Rząd Chile upaństwowi kopalnie? „Inwestycja KGHM jest bezpieczna, to plan bez szans” [ANALIZA]

Autor. Jakub Wiech
Nowy rząd w Chile szedł do wyborów z postulatem nacjonalizacji kopalń. Głośno mówili o tym tamtejsi komuniści, współtworzący ekipę nowego prezydenta Borica. Zagroziło to inwestycjom m.in. Polski, USA i Chin. Szybko okazało się jednak, że koncepcja ma nikłe szanse powodzenia.
Nowy – mocno lewicowy – rząd Chile debatuje intensywnie nad nacjonalizacją działających w tym państwie kopalń. Pomysł wyszedł od współtworzących obecną ekipę rządzącą komunistów. Obecnie jest przedmiotem prac konstytuanty, która opracowuje nową chilijską konstytucję. Nacjonalizacja, będąca częstym tematem politycznych debat w Ameryce Łacińskiej, to zagrożenie dla działających w Chile podmiotów zagranicznych – m. in. polskiego KGHM, które posiada w tym kraju kopalnię Sierra Gorda. Spółka jest jednak spokojna. Szanse polityczne na zgodę dla nacjonalizacji są niewielkie, Chile najprawdopodobniej nie stać na rekompensaty, a ewentualna decyzja naruszyłaby interesy światowych mocarstw – m.in. Stanów Zjednoczonych. Niemniej, polski gigant miedziowy podejmuje intensywne działania prewencyjne. Nie tylko monitoruje sytuację, ale również prowadzi rozmowy z najważniejszymi chilijskimi politykami, podkreślając własne zaangażowanie w tamtejszą gospodarkę oraz perspektywy dalszej współpracy, które przestaną być realne w razie nacjonalizacji. Zdaniem niezależnych obserwatorów inwestycja KGHM jest bezpieczna, a nacjonalizacja to plan bez szans.
¡Viva la revolución!
W Chile od kilku lat jest niespokojnie. Problemy z nierównościami ekonomicznymi, lockdowny i sytuacja epidemiczna, pandemiczne zaburzenia gospodarcze – wszystko to spadło na chilijskie społeczeństwo, wywołując potężne emocje. Zaczęło się jeszcze w 2019 roku, kiedy to ruszyły protesty o genezie i rozmachu porównywalnym do francuskich Żółtych Kamizelek. Iskrą dla tej beczki prochu były podwyżki cen biletów na komunikację miejską w stolicy kraju, Santiago. Rozruchy zaczęli uczniowie i studenci, unikając płacenia wyższych stawek i przeskakując przez bramki w metrze. Potem doszło do pierwszych starć zCarabineros. 18 października 2019 roku rozpoczęły się pierwsze akty wandalizmu, spalono siedem stacji metra, a 81 takich obiektów zostało istotnie zniszczonych. W reakcji na to prezydent Sebastián Piñera wprowadził stan zagrożenia i godzinę policyjną.

Autor. Jakub Wiech
Działania te nie powstrzymały jednak protestów, które rozlały się na inne miasta kraju i urosły do rozmiarów największych od czasów Pinocheta. 25 października w samym Santiago protestowało już ok. 1,2 mln ludzi. Dochodziło do walk ulicznych, ginęli ludzie. W odpowiedzi prezydent Piñera zdymisjonował ośmiu członków swojego rządu, w tym ministra spraw wewnętrznych, chilijski parlament wyszedł również z propozycją referendum w sprawie zmian w konsytucji. Jednakże nastroje podgrzewała dalej pandemia Covid-19, która przesunęła zaplanowane na kwiecień referendum konstytucyjne o pół roku. Punktem spotkań protestujących stał się plac Baquedano, gdzie co piątek spotykali się demonstranci, walczący potem z policją (protesty te trwają do dziś).

Autor. Jakub Wiech
Wentylem społecznego bezpieczeństwa dla sytuacji w Chile miały być wybory prezydenckie w 2021 roku oraz planowana zmiana konstytucji (w referendum na ten temat za zmianą opowiedziało się prawie 80% głosujących, przy frekwencji 51%) – ekipa nowego prezydenta Borica niosła bowiem ze sobą mocno populistyczne postulaty, m.in. nacjonalizację chilijskich kopalń.
¡Patria o Muerte, Venceremos!
Wybrany w 2021 roku Gabriel Boric, najmłodszy w historii Ameryki Południowej prezydent (ma zaledwie 36 lat), całe życie był aktywistą politycznym. Wywodzi się z partii Convergencia Social, lewicowego ugrupowania wchodącego w skład koalicji Frente Amplio. Stoi też na czele mocno lewicowego – jak na europejskie standardy – rządu, złożonego m. in. z Partido Comunista de Chile, czyli partii komunistycznej. Komuniści mają w 24-osobowym rządzie Borica trzech przedstawicieli - sekretarza generalnego rządu, ministra pracy oraz ministra nauki, technologii, wiedzy i innowacji. Jednakże jak dotąd ich najbardziej wyraźnym wkładem w chilijską politykę jest dyskusja o nacjonalizacji kopalń.
Dyskusja na temat nacjonalizacji wzięła się z kilku powodów. Było to hasło komunistów podczas rozruchów społecznych i wyborów w 2021 roku. Koresponduje ono również z lewicowym charakterem rządu Borica, który domaga się większego udziału państwa w gospodarce, argumentując jednocześnie, że zagwarantuje to większe poszanowanie dla środowiska. Nie bez znaczenia pozostaje tu fakt, że obecne ceny surowców (przede wszystkim miedzi i litu) są bardzo wysokie - nic więc dziwnego, że rząd kraju zasobnego w te surowce ostrzy sobie zęby na możliwość pozyskania większych dochodów z ich sprzedaży.

Autor. Jakub Wiech
Poważny sygnał został posłany 7 marca - wtedy też chilijska konstytuanta zaakceptowała wstępną propozycję zmian prawnych, które otwierają drogę do nacjonalizacji kopalń miedzi, litu i złota. Decyzję podjął na razie komitet środowiskowy (złożony głównie z młodych aktywistów) - żeby zmiana przeszła, zgoda musi wyjść od 2/3 członków konstytuanty, a następnie zostać zaakceptowana w ogólnokrajowym referendum.
Przepchnięcie pomysłu nacjonalizacji byłoby poważnym zagrożeniem dla spółek zagranicznych działających w Chile w sektorze górniczym. Taką jest m. in. polski KGHM, który wydobywa w tym kraju miedź w kopalni Sierra Gorda. Jednakże szanse na taki obrót sprawy są pomijalnie małe – dostrzegają to zarówno zagraniczni inwestorzy, jak i lokalni działacze oraz politycy.
¿Seguiremos adelante?
Biorąc pod uwagę to, co mówią chilijscy dziennikarze śledzący sytuację, kwestia nacjonalizacji okazała się pułapką dla rządu. Serwis Energetyka24 miał okazję rozmawiać z kilkoma przedstawicielami prasy z Chile, którzy są niezwykle sceptyczny wobec samego pomysłu upaństwowienia kopalń. Sprawa jest przedstawiana jako populistyczne hasło, które zostało wykorzystane do wzbudzania społecznych emocji, ale gdy udało się wygrać wybory kandydatowi lewicowemu sprawa ta przestała być potrzebna rządowi Borica. Stała się ona wręcz kłopotem, gdyż jej rozwój naraża na szwank relacje zagraniczne Chile, z kolei jej zupełne porzucenie to paliwo dla radykalnego skrzydła ekipy rządzącej – a warto przy tym zaznaczyć, że utworzony przez nowego prezydenta rząd nie należy do specjalnie trwałych. Parlamentarna większość jest krucha, o każdy głos trzeba walczyć i nie jest to prosta walka. Tymczasem przepchnięcie nacjonalizacji przez konstytuantę wymagałoby poparcia na poziomie 2/3 tego ciała. Obecnie wydaje się to wręcz nieosiągalne. Dziennikarze zwracali też uwagę, że potencjalne odszkodowania dla właścicieli znacjonalizowanych zakładów byłyby dewastujące dla budżetu Chile.

Autor. Jakub Wiech
Sam rząd również jest niezwykle ostrożny w komentowaniu sprawy upaństwowienia kopalń. Chilijska minister górnictwa Marcela Hernando, z którą spotkał się wysłannik Energetyka24, unikała w rozmowie mocnych stwierdzeń w tym zakresie, skupiając się na społecznej genezie tego problemu. „Nic nie nastąpi od razu, będzie to proces stopniowy" – wskazywała Hernando, zaznaczając jednocześnie, że wiele w tej kwestii wyjaśni się w drugiej połowie roku. Minister skupiła się natomiast na lokalnej współpracy inwestycyjnej z zagranicznymi podmiotami oraz... możliwych nowych obciążeniach podatkowych dla kopalń. Czyżby zatem rząd w Santiago chciał wykorzystać kwestię nacjonalizacji jako znaną z anegdoty kozę, którą wyprowadzi się, by w jej miejsce wstawić znacznie mniej groźny nowy rygor fiskalny?
Warto podkreślić, że dla zagranicznych inwestorów kluczowym bezpiecznikiem w kwestii nacjonalizacji jest udział spółek pochodzących z krajów o mocarstwowym statusie. Chodzi przede wszystkim o spółki amerykańskie - Freeport McMoran Copper & Gold Inc. Oraz Albemarle Corporation. Inwestycje w Chile prowadzą również Chińczycy i ich China Minmetals Corporation. Przykładem może być też australijski koncern BHP, największy tego typu podmiot na świecie, który wydobywa w Chile miedź w inwestycji Pampa Norte. Trudno wyobrazić sobie, żeby rząd chilijski zaryzykował zatarg z wszystkimi tymi podmiotami.

Autor. Jakub Wiech
Polski KGHM również podejmuje działania celem ochrony swoich aktywów. Pod koniec marca 2022 roku z chilijską minister górnictwa spotkał się wiceprezes spółki, Paweł Gruza. Rozmowy dotyczyły zacieśnienia współpracy oraz dalszych możliwości rozwoju. Wzięli w nich udział także przedstawiciele spółki Sierra Gorda SCM.
Patrząc całościowo na kwestię nacjonalizacji kopalń w Chile dojść można do wniosku, że z wyborczego paliwa stała się ona gorącym ziemniakiem, który będzie wkrótce przerzucany z politycznych rąk do rąk. Rząd w Santiago nie zaryzykuje konfliktu z zagranicznymi inwestorami – sprawa upaństwowienia już w obecnym kształcie jest dla tego kraju problemem wizerunkowym. Można zatem liczyć, że koncepcja ta utonie w odmętach głosowań i partyjnych pertraktacji.