Reklama

Analizy i komentarze

Afera o wiatraki. Wszystko, co musisz wiedzieć [ANALIZA]

Autor. Sejm RP/X

Oto wszystkie najważniejsze fakty dotyczące kontrowersyjnego projektu zmian przepisów w sprawie turbin wiatrowych, który rozpalił polską debatę publiczną.

Reklama

We wtorek 28 listopada do laski marszałkowskiej wpłynął projekt ustawy o zmianie ustaw w celu wsparcia odbiorców energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła oraz niektórych innych ustaw. Odpowiadały za niego dwa ugrupowania: Koalicja Obywatelska oraz Trzecia Droga. Jak się okazało, dokument dotyczył m.in. przepisów regulujących budowę turbin wiatrowych na lądzie, czyli tzw. ustawy wiatrakowej.

Reklama

Ustawa wiatrakowa to akt prawny przyjęty w 2016 roku, który wprowadził tzw. zasadę 10H. Ustanawiała ona m. in. minimalną odległość między turbiną wiatrową a zabudowaniami mieszkalnymi, która wynosiła dziesięciokrotność wysokości turbiny wraz z łopatami. Taki kształt rozwiązań de facto zamroził inwestycje w wiatraki w Polsce. Na początku 2023 roku do zasady 10H dodano wyjątek umożliwiający budowę turbiny w odległości nie mniejszej niż 700 metrów (początkowo projekt zmian przewidywał odległość minimalną na poziomie 500 metrów; zmieniła to poprawka posła Marka Suskiego).

Zaproponowany przez KO i TD projekt ustawy pełen był bardzo kontrowersyjnych rozwiązań, które szły stanowczo za daleko, jeśli chodzi o liberalizację przepisów wiatrakowych. Najwięcej emocji wzbudziła kwestia możliwych wywłaszczeń pod budowę turbin wiatrowych. Została ona zawarta w zmianie dot. ustawy o gospodarce nieruchomościami (chodzi konkretnie o art. 6 tejże ustawy, który z kolei jest kluczowy dla art. 112 umożliwiającego wywłaszczanie na cele publiczne). Sławomir Wodzyński z Fundacji Basta stwierdził, że zaproponowany kształt przepisów umożliwi wywłaszczanie osób prywatnych w celu budowy elektrowni wiatrowych i innych inwestycji OZE, ponieważ po wejściu w życie projektu budowa inwestycji OZE będzie celem publicznym. Z opinią Wodzyńskiego nie zgodziła się mec. Anna Kucińska z kancelarii Elżanowski i Partnerzy, która stwierdziła, że wywłaszczenie w tym trybie nie będzie możliwe. „Podstawą dla wywłaszczenia może być wyłącznie wydanie decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego, a projekt nowelizacji nie przewiduje wydania takiej decyzji w odniesieniu do elektrowni wiatrowych. Projektowana nowelizacja jasno reguluje, na jakiej podstawie następuje ustalenie lokalizacji elektrowni wiatrowej i to są przepisy szczególne w stosunku do m.in. ustawy o gospodarce nieruchomościami i mają przed nimi pierwszeństwo zastosowania” – zaznaczyła. Na te stwierdzenia odpowiedział Wodzyński, pisząc, że „zgodnie z art. 112 ustawy o gospodarce nieruchomościami przepisy dotyczące wywłaszczeń stosuje się do nieruchomości położonych na obszarach przeznaczonych w planach miejscowych na cele publiczne albo do nieruchomości, dla których wydana została decyzja o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego. Proponowany projekt nie zmienia ww. regulacji, nie jest zatem zrozumiałe, skąd teza pani adwokat Anny Kucińskiej, że podstawą dla wywłaszczenia może być wyłącznie wydanie decyzji o ustaleniu lokalizacji inwestycji celu publicznego”. Nie rozsądzając tego sporu warto zaznaczyć, że przepisy w tym zakresie powinny w maksymalnie prosty i przejrzysty sposób wyłączyć możliwość takich wywłaszczeń. Na tym polega bowiem sprawiedliwość oraz wrażliwość społeczna transformacji energetycznej.

Reklama

W dokumencie znaleźć można było np. zmiany w zakresie standardów ochrony obszarów o szczególnym znaczeniu środowiskowym – m. in. parków narodowych. Zapisana w art. 5 ust. 7 pkt. a projektu zmiana dotycząca ograniczenia minimalnej odległości turbin wiatrowych od parku narodowego lub rezerwatu zmniejszała minimalną odległość do zaledwie 300 metrów. To stanowczo zbyt mało biorąc pod uwagę występowanie na tych obszarach gatunków ptaków i ssaków zagrożonych wyginięciem, których populacja może być uszczuplona ze względu na pracę wiatraków.

Kolejną kontrowersją jest sam sposób wprowadzenia zmian dot. wiatraków do porządku prawnego. Ugrupowania stojące za projektem zdecydowały się połączyć zmiany w zakresie wiatraków z propozycjami dotyczącymi wyhamowania wzrostów cen energii. To bardzo kontrowersyjna sytuacja, sugerująca swoisty handel na linii ustawodawca-społeczeństwo: wy godzicie się na liberalizację prawa wiatrakowego, a ja wam mrożę ceny energii. Już samo postawienie sprawy w ten sposób jest dla mnie dość cyniczne. Jedna z osób wchodzących w skład nowej koalicji parlamentarnej powiedziała w rozmowie z serwisem Energetyka24, że jest to zagranie wycelowane w uniknięcie prezydenckiego weta. „To jedyny sposób, by uchronić się przed wetem prezydenta. Nie jest tajemnicą, że poprawka posła Suskiego do ustawy odległościowej zmieniająca nową minimalną odległość od turbiny z 500 do 700 metrów, a więc ograniczająca liberalizację zasady 10H wprowadzoną przez PiS, powstała także w dużej mierze z obawy przed reakcją Pałacu Prezydenckiego”. Natomiast tutaj trudno nie zgodzić się z red. Patrykiem Słowikiem, który uznał, że prezydent ma prawo do weta i nie powinno być ono powodem obniżania standardów legislacyjnych.

Prace nad regulacjami dot. wiatraków dopiero ruszają – projekt jest na początku ścieżki legislacyjnej. Jak powiedział Krzysztof Gawkowski, szef klubu Lewicy, ostateczny kształt rozwiązań będzie znany w przyszłym tygodniu. „Rozmawiamy o różnych koncepcjach dotyczących tego, jakie mają być ostateczne rozwiązania w tej ustawie (…). One są poddawane konsultacjom, ale trzeba zacząć rozmawiać, a nie udawać, że nie ma tematu” – powiedział Gawkowski cytowany przez PAP.

Reklama

Komentarze

    Reklama