Reklama

Analizy i komentarze

W koalicji zatrzeszczało przez wiatraki. Trwa ograniczanie strat [KOMENTARZ]

Autor. Platforma Obywatelska/X

Sejmowa większość przewróciła się o wiatraki, zanim w ogóle zaczęła pracować nad ustawą. Gdy pod koniec listopada składano projekt ws. mrożenia cen, chyba nikt nie przewidywał, że sprawy przybiorą tak nieoczekiwany obrót.

Reklama

Od blisko tygodnia „afera wiatrakowa” elektryzuje polską scenę polityczną i najwyraźniej chyli się ku końcowi. Sejmowa większość porzuci choćby próbę naprawienia projektu ustawy, a właściwie jej części dotyczącej nowelizacji przepisów tzw. ustawy wiatrakowej.

Reklama

Poselski projekt przedłożony przez przedstawicieli i przedstawicielki Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050 zostanie okrojony i jeśli Sejm się nim zajmie, to – według ostatnich deklaracji – tylko w zakresie mrożenia cen prądu w 2024 r.

W tej sprawie wszystko poszło nie po myśli twórców projektu. „Wiatrakowa wrzutka” do noweli o maksymalnych cenach prądu miała pomóc w razie weta prezydenta Andrzeja Dudy. Wówczas przyszły rząd mógłby podnosić argument, że prezydent zablokował ważną dla społeczeństwa ustawę.

Reklama

Czytaj też

Ten plan się nie powiódł, a jak słyszymy, pojawiły się nawet odwrotne obawy: że po całym zamieszaniu prezydent nie będzie się wcale zastanawiać, tylko od razu odmówi podpisania ustawy (zwłaszcza że wręczono mu już teraz długą listę zastrzeżeń), a winę za brak interwencji w kwestii mrożenia cen zrzuci na barki przyszłego rządu.

Z informacji Energetyka24 wynika też, że sprawy przybrały nieoczekiwany skutek dla całej koalicji. Wycofanie się z nowelizacji dla wiatraków to także pokłosie obaw o to, że projektu nie poprą PSL i Lewica, które stopniowo odsuwały się od pomysłów firmowanych przez posłów i posłanki KO oraz P2050.

Czytaj też

Sejmowa większość sama sprowadziła na siebie te problemy, przedstawiając niedopracowany projekt, którego zapisy oceniane są jako zbyt daleko idące (m.in. w kwestii odległości wiatraków od zabudowań i nierozstrzygniętej sprawy rzekomych wywłaszczeń pod instalacje OZE). Przy okazji dostarczyła politycznego paliwa Prawu i Sprawiedliwości, które zawiadomiło także prokuraturę i Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Wszystko wydarzyło się na początkowym etapie prac, jeszcze zanim projektem zajęła się komisja. Najwidoczniej ktoś uznał (według Onetu, była to osobista decyzja Donalda Tuska), że trzeba zacząć gasić ten pożar.

Jeżeli przyszły rząd rzeczywiście zechce powrócić do liberalizacji przepisów dla farm wiatrowych, to drugie podejście będzie o wiele trudniejsze. Zaufanie opinii publicznej zostało nadszarpnięte, nie tylko co do praktyk legislacyjnych, ale i odnawialnych źródeł energii. Oskarżenia, że to wiatrowi lobbyści pisali projekt, to woda na młyn dla wszystkich, którzy uważają, że OZE rozwijają się tylko dzięki cichemu wsparciu różnych grup interesów.

Reklama

Komentarze

    Reklama