Prof. Szymon Malinowski: La Niña nie przykryje naszych błędów

Autor. https://www.gov.pl/web/polski-atom/studio-atom
Do tych rekordów – oprócz globalnego ocieplenia – przyczyniło się też zjawisko El Niño. Można by myśleć, że rekordy powinny ustać wraz z jego zakończeniem, ale styczeń 2025 r. znów był rekordowy – o 1,75°C cieplejszy niż średnia dla stycznia z lat 1850-1900.
Alicja Jankowska, Energetyka24: W czwartek Copernicus Climate Change Service ogłosił nowy rekord temperatury dla stycznia – średnia globalna temperatura powietrza wyniosła 13,23°C, o 0,09°C powyżej rekordu ze stycznia 2024 r., który był poprzednim rekordzistą. Dlaczego znów było tak ciepło, skoro cieplejszy El Niño już ustąpił, a w grudniu rozpoczęła się chłodniejsza La Niña?
Prof. dr hab. Szymon Malinowski, Instytut Geofizyki Uniwersytetu Warszawskiego: Pierwsza kwestia jest taka, że El Niño i La Niña to zjawiska, które dzieją się daleko od nas, więc ciepły styczeń w Polsce nie ma bezpośredniego związku z nimi. Druga jest taka – jeśli chodzi o wysoką średnią temperaturę na planecie – że globalne ocieplenie przyspieszyło, a obecna La Niña nie jest zbyt silna.
Obserwujemy rekordowe przyrosty ilości dwutlenku węgla w atmosferze, chociaż emisje w ostatnim czasie, zwłaszcza w 2024 r., rosły w sposób umiarkowany. Świadczy to o tym, że wyczerpują się nam pewne naturalne mechanizmy usuwania tego i innych gazów cieplarnianych z atmosfery. Zaczynamy przekraczać punkty krytyczne.
Kolejna rzecz, jaką robimy „źle” – chociaż jest to bardzo ważne dla naszego zdrowia, ale kontrproduktywne w kontekście zwalczania zmiany klimatu – to oczyszczanie atmosfery z aerozoli, podtrzymując emisje gazów cieplarnianych. Spalaniu paliw kopalnych, przede wszystkim węgla i zasiarczonej ropy naftowej towarzyszą emisje aerozolu. Gazy cieplarniane, przede wszystkim CO2, wpływają na wzrost efektu cieplarnianego i podnoszą temperaturę naszej planety, jednocześnie uwalniane przy spalaniu aerozole odbijają promieniowanie słoneczne, co do pewnego stopnia planetę chłodzi. Od momentu, kiedy zaczęliśmy bardzo skutecznie eliminować aerozole, nie eliminując jednocześnie emisji gazów cieplarnianych, to chłodzący efekt aerozoli, który częściowo kompensował wzrost temperatury, zaczął zanikać. Jeśli chcemy mieć czyste powietrze i być zdrowsi, a jednocześnie ograniczać globalne ocieplenie, to musimy, wraz z redukcją emisji aerozoli redukować emisje gazów cieplarnianych, a tymczasem one wciąż rosną.
Te mechanizmy znamy od dawna, ale nie rozumiemy, że wymiana jednych pieców na drugie czy brudnego paliwo kopalnego na czystsze wcale nie ogranicza zmiany klimatu, a czasem, paradoksalnie, ją przyspiesza. Brak zrozumienia, brak wyobraźni, zbliżające się czy już przekroczone punkty krytyczne w systemie klimatycznym… Mówimy o walce z globalnym ociepleniem od lat, ale ta walka odbywa się tylko „w mowie”. Za oknem procesy fizyczne postępują i przyspieszają, bo one są niezależne od tego, co mówimy, czy co obiecujemy.
Czy Pan i Pana koledzy byli aż tak zaskoczeni tym wynikiem dla stycznia 2025 r., jak podają niektóre media?
Nie jesteśmy tak do końca zaskoczeni. La Niña okazała się co prawda słabsza, niż początkowo przewidywano, ale w ciągu ostatnich dwóch lat wkroczyliśmy już w nową rzeczywistość klimatyczną. I będzie ona nas coraz bardziej nieprzyjemnie zaskakiwać. Lawina przyspiesza, a działania ochronne nie. Nie doceniamy tego, że zmiana klimatu zachodzi coraz szybciej.
Gdyby ta La Niña była silniejsza, być może rekord z zeszłorocznego stycznia nie zostałby pobity, ale średnia globalna temperatura prawdopodobnie byłaby do niego zbliżona, może o 0,1°C niższa. La Niña i przeciwstawne jej El Niño polegają jedynie na tym, czy gorąca woda na Pacyfiku jest rozlana na większym obszarze, czy skupiona na mniejszym i sięga głębiej.
Natomiast tempo zmiany klimatu, to jest to kwestia zmiany bilansu energetycznego planety, czyli różnicy pomiędzy tym ile energii słonecznej Ziemia absorbuje, a ile wypromieniowuje w podczerwieni w kosmos. W tej chwili kręcimy dwoma zaworami – jeden zawór na wejściu wpuszcza więcej energii słonecznej, a drugi zawór na wyjściu wypuszcza mniej energii promieniowania podczerwonego. Nie ma więc co się dziwić, że efekt jest, jaki jest.
Zastanawiam się, przez ile czasu te temperatury powyżej 1,5°C ocieplenia względem czasów przedprzemysłowych będą musiały się utrzymywać, by można było oficjalnie powiedzieć, że przekroczyliśmy już ten próg ocieplenia, a nie, że jest to „tylko taki jeden wyjątkowy rok”?
Fizycznie – wszystkie procesy w systemie klimatycznym zależą od aktualnej temperatury. Wszystko, co aktualnie dzieje się na planecie, zachodzi już w świecie o 1,5°C cieplejszym.
„Oficjalnie”, zgodnie z podejściem ze „starego” – wolnozmiennego świata, jeszcze progu ocieplenia 1,5°C nie przekroczyliśmy, bo w tym celu należałoby obliczyć średnią wieloletnią, co najmniej 20-30-letnią. Nie jest to już natomiast świat, który mamy za oknem. Takie uśrednianie nie jest już właściwe w tak szybko zmieniającej się sytuacji, z jaką mamy do czynienia.
Podobnie, wciąż mamy spojrzenie na gospodarkę i procesy społeczne pochodzące ze „starego świata”. Nie doceniamy narastających zagrożeń, a przeceniamy przyszłe korzyści działania w starym trybie – takim, jaki doprowadził do obecnej sytuacji. Ostatnie wydarzenia polityczne i nastawienie społeczne pokazują wprost, że nie chcemy uwzględniać nadciągających skutków przyspieszającego globalnego ocieplenia. Dopóki tego nie zrozumiemy, perspektywy na przyszłość będą coraz gorsze.