Mamy nadpodaż kopalni. „To zgniły kompromis”, część można zamknąć

Polskie kopalnie, w teorii, można by było tymczasowo zamknąć i nie wpłynęłoby to na nasze bezpieczeństwo energetyczne – mamy obecnie nadmiar zapasów. Jednocześnie dwie największe spółki węglowe w Polsce, odnotowują straty, co pokazują dostępne dane finansowe. Co dalej z polskim węglem?
Mamy strukturalną nadpodaż mocy produkcyjnych i kopalnie nie są w stanie wydobywać konkurencyjnie węgla. To jest taki zgniły kompromis. Wysokie zapasy węgla zapewniają obecnie bezpieczeństwo surowcowe na de facto półtora roku pracy PGG – mówił w rozmowie z Energetyką24 Michał Hetmański z Fundacji Instrat. W tym artykule opisaliśmy sytuację rynku węgla w Polsce, jego niepewną przyszłość i smutną rzeczywistość.
Czarne chmury i promyki nadziei
Na początek – garść twardych liczb. Pochylimy się nad wynikami trzech spółek: Polskiej Grupy Górniczej (PGG), Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW) i Bogdanki. Udało nam się uzyskać komentarz w sprawie wyników finansowych i planów firmy jedynie od Bogdanki.
PGG, największa polska spółka węglowa, jak dotąd nie opublikowała wyników finansowych za ubiegły rok, jak i za I kwartał 2025 r. (stan na 4 czerwca 2025). Jak podał portal Money.pl na początku 2025 r., PGG prognozowała stratę w wysokości 3,6 mld zł za 2024 r. Kopalnie PGG wydobyły ok. 17 mln ton węgla, a sprzedaż wyniosła 16,7 mln ton surowca. Portal przekazał, że „przy spadającym wydobyciu w PGG spodziewane są redukcje zatrudnienia, począwszy od programu dobrowolnych odejść”. Kluczowa ma się okazać nowelizacja ustawy o funkcjonowaniu górnictwa. To, niestety, jedyne dane, do jakich udało nam się dotrzeć. PGG nie odpowiada na prośbę o udostępnienie wyników finansowych.
JSW zamknęła pierwszy kwartał 2025 r., notując stratę netto 1,36 mld zł. Jak stwierdzono w komunikacie Grupy, „bardzo istotny wpływ na wynik miało ujęcie odpisu aktualizacyjnego wartości niefinansowych aktywów trwałych w wysokości 648 mln zł, związanego ze styczniowym pożarem w kopalni Knurów-Szczygłowice Ruch Szczygłowice”. W styczniu br. doszło tam do zapalenia metanu, co doprowadziło do śmierci 5 osób, poszkodowanych zostało 15.
JSW oceniła swoją stratę EBITDA w pierwszym kwartale 2025 r. na 545,5 mln zł. Dla porównania rok temu po pierwszym kwartale strata netto wynosiła 9,7 mln zł, a na poziomie EBITDA grupa miała 532 mln zł zysku.
W ciągu trzech pierwszych miesięcy br. Grupa wyprodukowała prawie 2,9 mln ton węgla, czyli mniej o 10,5 proc. i ponad 0,7 mln ton koksu, tj. więcej o 1,3 proc. w stosunku do czwartego kwartału 2024 roku – przekazała JSW.
I tak dokopaliśmy się do Bogdanki. EBITDA Lubelskiego Węgla w pierwszym kwartale 2025 r. wzrosła o 143,1 proc., do 395 mln zł ze 162,5 mln zł w analogicznym okresie ub. roku. Po trzech miesiącach 2025 r. skonsolidowane przychody ze sprzedaży wyniosły 868,9 mln zł, co oznacza wzrost o 6,5 proc. w porównaniu rdr., gdy wynosiły one 815,9 mln zł – czytamy w komunikacie spółki. Zysk netto wzrósł ponad sześciokrotnie, osiągając wartość 283,9 mln zł (w I kwartale 2024 r. było to 42,8 mln zł). Jak informuje Bogdanka, pozytywnie na wyniki finansowe wpłynęła wypłata 144,85 mln zł odszkodowania za szkodę wywołaną wylewem wód podziemnych w 2023 r.
Zastępca Prezesa Zarządu ds. Ekonomiczno-Finansowych Bogdanki Artur Wasilewski stwierdził w rozmowie z E24, że „udowadniamy, że w Polsce da się zarabiać na węglu, wymaga to jednak podjęcia odważnych ale koniecznych decyzji”.
Możemy się pochwalić, że ten pierwszy kwartał to był trzeci najlepszy wynik w historii Bogdanki jeżeli chodzi o produkcję. (...) U nas efekt skali jest bardzo ważny, czyli ilość produkcji, dlatego efektywnością konkurujemy bardzo mocno z dotowanym węglem śląskim. U nas produkcja wynosi około 1600-1700 ton na rok na pracownika. Z tego, co słyszymy na Śląsku ten wynik jest około trzykrotnie niższy, 500-600 ton na pracownika.
Artur Wasilewski, wiceprezes Bogdanki
Ogółem sektor górnictwa węgla kamiennego zanotował w 2024 r. 11,06 mld zł straty netto, jak wynika z danych opublikowanych przez katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu. W opracowaniu ARP uwzględniono: Polską Grupę Górniczą, Jastrzębską Spółkę Węglową, LW Bogdanka, Południowy Koncern Węglowy, Spółkę Restrukturyzacji Kopalń, Węglokoks Kraj, PG Silesia oraz Eko-Plus.
Najgłębiej kopie się w Polsce
Zgodnie z danymi Państwowego Instytutu Geologicznego – Państwowego Instytutu Badawczego (PIG-PIB), Polska posiada około 64,6 miliarda ton bilansowych zasobów geologicznych węgla kamiennego, z czego około 4,2 miliarda ton stanowią zasoby przemysłowe, czyli te, które mogą być obecnie technicznie i ekonomicznie uzasadnione do wydobycia. Większość eksploatowanych złóż znajduje się na głębokościach od 600 do ponad 1000 metrów.
„W tych warunkach wydobycie wymaga stosowania zaawansowanych technologii górniczych, w tym klimatyzacji wyrobisk i zautomatyzowanych systemów eksploatacyjnych. Przykładem może być najgłębsza czynna kopalnia węgla kamiennego na świecie – KWK Budryk – należąca do JSW S.A., gdzie eksploatacja sięga 1300 metrów” – przekazał w wypowiedzi dla E24 dr inż. Artur Dyczko, dyrektor Oddziału Górnośląskiego PIG – PIB w Sosnowcu.
Zapytany o to, na ile lat starczy w Polsce węgla kamiennego w celach energetycznych, dr Dyczko stwierdził, że „na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że rachunek jest prosty — szacunki wskazują, że przy obecnym poziomie wydobycia, wynoszącym około 50 milionów ton rocznie, dostępne zasoby przemysłowe węgla kamiennego (4,2 miliarda ton) powinny wystarczyć na 80 do nawet 85 lat eksploatacji”. Jak podkreślił, nie jest to jednak cała prawda.
Żeby faktycznie móc sięgnąć po pełen potencjał tych zasobów, konieczne jest wznowienie i utrzymanie odpowiedniego poziomu inwestycji – w szczególności inwestycji początkowych, które umożliwiają przygotowanie nowych ścian wydobywczych i rozwój infrastruktury. Niestety, tego typu nakłady są od lat w wielu kopalniach ograniczane z powodu braku środków, co bezpośrednio wpływa na zdolność sektora do kontynuacji produkcji na stabilnym poziomie.
dr inż. Artur Dyczko, PIG-PIB
Jak podkreślił, należy również zwrócić uwagę na kontekst polityki energetycznej. Zgodnie z Umową Społeczną z 2021 r. Polska planuje stopniowo wygaszać wydobycie węgla energetycznego do 2049 r. „W konsekwencji, nawet jeśli w teorii surowca wystarczyłoby na osiem dekad, w praktyce jego wykorzystanie będzie regulowane nie tylko przez geologię i ekonomię, ale również przez politykę klimatyczną i kierunki transformacji energetycznej” – uważa przedstawiciel PIG-PIB.
Nie chodzi wyłącznie o odejście od węgla, ale o stworzenie realnych alternatyw – zabezpieczenie nowych stabilnych źródeł wytwórczych (atom), zapewnienie nowych miejsc pracy, generalnie nowych inwestycji. Proces ten musi uwzględniać uwarunkowania lokalne i regionalne, a nie być narzucany w sposób jednolity i zbyt pospieszny.
dr inż. Artur Dyczko, PIG-PIB
Strategicznie ważny dla przemysłu stalowego węgiel koksowy pozostanie istotnym surowcem, w Polsce i w Unii Europejskiej, jednak w odniesieniu do węgla energetycznego, ważne jest, aby tak zarządzać posiadanym potencjałem wydobywczym aby w sposób optymalny wykorzystać udostępnione zasoby „w sposób uporządkowany i z wyprzedzeniem, nie dopuszczając do sytuacji, w której import nagle zastępuje własne, niewykorzystane zasoby”. Jak dodał dr Dyczko, Oddział Górnośląski Państwowego Instytutu Geologicznego – PIB w Sosnowcu rozwija obecnie swoją strategię cyfrową w celu przetwarzania i analizy danych geologicznych z wykorzystaniem modelowania przestrzennego, zaawansowanej analityki oraz sztucznej inteligencji w celu wsparcia branży w optymalizacji i zabezpieczeniu zasobów w trakcie prowadzonych procesów transformacyjnych.
Moim zdaniem transformacja energetyczna nie może ograniczać się wyłącznie do działań osłonowych. Potrzebujemy realnej alternatywy, budowy nowych stabilnych źródeł wytwórczych energii, inwestycji w nowe gałęzi przemysłu jutra – oparte na danych, wiedzy i technologiach cyfrowych – przemysłu co chciałbym podkreślić, na którego rozwój potrzebna będzie masa energii oby pochodząca z naszych zasobów i wykorzystująca nasz potencjał intelektualny.
dr inż. Artur Dyczko
Czarno-biały rachunek zysków i strat
Na stronie katowickiego oddziału ARP widnieje informacja, że poziom zapasów węgla w Polsce w kwietniu bieżącego roku wyniósł ok. 5 mln ton. Jak wyjaśnił Michał Hetmański z Instratu, nie jest to cała prawda na temat zapasów.
ARP pokazuje zapasy przy kopalniach, a jak dołączymy do tego zapasy przy elektrowniach, a jeszcze dalej przy elektrociepłowniach, to czytamy na przykład, że na koniec roku tak mierzone zapasy wynosiły prawie 12 milionów ton. Dodajmy do tego 6 milionów ton z górnictwa, nawet jeśli trochę spadło, bliżej 5, to już mamy 17. Dodajmy do tego nadal nieskonsumowane zaimportowane w kryzysie 6 mln ton w Porcie Gdańskim i jeszcze na różnych składach, o których mówiła pani minister przemysłu Marzena Czarnecka , to mamy spokojnie 20 do 25 milionów ton węgla kamiennego, energetycznego, różnych frakcji.
Michał Hetmański, Instrat
Obecnie produkcja PGG, jak przekazał, wynosi 16 mln ton. W przeszłości rekordowe zapasy węgla odpowiadały półrocznej produkcji PGG, dziś jest to półtora roku. „Możemy więc użyć takiego skrótu myślowego, że PGG można wysłać na urlop na ponad rok bez uszczerbku dla bezpieczeństwa surowcowego” – dodał.
„Po prostu mamy strukturalną nadpodaż mocy produkcyjnych i kopalnie nie są w stanie wydobywać konkurencyjnie węgla, jeśli każda kopalnia ma produkować „po trochu”. To jest taki zgniły kompromis” – podkreślił specjalista. Podobnie uważa wiceprezes LW Bogdanka Artur Wasilewski.
Niestety, musimy działać na rynku, który nie jest konkurencyjny. Kopalnie objęte umową społeczną otrzymały łącznie 9 miliardów złotych – niezależnie od poziomu produkcji. To prowadzi do sytuacji, w której dotowane kopalnie mogą oferować węgiel taniej niż my – mimo znacznie wyższych kosztów wydobycia. System nie premiuje efektywności. Przeciwnie – im wyższe koszty, tym większe dopłaty z budżetu. To patologia systemowa i jedno z największych wyzwań, z którymi się mierzymy.
Artur Wasilewski, wiceprezes Bogdanki
„Polska Grupa Górnicza wydobyła w ubiegłym roku około 15–16 milionów ton węgla, zatrudniając przy tym ponad 30 tysięcy osób. Dla porównania – Bogdanka wydobywa połowę tego wolumenu, czyli około 8–9 milionów ton, przy zatrudnieniu sześciokrotnie niższym: niespełna 5 tysięcy pracowników. Ekonomii nie da się oszukać. Znamy te kopalnie – wiemy, że dwie, może trzy z nich mają potencjał porównywalny do naszego. Ale nie są w stanie utrzymać pozostałych jedenastu. Skala zatrudnienia, uwarunkowania społeczne i konieczność sztucznego podtrzymywania nierentownych zakładów sprawiają, że wdrożenie zdrowych zasad ekonomicznych na Śląsku jest znacznie trudniejsze. Rachunek dla ekonomisty, takiego jak ja, jest prosty” – powiedział wiceprezes Lubelskiego Węgla.
Na kopalnie pracują podatnicy
Jak przekazał Michał Hetmański z Instratu, zapotrzebowanie na węgiel w Polsce w ciągu pięciu lat, między 2018 a 2023 r. spadło o 20 mln ton. Według szacunków Fundacji dojdzie do dalszego spadku, o nawet dwie trzecie w stosunku do obecnego poziomu. W związku z tymi obliczeniami, aby uratować część kopalń w Polsce, część z nich będzie musiała zostać zamknięta. W rozmowie z E24 Hetmański podkreślał również konieczność przeprowadzenia sprawiedliwej transformacji.
My od pięciu lat angażujemy się w temat planowania i wdrażania tej transformacji w Wielkopolsce Wschodniej, gdzie z odpowiednim wyprzedzeniem właściciel, Grupa ZE PAK zapowiedziała, że będzie zamykać elektrownię i kopalnię w ciągu dziesięciu lat, a później nawet okazało się, że pięciu. Stała aktualizacja tego harmonogramu pozwoliła na przygotowanie wszelkich unijnych form wsparcia oraz też krajowego z ustawy osłonowej. Dzięki temu jasno zbudowaliśmy oczekiwania i pracownicy, zamiast krzyczeć, żeby nie zamykać, zaczęli w ramach związków zawodowych aktywnie pozyskiwać wsparcie i finansowanie na działania osłonowe czy aktywizacyjne.
Michał Hetmański, Instrat
Zaznaczył, że do podobnych rozwiązań przygotowuje się też Śląsk. „Chciałbym to jednak docenić, bo i PGG, i nawet Ministerstwo Przemysłu zaczęło pracę nad ustawą o funkcjonowaniu górnictwa po to, żeby wypracować ten nowy model prowadzenia likwidacji” – powiedział Hetmański. Jednocześnie jednak krajowy system wsparcia do dotowania kopalń, ma na celu pokrycie różnicy pomiędzy kosztem produkcji a ceną węgla importowanego. System ten doprowadził do sytuacji, w której ceny międzynarodowe spadły i „tym samym my więcej musimy dopłacać nie do różnicy pomiędzy ceną sprzedaży krajową, tylko nawet jeszcze niżej”. Oznacza to, że kopalnie sprzedają węgiel jeszcze taniej, ponieważ cena węgla zagranicznego jest tak niska – mówił ekspert.
Zgodnie z jego informacjami, obecnie połowa rocznych kosztów produkcji kopalń jest pokrywana z dotacji. „Praktycznie płacimy im połowę kosztu rocznego, więc można powiedzieć, że do czerwca pracują na siebie, a od lipca pracujemy my, podatnicy” – podsumował Michał Hetmański z Instratu.
Operacja na otwartej spółce
Wiceprezes LW Bogdanka mówił w rozmowie z E24 o przyczynach dobrej kondycji Grupy – i planach na przyszłość, w tym dotyczących sprawiedliwej transformacji. „Chcąc utrzymać wysoką efektywność, którą już osiągnęliśmy, i jednocześnie mieć środki finansowe na dalszy rozwój, planujemy utrzymać produkcję węgla na poziomie około 8,2 miliona ton rocznie przez najbliższe pięć lat. W kolejnych latach zakładamy spadek produkcji do około 6,6 miliona ton. Taki model będzie wymagał od nas podwojenia sprzedaży poza Grupę Enea. Dziś ta sprzedaż wynosi około 1–1,2 miliona ton rocznie, a naszym celem jest osiągnięcie poziomu 2 milionów ton” – powiedział Wasilewski.
Bogdanka prowadzi sprzedaż zagraniczną swojego węgla – na Ukrainę i Słowację. Jednak, jak przyznał Wasilewski, „najlepiej i najbliżej byłoby sprzedawać tutaj, w Polsce – i to właśnie krajowy rynek widzimy jako nasz naturalny kierunek. Obserwując stronę podażową, dostrzegamy tu potencjał, również dlatego, że – jak wynika z naszych rozmów z partnerami branżowymi ze Śląska – tamtejsze kopalnie mają dziś realne problemy”.
„My dzisiaj decydujemy nie tylko o tym, ile produkujemy w bieżącym roku, ale o produkcji za rok, za dwa, za trzy lata. To jest związane z tym ile chodników, czyli ile robót przygotowawczych wykonujemy obecnie, żeby mieć gotowe ściany i fronty wydobywcze w przyszłości” – dodał. Jak stwierdził, zgodnie z jego informacjami, dotowane kopalnie „nie wykonują planów, jakie sobie zakładają”.
Wasilewski stwierdził również, że dużą zasługą firmy jest to, że zdołała dokonać całkowitej restrukturyzacji już w latach 90-ych. W ich pierwszej połowie była na granicy upadłości, co skłoniło władze firmy do zmian. Wówczas zatrudnienie spadło o ponad 1000 osób, a część majątku została wyprzedana. „Ta operacja została przeprowadzona i od 1994 r. operacyjnie nie było roku ze stratą. (…) I to jest wynik restrukturyzacji” – podkreślił wiceprezes.
Romantyzacja Śląska a los górników
Prezydent elekt Karol Nawrocki powiedział w jednym ze swoich ostatnich przedwyborczych wystąpień, że „Śląsk to gospodarcze serce Polski” – jak podała PAP. Polskie kopalnie i hutnictwo są „konsekwentnie niszczone przez obcą ideologię” – dodał. Ile jest w tym prawdy, a ile kampanijnego zaangażowania oraz, co chyba najważniejsze, czy przyszły prezydent RP wierzy w wypowiedziane przez siebie słowa – to się okaże już w czasie jego prezydentury.
Od lat ogromna część polskiego górnictwa żyje na kroplówce. Trudno jest inaczej nazwać sytuację, w której państwo – i obywatele – wspólnymi siłami wspierają nierentowne kopalnie, a żadna władza po 1989 r. nie potrafi zakończyć tego błędnego koła. Gospodarki nie trzeba romantyzować, nie musimy przesuwać „serca Polski” na Śląsk.
Częstym argumentem w dyskusjach nad kopalniami, jest dalszy los górników na rynku pracy. W założeniach sprawiedliwej transformacji, górnicy nie mają zostać pozostawieni samym sobie. Jak przekazał w rozmowie z E24 przedstawiciel Bogdanki, wiceprezes Artur Wasilewski, środki, które generuje firma są przeznaczane także na zapewnienie przyszłych miejsc pracy w regionie – a lokalność jest tutaj słowem-kluczem. Jako przykład takiego projektu wymienił zakład termicznego przetwarzania odpadów medycznych – projekt realizowany wspólnie ze Szpitalem Łęczyńskim.
Czytaj też
Takie rozwiązania mogą dotyczyć też innych polskich grup węglowych. Kurczowe trzymanie się pozycji, która od wielu lat jest uznawana za straconą, ostatecznie nie przyniesie nikomu korzyści. Ani polskiej gospodarce ogółem, ani samemu górnictwu.