Reklama

Siemoniak: to polski sąd postanowi, co dalej z podejrzanym ws. Nord Stream

Zakłócenia sygnału GPS zwracają coraz większą uwagę. Do sprawy odniósł się także minister spraw wewnętrznych i administracji, Tomasz Siemoniak.
Autor. Ireneusz Dorożański/Defence24

W kwestii wydania Niemcom Wołodymyra Z. podejrzanego o wysadzenie gazociągu Nord Stream absolutnie nie ma powodów do pośpiesznego działania – ocenił minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak. Dodał, że sprawa jest „niesłychanie poważna”, dlatego powinna być wnikliwie zbadana.

Siemoniak podczas czwartkowej rozmowy w TVP Info został zapytany o to, czy Polska powinna wydać Niemcom obywatele Ukrainy, który miał doprowadzić do wysadzenia ponad dwa lata temu gazociągu Nord Stream 2.

Potrzeba absolutnej pewności

To jest decyzja sądu i też kwestia oceny sytuacji przez prokuraturę. Uważam, że tu absolutnie nie ma powodów do jakiegoś pośpiesznego działania. Sprawa jest niesłychanie poważna i uważam, że nasza prokuratura, nasz sąd powinny ją wnikliwie badać, bez żadnej presji politycznej, bez żadnego pośpiechu” – ocenił.

YouTube cover video

Dodał, że polski sąd, podejmując decyzję w takiej sprawie, musi mieć „absolutną pewność”.

Jesteśmy na szczęście państwem prawa. Niemcy mają prawo się do nas zwracać, mieli prawo wystawić europejski nakaz aresztowania, ale to polski sąd zdecyduje, oceniając sytuację i ufam w mądrość sędziów, we wnikliwą ocenę tej sytuacji i nie działanie w warunkach presji medialnej czy politycznej” – zaznaczył.

Reklama

Czy polski sąd wyda Ukraińca?

W środę sąd uwzględnił wniosek prokuratury dotyczący tymczasowego aresztowania na 7 dni Wołodymyra Z. Sędzia uzasadniała decyzję m.in. obawą matactwa oraz tym, że mężczyzna posługuje się dwoma paszportami i może łatwo opuścić terytorium RP, jak i innego państwa strefy Schengen, i skutecznie się ukrywać.

Wołodymyr Z. był poszukiwany europejskim nakazem aresztowania, wydanym przez Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe, w związku z podejrzeniem sabotażu konstytucyjnego, zniszczeniem mienia oraz zniszczeniem rurociągu Nord Stream 2.

O ewentualnym wydaniu Niemcom mężczyzny zdecyduje sąd, który wcześniej musi zapoznać się z dokumentacją. Ma na to 100 dni.

Reklama

Historia sabotażu

Do zniszczenia trzech z czterech nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2, przeznaczonych do transportu gazu ziemnego z Rosji do Niemiec, doszło 26 września 2022 roku (ponad siedem miesięcy po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji na Ukrainę) na głębokości około 80 metrów, na dnie Bałtyku.

Czytaj też

Według niemieckiej prokuratury osoby odpowiedzialne za zniszczenie gazociągu skorzystały z jachtu, który wypłynął z portu w Rostocku. Łódź mieli wynająć od niemieckiej firmy na podstawie fałszywych dokumentów tożsamości i z pomocą pośredników. Według śledczych nurkowie przymocowali do nitek rurociągów co najmniej cztery ładunki wybuchowe, a po akcji zostali odebrani przez kierowcę i zawiezieni do Ukrainy.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama