Reklama

Wiadomości

Tę partię Europa przegrała z Putinem. Jak nie dać się ograć ponownie [KOMENTARZ]

szachy
Zdjęcie ilustracyjne
Autor. Canva.com

Kryzys energetyczny w Europie, z zimną precyzją sprowokowany przez Kreml, trwa w najlepsze. Teraz możemy skupić się tylko na przetrwaniu zimy, Putin wygrał tę partię szachów. Trzeba też z miejsca podjąć działania, które uchronią nasz kontynent przed powtórką.

Reklama

Już w okresie letnim roku 2021 media branżowe, w tym Energetyka24.com ostrzegały, że Rosja dokonuje dziwnych ruchów w obszarze przesyłu i magazynowania gazu. Europejska spółka-córka Gazpromu, Astora posiada szereg magazynów w Holandii, Niemczech, Austrii i Czechach. Podczas gdy tradycyjnie pozostałe magazyny w tych krajach były zapełniane po brzegi w okresie letnim, te należące do Astory wręcz przeciwnie.

Reklama

Efekt tej sytuacji to dramatycznie niski stan zapełnienia magazynów gazu w Europie. W skali całego kontynentu wynosi on 40 proc ., ale w wymienionych państwach jest gorzej. 27 stycznia Austria ma zaledwie 23,33 proc. wypełnionej powierzchni magazynowej, Czech -- 41,94 proc., Niemcy -- 39,50 proc. oraz Holandia -- 28,38 proc.  

Holandia jest jeszcze w niezłej sytuacji, gdyż ma własne złoża oraz terminal LNG w Rotterdamie. Pozostałe z wymienionych państw takiego luksusu nie mają. Jednak niski poziom magazynów to domena nie tylko krajów, na których terytorium Gazprom ma swoje magazyny. Chorwacja, Słowacja, Bułgaria czy Francja również znajdują się pod poziomem 40 proc. zapełnienia. Najprawdopodobniej wynika to z drugiego istotnego czynnika rynkowego, czyli niebotycznego wzrostu cen gazu na przestrzeni ostatniego półrocza. We Francji jak na złość doszło do awarii kilku reaktorów jądrowych, więc luka w systemie musiała zostać zapełniona niebieskim paliwem. Niektóre z powyższych państw zdecydowały się na zużycie gazu od miesięcy będącego w magazynach, zamiast zakupu drogiego surowca na rynku w nadziei, że ceny spadną. Z zakupem mógłby jednak być problem, gdyż Rosja ogranicza dostawy niebieskiego paliwa wywiązują się jedynie z długoterminowych kontraktów a to sprawia, że presja cenowa jedynie wzrasta. To właśnie, poza opróżnieniem magazynów w lato, kolejny akt manipulacji Gazpromu, który doprowadził do znaczących podwyżek cen energii i gazu w Europie w gruncie rzeczy nieco sztucznie.

Reklama

Gazprom dalej tnie dostawy, odpowiadający za ok. 18% przesyłu gazu do Europy Jamał od 20 grudnia stoi pusty. Może nie do końca pusty, bo działa na rewersie tzn. tranzyt gazu odbywa się z zachodu na wschód, ale z Rosji nic nie płynie do Niemiec i dalej. To wszystko sprawiło, że w styczniu do Europy trafiło ok. dwukrotnie więcej LNG drogą morską niż przez gazociągi rosyjskie, którymi średnio dostarczano połowę importowanego surowca na nasz kontynent. LNG odpowiadało w 2020 r. za 18 proc. importu.

W tle jest oczywiście polityka, Gazprom to narzędzie polityczne Kremla -- to dziś brzmi jak truizm. Będącej w trudnej sytuacji Europie trudniej jest zdecydowanie zareagować na szykującą się agresję Rosji na Ukrainę. Szczególnie zauważalna jest bardzo uległa postawa Niemiec, które nie dość, że odmówiły dostaw broni na Ukrainę, to jeszcze chronią Rosję przed sankcjami uderzającymi w energetykę , czyli chronią też siebie i wspólny projekt obu państw, Nord Stream 2. Zdumienie nie trwało długo, gdy okazało się, że Niemcy mają zapasy gazu jedynia na kilkanaście dni a właściwie jedynym dostawcą ratunkowym w tym wypadku może być Moskwa, gdyż nasi zachodni sąsiedzi nie mają terminali LNG a pozostałe państwa od których importują, czyli Holandia i Norwegia albo same oszczędzają niebieskie paliwo, albo po prostu nie byłyby w stanie przesłać Niemcom takich wolumenów, które mogłyby zaspokoić ich potrzeby.

Jak się obronić

Niestety tę partię Europa przegrała z kretesem. Dała się ograć Putinowi jak dziecko. Problemów można by wymienić wiele, ale wyróżniają się dwa główne. Pierwszy to naiwność. Wiara w to, że Rosja jest wiarygodnym partnerem politycznym i gospodarczym. Ta wiara to grzech zachodnich polityków, w naszej części Europy, doświadczonej setkami lat bliskości geograficznej, wiemy doskonale z kim mamy do czynienia. Dlatego trudno przecenić kroki, jakie dekady temu podjął nasz kraj w kierunku dywersyfikacji dostaw gazu. Terminal LNG w Świnoujściu znacznie zmniejszył nasze uzależnienie gazowe od Moskwy, a Baltic Pipe ma je wyeliminować całkowicie. Magazyny zapełniliśmy pod sufit i dziś możemy pochwalić się najwyższym odsetkiem zapełnienia w Europie (70%).

Co powinna zrobić Europa, aby nie dopuścić ponownie do kryzysu gazowego? Na razie warto pogłębiać i ulepszać źródło dostaw, które w ostatnich tygodniach zdało egzamin i uchroniło przed wzrostem rynkowych cen gazu. Mowa oczywiście o dostawach LNG. Infrastruktura jest, w wielu przypadkach rozbudowywana, nie zaszkodzi zarezerwować dodatkowych dostaw, bo europejskie terminale wykorzystują w pełni swojej przepustowości.

Kolejnym logicznym krokiem byłoby dopilnowanie, aby zapełnić magazyny gazu do granic możliwości przed sezonem grzewczym. Nie jest to nic odkrywczego, rok w rok wszystkie europejskie państwa tak właśnie czyniły. Tej zimy wyłamała się Astora, czyli Gazprom i w gruncie rzeczy, miała do tego prawo, w końcu to jej magazyny. Było to posuniecie nierynkowe, nielogiczne, tak jak wiele innych działań Gazpromu. Na tej płaszczyźnie należy też zmienić podejście do tego koncernu i zapamiętać jeden fakt -- jego działania często nie są podyktowane chęcią zysku. Już przyjęcie tej jednej informacji zmieniłoby wiele w stosunkach spółek i rządów europejskich z Gazpromem. Najlepiej założyć, że będzie chciał destabilizować kraje Europy wykorzystując swoją dominującą pozycję na rynku gazowym.

Trudno sobie wyobrazić, że nie istnieje możliwość prawnego zobowiązania właścicieli magazynów do ich zapełnienia przed sezonem grzewczym.

Oczywiście tego wszystkiego by nie było, gdyby nie właśnie ta pozycja, gdyby nie głębokie uzależnienie Starego Kontynentu od rosyjskiego gazu. W 2020 r. udział Rosji w całkowitym imporcie gazu do UE osiągnął 48%. Kolejne miejsce zajęła Norwegia z udziałem 24%, Algieria - 9% i Libia - 1%. Udział importu LNG do UE wyniósł 18%. Nie zmienimy w rok infrastruktury ani nie odkryjemy ogromnych złóż gdzieś na kontynencie, a nawet jeśli to eksploatacja trwa lata. Jedyne co można zrobić to kawałek po kawałku zmniejszać wolumen dostaw z Rosji najprościej na korzyść innych eksporterów lub innych źródeł energii. Efekty nie będą błyskawiczne, ale być może już za kilka lat import z Rosji wyniesie nie 48% a np. 35%. Sukcesywny spadek tego współczynnika będzie kroczek po kroczku redukował wpływ Kremla.

Od miesięcy gaz to niemal wyłączny temat w branży energetycznej i nie tylko. A w końcu jest to paliwo kopalne od którego dążąca do neutralności klimatycznej Unia Europejska ma odchodzić. Z tym, że niebieskie paliwo ma zostać wpisane do unijnej taksonomii jako zrównoważone źródło energii. Czemu Europa tak się rozkochała w gazie? Bo jest prostym sposobem na zastąpienie węgla i ścięcie emisji o połowę, ale nie jest paliwem, które prowadzi do neutralności klimatycznej. Dalsza rozbudowa mocy zainstalowanej w OZE i energii jądrowej obok dywersyfikacji dostaw gazu powinna konsekwentnie zmniejszać uzależnienie Europy od Rosji. Na razie energię jądrową torpedują Niemcy, ale to nie oznacza, że nie ma ona przyszłości w UE, najprawdopodobniej będzie w taksonomii. Niedługo możemy dojść do momentu, w którym nawet Berlin w panice przeprosi się z atomem, jeśli ceny gazu, na który postawił wiele długoletnich planów, utrzymają się na wysokim poziomie.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. podajnik

    Brakuje dopisku, że to czego nie zrobiła Europa to zrobiła Polska, a Putin chce się pospieszyć ze swoją wojną zanim Polski Baltic Pipe zacznie kdziałać jesienią 2022 i dlatego przyspieszył atak na Ukrainę. Na jesień utraci argument gazowy na Ukrainie, który z trudem przez lata wypracowywał, bo część gazu Ukraina będzie mogłą otrzymać z Polski.