Wiadomości
Górnictwo boi się regulacji metanowych. „To oznacza zwolnienie 100 tys. osób”
Wprowadzenie unijnych regulacji ws. redukcji emisji metanu w obecnym kształcie oznaczałoby szybki proces zwolnienia ok. 100 tys. osób w polskim górnictwie i w firmach okołogórniczych oraz zastąpienie węgla krajowego importowanym - ocenił prezes PGG Tomasz Rogala w Polskim Radiu Katowice.
Dyskutowane obecnie w Parlamencie Europejskim regulacje wprowadzają od 2027 r. normę 5 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla innego niż koksowy (pierwotnie projekt dopuszczał emisję 0,5 tony metanu), a od roku 2031 - 3 tony gazu na 1000 ton węgla, w tym koksowego. Polskie kopalnie emitują więcej - średnio od 8 do 14 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla, zostałyby więc obłożone wysokimi karami za przekroczenie norm - w Polskiej Grupy Górniczej (PGG) byłoby to ok. 1,5 mld zł rocznie.
W piątkowej rozmowie na antenie Polskiego Radia Katowice prezes PGG wyraził przekonanie, że choć planowane wprowadzenie limitów emisji metanu dotyczy górnictwa węgla kamiennego w Europie, w rzeczywistości „chodzi o Polskę", bo to główny podmiot, do którego adresowane jest to działanie.
„Te limity są na poziomach tak niskich, że powodują wprost przyspieszoną likwidację zakładów górniczych w dwóch krokach – pierwsze siedem jednostek do 2026 r. i kolejne dwie w roku 2031. Nie mówimy w tym momencie o umowie społecznej (która zakłada stopniowe wygaszanie wydobycia węgla w Polsce do 2049 r.- PAP), nie mówimy o uporządkowanym programie zamykania sektora w ramach zachowania bezpieczeństwa energetycznego" - powiedział prezes Rogala.
Jak zaznaczył, w przypadku polskiego górnictwa oznaczałoby to bardzo szybki proces zwolnienia, wraz z przemysłem okołogórniczym, około 100 tys. pracowników. Prezes przekonywał, że zapisy rozporządzenia są głęboko niesprawiedliwe. Jak podawał w przypadku PGG chodzi o emisję 140 tys. ton metanu wobec 20 mln ton tego gazu emitowanych przez Chiny.
Jak mówił Rogala, „ta dyrektywa jest adresowana do przedsiębiorstwa czy do państwa, które podjęło decyzję uporządkowanym o odejściu od węgla". Prezes podkreślił, że Niemcy potrzebowały 18 lat na zmianę źródeł energii i przekwalifikowanie pracowników, w przypadku Polski byłoby to zaledwie kilka lat.
Czytaj też
Według prezesa wprowadzenie tej regulacji doprowadzi do zastąpienia węgla krajowego importowanym, bo w projekcie rozporządzenia nie ma jasnych mechanizmów, jak ma być kontrolowany i rozliczany poziom emisji metanu w przypadku węgla sprowadzanego do Unii Europejskiej.
„W przypadku Polski to oznacza rozbudowę portu, jeżeli nie - budowę nowego portu, przy zamknięciu ruchu lądowego do Rosji i trudnościach na Ukrainie zostają porty. (Oznacza to) więc zbudowanie portu na kilkanaście lat po to, żeby przywieźć kilkanaście milionów ton węgla, który będzie w sposób nieuczciwy konkurował z węglem krajowym" - zaznaczył.
Pytany, czy wierzy w możliwość wycofania planowanych regulacji, Rogala odpowiedział, że to kwestia podjęcia wszystkich możliwych działań, żeby przekonać jak największą grupę europarlamentarzystów, że rozporządzenie w takim kształcie nie powinno wejść w życie. „Mamy już do czynienia z rządem centralnym w Brukseli, który celowo, punktowo, adresuje regulacje, które w sposób istotny zmieniają jakość naszego życia i wymuszają określone procesy gospodarcze" - mówił prezes PGG, który dodał, że byłby to „bardzo niesprawiedliwy akt" i plan niewytłumaczalny z punktu widzenia klimatu, który nawet powiększy ślad węglowy na skutek konieczności przewożenia dużych ilości węgla z importu.
Kilka dni temu europosłowie różnych opcji politycznych podpisali w Katowicach deklarację, w której potwierdzili zaangażowanie na rzecz rozwiązań służących zablokowaniu unijnego rozporządzenia metanowego w obecnym kształcie. Projekt tej regulacji nazwano "krzywdzącym dla polskiego przemysłu wydobywczego". Według ostatnich informacji, głosowanie rozporządzenia w Parlamencie Europejskim nastąpi prawdopodobnie w maju tego roku.