Reklama

Wiadomości

Burza po wywiadzie premiera dla E24. Ziobro obwinia Morawieckiego o drożyznę [KOMENTARZ]

Politycy Zjednoczonej Prawicy w Sejmie. Czwarty od prawej Zbigniew Ziobro, stoi Mateusz Morawiecki
Politycy Zjednoczonej Prawicy w Sejmie. Czwarty od prawej Zbigniew Ziobro, stoi Mateusz Morawiecki
Autor. Flickr.com/Kancelaria Premiera

„Wyjście z ETS  nie jest możliwe w prawie europejskim. To proponują ci, którzy nie mają wiedzy albo mają złą wolę w tej kwestii” – powiedział w wywiadzie dla E24 premier Mateusz Morawiecki. „Premier zgodził się na zaostrzenie polityki klimatycznej UE. Chcieli tego Niemcy, Tusk i lewica. Dlatego mamy dziś drożyznę i inflację” – odpowiedział Zbigniew Ziobro. Konflikt o politykę klimatyczna w koalicji rządzącej zaostrza się.

Reklama

Wypowiedź premiera w wywiadzie dla Energetyka24.com śmiało można uznać za mocny przytyk do Solidarnej Polski. "Brutalna polityka klimatyczna UE prowadząca do tego, że znowu koszty uprawnień do emisji CO2 oscylują dla jednej tony wokół 100 euro prowadzą do tego, że energetyka węglowa nie będzie opłacalna" – podkreślił Morawiecki obrazując również swój krytyczny stosunek do linii UE.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Stwierdził jednak, że zdaje sobie sprawę z tego, że polityka klimatyczna jest "rdzeniem" gospodarki UE i rezygnacja z niej wiązałaby się z Polexitem. "Polityka klimatyczna UE jest rdzeniem polityki gospodarczej całej Unii Europejskiej. Wszyscy, którzy znają się na UE wiedzą, że jeśli chcielibyśmy zrezygnować z polityki klimatycznej UE, byłoby to jednoznaczne z wyjściem z Unii Europejskiej" - zaznaczył. Choć nie Morawiecki nie wymienił z nazwy koalicjanta, oczywiste jest, że odnosił się do Solidarnej Polski.

Nie mogło się obejść bez odpowiedzi. Pierwszy cios wytoczył europoseł SP, Patryk Jaki. "Nie. Rezygnacja z polityki klimatycznej nie oznacza wyjścia z UE. Oznacza jej ratowanie. I ratowanie Polski. Co więcej Traktaty w wielu obszarach związanych z polityką klimatyczną dają państwom prawo weta. Tak może mówić PO. Ręce opadają" – napisał na Twitterze, choć trudno powiedzieć jak autor wyobraża sobie sytuację, w której UE rezygnuje z polityki klimatycznej.

To było uderzenie wyprzedzające. Potem nastąpił atak z samej „góry". „Nie zgadzamy się, by obrona taniej energii była przedstawiana jako Polexit. Premier Morawiecki zgodził się na zaostrzenie polityki klimatycznej UE. Chcieli tego Niemcy, Tusk i lewica. Dlatego mamy dziś drożyznę i inflację. Propozycja SolidarnaPL jest racjonalna – zawieszenie europodatku ETS" – napisał Zbigniew Ziobro.

Trzeba podkreślić, że trudno o większą zniewagę w obozie Zjednoczonej Prawicy niż porównanie do PO czy Donalda Tuska. Ziobro idzie dalej, gdyż de facto obwinia Morawieckiego o... drożyznę i inflację. Dla każdego kto obserwuje powoli rozpoczynającą się kampanię wyborczą jest jasne, że te kwestie będą w jej sercu. Od wielu miesięcy wokół inflacji rozgrywa swoją kampanię Platforma Obywatelska. Chyba trafnie, bo dla milionów Polaków jest to realny problem, z którym stykają się codziennie.

Inflacja w tym momencie jest główną osią politycznej walki między dwiema największymi partiami. Sam Donald Tusk chodzi po sklepach i punktuje władzę za wysoki poziom cen podstawowych artykułów spożywczych. Odpowiadają mu politycy i aktywiści ZP na różnych szczeblach, w tym... Dariusz Matecki z Solidarnej Polski.

Radny Szczecina przekonuje, że podwyżki cen nie są aż tak wysokie w tym samym czasie gdy jego szef oskarża o inflację i drożyznę premiera własnego rządu. Niespójność narracji to delikatne określenie tej sytuacji.

W jeszcze inną stronę idzie Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa z SP. Tym razem inflacji winni są „eurokraci", a na grafice pojawia się Frans Timmermans, Donald Tusk i Ursula von der Leyen. Kowalski  odniósł się również do wypowiedzi premiera w nieco łagodniejszy sposób niż Ziobro i Jaki. „Powodem wysokich cen energii w Polsce są błędne decyzje podjęte na unijnych szczytach w lipcu i grudniu 2020 r. Członkostwo w UE nie ma polegać na bezkrytycznym akceptowaniu klimatycznej polityki Berlina, która prowadzi do ubóstwa energetycznego milionów Polaków i inflacji." – napisał.

Kowalski udostępnił tweeta kolegi z partii, wiceministra klimatu Jacka Ozdoby, który skupił się na ETS. „Bezpośrednia reakcja giełdy na decyzję z 2020 roku wygląda tak⬇️ Ceny ETS wystrzeliły. Z Polski uciekają miliardy rok w rok. Europodatek spowodował wzrost kosztów energii i gigantyczne zyski zagranicznych banków. Mogliśmy zatrzymać to szaleństwo." Nie dodał, że polski rząd ma własny przydział uprawnień, za który w 2021 r. otrzymał łącznie ok. 25,3 miliardów złotych a w ub. – ok. 23 mld zł. Prawdą jest, że polskie podmioty objęte systemem musiały zapłacić więcej – w 2022 r. było to 33 mld zł.

Rzecz jasna przy poziomie cenowym rzędu 100 euro za jednostkę uprawnień, ETS jest ogromnym obciążeniem dla polskiej gospodarki i staje się bardziej ciężarem nie do zniesienia niż zachętą do dekarbonizacji.

Do wypowiedzi Morawieckiego odniósł się także wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta. „Solidarna Polska w sprawie unijnej polityki klimatycznej działa racjonalnie. Od 2020 roku sprawdzają się nasze przewidywania co do jej fatalnych skutków. Dodatkowo realizowana jest z pominięciem prawa weta. Skutki pakietu #FitFor55 będą fatalne, zgoda na niego to kosztowny błąd" – napisał polityk.

Na koniec pojawił się komunikat z partyjnego konta SP, uderzający w tony inflacyjne i będący syntezą tweetów przedstawicieli ugrupowania. „Inflacja 18,4% i drogi gaz z zagranicy. To plan Niemiec i Donalda Tuska dla Polski. Szkoda, że Premier Morawiecki, przy naszym sprzeciwie, uległ im. W 2020 zgodził się na wzrost cen za emisję CO2. Tylko w zeszłym roku Unia oskubała Polskę na 33 mld zł" – czytamy.

We wpisach pojawia się kwota 33 mld zł jako „luka ETS". Zasadniczo jest ona zgodna z faktami – tyle wyniosła wartość uprawnień do emisji CO2, jakie polskie podmioty objęte ETS musiały wykupić w 2022 r. SP nie dodaje jednak, że w tym samym roku polski rząd sprzedał uprawnienia o wartości ok. 23 mld zł.

Czytaj też

Fundamenty

Spór wewnątrz koalicji rządowej trwa właściwie od lat z różnym natężeniem. Najważniejszymi kościami niezgody są sądownictwo i energetyka. Przy czym oba wydają się fundamentalne. Solidarna Polska chce inwestycji w węgiel i nie za bardzo chce od niego odchodzić. Do końca postulowała zachowania jak najbardziej restrykcyjnego kształtu ustawy wiatrakowej. Politycy tej partii sprzeciwiali się kompromisowej minimalnej odległości zabudowań mieszkalnych od wiatraków, czyli 700 m i proponowali 1000 m.

Ozdoba i Kowalski rzutem na taśmę zorganizowali konferencję prasową przed Pałacem Prezydenckim, aby nakłonić Andrzeja Dudę do weta przepisów z 700 m.

Solidarna Polska chce, aby w przyszłości polska energetyka opierała się na dosyć egzotycznym miksie węgla i atomu. Politycy zapominają jednak, że zanim wybudujemy elektrownie jądrowe, będą nam potrzebne dodatkowe moce w systemie, gdyż w drugiej połowie lat 20. wypadać będą stare bloki węglowe. Będziemy korzystać z węgla w energetyce tak czy inaczej przez następne 20 lat. Ktoś powie – ale SP chce inwestycji w nowe bloki węglowe. Tylko to wiązałoby się z pogłębianiem luki ETS a nie jej zakopywaniem. Zawieszenie systemu ETS teoretycznie jest możliwe. Problem w tym, że właściwie żadne inne państwo w UE nie ma w tym politycznego interesu i nikt nie poprze tego postulatu, który był zgłaszany na forum Parlamentu Europejskiego i Rady, choćby przez minister klimatu Annę Moskwę. Po efektach wyraźnie widać, że nikt poza Polską nie jest tym zainteresowany.

Realnie, obecnie, aby wyjść z ETS Polska rzeczywiście musiałaby opuścić UE. Istnieje również możliwość wstrzymania zakupu uprawnień, ale to wiązałoby się z karami nakładanymi przez instytucje unijne.   

Co do sławnego szczytu RE w grudniu 2020 r. – patrząc z perspektywy czasu pewnie niektóre rzeczy można było rozegrać inaczej. Teraz o decyzjach, które tam zapadły, można mówić już wyłącznie w czasie przeszłym dokonanym. W obecnej sytuacji jedyną drogą do zmniejszenia opłat za emisję jest dekarbonizacja. ETS nie zostanie zawieszony, polityka klimatyczna UE nigdzie nie odejdzie i Polska musi w takich, a nie innych warunkach walczyć o swoje interesy.

Reklama

Komentarze

    Reklama