Reklama

Szybka moda, szybki zysk. Jaki jest prawdziwy koszt fast fashion?

Największe wysypisko ubrań na świecie na pustyni Atakama w Chile. Rocznie trafia tam ok. 60 tys. ton ubrań, w tym nigdy niesprzedanych i nieużywanych.
Największe wysypisko ubrań na świecie na pustyni Atakama w Chile. Rocznie trafia tam ok. 60 tys. ton ubrań, w tym nigdy niesprzedanych i nieużywanych.
Autor. @fashiongenus/X.com

Koszty szybkiej mody – fast fashion, sprzedawanej tanio, musi ktoś ponieść. Jeśli nie jest to konsument ani biznes, który na niej zarabia, to są to osoby, które tę odzież szyją i środowisko, bo branża odzieżowa, biorąc pod uwagę jej cały łańcuch wartości, jest jedną z najbardziej zanieczyszczających, zaraz po przemyśle wydobywczym – powiedziała w rozmowie z E24 dr Agata Rudnicka z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego.

Choć paliwa kopalne są odmieniane na wszelkie możliwe sposoby w dyskusji o konieczności transformacji energetycznej, często zapominamy, że rezygnacja z nich oznacza także odwrót od poliestru – sztucznej tkaniny, która zrewolucjonizowała rynek odzieżowy, a którą wytwarza się z pochodnych ropy naftowej. Jaki jest koszt energetyczny i środowiskowy rozpędzonego rynku odzieżowego i czy istnieją sposoby, abyśmy jako konsumenci próbowali go ograniczyć? O to E24 pytała ekspertów, przedstawicieli branży i aktywistów.

„Chleba i róż", czyli wielka epoka bawełny

Wiele przemawia na rzecz tezy, że to stroje noszą nas, a nie na odwrót” – pisała Virginia Woolf w powieści „Orlando”. I choć brytyjska pisarka odnosiła się w tym fragmencie do niezwykłych przemian osobowościowych bohatera/ki, to warto zwrócić uwagę na relację pan-niewolnik, na jaką wskazuje Woolf w kontekście ubioru. Na początek więc przenieśmy się w czasie i miejscu. Mogliśmy trafić do Łodzi w połowie XIX wieku – miasta, które zbudowano na bawełnie. Bo, jak stwierdziła łódzka badaczka Marta Madejska w reportażu „Aleja Włókniarek”, „wiek XIX nazywany wiekiem pary i elektryczności, epoką węgla i żelaza” to też „wielka epoka bawełny”.

YouTube cover video

Bawełna trafiła do Łodzi z Indii – poprzez brytyjskich kolonizatorów, którzy odkryli ten materiał dla Europy. A w Łodzi przez dziesiątki lat robotnice pochylały się nad włóknami, cierpiąc zarówno z powodu ciężkich warunków pracy, jak i patologicznych stosunków społecznych, jakie umożliwiało powstanie olbrzymich fabryk i napływ biednych dziewcząt do miast. Teraz już, mogłoby się wydawać, jesteśmy mądrzejsi. W Europie to już nie jest norma, bo bawełna wróciła do Indii czy Bangladeszu - tego samego, w którym w 2013 r. zawalił się budynek fabryki odzieżowej w Savar, w wyniku czego zginęło ponad 1100 osób – jej pracowników. Zawalił się z powodu wad konstrukcyjnych, a produkcję zlecały tam wielkie, znane marki odzieżowe.

Jednym z głównych powodów, dla których w XIX w. na stolicę okręgu przemysłowego wybrano właśnie Łódź, małe miasteczko leżące na historycznej ziemi łęczycko-sieradzkiej, były zasoby wodne. Drobne rzeczki – Łódka, Jasień, Olechówka – miały za zadanie dawać energię do napędu maszyn. Do tego znaczenie miało duże zalesienie tego terenu, umożliwiające szybką zabudowę i zapewniające opał.

Obecnie przez Łódź nie płynie ani jedna większa rzeka. Łódka to kanał, nad którym znajduje się m.in. łódzka ASP specjalizująca się, zgodnie z tradycją, we wzornictwie przemysłowym. Koszty środowiskowe poniesione przez Łódź w wyniku rewolucji XIX wieku były olbrzymie, ale doprowadziły do gwałtownego rozrostu miasta i wzbogacenia się fabrykantów, pisano powieści o Łodzi, a po intensywnej fabrycznej ewolucji pozostała charakterystyczna zabudowa z czerwonej cegły.

Łódź to najszybciej wyludniające się miasto w Polsce – z powodu upadku przemysłu, który przyniosły przemiany lat 90. W XX w. nadal w ogromnej mierze był to przemysł skupiony wokół tekstyliów. Gdyby jednak wymyślić świat, w którym produkcja odzieży i tkanin nadal, przynajmniej w znacznym stopniu, byłaby lokalna? Los Łodzi mógłby być zupełnie inny. Ale żyjemy w świecie fast fashion, a Łódź nie nadążyła.

Reklama

Zbyt wiele ubrań zabija ubrania

Branża odzieżowa jest jedną z najbardziej zanieczyszczających, zaraz po przemyśle wydobywczym, czyli takim ciężkim przemyśle, co wiąże się z dużymi emisjami gazów cieplarnianych, ale też z dużą chłonnością, jeśli chodzi o wodę, emisje i zużywanie chemikaliów. Jest to też branża, która generuje ogromne ilości odpadów. Dlatego jak pomyślimy sobie o szybkiej modzie, jako o takiej, w której dominuje zasada kupuj szybko i szybko pozbywaj się tego, co kupiłeś, żeby mieć miejsce na nowe ubrania, to mamy przepis na bardzo negatywny dla środowiska model biznesu.
Dr Agata Rudnicka, UŁ

Szybka moda drastycznie zwiększyła światowe zużycie energii. W rzeczywistości odpowiada ona za 2 proc. całkowitego światowego zużycia energii. Ten wzrost zużycia jest wynikiem szybkich cykli produkcyjnych, zwiększonej produkcji i energochłonnych procesów produkcyjnych” – przekazał w komentarzu dla E24 Todd Leahy z międzynarodowego ośrodka analitycznego IEEFA. Takie kraje jak Chiny, Bangladesz, Indie, Wietnam, Pakistan i Kambodża to światowe centra produkcji tekstyliów, gdzie wysokie zapotrzebowanie na energię jest często zaspokajane przez elektrownie węglowe. Do tego dochodzą kwestie tkanin syntetycznych, barwników i procesów wykończeniowych.

Z kolei kraje zalewane odpadami tekstylnymi to w przeważającej mierze kraje o niższym PKB. Wśród nich przodują Ghana, Kenia i Maroko, które rozwinęły przemysł zajmujący się utylizacją odpadów poprzez spalanie – dodał Leahy.

A skąd się bierze wielka potrzeba utylizacji odzieży, w tym nieużywanej? Właśnie z szybkości. Jak przekazała Zofia Piwowarek, współzałożycielka INTU Circularity, wykładowczyni Uniwersytetu Łazarskiego na kierunku Prawo i Biznes w Modzie, w przeszłości pracująca dla ONZ przy projektach związanych ze zrównoważoną modą, obecnie sklepy są przepełnione towarem. W jednym sklepie znajduje się kilka, a nawet kilkaset tysięcy ubrań „i tak naprawdę w przeciągu dwóch tygodni taka firma jest w stanie całkowicie wymienić cały sklep”.„Obok produktów, które stoją miesiącami, mamy nieustanny zalew nowych trendów i marketingową presję, by kupować więcej. Efekt? Przy tak szerokim asortymencie zawsze coś zostaje w tyle” – wyjaśniła Piwowarek.

Ten system się nie sprawdza. Nie ma dość ludzi, by to kupić. Produkujemy odzież, która nigdy nie zostanie włożona. Zbyt wiele ubrań zabija ubrania” – oświadczył dramatycznie w 2016 r. francuski projektant mody haute-couture Jean-Paul Gaultier.

Unia Europejska pozbywa się rocznie 5,6 mln ton odzieży i tekstyliów. Na całym świecie wyrzucamy ich aż 2,1 mld ton. Autorka słynnego reportażu „Modopolis” Dana Thomas określiła trafnie to zjawisko „modową bulimią”.

Moda, a w szczególności moda szybka (fast fashion), w dużej mierze opiera się na materiałach syntetycznych, takich jak poliester. Z prognozowanym udziałem w rynku przekraczającym 188 miliardów dolarów do 2027 roku, produkcja tekstyliów stanowi 2 proc. światowego zapotrzebowania na ropę naftową. Oznacza to, że firmy naftowe postrzegają tkaniny jako sposób na kontynuację, a nawet zwiększenie, produkcji.
Todd Leahy, IEEFA

Ponadto, znaczna część produkcji jest zasilana paliwami kopalnymi, głównie węglem i ropą naftową; to jeszcze bardziej wiąże przemysł modowy z produkcją paliw kopalnych.

Branża modowa powinna poszukiwać możliwości wykorzystania energii odnawialnej do zasilania zakładów produkcyjnych oraz alternatywnych tkanin do produkcji odzieży” – stwierdził ekspert IEEFA.

Reklama

Serce i dusza starej odzieży

Przeciwwagą dla fast fashion mogłaby być tzw. slow fashion. Jednak tutaj również dr Rudnicka zauważa wiele wyzwań. Często marki, które produkują w Polsce, i tak pozyskują materiały z globalnych łańcuchów wartości, na temat których „nie wiedzą zbyt wiele”. Czyli nieświadomie – bądź świadomie – mogą przyczyniać się do problemów środowiskowych.

Można powiedzieć, że na świecie marek odzieżowych, które są w 100 procentach zrównoważone, nie ma. Odbywa się to trochę na zasadzie gonienia króliczka. Wyznaczamy sobie kolejne cele środowiskowe i społeczne oraz staramy się je osiągać  poprzez minimalizowanie negatywnego wpływu na społeczeństwo i środowisko. Natomiast zawsze będzie jeszcze coś do zrobienia.
Dr Agata Rudnicka, UŁ

Jak uważa dr Rudnicka, problemem jest też to, że niektórzy nadal nie widzą potrzeby podejmowania działań ograniczających obciążenie środowiska i wprowadzających standardy ochrony praw człowieka. Ekspertka zwróciła także uwagę na to, że nawet jeśli mamy świadomość wyzwań i chcemy wybrać bardziej zrównoważony wyrób jak np. ubranie wyprodukowane w Polsce, to ostatecznie zwykle okazuje się, że „lokalna produkcja” nie do końca oznacza to, co zakładamy.

Kiedy jako konsumenci widzimy metkę „Made in Poland”, to wyobrażamy sobie, że jest to wyrób wytworzony w Polsce. Oznaczałoby to, że surowiec jest pozyskiwany lokalnie i przetwarzany w materiał, z którego szyje się ubrania. Tymczasem w większości przypadków „Made in Poland” oznacza tylko tyle, że albo w Polsce został skrojony i zszyty materiał, albo tylko zszyty z wcześniej przygotowanych elementów” – wyjaśniła dr Rudnicka.

Jak dodała, jedną z ważnych kwestii, o których należy pamiętać, jeśli troszczymy się o kwestie środowiskowe, jest zwracanie uwagi na informacje podane na metkach i stosowanie się do zalecanych sposobów pielęgnacji. Już samo pranie w odpowiedniej temperaturze może przedłużyć życie danej sztuki odzieży.

Oczywiście, jest trochę tak, że jako konsumenci głosujemy gotówką. Fast fashion jest ciągle obecna, bo domagamy się taniej mody. W związku z tym, to właśnie oferuje nam branża” – uważa dr Rudnicka z UŁ. Zmiana wymaga decyzji i konsekwencji po obu stronach.

Rozumiem potrzebę kupowania nowych ubrań, zwłaszcza w kontekście zamożności i możliwości finansowych osób, które często wybierają tańsze opcje. Problemem nie są jednak same wybory konsumentów, ale skala produkcji – i to jest naprawdę zatrważające. Już dawno nie mówimy o fast fashion, lecz o zjawisku ultra fast fashion. Ostatnie statystyki pokazały, że na świecie produkuje się rocznie około 100 miliardów sztuk odzieży, co odpowiada około 100 milionom ton tekstyliów. To są ogromne ilości i tak naprawdę 40 proc. tej produkcji nigdy nie trafia do sprzedaży albo nawet nie zostaje raz założona. I ląduje po prostu na wysypiskach śmieci albo jest spalana” – powiedziała Zofia Piwowarek, współzałożycielka INTU Circularity.

INTU Circularity zajmuje się upcyclingiem, a głównie rekonstrukcją ubrań, czyli „trudnymi naprawami, których w żadnym innym punkcie nie da się wykonać”. Są to na przykład swetry zjedzone przez mole albo przeróbki starych ubrań zgodnie z życzeniem klienta. „Mam nadzieję, że swoim działaniem będziemy docierać do coraz szerszej gamy konsumentów, żeby zachęcać przede wszystkim do naprawy, trafiać do nich z przekazem, że jednak fajnie jest naprawić” – stwierdziła Zofia Piwowarek. „Można dać takiemu ubraniu drugie życie, ale też serce i duszę” – dodała.

Reklama

Mój tata zawsze powtarzał, że nie stać go na złej jakości ubrania” – powiedziała Piwowarek, tłumacząc, że edukacja dotycząca tego, że często lepiej jest coś naprawić niż wyrzucić, jest obecnie bardzo potrzebna. I odwołując się do tych słów, warto zauważyć, że przecież polska kultura powinna być, w założeniu, kulturą naszych babek, które „podnosiły z podłogi okruch chleba”. Jeśli obecnie dokonałby się jakiś, choć częściowy i pewnie marginalny, odwrót od konsumpcjonizmu, nawyku wyrzucania, to byłby to pewien powrót do tych mitycznych korzeni, tradycyjnych mądrości, jakie niegdyś przekazywano z pokolenia na pokolenia. Więc co się stało w polskim kontekście?

Według Zofii Piwowarek jednym z powodów tego, że tak łatwo jest nam kupować masę ubrań i je wyrzucać – odnosząc się do polskiego społeczeństwa, choć problem jest globalny – jest pokoleniowa odpowiedź na niedobory produktów w okresie komunizmu. Konsumpcjonizm w Polsce częściowo może stanowić odreagowanie okresu, gdy jeansy były prawdziwie luksusowym dobrem.

Pytana o to, czy trend szybkich zakupów można odmienić, czy możliwa jest oddolna przemiana, Piwowarek podała przykład futer naturalnych. W wyniku reakcji społeczeństw na świecie większość dużych marek wycofała ze swoich kolekcji takie produkty. Jednak nie oznacza to, że to samo może się wydarzyć w kontekście całej fast fashion.

Nadzieja, jak zwykle, w młodym pokoleniu. Przy ul. Chmielnej w Warszawie działa vintage shop, czyli sklep z używanymi ubraniami, Kulki. Jego pracowniczka Hania Pijawska, przedstawicielka pokolenia Z, w rozmowie z E24, przekazała, że w sklepach takich jak Kulki można znaleźć unikatowe przedmioty, a dla klientów ważna jest kwestia estetyczna. Z drugiej strony – również wrażliwość środowiskowa skłania ich do zakupu używanej odzieży.

Ludzie wiedzą, że już jest tyle ubrań na świecie, że nie potrzebujemy więcej” – powiedziała Hania Pijawska, studentka historii sztuki.

Jestem dumna, bo oprócz sukienki na studniówkę, od sześciu lat nie kupiłam nic nowego (z sieciówki – E24), oprócz bielizny. I jest mi z tym dobrze, nie czuję, że ubieram się gorzej od osób, które kupują ubrania z pierwszej ręki” – dodała. Hania zaopatruje się w odzież w lumpeksach, jak i poprzez aplikację Vinted, gdzie sprzedawane są używane przedmioty. Odzież w second-handach – jak opisała Hania – skupuje się z hurtowni używanych ubrań, ale choćby w Kulkach odkupuje się także ubrania od klientów, którzy przychodzą z jakościowymi sztukami odzieży, których chcą się pozbyć. Ubrania są wybierane, selekcjonowane w zależności od ich stanu i jakości. A Kulki wybierają głównie odzież, która może poszczycić się „dobrym składem”. „Dobry skład” to przede wszystkim naturalne włókna – i jak najmniej poliestru.

Reklama

Ułożenie pola gry dla wszystkich tak samo

Biorąc pod uwagę nagromadzenie się problemów, czy istnieje możliwość regulacji przemysłu odzieżowego, tak jak próbuje się uregulować energetykę? Między innymi o tym E24 rozmawiała z Ewą Janczukowicz-Cichoszo odpowiedzialną w największym polskim przedsiębiorstwie odzieżowym LPP za „analizę rynku w poszukiwaniu szans na rozwój spółki w duchu zrównoważonego rozwoju”.

Jestem orędowniczką różnego rodzaju regulacji, pomimo tego, że nadal w tej branży nie ma ich wiele. Bardzo dużo się o nich mówi, ale one cały czas nie są ukonstytuowane i jeszcze w dużej mierze nie obowiązują” – stwierdziła Ewa Janczukowicz-Cichosz, ekspertka ds. zrównoważonego rozwoju. Regulacje to, w jej opinii, „ułożenie pola gry dla wszystkich na takich samych warunkach”, dzięki któremu można konkurować „w sposób odpowiedzialny”.

Co sprawia, że bawełna jest w ogóle emisyjna? Nie chodzi o to, że sama uprawa jako taka jest naturalnie emisyjna. Najbardziej emisyjne jest stosowanie pestycydów, ponieważ to są związki chemiczne, których produkowanie jest bardzo energochłonne i to podwyższa ślad węglowy takiego surowca. Dochodzą kwestie sztucznego nawadniania (...). Bardziej emisyjna jest sama energia, którą należy w tym celu wykorzystać.
Ewa Janczukowicz-Cichosz, LPP

Jak wyjaśniła Ewa Janczukowicz-Cichosz, istnieje także „bawełna niskoemisyjna”, taka jak bawełna afrykańska. Nie jest ona sztucznie nawadniana, ponieważ jest uprawiana w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie woda w wystarczającej ilości zbiera się na polach naturalnie. Na emisyjność składają się także środki chemiczne używane w produkcji np. wiskozy, jednak tkaniny można obecnie produkować w taki sposób, aby ograniczyć ich liczbę.

Polityka łańcucha dostaw i ESG w branży modowej dynamicznie się zmienia – skomentował Todd Leahy z IEEFA. Unia Europejska, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone przyjęły pewne formy regulacji od 2020 r. Przepisy te generalnie wywierają presję na branżę modową, aby wdrożyła bardziej rygorystyczny monitoring i ujawnianie informacji w całym łańcuchu dostaw. Jednak pięć lat później prawie 7 proc. branży nie ma pełnej przejrzystości w górnym biegu łańcucha dostaw, co oznacza, że wiele firm nie jest w stanie zidentyfikować miejsca produkcji swoich produktów. Jak dotąd, skupiono się głównie na znakowaniu chemicznym i narzędziach cyfrowych, aby uczynić to mniej uciążliwym dla poszczególnych marek.

Można powiedzieć, że to była branża, która nie miała żadnych regulacji i mam wrażenie, że trochę przez to tak dużo złego się o niej mówi” – skomentowała Ewa Janczukowicz-Cichosz z LPP. W jej opinii jednym z problemów przemysłu odzieżowego jest to, jak bardzo jest zachowawczy. Wśród sposobów na to, abyśmy jako konsumenci bardziej świadomie wybierali ubrania, jest zakup odzieży wyprodukowanej z jednego materiału, np. w 100 proc. z bawełny – przekazała dr Agata Rudnicka. Recykling jednolitego włókna jest łatwiejszy, a w przypadku mieszanki z poliestrem – obecnie niewykonalny na dużą skalę.

Janczukowicz-Cichosz opowiedziała jednak o projekcie realizowanym ze start-upem Use Waste, który miał na celu odnalezienie sposobu na oddzielanie włókien poliestrowych w celu recyklingu. „Tak jak w przypadku pozostałych materiałów, dużo się działo w zakresie tego, aby pozyskiwać bawełnę i wiskozę z recyklingu (…), to poliester cały czas był albo konwencjonalny, albo z butelek PET. (…) Postawiliśmy sobie za cel, że zainwestujemy w technologię recyklingu poliestrów. (…) Dostałam zadanie, by znaleźć ludzi, którzy chcieliby z nami podjąć ten temat. I nie było to proste, a szukałam w całej Europie” – opisała Janczukowicz-Cichosz. Ostatecznie udało się znaleźć partnerstwo w Polsce – firmę, która zajmuje się recyklingiem „problematycznych” plastików, takich jak miękkie folie.

Doszliśmy do tego, że możemy oddzielić poliester od bawełny, poliester od wiskozy, poliester od nylonu i poliamidu. I dostajemy oddzielne frakcje tych materiałów. Więc faza laboratoryjna zarówno kwestii poliestrowych, jak i mieszanek bogatych w poliester (...) jest zakończona sukcesem. W tym momencie szukamy dodatkowego partnera finansowego, żeby wystartować z pilotem na większą skalę, tak aby w późniejszym etapie można było zbudować pełnoskalowalną fabrykę.
Ewa Janczukowicz-Cichosz, LPP
Reklama

Rzecz z pozoru całkiem nieistotna

Ubiór bowiem, rzecz z pozoru całkiem nieistotna, powiedzą, odgrywa rolę znacznie poważniejszą niż tylko zapewnienie ciepła. Ubiór zmienia nasze postrzeganie świata i to, jak świat postrzega nas.
Virginia Woolf, „Orlando", tłum. Aga Zano

Spoglądając na krajobraz branży odzieżowej, można dostrzec mnóstwo problemów, zarówno w zakresie energetyki i ochrony środowiska, jak i praw człowieka i praw pracowniczych. Ale to szerokie pole sprawia, że widać – podobnie jak w transformacji energetycznej – miejsce do zmian, innowacji i podejmowania ryzyka. Jednak, choć problemy związane z nadprodukcją odzieży są od jakiegoś czasu obecne w publicznej dyskusji, to wydaje się, że regulacje w tym zakresie są zbyt powolne. Z kolei produkcja przyspiesza z każdym rokiem.

Czytaj też

Często można odnieść wrażenie, że branża ta uznawana jest za „niepoważną”, pomimo olbrzymiego wpływu tak gospodarczego, środowiskowego, jak i ogółem energetycznego, jaki wywiera na nasz świat. A jednak okrywanie ciała – w antropologicznym ujęciu – to jedna z cech odróżniających ludzi od zwierząt. Związana jest ściśle z naszym gatunkiem i może się stać, tak jak energia, którą nauczyliśmy się pozyskiwać i przetwarzać, naszym wrogiem albo sprzymierzeńcem. Wszystko zależy od tego, jak dużą wagę jesteśmy w stanie jej nadać i czy potrafimy dostrzec, co się kryje za codziennym elementem naszego życia. Czy ostatecznie to my jesteśmy w stanie zapanować nad ubraniem, czy też to ono panuje nad nami?

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama