Reklama

Analizy i komentarze

IRA – amerykański wabik na europejskie zielone inwestycje

Fot. Unsplash
Fot. Unsplash

Skala i wysokość zachęt finansowych do inwestowania w odnawialne źródła energii i niskoemisyjne technologie w USA jakie gwarantuje Inflation Reduction Act może naprawdę zdumiewać. Nieprzychylna tego typu rozwiązaniom jest jednak Unia Europejska, która twierdzi, że faworyzują one dobra wytworzone w Ameryce.

Reklama

Czym jest Infation Reduction Act?

Reklama

W sierpniu 2022 roku Prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden podpisał ustawę Inflation Reduction Act, w skrócie IRA, na którą składają się trzy główne elementy: reforma podatkowa, reforma opieki zdrowotnej, a także kluczowe zmiany w przepisach dotyczących energii i klimatu. Zwłaszcza ten ostatni segment odbił się szerokim echem na świecie ponieważ zakłada, że około 369 miliardów dolarów amerykańskich ma zostać przekazanych w najbliższych latach w formie dotacji, kredytów i ulg podatkowych na rozwój odnawialnych źródeł energii i niskoemisyjnych technologii w Stanach Zjednoczonych. Dla porównania jest to znacznie więcej od 203 miliardów euro, które Unia Europejska zdecydowała się przeznaczyć ze swojego Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności (RRF) na transformację klimatyczną. Biały Dom zdążył już okrzyknąć tę inicjatywę jako przełomową i bezprecedensową w walce ze zmianami klimatu oraz wspieraniu zielonej energii.

Czytaj też

W praktyce oznacza to, że firmy będą mogły otrzymać wsparcie ze strony państwa za produkowanie związanego z czystą energią wyposażenia na terenie Stanów Zjednoczonych lub za sprowadzanie komponentów i niezbędnych minerałów z USA albo krajów, z którymi USA mają podpisane umowy o wolnym handlu.

Reklama

Fala oburzenia w Unii Europejskiej

Inflation Reduction Act wywołał duże zaniepokojenie w Unii Europejskiej, gdyż znaczna część inwestycji w odnawialne źródła energii oraz inne branże skoncentrowane na czystej energii może zostać przekierowana do Stanów Zjednoczonych, co będzie miało negatywny wpływ na przyśpieszenie procesu dekarbonizacji całej Wspólnoty.

Główne zarzuty koncentrują się na protekcjonistycznym charakterze nowej ustawy klimatycznej. Otrzymanie dotacji przez producenta jest w znacznym stopniu uzależnione od zawartości treści lokalnych (tzw. local-content requirement), co narusza zasady Światowej Organizacji Handlu i dyskryminuje podmioty z Unii Europejskiej, która nie ma umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Pod tym względem, IRA stanowi swojego rodzaju precedens, gdyż Stany Zjednoczone nigdy wcześniej nie uchwaliły niespójnych z WTO wymagań dotyczących treści lokalnych.

Ponadto, kwestionowana jest skala subsydiów produkcyjnych, które mogą zakłócić prawidłowe funkcjonowanie mechanizmów rynkowych i handlu. W rezultacie, producenci czystych technologii, skuszeni otrzymaniem atrakcyjnych subsydiów i niższymi kosztami energii, mogą zdecydować się na relokację swojej działalność do Stanów Zjednoczonych.

Jak podaje Financial Times, unijnym politykom wyjątkowo nie podoba się także sposób w jaki USA promuje nową legislację. Okazuje się, że przedstawiciele z różnych stanów wielokrotnie podróżowali do Europy w ostatnim czasie starając się przekonać tutejsze firmy do inwestowania w Ameryce. Obecny premier Belgii Alexandre De Croo skrytykował te działania jako bardzo agresywny sposób na przyciągnięcie inwestycji.

Diabeł tkwi w szczegółach

Wchodząc w szczegóły uchwalonej ustawy, uwaga Unii Europejskiej skupiła się głównie na przepisach dotyczących wsparcia amerykańskiego przemysłu i produkcji, które obejmują:

-       ulgi podatkowe na inwestycje związane z rozbudową oraz tworzeniem nowych zakładów zajmujących się produkcją sprzętu oraz pojazdów związanych z czystą energią,

-       ulgi podatkowe na krajową produkcję komponentów wykorzystywanych w panelach fotowoltaicznych, turbinach wiatrowych, falownikach, oraz bateriach do samochodów elektrycznych,

-       dotacje w wysokości 250 mln dolarów na krajową produkcję pomp ciepła,

-       dotacje w wysokości 5,8 mld dolarów dla przemysłu energochłonnego na instalację zaawansowanych technologii zmniejszających emisje gazów cieplarnianych.

Tego typu zachęty wywierają silną presję na krajach europejskich, których zdolności do produkcji rodzimych zielonych technologii, jakże kluczowych dla transformacji klimatycznej, mogą zostać znacznie osłabione w przypadku braku adekwatnej odpowiedzi ze strony UE.

Czytaj też

Europejskie inwestycje w czystą energię zagrożone

Negatywny wpływ Inflation Reduction Act na nowe inwestycje w odnawialne źródła energii i inne nisko-emisyjne technologie w Europie staje się już coraz bardziej widoczny. W październiku zeszłego roku, prezes wykonawczy hiszpańskiego giganta zielonej energii Iberdrola oznajmił, że warunki do inwestowania w odnawialne źródła energii są na chwilę obecną lepsze w Stanach Zjednoczonych. W podobnym tonie wypowiedział się niemiecki producent energii RWE, który stwierdził, że IRA stanowiła kluczowy czynnik w jego decyzji o zakupie za blisko 6,8 mld dolarów amerykańskiej spółki Con Edison Clean Energy Business i zwiększeniu swojej obecności w Stanach Zjednoczonych.

Jednak najgłośniej w ostatnim czasie było o wstrzymaniu przez markę Volkswagen inwestycji w nową fabrykę baterii do samochodów elektrycznych w Europie Środkowo-Wschodniej, argumentowanym oczekiwaniem na stosowną odpowiedź Unii Europejskiej na przyjęty w zeszłym roku Inflation Reduction Act. W międzyczasie ogłoszona został budowa pierwszej fabryki tego typu przez niemiecki koncern w Kanadzie, gdyż zasady subsydiowania Stanów Zjednoczonych są również korzystne dla ich północnego sąsiada. Volkswagen oszacował, że całkowita suma zachęt finansowych jakie jest w stanie otrzymać w USA może wynieść nawet 10 mld euro. Niemniej jednak, nie sprecyzowano jaka część z tej sumy przypadnie na właśnie ogłoszoną inwestycję w Kanadzie.

Odpowiedź Unii – Net-Zero Industry Act

Kontrpropozycja Unii Europejskiej ogłoszona 16 Marca 2023, czyli Net-Zero Industry Act, ma na celu stworzenie otoczenia regulacyjnego, które umożliwi szybszy rozwój czystej energii w Europie. Zgodnie z tym został wyznaczony cel, aby na rynku krajowym Unii produkowano co najmniej 40% technologii niezbędnych do osiągnięcia celów klimatycznych i energetycznych do 2030 roku. Firmy ubiegające się więc o przetargi publiczne lub dotacje na produkcję czystej energii i powiązanego wyposażenia będą zachęcane do pozyskiwania wyżej wspomnianego procentu swojego sprzętu z unijnych fabryk.

Do czystych technologii, które mają mieć przyspieszony proces wydawania pozwoleń i zwiększony dostęp do finansowania, mają należeć: energia słoneczna, wiatrowa, baterie i magazyny energii, pompy ciepła, energia geotermalna, elektrolizery, ogniwa paliwowe, biogaz, sekwestracja dwutlenku węgla oraz technologie sieciowe.

Kolejną ważną propozycją jest wprowadzenie ograniczeń w imporcie zielonych technologii z Chin. Mają one być realizowane poprzez zmniejszenie szans tamtejszych firm na zdobycie zamówień publicznych i tworzenie dodatkowych barier dla kupujących ubiegających się o dotacje na zakup produktów od chińskich producentów. Restrykcje obowiązywałyby dla firm zaopatrujących się w kraju, którego udział w rynku Unii Europejskiej dla danego produktu przewyższa 65%.

Europejski biznes studzi emocje

Opinie co do Net-Zero Industry Act są mocno podzielone. Z jednej strony, pozytywnie została przyjęta propozycja dotycząca przyspieszenia wydawania pozwoleń, gdyż powszechnie panuje przekonanie, że Unia Europejska jest często wolniejsza od swoich konkurentów i zbyt zbiurokratyzowana w całym procesie planowania i wdrażania projektów związanych z czysta energią.

Z drugiej strony natomiast, część biznesu oczekiwała większych zachęt finansowych do inwestowania w Unii Europejskiej, a nie nowej struktury politycznej. Co więcej, wątpliwości budzi także widmo utraty kontraktów z dostawcami z krajów trzecich, które zdominowały dany łańcuch dostaw. Szczególnie dotknięty w tym wypadku może zostać przemysł fotowoltaiczny, gdzie udział Chin szacowany jest na 80%. Skutkiem takiego działania może być wzrost cen paneli w Unii Europejskiej.

Nie jest więc wykluczone, że Unia będzie musiała zaoferować dużo więcej niż dotychczas, aby przekonać biznes do zwiększenia inwestycji na kontynencie europejskim. Czas ucieka, a do stracenia jest naprawdę wiele.

Mateusz Świtaj, student Szkoły Głównej Handlowej, członek SKN Energetyki.

Reklama
Reklama

Komentarze