Reklama

Koszt gazu dostarczanego przez Gazprom do Polski na warunkach kontraktu jamalskiego zawartego z PGNiG pozostaje niejawny. Wiadomo jedynie, że cena należy do najwyższej w Europie co przyznają przedstawiciele polskich władz skarżąc się na praktyki monopolistyczne rosyjskiej spółki. Świadczą o tym także twarde rozmowy dwustronne, które rozpoczęły się w ramach tzw. okienka negocjacyjnego (procedura przewidziana w umowie) w ubiegłym roku i wobec braku porozumienia doprowadziły do skierowania sprawy do sztokholmskiego arbitrażu. 

W określeniu ceny jaką płaci PGNiG za 1000 m3 surowca z Gazpromu można posiłkować się (nie bez ryzyka) przeciekami, które publikują rosyjskie media. Jeszcze w 2012 r. miało to być ponad 400 $, dziś w wyniku spadku cen ropy naftowej, do której indeksowana jest cena gazu w kontrakcie jamalskim to ponad 200 $. Mowa o dużym wolumenie, gdzie każdy $ to dla polskiego koncernu duża różnica, więc doprecyzowując powyższe dane przytoczę opinię branżowego portalu OilRu.com, który na początku czerwca zasugerował, że cena dla Polski wynosi 265 $ (kwota ta jest podawana dość często przez media w Rosji). Na tle tego ile płacą inni klienci Rosjan w Europie to bardzo dużo. W budżecie na 2016 r. Gazprom ustalił średnią cenę eksportową gazu na 199 $. Czy Polska może liczyć na obniżkę?

Od dłuższego czasu wydawało się, że PGNiG będzie mieć znaczną przewagę w arbitrażu nad Gazpromem. Sugerowały to m.in. poprzednie spory arbitrażowe Rosjan (przegrana z RWE, ugody z E.ON i Engie) oraz wszczęcie przeciwko rosyjskiemu potentatowi śledztwa antymonopolowego przez KE dotyczącego nadużywania pozycji w Europie Środkowej. Polski koncern mimo przekazania sporu z Gazpromem do Sztokholmu nie wykluczał porozumienia polubownego przed ogłoszeniem werdyktu co większość analityków także wiązała z dużą niepewnością Rosjan w odniesieniu do ostatecznego wyroku.

Tymczasem w ubiegłym tygodniu minister energetyki Rokas Masulis poinformował dziennikarzy o wynikach sporu arbitrażowego jaki Litwa toczyła z rosyjskim potentatem. Trybunał w Sztokholmie nie dostrzegł nieprawidłowości w działaniach Gazpromu. To wysoce niepokojące w kontekście PGNiG ponieważ casus litewski to modelowy przykład wykorzystywania monopolistycznej pozycji przez dostawcę z  Rosji na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej. Wilno podobnie jak Warszawa z powodu niedorozwoju infrastruktury płaciło za gaz ponadstandardowe ceny.

Na uwagę zasługuje także nieustanne odsuwanie w czasie ogłoszenia wyników śledztwa antymonopolowego przez KE, co mogłoby istotnie wzmocnić polską spółkę w toczącym się sporze. 

Po okresie, w którym wydawało się, że PGNiG ma przewagę nad Gazpromem szanse obu koncernów zdają się więc wyrównywać. Na korzyść strony polskiej przemawia jednak długofalowa strategia zakładająca budowę tzw. Korytarza Północnego (prawdopodobnie w wariancie rozbudowanego terminalu LNG w Świnoujściu oraz gazociągu Baltic Pipe) co od roku 2022 da jej możliwość pełnego uniezależnienia się od gazu z Rosji.

30 maja minister Piotr Naimski podkreślił, że dalsze zakupy surowca od Gazpromu po wygaśnięciu kontraktu jamalskiego będą możliwe na bazie umów krótkoterminowych w przypadku atrakcyjnych warunków cenowych. Dzień później w odpowiedzi na to oświadczenie wiceprezes rosyjskiego potentata Aleksander Miedwiediew poinformował, że ugoda w sporze cenowym z PGNiG jest możliwa. Widać więc, że Rosjanie zdają sobie sprawę z konieczności ułożenia na nowo relacji z Polakami.

To światełko w tunelu, które może świadczyć o tym, że w najbliższym czasie (w tym roku?) będzie jednak możliwe zminimalizowanie różnicy 65 $ w cenie błękitnego paliwa oferowanego przez Gazprom odbiorcom w Europie Zachodniej oraz Środkowo-Wschodniej.

Zobacz także: Naimski dla Energetyka24.com: znamy plany Gazpromu i będziemy im przeciwdziałać 

Reklama
Reklama

Komentarze