Koniec ery węgla w Polsce? Więcej prądu w czerwcu wyprodukowały OZE

Transformacja energetyczna dzieje się na naszych oczach – w czerwcu po raz pierwszy w historii w Polsce OZE wyprodukowały więcej prądu niż węgiel. Zgodnie z szacunkami Forum Energii, z odnawialnych źródeł pochodziło 44,1 proc. prądu w naszym kraju, a z węgla – 43,7 proc.
W dodatku, w drugim kwartale bieżącego roku udział węgla w miksie energetycznym Polski spadł do poniżej połowy (45,2 proc.). Cena za MWh na rynku hurtowym była niższa rdr. o 34 zł. Czy to koniec – jakże długiej – ery węgla w Polsce?
❗️WOW❗️
— Jakub Wiech (@jakubwiech) July 2, 2025
Jak wynika z szacunków Forum Energii, w czerwcu 2025 r. po raz pierwszy w historii Polski OZE przebiły węgiel w produkcji energii elektrycznej.
OZE wyprodukowały wtedy 44,1% prądu w Polsce, a węgiel - 43,7%.
Co więcej, w całym drugim kwartale tego roku udział węgla w…
Ostatni moment na zmiany
Wiceprezes Zarządu Forum Energii Tobiasz Adamczewski skomentował dla Financial Times, że zebrane dane obrazują „wielką zmianę” dla Polski i mogą doprowadzić do „efektu kuli śnieżnej” jeśli produkcja energii odnawialnej nadal będzie przewyższać produkcję energii wytwarzanej przez elektrownie węglowe.
Zaledwie wczoraj w wywiadzie dla Dziennika Zachodniego były prezes Polskiej Grupy Górniczej, a obecnie wicemarszałek województwa śląskiego Leszek Pietraszek stwierdził, że to „ostatni moment”, by z korzyścią zwolnić pracowników kopalni węgla kamiennego.
Jak przekazał, zapotrzebowanie polskiego sektora energetycznego na węgiel w Polsce jest mniejsze, niż zakładano jeszcze kilka lat temu. Zgodnie z umową społeczną, do 2033 r. zamknięte mają zostać kopalnie „Bielszowice”, „Wujek” i „Sośnica”. A tymczasem… liczba pracowników tych kopalń się nie zmniejsza.
Koszta są wyższe od przychodów, o czym wielokrotnie pisaliśmy na łamach E24, a państwo inwestuje olbrzymie pieniądze, by zadowolić górnicze związki zawodowe. Jak i część obywateli, którzy nadal są przekonani, że polski węgiel ma szanse na wolnym rynku. Nie ma – ma tylko szanse, gdy państwo dopłaca do górnictwa 9 mld złotych rocznie.
Ustawa wiatrakowa a obawy lokalnych społeczności
Tymczasem przez sejm przeszła tzw. ustawa wiatrakowa, której głównym założeniem jest zmniejszenie odległości, w jakiej mogą być stawiane nowe turbiny wiatrowe od zabudowań do 500 m (z 700 m). Energia wiatrowa jest, oczywiście, uzależniona od pogody i nie jest możliwe całkowite poleganie jedynie na źródłach OZE, jednak są one zdecydowanie przydatne – czego dowodzą szacunki zaprezentowane przez Forum Energii.
Teraz ustawa trafi do podpisu prezydenta, który w wypowiedziach medialnych przekazywał, że jej nie podpisze. W wyniku manewrów politycznych, do tej samej noweli wpisane zostało zamrożenie cen energii – populistycznie i, trudno nie odmówić racji prezydentowi Andrzejowi Dudzie, kiedy stwierdził on, że jest to instrument nacisku. Bo jak to tak, prezydent nie podpisze ustawy „dla dobra Polaków”? Co najmniej, jakby topił małe kotki.
Jednocześnie prezydentowi Dudzie przeszkadza widok turbin wiatrowych w polskim krajobrazie – i jak dotąd w ten sposób argumentował swój sprzeciw wobec ustawy. Oddaje to częściowo zdanie również części Polaków. Jednak ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska stwierdziła na jednej z konferencji prasowych, że pole do decyzji o ulokowaniu wiatraków jest oddane samorządom i lokalnym społecznościom. A właśnie ta bliskość tego rodzaju OZE budzi niepokój części Polaków.
Koalicja rządząca uznała również, że wprowadzi rekompensaty finansowe dla osób, mieszkających w odległości do 1000 m od planowanej turbiny wiatrowej. To, co może nadal wzbudzać obawy to ogół chaosu architektonicznego w Polsce, który nie wróży dobrze dla uporządkowania takich kwestii jak rozlokowanie turbin wiatrowych. Sama zasada 500 m może się sprawdzić, ale ważne jest, aby rozmawiać z lokalnymi społecznościami, odpowiadać na niepewności, zwracać uwagę zarówno na komfort życia Polaków, jak i kwestie środowiskowe związane z budową i działalnością nowych turbin, nawet jeśli miałoby chodzić o urok dzikiego krajobrazu.
Polska się zmienia, my też możemy
Jednak ustawą nie uda się wprowadzić zdrowego rozsądku. Warto mieć świadomość, że OZE służą nam wszystkim. A to trochę tak jak z elektrownią jądrową – poparcie dla atomu w Polsce jest obecnie wedle badań naprawdę wysokie, ale już o wiele niższe, gdy pada pytanie o chęć sąsiadowania z taką ciepłownią.
Jak wynika z danych PSE, Polska posiada obecnie elektrownie słoneczne o mocy 23 GW i elektrownie wiatrowe na lądzie o mocy 11 GW, jednak zarówno państwo, jak i biznes, mają szerokie plany rozwoju w tym zakresie. Tymczasem, z szacunków Forum Energii dotyczących zwiększonej produkcji prądu z OZE możemy się tylko cieszyć.
Szczególnie jeśli przypomnimy sobie, że węgiel przez dziesięciolecia zdecydowanie dominował w polskim miksie energetycznym. Tymczasem w raporcie Forum Energii „Transformacja energetyczna w Polsce. Edycja 2025” przekazano, że w 2024 r. „udział węgla w produkcji energii elektrycznej spadł do rekordowo niskiego poziomu 56,2%. Rośnie natomiast znaczenie OZE, których udział w produkcji energii elektrycznej w Polsce osiągnął 29,4%, choć ich rozwój wciąż jest hamowany przez bariery legislacyjne i brak koordynacji instytucjonalnej”.
Czytaj też
Polski węgiel nie może być dalej uznawany za idealne źródło energii dla naszego kraju i naprawdę, nie tylko ze względu na szkodliwe emisje. Ta produkcja po prostu nam się nie opłaca.
Zbyszek
Brakuje mi artykułu, który rzetelnie podszedł by do kwestii kosztów OZE. Wszystkie znane mi raporty (prócz raportu Bank of America, niekorzystny dla OZE) skupiają się na koszcie wytworzenia 1MWh ale jedynie biorąc pod uwagę samą instalację konieczną do wyprodukowania tej mocy. Przydałoby się opracowanie, które np zamodelowałoby wysoki udział OZE wraz z magazynami energii oraz elektrowniami stabilizującymi. Jaki procent mocy musi być w tych ostatnich by uniknąć ryzyka blackoutu? By znać rzeczywiste wartości całkowity koszt należałoby podzielić przez moc dostarczoną (nie dysponowaną)