Mimo, że spore obszary obwodów donieckiego i ługańskiego nie są kontrolowane przez władze w Kijowie, to właśnie je Gazprom próbuje obciążyć kosztami dostaw gazu do Donbasu. Sytuacja jest paradoksalna ponieważ strona ukraińska nie ma wpływu na wolumen dostaw, nie jest również w stanie sprawdzić tego czy są one w ogóle realizowane. Z „pomocy humanitarnej” –jak nielegalny przesył „błękitnego paliwa” do Donbasu nazywają Rosjanie- korzystają ponadto separatyści i wspierające ich rosyjskie wojsko.
Jak przypomina Gazeta.ru: premier FR Dmitrij Miedwiediew w czerwcu br. żądał od władz ukraińskich spłaty 212 mln $ za dostawy realizowane do okolic Doniecka i Ługańska. Ukraina konsekwentnie domaga się ich wyłączenia z negocjowanego przy wsparciu KE porozumienia z Rosją. Miałoby ono objąć sezon grzewczy 2015/16. Moskwa nalega jednak na to by trwało ono kwartał.
Zobacz także: Ukraina nalega na trójporozumienie w sprawie dostaw gazu
Zobacz także: Bank Światowy pożyczy Ukrainie 500 mln dolarów na zakup gazu