Reklama

Analizy i komentarze

Jaka Unia po wyborach? Zwycięstwa prawicy nie namieszają, ale Zielony Ład czekają poprawki

Autor. European Union / 2023 Copyright

Chociaż w części państw członkowskich wybory do Parlamentu Europejskiego wygrała prawica, to brukselsko-strasburski stolik nie zostanie przewrócony. Nadal karty rozdawać będzie Europejska Partia Ludowa, ale jest kilka niewiadomych. Co to wszystko oznacza dla przyszłości Zielonego Ładu i innych polityk UE?

Dawno nie było tak wywrotowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Jednak jeśli państwo członkowskie nawiedza polityczne trzęsienie ziemi, to na poziomie krajowym. We Francji zwycięstwo Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen doprowadziło do przedterminowych wyborów, z kolei w Belgii premier po nieudanym trójboju wyborczym (poza wyborami do PE głosowano także w wyborach parlamentarnych i samorządowych) ogłosił rezygnację.

Skrajnie prawicowa AfD okazała się drugą siłą polityczną Niemiec, przeganiając nawet SPD obecnego kanclerza RFN Olafa Scholza. Swoją pozycję umocnili Bracia Włosi, którym przewodzi Giorgia Meloni. Z kolei w Polsce po nieudanych wyborach parlamentarnych trzeci wynik w kraju osiągnęła Konfederacja.

Reklama

Prawica wygrywa, ale PE pozostanie w rękach centroprawicy, liberałów i socjaldemokratów

Zwycięstwa prawicy – tej definiowanej jako „eurosceptyczna” – przetoczyły się przez kontynent. Wszystko to jednak zadziało się na poziomie krajowym. W skali unijnej efekty tych zwycięstw są o wiele mniejsze. Dotychczasowe wyniki wskazują na to, że Europejska Partia Ludowa (EPL) zwiększy liczbę reprezentantów i reprezentantek w PE. Jej koalicjanci – socjaldemokraci z S&D oraz liberałowie z Renew Europe co prawda potracili mandaty, ale nie zagrozi to dotychczasowej większości. Uwagę zwraca kiepski wynik Zielonych – z 71 mandatów ma im zostać 52, większy spadek zanotowało tylko Renew Europe, które straci 22-23 miejsca.

Reklama

Należy mieć na uwadze jeszcze dwa czynniki. Od 2024 r. w PE zasiadać będzie nie 705, a 720 europosłów i europosłanek. Dodatkowo blisko setka z nich na razie nie da się przypisać do konkretnej frakcji. Część już była niezależna, a inni wchodzą do PE po raz pierwszy i ich partie nie są jeszcze związane z unijnymi frakcjami. Takim przypadkiem jest Konfederacja, której blisko zarówno do EKR, jak i ID. Wszystkie aktualne prognozy oraz zmiany względem wyborów z 2019 r. obrazuje poniższa grafika.

W tych wyborach zachodnia Europa głosowała raczej na „eurosceptyczną” prawicę, gdy w centrum i na wschodzie – wygrywała centroprawica lub lewica. Fidesz na Węgrzech, Koalicja Obywatelska w Polsce, ciekawym przypadkiem jest Słowacja, gdzie zwyciężyła opozycyjna Progresywna Słowacja, zdecydowanie proeuropejska partia.

Co z Zielonym Ładem? Na pewno będą modyfikacje, bo wyborcy pokazali żółtą kartkę decydentom

Z perspektywy polityki klimatyczno-energetycznej, najważniejsze pytanie brzmi: jak nowy PE, a tym samym nowa Komisja Europejska, podejdą do kontynuacji wdrażania lub implementacji kolejnych elementów „Zielonego Ładu”? Wyniki wyborów pokazują jedno – Bruksela nie będzie mieć w tej kwestii łatwo, na pewno przybędzie krytycznych głosów wobec dalekosiężnych planów.

Reklama

Sam kierunek ma zostać utrzymany, ale bez modyfikacji się nie obędzie. W trakcie spotkania z dziennikarzami i ekspertami mówił o tym Julian Popow, były minister ochrony środowiska Bułgarii. – Zakładam, że EPL będzie wspierać Zielony Ład, ale jego pewne elementy czekają zmiany, jak np. założenie dotyczące obniżenia emisji gazów cieplarnianych o 90 proc. do 2040 r. – mówił Popow.

– Z Zielonym Ładem od początku był jeden, duży problem, jest on ukryty w nazwie. Źle się stało, że został tak nazwany, są ludzie, którzy mają przez to wątpliwości. Kiedy mówisz, że coś jest „zielone”, to łączysz fundamentalne sprawy gospodarcze, przemysłowe, z klimatem itd. To jakby nazwać go „socjaldemokratycznym ładem”. Jest w związku z tym ogromny problem komunikacyjny – przekonywał były minister środowiska Bułgarii. Jak dodał, kiedy USA robiły swój „green deal” (to ang. nazwa Zielonego Ładu – red.) nazwały go Inflation Reduction Act i kojarzony jest głównie jako koło zamachowe gospodarki, który stawia na nowe, zielone technologie.

Jeszcze przed wyborami podnoszono podobne argumenty, że pomieszanie spraw klimatu z gospodarką, gdy Unia dopiero co musiała mierzyć się z kryzysem energetycznym, może być mylące dla wielu obywateli. W skrócie: ambicje klimatyczne łączą się z bezpieczeństwem gospodarczym czy energetycznym, choćby dlatego, że dekarbonizacja wiąże się z porzucaniem paliw kopalnych – a te wciąż trafiają do UE z Rosji. Jednak narracja KE dopiero od pewnego czasu przesunęła się w stronę przedstawiania korzyści, jakie niesie transformacja energetyczna. Wcześniej wybijały się głównie wątki klimatyczne.

Reklama

Komentarze

    Reklama