Analizy i komentarze
Skąd oburzenie po słowach Marzeny Czarneckiej? Szefowa MP powtarza to samo od miesięcy
Wypowiedź ministerki przemysłu o tym, jaki jest cel umowy społecznej z sektorem górniczym, zapoczątkowała falę oburzenia. Falę trochę niezrozumiałą, bo Marzena Czarnecka powtarza jak mantrę słowa o świętości porozumienia z 2021 r. od kiedy weszła do rządu i piątkowa wypowiedź jest jedną z wielu w tym tonie. W dodatku nie ma co ukrywać: władza gra na wybory prezydenckie i do połowy roku 2025 r. górnicy będą słyszeć tylko takie deklaracje.
– Proszę pamiętać, że umowa społeczna nie zakłada poziomu wydobycia. Zakłada utrzymanie kopalń i utrzymanie tak naprawdę zatrudnienia w tych kopalniach, a nie utrzymanie jakby poziomu wydobycia, który jest jakby zależny od sytuacji rynkowej. Proszę zauważyć, że na zwałach leży 14 mln ton (węgla – red.) ciągle jeszcze, którego spalanie odbywa się cyklicznie – te słowa wypowiedziane na antenie Radia Katowice sprawiły, że w ogniu krytyki znalazła się Marzena Czarnecka, ministerka przemysłu.
Kroplówka z gotówki dla górników
Jej wypowiedź jest interpretowana prosto: choćby się waliło i paliło, to kopalnie będą dostawały kroplówkę. Nawet jeśli maszyny będą stały, a nikt nie będzie wydobywał węgla kamiennego. Takie „czy się stoi, czy się leży, to wypłata się należy”. Tylko że Czarnecka powiedziała dokładnie to, co zakłada umowa społeczna zawarta jeszcze za poprzedniego rządu w 2021 r. z sektorem górnictwa węgla kamiennego. Jest to szkodliwe podejście, co wiadomo nie od dziś i od momentu osiągnięcia porozumienia za czasów Zjednoczonej Prawicy. Już wtedy mówiono, że lepiej byłoby jak najszybciej zamknąć nierentowne kopalnie, a przede wszystkim te najbardziej niebezpieczne dla górników (zametanowane albo te, do których coraz częściej wdziera się woda itd.).
Minister przemysłu @MPgovpl prof. @Marz_Czarnecka w rozmowie z @ZasadaMarcin: #UmowaSpołeczna zakłada utrzymanie zatrudnienia w kopalniach. pic.twitter.com/s7YzfqFCJJ
— Radio Katowice SA (@radiokatowice) October 25, 2024
Tymczasem układ rządu z górnikami ma zadowolić zwłaszcza tych drugich. Niby spojrzano tam na to, które kopalnie radzą sobie gorzej, a które powinny pracować dłużej (widać po to poukładzie harmonogramu). Ba, taka „Bogdanka”, którą dopiero co odwiedziłem na zaproszenie spółki, dociera do kolejnych złóż i mogłaby tylko zwiększać wydobycie odpowiedniego dla polskich elektrowni węgla. Tylko że przy nadpodaży (wspomniane 14 mln ton na zwałach) niespecjalnie da się to zrobić. Jeden z górników „Bogdanki” powiedział zresztą, że oni na dole (blisko kilometr) mają tam niemal „bajkę” i współczuje kolegom ze Śląska, którzy naprawdę idą w nieznane i ryzykują wszystkim. W szczególności zdrowiem i życiem. Właśnie takie, niebezpieczne zakłady, powinny być zamykane wcześniej, po uprzednim dogadaniu się z załogami i pracownikami.
Od kilku lat jest jasne, że wynegocjowana umowa społeczna jest nie do utrzymania. Wbrew logice także nowy rząd twierdzi jednak inaczej. Forum Energii dopiero co opublikowało analizę, w której zawnioskowało o rewizję tego porozumienia. „(…) same dopłaty do wydobycia węgla wyniosą między 31 a 83 mld zł tylko do 2040 r. Wsparcie górnictwa, żeby utrzymać obietnice sprzed trzech lat, będzie jednak kosztować więcej. Wydobyty węgiel trzeba na bieżąco zużywać, co oznacza konieczność finansowego wsparcia elektrowni i elektrociepłowni, które od dawna nie zarabiają na generacji z węgla. Do tego dochodzą odprawy i wcześniejsze emerytury dla górników. Konieczne będzie wsparcie zamykania kopalń i rekultywacji terenów pogórniczych” – ocenia think tank i zaznacza: bez rewizji się nie obejdzie.
W dodatku dzisiejszemu oburzeniu jest winna trochę sama Czarnecka, która rzadko pojawia się w mediach. Jak już zjawiła się w studio Radia Katowice – wywołała ogromne zainteresowanie. W przeszłości też bywało różnie z jej wypowiedziami, bo zwykle trzeba dopytywać, co właściwie miała na myśli. Raz chodziło o wywołane przez nią poruszenie w sprawie wydzielania aktywów węglowych, innym razem – o harmonogram dla elektrowni jądrowej. Teraz jednak nie mówi niczego, czego wcześniej by nie powiedziała.
Luty 2024 r. – Czarnecka zapewnia, że umowa społeczna jest aktualna oraz że nie będzie negocjowana; Czerwiec 2024 – ministerka przemysłu zaznacza, że poprawiony zostanie wniosek notyfikacyjny, a nie umowa społeczna; Październik 2024 r. – szefowa MP mówi, że podstawą do wniosku jest umowa z 2021 r.
Niezrozumiałe jest więc oburzenie, skoro szefowa MP po raz kolejny mówi tylko to, co wcześniej. Plus jej działania też świadczą o tym, że będzie dążyła do takiego, a nie innego rozwiązania. No i taka wisienka na torcie: przecież o Ministerstwie Przemysłu mówi się „Ministerstwo Węgla”, jak można się domyślić – nieprzypadkowo.
Co kombinuje rząd
To jednak tylko część prawdy. Energetyka24 wie ze źródeł rządowych, że pieniędzy na górnictwo będzie więcej, ale nie z budżetu a z Unii Europejskiej. Na razie nie było to ogłaszane, toczą się rozmowy. Takie zapowiedzi pojawiły się mniej więcej w tym samym czasie, gdy odbywały się spotkania ze związkowcami w sprawie Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu. Z tej perspektywy plan rządu może wydawać się niespójny. Mianowicie: bazuje na krytykowanej umowie społecznej i miałby/ma wyszarpywać jeszcze dodatkowe pieniądze z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (FST) dla sektora wydobywczego. Więcej pieniędzy oznaczałoby większe pole do popisu, jeśli chodzi o wycofywanie nierentownych kopalń.
Może być jednak tak, że rząd dobrze wie, co robi. Otóż: w tej chwili udowadnia w UE, jak duże są potrzeby finansowe i jak kosztowna będzie transformacja Śląska. Wcale nie musi respektować zapisów umowy społecznej, bo ta służy mu jedynie do tego, aby pokazać, w jak trudnej sytuacji się znalazł. Co więcej: nikogo nie zdziwi, jeśli zagra kartą: dostał umowę w spadku i szuka pomocy w Brukseli.
Najważniejsze pozostaje natomiast coś zupełnie obok górnictwa. Do majowych wyborów prezydenckich w 2025 r. nie warto przywiązywać wagi do deklaracji, zapewnień czy ruchów władzy. Jak słyszymy: w rządzie jest nastawienie na pchanie naprzód tych spraw i projektów, które mogą przynieść dodatkowe głosy w batalii o Pałac Prezydencki. Nic więcej się nie liczy.
Czarnecka może więc i oburzyła dzisiaj pół energetycznego komentariatu, ale wysłała też sygnał do górniczych regionów. Przecież właśnie o takie ruchy chodzi w polityce. Na Śląsk poszedł kolejny sygnał, że będzie tak jak było. Gorzej, jeśli na Śląsk w połowie 2025 r. ktoś będze musiał wysłać wieści, że po wyborach prezydenckich to nadciąga czas zmian.