Reklama

Wiadomości

Niemieckie media: Kanclerz Scholz lubu udawać, żę nie słyszy Gerharda Schrödera

Autor. Twitter/@DEtachiert

Były kanclerz i przyjaciel Putina Gerhard Schroeder nie musi się z nikim liczyć, nawet z SPD i Olafem Scholzem. Ale to oznacza, że partia musi go w końcu zostawić za sobą. A Scholz i jego partia lubią udawać, że nie słyszą tego, co mówi były kanclerz - pisze dziennik „Sueddeutsche Zeitung”.

Reklama

Były kanclerz Gerhard Schroeder, który "przez lata działał jako orędownik Kremla w Republice Federalnej, przedstawił teraz argumentację rosyjskiego kierownictwa z brutalną konsekwencją: rozmieszczenie 120 000 żołnierzy na granicy z Ukrainą jest zrozumiałą konsekwencją manewrów NATO. Ale kiedy Ukraina prosi o broń do samoobrony, to jest to +pobrzękiwanie szabelką+" - zauważa w opublikowanym w poniedziałek komentarzu w "Sueddeutsche Zeitung" (SZ) Daniel Broessler.

Reklama

Gerhard Schroeder "ma prawo to wszystko mówić. On żyje w wolnym kraju. Jego cynizm nie ma granic poza tymi, które on sam może jeszcze uważać za konieczne. Jako były kanclerz Niemiec nie ma zakazu stawiania się na usługach rosyjskich koncernów energetycznych i rosyjskiego prezydenta" - pisze SZ. "Nie promuje on dobrego imienia Niemiec w Europie i na świecie, ale też nikt nie może go do tego zmusić. Schroeder nie musi się z nikim liczyć, nawet z SPD i kanclerzem Olafem Scholzem".

Czytaj też

Z kolei "Scholz i jego partia lubią udawać, że nie słyszą tego, co mówi były kanclerz. Trudno usłyszeć wyraźne zaprzeczenie, a nawet oburzenie" - zauważa publicysta.

Reklama

"Dla partii, która wystawia kanclerza, jest to kwestia wiarygodności. Jako lobbysta Gerhard Schroeder walnie przyczynił się do utorowania drogi dla gazociągu Nord Stream 2 po gazociągu Nord Stream. Rurociagi omijają kraj tranzytowy, jakim jest Ukraina, i zdecydowanie osłabiają go wobec Rosji. Duża część nieufności, z jaką borykają się obecnie Niemcy, ma związek z rurociągiem. Trudno będzie zmniejszyć tę nieufność bez wyraźnego zdystansowania się od byłego kanclerza. SPD musi w końcu zostawić Gerharda Schroedera za sobą".

Nie ma to nic wspólnego z tym, jak "socjaldemokraci pozycjonują się teraz w kwestii dostaw broni na Ukrainę. Do tej pory ta debata i tak była w dużej mierze symboliczna, bo Ukraina raczej nie oczekuje od Niemiec istotnych dostaw, jeśli chodzi o wyposażenie swojej armii" - pisze SZ. "Chodzi raczej o to, czy Scholz może w najbliższych dniach i tygodniach polegać na swojej partii, wtedy gdy szuka dyplomatycznych sposobów, by mimo wszystko zapobiec wojnie. Ale także wtedy, gdy będzie musiał włączyć Niemcy do frontu zachodniego przeciwko rosyjskiej agresji".

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze