Niewidoczna strona chińskiej transformacji energetycznej
W 2023 roku Chiny odpowiadały za około 31,5% światowych emisji dwutlenku węgla (zgodnie z danymi OurWorldinData). To liczba, która przez lata plasowała Chiny na czołowym miejscu w rankingu największych „winowajców klimatycznych”. Jednak ten sam kraj – nieustannie rozwijający się przemysłowo gigant – zaczął stopniowo, ale zdecydowanie zmieniać swoją rolę. Dziś Chiny nie tylko emitują dużo CO₂, ale równocześnie najszybciej na świecie budują system zielonej energetyki.
Ten paradoks nie jest przypadkowy. Chiny przekształcają swoją gospodarkę według logiki „dualizmu klimatycznego”: utrzymując węgiel jako gwarancję bezpieczeństwa energetycznego, ale przy tym inwestują bezprecedensowe środki w odnawialne źródła energii (OZE), elektryfikację transportu i efektywność przemysłową. Wszystko to dzieje się w tempie, które jeszcze dekadę temu w Chinach wydawało się nierealne (i wciąż jest nierealne w krajach zachodnich).
Transformacja sterowana politycznie
Zgodnie z analizą Grantham Institute z London School of Economics, Chiny w ostatnich latach systematycznie ograniczają udział węgla w swoim miksie energetycznym – z około 69% w 2010 roku do 56,8% w 2020. Choć nie brzmi to imponująco z perspektywy krajów zachodnich, warto pamiętać, że chodzi tu o gospodarkę, która dostarcza prąd dla 1,4 miliarda ludzi i wytwarza ponad 30% globalnego PKB przemysłowego.
W 2021 roku Chiny uruchomiły krajowy system handlu emisjami (ETS), obejmujący najpierw sektor elektroenergetyczny. Obecnie system ten pokrywa około 40% krajowych emisji CO₂, co czyni go największym systemem tego typu na świecie. Dodatkowo chińskie władze zaostrzyły politykę wobec inwestycji o „podwójnie wysokich” parametrach – energochłonnych i emisyjnych. Wstrzymywane są pozwolenia na nowe projekty w takich sektorach jak produkcja cementu czy produkcja stali, jeśli nie spełniają one wymogów efektywnościowych i środowiskowych.
Liderzy odnawialnej rewolucji
W 2023 roku Chiny zainstalowały rekordowe 216 GW nowych mocy fotowoltaicznych i ponad 60 GW wiatrowych, czyli więcej niż cały świat razem wzięty kilka lat wcześniej. W pierwszej połowie 2024 roku przyłączono kolejne 102 GW energii słonecznej i 26 GW wiatru – i to tylko do czerwca.
Ten boom wynika nie tylko z subsydiów i celów rządowych, ale też z rosnącego zapotrzebowania na czystą energię wśród lokalnych władz i firm. Produkcja paneli słonecznych i turbin wiatrowych to dziś strategiczna branża eksportowa – około 80% komponentów PV na świecie pochodzi z Chin. Problemem pozostaje jednak infrastruktura przesyłowa – rozwój sieci energetycznej nie nadąża za tempem instalacji OZE, co prowadzi do tzw. curtailmentu, czyli odcinania nadmiaru produkcji od sieci. Mimo to trend jest nieodwracalny: w 2025 roku Chiny najprawdopodobniej przekroczą próg wytwarzania 50% nowej energii elektrycznej pochodzącej ze źródeł niskoemisyjnych.
Czy emisje już osiągnęły szczyt?
Zgodnie z analizą opublikowaną przez czasopismo Science w połowie 2024 roku, emisje CO₂ w Chinach mogły osiągnąć swój szczyt w 2023 roku. W drugim kwartale 2024 r. zanotowano spadek emisji o 1% w porównaniu do tego samego okresu rok wcześniej. Spadki dotyczyły m.in. sektora energetycznego, produkcji cementu i rafinacji paliw.
Potwierdzają to niejako eksperci z Centre for Research on Energy and Clean Air (CREA), którzy ocenili, że szansa na wcześniejsze osiągnięcie szczytu emisji niż planowany 2030 rok jest bardzo realna. Wśród naukowców i analityków ponad 40% uznało, że punkt maksymalnych emisji już nastąpił lub nastąpi do końca 2025 roku.
Bloki węglowe
W 2023 roku Chiny zatwierdziły budowę 140 GW nowych mocy węglowych, z czego 44 GW już uruchomiono. Jest to polityczny kompromis – nowe bloki mają zapewnić stabilność systemu, szczególnie w regionach o dużym zapotrzebowaniu i słabym dostępie do odnawialnych źródeł. Jednak coraz częściej nowe elektrownie działają jako rezerwa, a nie jako źródło podstawowe – co wskazuje na zmianę ich roli w systemie energetycznym.
Władze w Pekinie testują także nowy model rynku mocy: elektrownie węglowe otrzymują wynagrodzenie nie za ilość energii wprowadzonej do sieci, ale za gotowość do jej dostarczenia w razie potrzeby. To podejście znane z Europy i USA ma na celu zmniejszenie faktycznego wykorzystania węgla. Ważnym narzędziem chińskiej transformacji są tzw. zielone obligacje. Chiny są ich największym emitentem na świecie, a fundusze z tego źródła trafiają do realizacji projektów OZE, gospodarki wodnej czy magazynowania energii. Równolegle programy zalesiania zwiększyły pokrycie leśne kraju do ponad 25% terytorium. Ogromnym wyzwaniem pozostaje przemysł stalowy – odpowiadający za około 15% emisji CO₂ w kraju.
Nowy lider zmian
Chiny to dziś laboratorium zielonej transformacji na gigantyczną skalę. Z jednej strony kraj jest największym emitentem CO₂, wciąż zależnym od węgla a z drugiej – przoduje w produkcji i wdrażaniu rozwiązań niskoemisyjnych, które mają szansę zmienić globalny rynek. Ich system ETS, polityka przemysłowa i inwestycje w OZE wyznaczają tempo, które jest niemożliwe do skopiowania w USA czy w UE.
Czytaj też
Czy Chiny rzeczywiście staną się klimatycznym liderem? Wszystko zależy od tego, czy uda im się ograniczyć apetyt na nowe elektrownie węglowe, rozwinąć sieć przesyłową dla OZE i dokonać przemysłowej rewolucji w sektorach najbardziej emisyjnych. Jeśli tak się stanie, świat będzie miał do czynienia z nowym, nieoczywistym liderem walki o brak emisji dwutlenku węgla. Czy za tym stoi chęć walki o czyste powietrze a może chęć promowania i dotowania nowy sektorów gospodarki? Całą prawdę o tym wie tylko Komunistyczna Partia Chin.
