Reklama

Analizy i komentarze

Biometan - niedoceniony motor transformacji energetycznej [ANALIZA]

Autor. Canva

Pamiętam czasy, gdy o zmianach klimatu rozmawiano zdecydowanie „ciszej” niż obecnie. Temat przebijał się powoli, nieśmiało i nie bez trudności – to zrozumiałe, bo nowości budzą opór. A takie, które niosą ze sobą potrzebę wysiłku – budzą go w trójnasób. Dziś jesteśmy na etapie, kiedy już właściwie nikogo nie trzeba przekonywać, że problem jest nie tylko realny, ale i wymagający pilnych działań. Poszukujemy więc rozmaitych możliwości na uczynienie naszej energii choćby ciut bardziej „zieloną” i niestety często wpadamy w pułapki zastawiane przez sprytnych lobbystów – promujących jedne technologie i odrzucających inne wbrew temu co głosi nauka.

Reklama

Marzy mi się, żebyśmy choć połowę wysiłku przeznaczanego na tropienie spisków związanych z polityką klimatyczną przeznaczyli na to, by zastanowić się w jakich obszarach mamy szansę nie być tylko przysłowiowymi „monterami” lub odbiorcami, ale także podmiotowymi uczestnikami procesu. Takie obszary nadal istnieją i przy odrobinie dobrych chęci oraz profesjonalizmu mogą stać się jednym z kół zamachowych naszej gospodarki – pomagając nie tylko zmniejszyć ślad węglowy, ale także przesiąść się z fotela pasażera na miejsce kierowcy.

Reklama

Poszukiwanie zrównoważonych, wydajnych i czystszych źródeł energii jest naszym pokoleniowym wyzwaniem. Bez cienia przesady można powiedzieć, że od tego jak poradzimy sobie z tym zadaniem, na jakie tory pchniemy nasz dyskurs i w efekcie działania, zależy jakość życia naszych dzieci, a wiele wskazuje, że także i nas samych. Emocje budzi jednak to, że wiele państw, poprzez promowanie określonych rozwiązań, próbuje monetyzować politykę klimatyczną w nieuprawniony sposób, zapominając przy tym o jej rzeczywistym celu. Czy powinniśmy to jednak traktować jako usprawiedliwienie dla własnego imposybilizmu? Czy taka postawa zatrzyma kroczącą przez świat transformację? Czy jest szansa, że jeśli bardzo się oburzymy, to nasza gospodarka na tym zyska? Oczywiście, że nie, nie i po trzykroć – nie. Jaka jest zatem recepta? Naśladować! Choć nie wszystkich.

Jednym z obszarów, w których Polska może być lokalną potęgą jest opisywany już wielokrotnie na łamach E24 biogaz, a właściwie jego „oczyszczona” forma – biometan. Szczególnie ciekawy – zarówno pod kątem stopnia rozwoju rynku, naszych możliwości jak i prognoz w zakresie wzrostu – wydaje się tutaj segment bio-LNG. Przyjrzyjmy się pokrótce możliwościom jakie niesie ze sobą, czyhającym nań zagrożeniom oraz wyzwaniom, które trzeba będzie pokonać – szczególnie w kontekście Polski i Europy.

Reklama

Czytaj też

Bio-LNG to stosunkowo nowy aktor na energetycznej scenie. W największym uproszczeniu, pomijającym ważne, ale mało ciekawe dla większości z nas szczegóły techniczne, otrzymuje się go z biogazu produkowanego z odpadów organicznych – zarówno z gospodarstw domowych, jak i rolnictwa czy nawet przemysłu. Już na pierwszy rzut oka widzimy zatem że korzyści wykraczać będą poza sektor energetyczny (sensu stricto) i dotkną także bardzo szerokiego zagadnienia jakim jest gospodarka obiegu zamkniętego. Wykorzystywanie odpadów do wytwarzania energii jest szansą nie tylko na rozwiązanie wielu problemów wynikających z gospodarowania nimi, ale również domknięcie cyklu w ramach GOZ.

Uroków bio-LNG jest oczywiście więcej. Dość wspomnieć w tym miejscu, że za połowę emisji gazów cieplarnianych z sektora transportowego odpowiadają w Europie dwa segmenty – morski oraz tzw. transport ciężki. I tak się składa, że to w ich dekarbonizacji największą rolę może odegrać skroplony biometan. Część badaczy (np. z Hanze University of Applied Sciences w Groningen) uważa, że w 2050 udział bio-LNG w transporcie może wynosić od 46 do 405 Twh, co przekłada się na 1,7% -21,7%. Wykorzystanie tego potencjału zależy oczywiście od szeregu czynników, z dostępnością substratu, rozwojem technologii oraz politykami publicznymi na czele.

Potencjał bio-LNG wzmacniany jest i będzie także przez Komisję Europejską. Unia przyjęła w czerwcu bieżącego roku nowe przepisy dotyczące udziału biopaliw biogazu w celu dla sektora transportowego, wyznaczonym przez dyrektywę (UE) 2018/2001. Wynika z niej, że do roku 2030 udział energii odnawialnej w końcowym zużyciu energii na potrzeby sektora transportowego wynosić ma minimum 14%. Zaawansowane biopaliwa (w tym biometan) mają odpowiadać za co najmniej 3,5%. UE zobowiązała państwa członkowskie, aby nałożyły na dostawców paliw obowiązki umożliwiające wypełnienie tego celu.

Instytucje unijne obawiają się równocześnie, żeby nie doszło, mówiąc kolokwialnie do wylania dziecka z kąpielą. Chodzi o zjawisko zwane z angielska - Indirect Land Use Change (ILUC), tj. pośrednią zmianę użytkowania gruntów. Polega ono na zwiększaniu obszarów uprawnych (szczególnie pod kątem roślin wykorzystywanych w produkcji biopaliw) kosztem „gruntów leśnych, torfowisk czy terenów podmokłych”. Kłopot z nimi polega na tym, że zmiana w sposobie użytkowania może doprowadzić do uwolnienia zgromadzonego dwutlenku węgla – a tego urzędnicy boją się jak ognia. Sposobem na ograniczenie ryzyka jest wprowadzenie limitów dla biopaliw wytwarzanych z biomasy o wysokim ryzyku ILUC. Państwa członkowskie będą mogły je produkować i sprowadzać nawet po jego przekroczeniu, ale niemożliwe będzie wliczanie ich na poczet realizacji celów dyrektywy - zarówno w zakresie udziału OZE ogółem w miksie, jak i w sektorze transportowym.

Czytaj też

Korzyści płynące z wykorzystania biometanu w formie skroplonej są rozmaite – od redukcji śladu węglowego i domknięcia obiegów w GOZ, poprzez ograniczenie liczby odpadów zalegających na różnego rodzaju wysypiskach czy wreszcie wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego i dywersyfikację portfela gazowego. Na plus działa również możliwość wykorzystywania infrastruktury LNG, która już istnieje. To potencjalnie może pomóc w ograniczeniu przynajmniej części kosztów, które biorąc pod uwagę cały łańcuch mogą być pewnym wyzwaniem w początkowych okresach rozwoju rynku. W najnowszym raporcie o stanie rynku przygotowanym przez magazynbiomasa.pl możemy przeczytać, że nakłady finansowe na realizację instalacji bio-LNG o wydajności 1000 Nm3/h wynieść mogą od 29,98 do 34,1 mln zł (bez uwzględniania OPEX-u). Dokładana cena uzależniona jest od wyboru technologii produkcyjnej – najdroższa jest membranowa, później PSA, kriogeniczna i wreszcie aminowa. W przeliczeniu na Nm3 biogazu są one jednak bardzo podobne (0,83 mln), drożej wypada tylko PSA (0,91 mln).

To oczywiście niejedyne wyzwania, oprócz pieniędzy potrzebne będą także projekty infrastrukturalne oraz przezwyciężenie barier regulacyjnych. Nie od dziś wiadomo bowiem, że niejasne przepisy i brak wsparcia ze strony państwa (na wczesnych etapach rozwoju rynku) mogą zatopić nawet najbardziej obiecujące przedsięwzięcie.

Europejskie Stowarzyszenie Biogazu w swoim opracowaniu „EBA Statistical Report 2022” wskazuje, że od 2018 do 2022 liczba instalacji bio-LNG wzrosła o prawie 600% (z 5 do 34). Do 2025 spodziewane jest przekroczenie 100. Obecnie funkcjonują w takich krajach jak: Niemcy, Wielka Brytania, Szwecja, Norwegia, Niderlandy, Włochy, Francja, Belgia, Dania oraz Finlandia. W przypadku mocy produkcyjnych wzrost jest jeszcze bardziej interesujący w latach 2018-2025 ma on przebyć drogę od 0 TWh/rocznie do 12,4. I to prawdopodobnie dopiero początek.

Beneficjentem rozwoju rynku bio-LNG może być także Polska, przemawia za tym kilka czynników. Różnego rodzaju użytki rolne stanowią prawie 60% powierzchni kraju, mamy rozwinięty i w wielu aspektach nowoczesny sektor rolniczy, a co za tym idzie szeroką bazę dostawców substratu. Nasz potencjał w zakresie szeroko rozumianego biogazu szacowany jest nawet na 8 mld m3 rocznie, czyli całkiem sporo. Warto także pamiętać, że Polska jest jednym z tych państw, które szanse związane z rynkiem LNG jako takim dostrzegły nie po wybuchu wojny na Ukrainie, ale znacznie wcześniej. W praktyce oznacza to, że dysponujemy „sprawdzonym w boju” terminalem LNG w Świnoujściu (którego przepustowość zostanie zwiększona dzięki trzeciemu zbiornikowi) oraz posiadamy doświadczenie w obsłudze tego typu ładunków - ich liczba od początku działania gazoportu znacznie przekroczyła już 200.

Czytaj też

A to nie koniec naszych planów związanych z gazem skroplonym (być może z czasem także bio), ponieważ w fazie przygotowawczej znajduje się projekt jednostki FSRU (ang. Floating Storage Regasification Unit) realizowany przez Gaz-System. Z informacji udostępnionych przez spółkę wynika, że inwestycja ma być ukończona w latach 2027/2028 i może pozwolić na sprowadzanie drogą morską dodatkowych 6,1 mld m3 paliwa gazowego rocznie. Co więcej „(…) na tym etapie zakładana jest jeszcze możliwość zwiększenia mocy regazyfikacyjnych w zależności od rozwoju rynku oraz wzrostu zapotrzebowania na gaz ziemny w kraju i w regionie” - czytamy na stronie spółki. Pływający terminal ma być zakotwiczony w Gdańsku, co implikuje konieczność rozbudowy sieci przesyłowej gazu. Aktualnie prace projektowe obejmują trzy inwestycje:

  • gazociąg Kolnik - Gdańsk o długości ok. 35 km;
  • gazociąg Gustorzyn - Wicko, odcinek Gardeja - Kolnik o długości ok. 86 km;
  • gazociąg Gustorzyn - Wicko, odcinek Gustorzyn - Gardeja o długości ok. 128 km.

Szansę związaną z bio-LNG dla naszego kraju i rodzimych firm dostrzega także branża. W tegorocznym raporcie „Biogaz i biometan w Polsce” możemy przeczytać m.in., że jest to „(…) zyskujące na popularności paliwo odnawialne wykorzystywane przez energochłonne sektory przemysłu. Popyt na nie rośnie gwałtownie w całej Europie, a Polska ze swoi potencjałem biogazowym może być istotną częścią europejskiego rynku bio-LNG”. Nie ulega również wątpliwości, że rozwój sektora bio-LNG może pobudzić wzrost gospodarczy przyczynić się do powstawania nowych miejsc pracy.

Ta droga nie będzie jednak ani łatwa, ani usłana różami – jeśli chcemy na poważnie zaistnieć w tym obszarze i gonić (choć na szczęście tylko trochę) zachodnich partnerów, to musimy uznać, że wykorzystywanie biometanu (w takiej czy innej formie) jest jednym z naszych energetycznych priorytetów. Nie dodatków do branżowych konferencji, ale właśnie prioryterów. Tylko skoordynowany wysiłek wszystkich zainteresowanych stron – rządu, przemysłu i konsumentów, może przynieść wymierne rezultaty. Potrzebne będą inwestycje, niezachwiane zaangażowanie i determinacja, ale gra jest warta świeczki. Zwłaszcza, że świat stoi u progu (a może już go przekroczył?) energetycznej rewolucji, a bio-LNG to obiecujący sojusznik, szczególnie dla takich krajów jak nasz.

Reklama

Komentarze

    Reklama