Reklama

Wiadomości

Naturalne pochłaniacze CO2 przestają dawać radę. W 2023 r. pochłanianie było rekordowo niskie

Autor. Envato elements / @Galyna_Andrushko

Wczesna analiza dotycząca 2023 r. wskazuje na niepokojące zjawisko – ekosystemy lądowe nie radziły sobie z pochłanianiem dwutlenku węgla z atmosfery. Powodem była przede wszystkim rekordowa susza w Amazonii, którą sprowadziła zmiana klimatu. W ten sposób naturalne pochłaniacze węgla zaczęły stawać się jego emitentami.

Badanie opublikowane w tym roku wykazało, że gleba i rośliny, czyli lądowe pochłaniacze dwutlenku węgla (ang. carbon sink) przestają działać. Świadczy o tym fakt, że w 2023 r. w obserwatorium Mauna Loa odnotowano rekordowo wysokie tempo wzrostu stężenia CO2 w atmosferze, podczas gdy tempo wzrostu antropogenicznych emisji ze spalania paliw kopalnych było nieznaczne.

Różnica jest ogromna – na Mauna Loa zaobserwowano wzrost stężenia dwutlenku węgla o 3,37 ± 0,11 ppm – to o 86 proc. szybciej, niż w 2022 r. Stanowi to rekord w historii pomiarów w tej stacji, które rozpoczęto w 1958 r. W dekadzie 2013-2022 tempo wzrostu stężenia CO2 w atmosferze wyniosło średnio 2,42 ± 0,08 ppm. Tymczasem globalne emisje CO2 z paliw kopalnych wzrosły „tylko” o 0,6 ± 0,5 proc.

Jak napisali autorzy publikacji: „oznacza to bezprecedensowe osłabienie pochłaniaczy lądowych i oceanicznych i rodzi pytanie, gdzie i dlaczego nastąpiła ta redukcja”. Jeden z autorów badania, Philippe Ciais z Laboratoire des Sciences du Climat et de l’Environnement Université Paris Saclay napisał na swoim profilu na platformie X (dawniej Twitter): „przeprowadziliśmy analizę niskiej latencji budżetu węglowego i odkryliśmy, że rośliny i gleby prawie nie pochłonęły CO2 w ubiegłym roku”.

Chociaż oceany pochłonęły nieco więcej dwutlenku węgla netto (przechowując o 0,1 Gt węgla niż w ubiegłym roku), to ze względu na wycofanie się korzystnej dla pochłaniaczy CO2 La Niñy na początku 2023 r. i szybki rozwój El Niño sytuacja na lądzie wygląda niepokojąco. Jak wykazała analiza, ekstremalne upały w ubiegłym roku przyczyniły się do utraty 1,73 gigatony węgla brutto. Rekordowe temperatury i związane z nimi susze miały więc silny negatywny wpływ na zdolność ekosystemów lądowych do łagodzenia zmian klimatu. Nagły spadek zdolności natury do pochłaniania CO2 był związany głównie z megasuszą w Amazonii w ubiegłym roku, spowodowaną przez zmianę klimatu.

Reklama

Jak działają carbon sinks?

Do naturalnych pochłaniaczy węgla należą przede wszystkim oceany, lasy, bagna i gleba. W wodzie rozpuszcza się dwutlenek węgla z atmosfery, co w nadmiarze prowadzi do jej zakwaszenia. Oceany są ogromnym wsparciem w hamowaniu zmiany klimatu, ale ich zdolność do pochłaniania CO2 maleje wraz z rosnącą temperaturą, ponieważ wówczas rozpuszczalność gazów w wodzie maleje.

CO2 z atmosfery pochłania również roślinność, która wykorzystuje go w procesie fotosyntezy. Stąd pochodzi węgiel wbudowywany w tkanki rośliny. Mówi się więc, że rośliny pochłaniają dwutlenek węgla i magazynują węgiel w biomasie. Roślinność w swoim okresie życia sekwestruje – wyłapuje – węgiel, a uwalnia go, rozkładając się po obumarciu lub w wyniku pożarów. Wydłużony sezon pożarowy i coraz bardziej niszczycielskie pożary osłabiają więc zdolności ekosystemów lądowych do pochłaniania CO2. Ludzkość przyczynia się również do tego w bardzo bezpośredni sposób – wylesiając tereny. Jednocześnie prowadzi to do erozji gleby, która również zaczyna uwalniać zgromadzony w niej węgiel. Ogromnym magazynem węgla są bagna, czyli funkcjonujące torfowiska. Zajmują one jedynie 3 proc. powierzchni lądów, ale magazynują co najmniej dwa razy więcej węgla, niż lasy, które pokrywają 30 proc. lądu. Szacunki dotyczące ilości węgla przechowywanego w bagnach wahają się w przedziale od 500 Gt do nawet 1000 Gt węgla.

Czytaj też

Czy Mauna Loa to wiarygodna stacja pomiarowa?

W swojej analizie badacze zaznaczyli, że na stacji pomiarowej Mauna Loa odnotowano wyższe tempo przyrostu CO2 w atmosferze niż na odległych stacjach na morzach. Przyczyną było to, źródło większych emisji dwutlenku węgla w zeszłym roku. Węgiel był tracony punktowo – głównie przez ekosystemy tropikalne. Dystrybucja dodatkowego CO2 w atmosferze była więc niejednorodna i mogła jeszcze nie zostać odnotowana na niektórych stacjach pomiarowych.

Obserwatorium w Mauna Loa bywa oskarżane o dawanie niemiarodajnych pomiarów. Jako powód „sceptycy” podają jej umiejscowienie – na największym aktywnym wulkanie świata. Jak tłumaczyła Aleksandra Kardaś z portalu Nauka o Klimacie, takie umiejscowienie nie ma znaczenia dla pomiarów CO2, ponieważ „dominujące wiatry zwiewają emisje na południowy zachód, podczas gdy punkt pomiarowy umieszczono na nawietrznym zboczu góry”. Jeśli czasem zdarzy się pomiar zawierający gazy z wulkanu, jest on usuwany z serii pomiarowej, by nie zaburzać wyników.

Jak dodała : „dane z Mauna Loa często wykorzystuje się jako przykład ilustrujący rosnący poziom dwutlenku węgla w atmosferze, ponieważ jest to najdłuższa nieprzerwana seria bezpośrednich pomiarów tej wielkości. CO2 dobrze miesza się z pozostałymi składnikami powietrza, w związku z czym dane pochodzące z jednego miejsca, odległego od źródeł i miejsc pochłaniania tego gazu, są reprezentatywne również dla reszty świata. Pomiary atmosferycznej koncentracji CO2 prowadzone są w setkach stacji pomiarowych na całym świecie i wszystkie pokazują, że zawartość CO2 w atmosferze rośnie”.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama