Analizy i komentarze
Drugie dno konferencji Scholz-Tusk. Co polski premier powiedział między wierszami
Na samym wstępie należy zaznaczyć: ten tekst nie będzie o reparacjach czy słowach niemieckiego kanclerza o zadośćuczynieniu. Podczas wspólnej konferencji z Olafem Scholzem Donald Tusk powiedział kilka zdań, które wiele mówią o tym, jak będzie wyglądała unijna polityka. I choć rządząca koalicja w Brukseli pozostaje ta sama, to pewne zmiany zajdą. Nie tylko na stanowiskach w Komisji Europejskiej, ale podejściu do realizacji niektórych celów.
– Siły umiarkowane, siły rozsądne, proeuropejskie, a myślę, że nasze rządy reprezentują w sposób niezwykle wyrazisty takie podejście, żeby te siły znalazły mądre, przekonujące odpowiedzi na to, co stało się priorytetem dla zwykłych ludzi – mówił Donald Tusk na wtorkowym briefingu, podkreślając przy tym, że tymi sprawami „zwykłych ludzi” są imigracja czy bezpieczeństwo (szeroko rozumiane).
Podobne deklaracje już słychać wśród reprezentantów koalicji szykującej się do kolejnej kadencji rządzenia w Parlamencie Europejskim. Jeszcze niejeden raz je usłyszymy. EPL do spółki z S&D oraz Renew może utrzymały władzę, ale w kilku europejskich państwach siły – nazwijmy to „nieeurosceptyczne” – dostały żółtą kartkę, wyraźnie spadło także poparcie dla wśród Zielonych. Trwa więc wielka akcja kajania się przez polityków i polityczki z ogólnoeuropejskiej koalicji, którzy wysyłają sygnał: „Słuchamy, na pewno coś zmienimy”.
Unia trochę przystopuje z tym zielonym kursem
Czy ktoś tego chce, czy nie, Tusk to w tej chwili lider jednej z formacji, która liczy się na unijnej politycznej arenie, uczestniczy w spotkaniach dotyczących obsady Komisji Europejskiej. Choćby z tego względu warto przysłuchiwać się, co mówi. A we wtorek stwierdził ni mniej, ni więcej, ale że w kwestiach klimatu UE powinna się kierować „zdrowym rozsądkiem”.
– Mogę tu mówić np. o trochę innym podejściu do kwestii klimatycznej. Większość sił politycznych rozumie, mam nadzieję, że rozumie, że my powinniśmy pomagać przede wszystkim tym, którzy już dzisiaj są ofiarami zmian klimatycznych. Że musimy podejmować konkretne działania, które wspomogą ludzi, firmy, rolników w całej Europie, którzy już dziś cierpią z tego powodu. Nie zawsze będziemy skuteczni w walce ze zmianami klimatycznymi, ale możemy być o wiele bardziej skuteczni w redukowaniu strat i zagrożeń wynikających ze zmian klimatycznych. Więc takie bardziej zdroworozsądkowe podejście może być najlepszą receptą na populistów, radykałów, eurosceptyków czy jawnie proputinowskie partie w Europie, bo takich też dzisiaj nie brakuje – przekonywał polski premier.
Wobec unijnej polityki klimatyczno-gospodarczej w ostatnich latach sformułowano długą listę zarzutów. Mimo różnych obiekcji wprowadzono zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych od 2035 roku. Jednak nawet ten sztandarowy pomysł Komisji może ulec zmianom, o czym szerzej pisaliśmy na łamach Energetyki24 w połowie czerwca br. Dyrektywa EPBD została ostrzelana (czy słusznie, to inna kwestia) przez wiele środowisk i nadal straszeni są nią obywatele. Jednocześnie po cichu pewne ciosy, za sprawą dokręcanej legislacji, spadały na europejski przemysł.
Wieloletni europosłowie, europosłanki, członkowie rządów, związani z koalicyjnymi formacjami, coraz chętniej krytykują regulacje wprowadzane razem z Zielonym Ładem. Nie dlatego, że zmienili poglądy o 180 stopni. Jak pokazały ostatnie wybory, ale też rosnący sprzeciw społeczny wielu grup, zielona ofensywa miała zły PR, złą otoczkę. Kojarzy się z legislacją, nowymi zasadami, a nie z szansami na rozwój. Amerykanie swoje Inflation Reduction Act przedstawiają jako nowe koło zamachowe gospodarki, uwypuklając pozytywne skutki programu dla gospodarki, a jedynie przebąkując o korzyściach z zeroemisyjnej gospodarki dla klimatu. W UE obrano inną drogę komunikacji, a jej efekty widzą wszyscy.
Czy „nowe otwarcie” jest pewne? Jeśli EPL i reszta stawki nie chcą pójść szybko na sondażowe i polityczne dno, to lepiej, aby na zapowiedziach i obietnicach się nie skończyło.