Reklama

Wywiady

Efekty COP28. Wszystkie strony zgodziły się odejść od paliw kopalnych [WYWIAD]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Uczestnicy szczytu COP28 podjęli decyzję o odchodzeniu od paliw kopalnych. „Jeżeli spojrzymy na tę decyzję z perspektywy 10 lat, to widać, jak wielkie zmiany zaszły globalnie i jak udaje się przekonywać te państwa, które zazwyczaj wkładały kij w szprychy procesu negocjacji” - mówi Marcin Kowalczyk z WWF Polska.

Reklama

Jakub Wiech: Czy był sens organizować COP28 w państwie, które żyje dzięki eksportowi węglowodorów?

Reklama

Marcin Kowalczyk, WWF Polska: Pomimo obaw, moim zdaniem był sens organizowania tam tego szczytu. Abstrahując od tego, że trudno też znaleźć państwo, które będzie miało możliwość zorganizowania COP-u, a które nie wydobywa paliw kopalnych, to jednak szczyt oceniam po wynikach, nie zaś po tym, kto był gospodarzem. Gdyby wyniki były inne, to ocena gospodarza też byłaby inna.

Czyli wyniki są pozytywne?

Reklama

Nie są tak negatywne, jak można było się obawiać. Oczywiście moglibyśmy życzyć sobie, żeby np. deklaracja odejścia od paliw kopalnych była sformułowana dużo wyraźniej, żeby miała bardziej zorganizowany harmonogram Natomiast biorąc pod uwagę to, że trzeba na każdym COP-ie pogodzić stanowiska 198 stron i wypracować konsensus, to i tak jest wykonano w Dubaju duży krok naprzód.

Co dokładnie ustalono w ramach tej deklaracji?

To w zasadzie nie jest tylko deklaracja, to jest decyzja. Deklaracje składają głowy państw. Decyzja musi być przyjęta przez konsensus, a więc w pewnym sensie jest uzgodniona przez wszystkie strony konwencji. W tej konkretnej decyzji ustalono faktycznie, będziemy odchodzić od paliw kopalnych. Jest wiele opcji odchodzenia od tych nośników energii, niektóre z nich wskazują np. na wykorzystywanie tzw. paliw przejściowych typu gaz, co nie jest dobrym rozwiązaniem w dłuższym okresie. Natomiast to jest ważny krok, jeżeli spojrzymy na to, jak wygląda proces negocjacji klimatycznych. Jeżeli spojrzymy na tę decyzję z perspektywy 10 lat, to widać, jak wielkie zmiany zaszły globalnie i jak udaje się przekonywać te państwa, które zazwyczaj wkładały kij w szprychy procesu negocjacji.

No dobrze, to zapadła decyzja. I jakie realnie mamy środki, żeby tę decyzję wyegzekwować?

To jest już bardziej skomplikowane. Ta komplikacja wynika z charakteru zarówno konwencji, jak i Porozumienia paryskiego. Porozumienie to przyjęto, m. in. dlatego, że nie ma ono mocnego mechanizmu egzekwowania, bo takie mechanizmy były nieakceptowalne dla szeregu państw, wliczając to chociażby Stany Zjednoczone. Przy negocjowaniu porozumienia paryskiego starano się również w polityczny sposób wyciągnąć wnioski z tego, jak wyglądały negocjacje chociażby protokołu z Kioto.

O jakie wnioski chodzi?

M. in. o to, co doprowadziło do sytuacji, że Protokół z Kioto nie został przez Stany Zjednoczone podpisany. Uznano, że zaważyły pewne mechanizmy egzekwowania decyzji, tak zwanycompliance. Więc o ile pewne elementy tegożcompliance istnieją w Porozumieniu paryskim, o tyle są one bardzo miękkie i dotyczą raczej wskazywania, w jaki sposób państwa się nie wywiązał z realizacji tych zobowiązań. Innymi słowy: nie ma mechanizmu kar, ale istnieje możliwość pokazania, że dane państwo nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań.

Kiedy będziemy mogli wytykać palcami spóźnialskich?

W roku 2032 lub nawet 2033. Niestety taki jest ten cykl polityczny. Ale już kolejne cykle będą realizowane w okresach pięcioletnich, więc będzie troszeczkę łatwiej spojrzeć na globalny przegląd. Niemniej, ostatni COP pokazał także luki i braki. Wskazał na konieczne do podjęcia działania i również na to, co tak naprawdę będzie tematem dyskusyjnym w trakcie nadchodzącego roku, czyli kwestie związane z mobilizowaniem odpowiednich środków finansowych na transformację – zwłaszcza w państwach rozwijających się – oraz na adaptację do zmian klimatu w tych krajach.

Polska będzie mogła z tych pieniędzy skorzystać?

Państwa rozwinięte – czyli m. in. Polska – nie korzystają z tych mechanizmów współpracy. Ale nasz kraj, jako członek Unii Europejskiej, ma dostęp do środków unijnych na ten cel – jeżeli oczywiście spróbuje te środki uzyskać i przygotuje odpowiednie projekty. Tymczasem dla państw rozwijających się bardzo często otrzymanie środków z państw rozwiniętych to jest jedyna możliwość na realizację transformacji energetycznej. To samo dotyczy adaptacji do zmian klimatu. Szczególnie mocno doskwiera to krajom najsłabiej rozwiniętym, np. państwom wyspiarskim, które są w tym momencie już naprawdę zagrożone zmianą klimatu – być może w perspektywie kilkunastu lat.

Chodzi oczywiście o rosnący poziom wód oceanicznych.

Tak, ale wbrew obiegowej opinii groźne jest tu nie tyle zalanie tych wysp, co zasolenie wody pitnej. W niektórych z państw wyspiarskich nie będzie możliwe kontynuowanie życia właśnie z powodu dostania się słonej wody morskiej do słodkich – a więc zdatnych do picia – wód gruntowych. To też jest konsekwencja podnoszącego się powoli poziomu oceanu. Dla tych państw zdobycie środków na dostosowanie się to często kwestia przetrwania.

Czytaj też

I tu z pomocą przychodzi Fundusz Szkód i Strat.

To jest tylko jeden z funduszy. Natomiast był on pierwszym akordem otwierającym konferencję – przyjęcie decyzji w jego zakresie podczas pierwszego dnia COP-u było wydarzeniem bez precedensu.

Dlaczego?

Zazwyczaj decyzje takie są przyjmowane w ostatnich godzinach, już po formalnym czasie zakończenia. Tutaj prezydencja postarała się, żeby przyjąć decyzję od razu, już pierwszego dnia, w formie, która została wypracowana przez komitet przejściowy, bez dodatkowych negocjacji. To był akurat spory sukces dyplomatyczny prezydencji, prezydencji Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

A więc powołano Fundusz. Ale czy to nie jest trochę tak, że założyliśmy konto w renomowanym banku, ale to konto jest prawie puste, bo wpływów na nie jest bardzo mało?

Udało się zebrać ok. 800 mln dolarów na potrzeby państw rozwijających się, które będą korzystać z tego funduszu. Potrzeba kilkadziesiąt razy więcej. I to rocznie. Spójrzmy chociażby na samą powódź w Pakistanie, z którą mieliśmy do czynienia w zeszłym roku. Straty z tego tytułu wyniosły kilkadziesiąt miliardów dolarów, a to było tylko jedno wydarzenie. W tym roku mieliśmy np. powódź w Libii, mieliśmy pożary w różnych państwach świata. To są rzeczy, które będą miały coraz większy wpływ na to, co się dzieje w państwach rozwijających się. Więc tak, to jest na razie konto w banku, które jest puste.

A zadeklarowanych wpłat mamy niecały miliard dolarów. Czy to nie obnaża braku gotowości do podnoszenia ciężarów, jeżeli chodzi o walkę ze zmianą klimatu?

To zawsze był problem. Jest pewna niechęć do przekazywania tych środków. W państwach demokratycznych nad wszelkimi budżetami kontrolę sprawuje parlament, a parlament patrzy – mówiąc cynicznie – gdzie może zyskać głosy. Jeśli wiele osób w danym państwie kwestionuje sens wydatków klimatycznych, to strumień pieniędzy na takie cele będzie mniejszy. Do tego dochodzi kwestia wydatkowania tych funduszy. Jeśli dobrze pamiętam, w połowie roku Oxfam przygotował raport, który analizował projekty, jakie były zgłaszane w ramach pomocy klimatycznej. I tam do pomocy klimatycznej zaliczano niekiedy naprawdę absurdalne przedsięwzięcia typu nakręcenie filmu fabularnego albo otwarcie sklepu z lodami.

Właśnie – jaką mamy gwarancję, że pieniądze, które uda się zebrać, faktycznie pójdą na cele klimatyczne? Przecież trafią do krajów, które często mają ogromne problemy np. z państwową korupcją.

Finansowania dokonują różne instytucje i grupy państw. Odbywa się np. w ramach umów bilateralnych. Dajmy na to: Niemcy finansują jakiś projekt klimatyczny w Afryce. Wtedy też rząd niemiecki lub niemiecka instytucja finansowa stara się dopilnować, żeby te środki były wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem. Ale mamy też międzynarodowe instytucje finansowe zaangażowane w projekty klimatyczne, jak chociażby Bank Światowy. Te podmioty mają swoje zasady, które muszą być spełnione przy projektach realizowanych w państwach rozwijających się. Są też fundusze, które są rozliczane według zasad Banku Światowego. Do grona tych funduszy należy Fundusz Szkód i Strat.

Czy Polska zadeklarowała jakieś wpłaty do funduszu?

Według mojej najlepszej wiedzy – nie. Natomiast trzeba wziąć pod uwagę, w jakim momencie politycznym znajdowaliśmy się jako państwo, w chwili, kiedy odbywała się konferencja w Dubaju.

A propos Polski na COP28: jak się zaprezentowaliśmy?

Byliśmy w dosyć specyficznej sytuacji – mieliśmy rząd, który tak naprawdę przestawał sprawować władzę. Do głosowania nad wotum zaufania dla kolejnej ekipy doszło jeszcze w trakcie konferencji.

Na szczycie był też pan prezydent Duda – i to z nową narracją w sprawie klimatu. Jak ocenia Pan jego wystąpienia?

Z jednej strony, pewne elementy wydawałoby się, są właściwe. Była np. mowa o postawieniu człowieka w centrum transformacji. Tylko jak się przeczyta to przemówienie, to mam wrażenie, że pan prezydent troszeczkę inaczej rozumie postawienie człowieka w centrum transformacji, niż jest to rozumiane w całej społeczności międzynarodowej. Dla pana prezydenta tym człowiekiem w centrum transformacji byłby górnik, który musi się powoli transformować. Ewentualnie: polski obywatel, który musi nie ucierpieć za bardzo w wyniku szoku cenowego. Tymczasem, dla wielu członków społeczności międzynarodowej, tym człowiekiem jest mieszkaniec wyspy gdzieś na Pacyfiku, który za chwilę nie będzie miał domu.

Uszami wyobraźni słyszę odpowiedź Pałacu Prezydenckiego, że pan prezydent Duda jest prezydentem Polek i Polaków, a nie np. mieszkańców wysp gdzieś na Pacyfiku.

Oczywiście, ale jeżeli wygłasza się przemówienie na konferencji międzynarodowej, to trzeba się również ustosunkować do sytuacji międzynarodowej, z którą mamy do czynienia. Trzeba też pamiętać, że patrzenie tylko na krótkoterminowy interes Polek i Polaków może okazać się w dłuższym terminie szkodą dla tychże samych Polek i Polaków.

Nawiasem, co do przemówień pana prezydenta: życzyłbym sobie, żeby te słowa padły na COP24 w Katowicach, który był naszą straconą wizerunkową szansą.

Tak, jak najbardziej straciliśmy tę szansę. Pamiętam artykuł w pewnym portalu internetowym, który pojawił się na 3 dni przed katowickim COP24, który prorokował, że Polska pierwszego dnia może dostać tą tzw. antynagrodę Skamieliny Roku. I tak się stało. Straciliśmy sporą szansę. Gdyby narracja, która była przedstawiana wtedy, była taka jak to, co powiedział prezydent na tym czy nawet poprzednim COP-ie, to odbiór byłby zupełnie inny. Wiadomo, że transformacja energetyczna nie jest rzeczą ani prostą, ani tanią. Ale jeżeli jest to zrobione w zorganizowany sposób, z uwzględnieniem również pewnych interesów specyficznych grup społecznych, można to zrobić w miarę bezboleśnie. Trzeba tylko po prostu przygotować odpowiedni plan.

A propos tych specyficznych grup: pamiętam jak na COP 24 w Katowicach przywitała mnie orkiestra górnicza.

A wszystkich witał pawilon Katowic, który prezentował różne odmiany węgla.

Skoro mówimy o górnikach i przemyśle wydobywczym: podczas COP28 do mediów przedostała się informacja, że na szczycie działa ponad 2 tysiące lobbystów paliw kopalnych. Jak ta liczba wygląda w porównaniu z poprzednimi imprezami?

Na poprzednim COP w Szarm el-Szejk ta delegacja też była duża, ale liczyła ok. 800 osób związanych z przemysłem paliwowym. Natomiast trzeba pamiętać, że w na COP27 zarejestrowanych było około 40 tysięcy uczestników. W Dubaju było 110 tysięcy osób. Natomiast warto zwrócić uwagę, że samych negocjatorów, zajmujących się ścisłymi negocjacjami, było ok. 2-3 tysiące.

Podsumowując: czy udało się wyjść z dołka, do którego szczyty COP wprowadził dosyć nieudany szczyt w Madrycie?

Moim zdaniem akurat udało się powoli wrócić na tor drobnych kroków. Szczyt w Madrycie faktycznie nie udał się – z wielu powodów. Jednym z nich był fakt, że prezydencję sprawowało inne państwo niż to, które gościło ten COP. Prezydencja była osłabiona, m. in. przez niedobór reprezentantów. Na COP28 gospodarze zatrudnili szereg naprawdę bardzo dobrych ekspertów, wytrawnych negocjatorów. Ostateczne ustalenia może nie są optymalne, ale sprawiają, że wszyscy byli równie nieszczęśliwi. To jest pewien wyznacznik w miarę dobrego kompromisu.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama
Reklama

Komentarze