mogą ograniczać rozwój tego typu infrastruktury. Budowa sieci energetycznych z rewersami jest obowiązkiem sektora publicznego. Unia i Komisja Europejska się przed tym nie uchylają, co oznacza, że są przewidziane środki na tę inicjatywę. Tu ważna uwaga: jeśli chodzi o sieci przesyłowe i przekazywanie energii, nie przewidujemy konkurencji między poszczególnymi państwami. Oczekujemy harmonijnego współdziałania. Nawet jeśli co poniektórzy będą mówili o monopolu, to będzie to monopol regulowany w interesie państw i społeczeństw UE.

Czy spodziewa się Pan spowolnienia inflacji? Gdzie upatruje Pan jej głównej przyczyny?

BL: Spowolnienie inflacji nastąpi, tylko nie wiemy, kiedy dokładnie. Na pewno główną jej przyczyną nie jest tak zwana „Putinflacja", ponieważ my już w styczniu 2022 roku mieliśmy inflację powyżej 10 procent. W naszym przypadku inflację w dużej mierze spowodowało hojne przekazywanie pieniędzy niekoniecznie dla osiągnięcia celów społecznych, ale dla osiągnięcia korzyści politycznych. Nie ukrywam, że przed startem programu 500+ społeczeństwo polskie było dużo biedniejsze i od czasu wprowadzenia programu poziom zamożności się podniósł. Niemniej od wielu miesięcy obserwujemy znów rozszerzające się obszary biedy, co dowodzi, że 500+ jest już niewystarczające. Program ten miał się przyczynić do poprawy sytuacji demograficznej kraju, co, jak wiemy, nie nastąpiło. Przeciwnie, dzieci rodzi się najmniej od czasów II wojny światowej. Stoimy zatem na rozdrożu: czy chcemy zwiększyć 500 plus, czy opanować inflację? Pamiętajmy, że jeżeli ceny wzrosły o 20 proc. – o takiej skali mówimy dotychczas – to, jeśli ktoś miał w skali miesiąca 1000 zł, stracił 200, a jeśli miał 5000, no to stracił 1000 zł. W miesiąc. 500+ mu tego nie zrekompensuje. Tym niemniej 500+ trzeba utrzymać, ale przede wszystkim należy stworzyć mechanizmy, które będą hamować inflację. Potrzebny jest dialog z ludźmi, a słowem dominującym w tej dyskusji powinna być „drożyzna", bo słowo „inflacja" w szerokich kręgach społecznych jest znane, ale co do treści, które w sobie kryje, nie do końca rozumiane. Sądzę jednak, że skoro nikt nie kontrolował eskalacji inflacji, to pewnie też nie będzie kontrolował jej wygaszania się. Przy czym moim zdaniem inflacja, sprowadzona w grudniu do 6 procent, to raczej sfera pobożnych życzeń niektórych ważnych ekonomistów, którzy udzielają nam comiesięcznych lekcji o tematyce geograficzno-finansowej, opowiadając o związkach przyczynowo skutkowych płaskowyżu i inflacji. Chciałbym oczywiście, żeby inflacja była radyklanie mniejsza, ale czy nie wpadniemy wtedy w stan stagnacji? Ostatnie dane nie są pocieszające. Udział budownictwa w PKB spadł o 23,5 proc, chemikalia o 20 proc, przemysł drzewny o 15 proc. Wynika z tego, że rozpoczęło się dość ostre hamowanie, a inflacja oraz stagnacja oznaczają biedę. Mogłoby do tego nie dojść, gdybyśmy skorzystali z Krajowego Planu odbudowy i wszystkich innych funduszy europejskich, ale ta perspektywa jest na razie bardzo mglista.

Czytaj też

Obserwujemy destabilizację systemu bankowego, ogromne kłopoty banków SVB czy Credit Suisse. Czy stoimy w obliczu globalnegokryzysu ekonomicznego, jakiego żyjący nie widzieli?

BL: Nie snułbym takich katastrofalnych wizji. Przypadek banku amerykańskiego – Silicon Valley Bank – jest skutkiem rozluźnienia regulacyjnego za prezydentury Donalda Trumpa. Bank został uznany za bank stanowy i w związku z tym nie żądano od niego utworzenia rezerw z tytułu ryzyka, co doprowadziło do bankructwa. Szwajcarzy sami już opanowali sytuację. Natomiast banki polskie są objęte klauzulą tworzenia funduszu z tytułu ryzyka, dlatego w tej chwili taka groźba nad polskimi bankami nie wisi.

W jakich kierunkach powinna pójść polska energetyka? Które bariery, wyzwania są najważniejsze w perspektywie dekady?

BL: Podstawowa bariera, którą widzę w perspektywie najbliższych lat, to jest bariera mentalna i polityczna. Mam na myśli np. słynną ustawę wiatrakową. Najpierw wiatraki można było stawiać w odległości 500 m od najbliższych zabudowań, potem w odległości równej dziesięciu długości masztu, na którym instaluje się śmigła, potem znów 500 m, aż w końcu stanęło na 700 m. Jak mówią fachowcy, elektrowniom wiatrowym znowu podcięto skrzydła. Dodajmy do tego niestabilność finansową. Chodzi o gospodarstwa, które chcą być prosumentami, czyli produkować energię na potrzeby własne, a jej nadwyżki bądź niedobory (jeśli tak się zdarzy) sprzedawać bądź kupować w sieci. Reguły tej gry są, mówiąc delikatnie, labilne.

Przede wszystkim jednak musimy sobie zdać sprawę, że nie będzie miejsca na zwiększenie produkcji elektryczności z węgla. Po prostu nie będzie. Nasze zdolności wydobywcze są ograniczone i będą się kończyły wraz z wyczerpywaniem się poszczególnych ścian. Zresztą rząd w porozumieniu ze związkami zawodowymi zadeklarował, że do roku 2049 kopalnie węgla kamiennego zostaną zamknięte. Trzeba więc szukać rozwiązań w energetyce odnawialnej: fotowoltaika, wiatr, biomasy. Już dziś 16 proc. naszej energii pochodzi z biomasy. Oczywiście fotowoltaika i energia wiatrowa mają to do siebie, że zależą od pogody. Dlatego, żeby nieprzerwana produkcja energii była zabezpieczona, musimy mieć potencjał do jej uzyskiwania z innych źródeł. Wydaje się, że rząd już o tym przesądził - idziemy w kierunku dwóch czy trzech elektrowni jądrowych. Nie zapominajmy też, że mamy własne zasoby gazu, a poza tym w perspektywie ćwierćwiecza, które dzieli nas od zamknięcia ostatniej kopalni węgla kamiennego, mogą pojawić się jakieś nowe odkrycia, nieznane nam jeszcze technologie uzyskiwania energii. Jedno jest pewne – zapotrzebowanie na nią będzie rosło. Ogrzewanie budynków, klimatyzacja, samochody elektryczne, miliony innych urządzeń, z których korzystamy na co dzień - to wszystko wymaga energii. Zatem zwiększaniu jej produkcji musi towarzyszyć program jej oszczędzania. Ogromne możliwości tkwią w czymś, co nazywamy sprawnością energetyczną budynków. W Polsce niechętnie odnosimy się do projektów Parlamentu Europejskiego dotyczących docieplania budynków i podnoszenia ich sprawności energetycznej. Chodzi o to by dawały człowiekowi chłód w lecie i ciepło w zimie. To nie jest wcale takie proste, jak się wydaje. Unia Europejska to obszar, który liczy 4,5 miliona kilometrów kwadratowych, rozciąga się od koła podbiegunowego aż po złote plaże Morza Śródziemnego. W różnych porach roku w różnych częściach Unii jest oczywiście różne zapotrzebowanie na energię. Moim zdaniem trzeba myśleć o jakimś europejskim systemie produkcji i dystrybucji energii, gdyż jest to dosyć oczywista racjonalność, którą i tak wcześniej czy później rozwój gospodarczy i czas na nas wymuszą.

Czytaj też

Reasumując – nieustanna globalizacja stawia przed nami globalne wyzwania. W naszym rejonie świata tylko Unia Europejska jest w stanie dać na te wyzwania globalne odpowiedzi. Poprzez postępującą integrację państw członkowskich jest w stanie stworzyć niejako europejskie ramy gospodarcze, klimatyczne, społeczne i polityczne, w których będzie zagwarantowane równoprawne miejsce dla wszystkich państw członkowskich z ich różnorodnością, tradycjami, wartościami i z ich suwerennością. Unia jest globalnym graczem na światowym rynku postępu technologicznego, interesów i wpływów. Moim zdaniem nie unikniemy postępującej integracji europejskiej. Żadne państwo członkowskie, łącznie z Niemcami czy Francją, nie sprosta samodzielnie wyzwaniom i nie obroni się przed marginalizacją. > Tylko razem mamy szanse dotrzymać kroku światu, mieć wpływ na bieg spraw, a więc także na nasze życie. Gdy Unia występuje razem, od razu zmienia się jej pozycja na rynku. Spójrzmy na rynek paliw. Przecież do niedawna był jeden ich dostawca – Rosja. Państwa członkowskie zabiegały o jej względy. I nagle, w ciągu dwóch lat, odwróciliśmy sytuację. Unia doskonale radzi sobie bez rosyjskiej ropy i gazu. Rynek producenta zamieniliśmy na rynek konsumenta. @ Prof. Bogusław Liberadzki

Doświadczenia ostatnich lat dowodzą także, że bez rosyjskich surowców można sobie poradzić. Natomiast, jeśli Unia występowałaby jako jeden nabywca, to na globalnym rynku paliw może sobie radzić jeszcze lepiej. Unia Europejska zmierza więc w kierunku scentralizowania zakupów dla całej Unii. Będzie miała wtedy dużo większą zdolność do negocjowania ceny. Tak było w przypadku szczepionki antycovidowej. Życie samo podsuwa nam rozwiązania, które powinniśmy stosować. Tym bardziej, że nasza zdolność do odnoszenia sukcesów na globalnym rynku odbije się korzystnie na życiu obywateli poszczególnych państw członkowskich. Tak, jak obniżyliśmy cenę szczepionki, tak samo można będzie oddziaływać na przykład na ceny energii czy na poziom usług społecznych, które będą mogły być nakierowane na komfort życia obywateli, a niekoniecznie na zysk za wszelką cenę.

Usługi społeczne, takie jak opieka zdrowotna, oświata, komunikacja masowa, infrastruktura oraz dobra kulturalne nie muszą przynosić zysków, a wręcz przeciwnie - powinny być dostępne dla jak najszerszych rzesz społecznych. Tę ideę trzeba jednak sfinansować. Sprawna i globalnie działająca Unia jest drogą ku temu.

Reklama

Komentarze

    Reklama