Reklama

Analizy i komentarze

Czy idea degrowth ma oparcie w danych? Badacze sprawdzili pół tysiąca publikacji

Na szalkach wagi ważone są banknoty i planeta
Autor. Envato elements / @wirestock

Badania nad degrowth często nie zawierają analizy danych ilościowych lub jakościowych, korzystają z małych prób badawczych i rzadko wykorzystują modele – tak wynika z nowego przeglądu publikacji zawierającego słowa degrowth lub postgrowth w tytule. O co chodzi w tej idei i czy jest nam potrzebna?

Idea degrowth (dewzrostu) ma słabe oparcie w literaturze naukowej – ustalili Ivan Savin i Jeroen van den Bergh z ESCP Europe Business School w Madrycie. Autorzy pracy „Reviewing studies of degrowth: Are claims matched by data, methods and policy analysis?” opublikowanej w tym roku przeanalizowali 561 publikacji dotyczących degrowth i w wielu znaleźli błędy metodologiczne, nieprecyzyjny język czy niereprezentatywne i zbyt małe próby badawcze. Oceniają, że opracowaniom brakuje perspektywy ogólnosystemowej i odniesień do istniejącej literatury na temat polityk środowiskowo-klimatycznych. Zidentyfikowali również kilka badań dotyczących poparcia społecznego, z których w wynika, że strategie degrowth są postrzegane jako społecznie i politycznie niewykonalne. Publikacja spotkała się z pewną krytyką dotyczącą doboru prac do przeglądu – pominięte zostały te, które nie zawierały słów kluczowych w tytule.

Badacze zwrócili uwagę, że liczba publikacji dotyczących degrowth jako „strategii konfrontacji z problemami środowiskowymi i społecznymi” znacząco wzrosła w ostatniej dekadzie. Wskazali jednak, że mimo użycia tego pojęcia w tytule, wiele prac wcale go nie dotyczyła lub myliła z nieco odmiennym pojęciem – postgrowth (postwzrostem). Zacząć należy więc od definicji.

Czym jest, a czym nie jest – dewzrost i postwzrost

Różni badacze w nieco odmienny sposób definiują degrowth. To, co łączy rozmaite definicje to przede wszystkim krytyka PKB jako miernika rozwoju ludzkości. Stworzenie tego pojęcia przypisuje się André Gorz’owi, który w 1972 r. mówił o konieczności zredukowania produkcji materialnej w celu zachowania równowagi planety. Wzrost gospodarczy sam w sobie jest więc problemem. Zwolennicy tej idei postulują , że nieograniczony wzrost jest niemożliwy na planecie o ograniczonych zasobach i powoduje degradację środowiska. Wzywają więc do porzucenia idei wzrostu jako podstawowego celu i przekierowania ludzkiej działalności z destrukcyjnej produkcji na zapewnianie dobrobytu społecznego w taki sposób, aby oszczędzać zasoby dostępne na Ziemi.

Reklama

Jak piszą autorzy komentarza opublikowanego w 2022 r. w Nature: „degrowth jest celową strategią stabilizacji gospodarek i osiągania celów społecznych oraz ekologicznych, w przeciwieństwie do recesji, która jest chaotyczna, destabilizuje społeczeństwo i występuje, gdy gospodarki zależne od wzrostu nie rozwijają się”. Apelują szczególnie o ograniczenie działalności takich branż jak paliwa kopalne, produkcja mięsa czy fast fashion. Finansowanie usług publicznych powinno pochodzić z wycofanych subsydiów dla tych branż i wyższego ich opodatkowania.

Ograniczenia dotyczą krajów najbardziej rozwiniętych, a idea degrowth ma także wydźwięk antykolonialny . Zdaniem zwolenników degrowth największą odpowiedzialność za niszczenie środowiska i zmianę klimatu ponoszą kraje o najwyższych dochodach, osoby najzamożniejsze i korporacje – które zużywają energię i zasoby w niezrównoważony sposób – podczas gdy najbardziej cierpią na tym państwa i osoby, które w znikomym stopniu przyczyniły się do globalnego ocieplenia. W ten sposób mogą zostać uwolnione zasoby, które pozwolą krajom o najniższych dochodach rozwinąć się w sposób zrównoważony.

Jason Hickel, jeden z orędowników degrowth, doprecyzował w swojej publikacji : „ważne jest, aby wyjaśnić, że nie chodzi o zmniejszenie PKB, ale raczej o zmniejszenie wydajności. (…) Oczywiście trzeba zaakceptować fakt, że zmniejszenie wydajności może prowadzić do zmniejszenia tempa wzrostu PKB, a nawet do spadku samego PKB, i musimy być przygotowani na to, by taką zmianę przeprowadzić w bezpieczny i sprawiedliwy sposób”. Problem w tym, że zgodnie z omawianą tutaj analizą Ivana Savina i Jeroena van den Bergha, zwolennicy degrowth właściwie nie mówią, w jaki sposób to zrobić.

Nieco odmienną koncepcją jest postgrowth. Popularyzatorzy tej idei uważają , że wzrost gospodarczy jest korzystny, ale tylko do pewnego momentu rozwoju ludzkości – później konieczne jest znalezienie innych metod zwiększania dobrobytu i nowych sposobów jego mierzenia. Ta koncepcja próbuje raczej „budować na fundamentach tego, co już działa” niż „przewracać stolik” i sugeruje747107_EN.pdf) raczej odejście od koncentracji na wzroście niż całkowite porzucenie wzrostu jako celu polityki. Chodzi o „zmianę struktury działalności gospodarczej”, ponieważ określony poziom wzrostu gospodarczego nie jest automatycznie związany ani z korzyściami społecznymi, ani szkodami dla środowiska. Zwolennicy tej idei uważają, że gospodarka powinna być zaprojektowana w sposób, aby osiągać dobrobyt niezależnie od tego, czy będzie temu towarzyszył wzrost gospodarczy, czy nie.

Czytaj też

Co jest nie tak z badaniami nad degrowth?

Autorzy „Reviewing studies of degrowth: Are claims matched by data, methods and policy analysis?” skupili się zatem na publikacjach dotyczących ściśle degrowth – nawet jeśli zostały tam użyte mylące określenia. Warto zaznaczyć, że w przeglądzie znalazły się tylko prace, które zawierały słowa „degrowth”, „de-growth”, „postgrowth” lub „post-growth” w tytule, co wyklucza dużą liczbę prac na ten temat. Zwrócił na to uwagę Jason Hickel na platformie X (dawniej Twitter) w dyskusji z jednym z autorów. Podkreślił także, że niedługo zostanie opublikowany jego własny przegląd prac, który może rzucić nowe światło na stan badań o ideach degrowth i postgrowth.

Jeroen van den Bergh odpowiedział , że jest to na tyle młoda dziedzina, że nieuzasadnione byłoby branie pod uwagę badań, których „związek z degrowth jest mniej oczywisty” – czyli takich, które nie zawierają tego słowa w tytule.

Van den Bergh i Savin w swoim przeglądzie stwierdzili , że wiele z ponad 500 wybranych publikacji to bardziej opinie niż analizy. Niewiele badań wykorzystuje dane ilościowe lub jakościowe, a jeszcze mniej – modelowanie. Analizie podlegają często zbyt małe i niereprezentatywne próby, więc wyników nie można odnosić do szerszej skali. Wnioski z tych publikacji to często doraźne i subiektywne porady polityczne, pozbawione krytycznej oceny i integracji oraz porównania ze znanymi politykami środowiskowymi i klimatycznymi. Niewiele analizowanych badań przyjmuje perspektywę ogólnosystemową – zamiast tego większość koncentruje się na małych, lokalnych przypadkach bez odniesienia do gospodarki jako całości.

Nie jest to pierwszy przegląd prac o degrowth, jednakże jak wskazali autorzy – wcześniejsze są zazwyczaj „bezkrytyczne” i nie można ich zakwalifikować jako tzw. przeglądu systematycznego (ang. systematic review), który rządzi się określonymi zasadami. W swojej analizie przyjęli „bardziej obiektywne podejście skoncentrowane na ocenie danych, metod analizy i powiązań z badaniami nad klimatem i polityką środowiskową”.

Wśród publikacji zidentyfikowali 11 najpopularniejszych tematów, których dotykają publikacje o degrowth. Są to odpowiednio:

  • sprawiedliwość klimatyczna – 15,1 proc. badań;
  • zrównoważony dobrostan – 14,9 proc.;
  • praktyki na poziomie lokalnym – 13,8 proc.;
  • demokracja i społeczeństwo obywatelskie – 12,9 proc.;
  • gospodarka obiegu zamkniętego (GOZ) 9,3 proc.;
  • zielona transformacja (pod kątem technologicznym) 7,8 proc.;
  • zagadnienia teoretyczne i ramy koncepcyjne 6,3 proc.;
  • ograniczenie i niedobór zasobów 5,5 proc.;
  • zrównoważona turystyka 4,9 proc.;
  • wnioski z historii 4,8 proc.;
  • scenariusze osiągnięcia neutralności klimatycznej 4,7 proc.

Badacze zauważyli , że tematy zielonej transformacji, neutralności klimatycznej i dotyczące praktyk lokalnych zyskały na popularności w ostatnich latach. Publikacje dotyczące zrównoważonego dobrostanu, GOZ czy neutralności klimatycznej najczęściej korzystają z modelowania. Badania dotyczące dobrostanu często zawierają także analizy danych jakościowych i ilościowych. Analiza jakościowa jest również powszechna w badaniach dotyczących turystyki. Z kolei publikacje dotyczące sprawiedliwości klimatycznej, społeczeństwa obywatelskiego, ram koncepcyjnych oraz ograniczeń wzrostu jedynie sporadycznie wykorzystują jakikolwiek rodzaj modelowania lub analizy danych.

Czytaj też

Zgodnie z wynikami Ivana Savina i Jeroena van den Bergha w próbie 561 badań tylko dziewięć publikacji zawierało oryginalny model teoretyczny, a osiem – model empiryczny, oparty na danych pomiarowych. Większość badań korzysta przy tym z modeli, które nie mają solidnego oparcia w literaturze. W 31 pracach przeprowadzono ilościową analizę danych, a w 23 – jakościową. Jednakże ilość analizowanych danych i złożoność analizy różniły się znacząco w zależności od publikacji. Wiele z nich dotyczyło małych prób lub przypadków niereprezentacyjnych dla ogółu gospodarki – zarówno badania jakościowe, jak i ilościowe często nie spełniały więc przyjętych standardów badawczych.

Przykładem może być badanie przeprowadzone przez Laurę Colombo i jej zespół w 2023 r., którzy przeprowadzili wywiady z 41 osobami z trzech włoskich rolniczych spółdzielni socjalnych, podczas gdy w kraju istnieją 430 takie miejsca. Z kolei Jasmin Wiefek i Kathrin Heinitz analizując tzw. gospodarkę dobra wspólnego wnioskowały na podstawie wywiadów z 11 firmami, które wybrały subiektywnie, przez co próba może nie być reprezentatywna dla ogółu gospodarki. Badania nad degrowth często zawierają studium konkretnego przypadku, ale dotyczą bardzo specyficznych lokalizacji i społeczności. Jako przykład badacze podali analizę Giorgosa Kallisa i jego zespołu z 2022 r., gdzie badano realizację idei degrowth na dwóch greckich wysepkach o zróżnicowanej liczbie mieszkańców – 8 tys. i zaledwie 200. Pytanie brzmi więc, jak bardzo takie miejsca są reprezentatywne dla współczesnych społeczeństw.

W przeglądzie prac pod uwagę wzięto też badania opinii publicznej, które wskazują na co najwyżej umiarkowane poparcie idei degrowth. Z większości z nich wynika, że strategie i polityki degrowth są uważane za „społecznie i politycznie niewykonalne”. W jednym stwierdzono też, że „istnieją strukturalne bariery dla politycznej wykonalności degrowth”, a w innym: „w porównaniu ze ścieżkami opartymi na technologii, jasne jest, że transformacja oparta na degrowth napotyka ogromne bariery polityczne”. Jedno z badań psychologicznych wykazało, że strategie degrowth mogą być postrzegane jako zagrożenie.

Proponowane w publikacjach polityki często okazują się tylko ogólnymi pomysłami – typu „promowanie zmian we wzorcach konsumpcji” czy „ograniczenie produkcji zasobochłonnej” – a nie konkretnymi strategiami i rozwiązaniami. Bywa też, że sprawiedliwość społeczna okazuje się ważniejsza niż działania na rzecz środowiska, a wiele propozycji w ogóle nie dotyczy klimatu. Te, które dotyczą, czasem opisują wdrożone już polityki w Unii Europejskiej – w tym rozwiązania rynkowe, takie jak podatki – nie wnoszą zatem nic nowego. Pisał o tym także inny badacz, Nick Fitzpatrick , który z kolei jest zwolennikiem degrowth: „większość propozycji nie jest precyzyjna, dogłębna i pomija interakcje między politykami”.

Reklama

Po co nam idea degrowth?

Na podstawie swojej analizy autorzy przeglądu „Reviewing studies of degrowth: Are claims matched by data, methods and policy analysis?” wnioskują więc, że „degrowth nie może (jeszcze) być uważany za znaczącą dziedzinę badań akademickich”, a sytuacja nie poprawiła się w czasie. Na wskazane mankamenty „cierpi” wiele starszych, jak i tych najnowszych publikacji. Wskazują, że „skuteczność większości strategii degrowth nie została udowodniona”, a badacze nie pokazują, dlaczego ich idee miałyby być łatwiejsze do zaakceptowania przez społeczeństwo w porównaniu do bardziej konwencjonalnych polityk środowiskowych.

Badacze sformułowali także kilka zaleceń, które ich zdaniem mogłyby poprawić jakość badań nad degrowth. Po pierwsze, apelują o konsensus w kwestii definicji degrowth, co ułatwiłoby porównywanie badań. Ważne jest też stworzenie testowalnych hipotez, odpowiednie zbieranie danych i ich analiza tak, by badania były zgodne ze standardami naukowymi. Analizowane w badaniach ilościowych i jakościowych studia przypadków powinny być reprezentatywne, a próby większe, tak, by badania prowadzone w skali lokalnej można było uogólniać dla całej gospodarki. Rozwijane powinny być też badania poparcia opinii publicznej, ponieważ jest to „pięta achillesowa” tej idei. Wreszcie, osoby zajmujące się badaniem degrowth powinny dążyć do interakcji i synergii swoich propozycji z istniejącymi dziedzinami badań tak, by były bardziej efektywne i akceptowalne.

Reklama

Co ciekawe, zauważyli też, że nieco większym poparciem społecznym cieszy się idea agrowth (awzrostu). Jej zwolennicy twierdzą, że wzrost PKB nie koreluje ściśle z postępem, więc nie powinien on być brany pod uwagę przy projektowaniu przyszłych polityk. W myśl idei agrowth jeśli dana polityka przyniosłaby pozytywne skutki społeczne lub środowiskowe, ale w konsekwencji doprowadziłaby do spadku PKB, wciąż powinna zostać wdrożona.

Savin i van den Bergh piszą także, że „słabość badań nad degrowth w zakresie analizy danych – zarówno ilościowych, jak i jakościowych – jest do pewnego stopnia zrozumiała. Idea degrowth jest tak daleka od rzeczywistości, że dobre badania empiryczne są prawie niemożliwe”. Eksperymenty są właściwie nie do przeprowadzenia, ponieważ „nie można odizolować jednej części społeczeństwa od reszty i poddać jej zupełnie innemu reżimowi ekonomicznemu”.

Pełna realizacja idei degrowth to utopia, ale utopie mogą być przydatne. Jak określił je Tomasz Markiewka : „utopie mają do spełnienia swoją rolę w zdrowej demokracji. Nie jako realistyczny cel, ale jako drogowskaz i kryterium oceny zmian społecznych”. „Gdybyśmy śmielej mówili o utopiach politycznych w takim kontekście, gdybyśmy wręcz wymuszali na partiach politycznych, aby każda prezentowała własne utopie, to nasze życie polityczne zyskałoby odrobinę na przejrzystości. Łatwiej byłoby się nam połapać w tym, na jakich wartościach zależy nam szczególnie, na jakich mniej, a na jakich wcale. I kto te wartości podziela oraz obiecuje o nie walczyć. Utopie to nie mrzonki, ale poręczne narzędzie polityczne” – dodał . Z kolei filozof Arno Münster)mówił , że ludzie „potrzebują ich, by krytykować teraźniejszość i zmieniać przyszłość”.

Czytaj też

  • PKB
Reklama

Komentarze

    Reklama