Reklama

Wiadomości

Niemiecki LNG droższy niż się wydawał. Gazoport w Brunsbüttel ciągnie kasę z rządu

Terminal LNG w niemieckim porcie Brunsbüttel - jeden z trzech pływających terminali LNG obecnie działających w Niemczech i zamówionych po wybuchu wojny na Ukrainie
Terminal LNG w niemieckim porcie Brunsbüttel - jeden z trzech pływających terminali LNG obecnie działających w Niemczech i zamówionych po wybuchu wojny na Ukrainie
Autor. Unia Europejska/ Hans Lukas VI

Urząd Planowania Przestrzennego Szlezwiku-Holsztynu (APV) wydał niedawno pozwolenie na budowę lądowego terminalu LNG w Brunsbüttel w Dolnej Saksonii. Jednocześnie, jak donosi NDR, koszt projektu dla rządu federalnego wzrósł o 200 mln euro i ma wynieść 940 mln euro. To oznacza wzrost wydatków rządowych na ten cel o prawie 30 proc.

Początkowo koszty inwestycji, szacowane przez spółkę German LNG powstałą dla realizacji projektu, miały wynieść około 1,3 mld euro. Jak się okazało, przygotowanie terminala pod obsługę także „zielonych” gazów w przyszłości – w tym przypadku amoniaku – będzie droższe , niż przewidywano. Wyższe okazały się też koszty infrastruktury otaczającej gazoport, m.in. dróg. W efekcie koszt całego projektu wzrósł do 1,5 mld euro. Federalne Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu (BMWK) Roberta Habecka zakłada , że poniesione koszty zwrócą się po uruchomieniu terminalu.

Rząd federalny, za pośrednictwem państwowego banku rozwoju (Kreditanstalt für Wiederaufbau, KfW) posiada 50 proc. udziałów w projekcie. Pozostałą część – odpowiednio 40 i 10 proc. udziałów – posiadają holenderska państwowa spółka Gasunie i grupa energetyczna RWE. Zgodnie z pismem do komisji budżetowej, do którego dotarło NDR, Gasunie i RWE zapowiadały wycofanie się z projektu, jeśli rząd federalny nie zadeklarowałby dodatkowych funduszy. Jak pisze tagesschau.de, dodatkowo mają wzrosnąć także koszty przygotowania i rozwoju projektu, a według BMWK „wzrost kosztów inwestycji zostanie podzielony między KfW, RWE i Gasunie zgodnie z ich udziałami”. To oznacza, że sumaryczny koszt może wynieść nawet więcej, gdyby pozostali inwestorzy również mieli łącznie wnieść dodatkowo 200 mln euro, tak jak pisze Michał Kędzierski z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Jak dodaje tagesschau.de: „pozostaje całkowicie niejasne, czy importerzy gazu poniosą zwiększone koszty poprzez wyższe opłaty, czy też terminale będą musiały być stale dotowane”.

Potrzeba rozwoju infrastruktury importowej dla LNG uwidoczniła się w Niemczech po ataku Rosji na Ukrainę, gdy kwestia dywersyfikacji dostaw gazu wysunęła się na pierwszy plan. Trzy dni po rozpoczęciu inwazji Olaf Scholz zapowiedział budowę gazoportu w Brunsbüttel. Obecnie tworzona jest infrastruktura LNG składająca się zarówno z tymczasowych terminali pływających (statków), jak i stałych terminali lądowych. W styczniu 2023 r. w Brunsbüttel wyładowano ze statku pierwsze 160 tys. ton skroplonego gazu ziemnego. W lutym zatwierdzono wniosek o rozpoczęcie wstępnych prac przygotowawczych, a latem 2024 r. rozpoczęto budowę stałego terminalu. Jednostka ma regazyfikować około 10 mld m3 gazu ziemnego rocznie od końcówki 2026 r. Łączna moc regazyfikacyjna niemieckich terminali ma wzrosnąć z 13,5 mld m3 w 2023 r. do 54 mld m3 w 2027 r.

Jak ocenia Michał Kędzierski: „Agresja Rosji na Ukrainę i wynikający z niej upadek koncepcji sojuszu energetycznego z Moskwą stały się katalizatorem zmiany podejścia Niemiec do tworzenia infrastruktury do importu LNG. Aby trwale uniezależnić się od dostaw z Rosji, Berlin – przy ogromnym wysiłku finansowym – postawił na budowę własnych terminali w rekordowym czasie i na bezprecedensową skalę. Planowane obiekty nie tylko pozwolą na pokrycie zapotrzebowania niemieckiej gospodarki na gaz, lecz także mogą podtrzymać nadwątloną rolę RFN jako hubu gazowego w Europie Środkowej. Umożliwią też utrzymanie koncepcji stosowania tego surowca jako paliwa przejściowego w transformacji energetycznej (Energiewende)”.

Reklama

Jednakże budowa gazoportu w Brunsbüttel wzbudza kontrowersje w niemieckim społeczeństwie. Pojawiają się pytania o to, czy lądowe terminale LNG są w ogóle potrzebne – spośród obecnie działających trzech pływających jednostek, żadna nie pracuje z pełną mocą. Tuż po rosyjskim ataku na Ukrainę spodziewano się niedoboru gazu w niemieckim systemie energetycznym, a także zwiększonego zapotrzebowania na LNG z innych europejskich krajów. Jak powiedział Niklas Höhne , profesor Uniwersytetu Wageningen: „w tamtym czasie obawialiśmy się, że zbudujemy nadwyżkę mocy produkcyjnych, ale dziś wiemy na pewno, że mamy nadwyżkę mocy produkcyjnych”.

Ponadto plany dotyczące lądowych terminali LNG stoją w sprzeczności z niemiecką strategią ochrony klimatu, która przewiduje spadek zużycia gazu. Tę kwestię podnoszą też działacze środowiskowi. „Fakt, że pieniądze podatników są inwestowane w lądowy terminal LNG Brunsbüttel jest absurdalny, ponieważ kryzys gazowy został już dawno zażegnany. Ponadto popyt na gaz spada nawet w scenariuszach ministerstwa gospodarki, co oznacza, że ten projekt o żywotności co najmniej 30 lat zdecydowanie nie jest potrzebny” – powiedział Sascha Müller-Kraenner z organizacji pozarządowej DUH .

Celowość budowy gazoportów tłumaczona jest planami przekształcenia ich w przyszłości w kierunku wykorzystania zielonych gazów takich jak wodór czy amoniak. Jednakże Franziska Holz , zastępczyni dyrektora Departamentu Energii, Transportu i Środowiska w Niemieckim Instytucie Badań Gospodarczych, twierdzi , że nie ma pewności, czy taka zmiana będzie technicznie możliwa.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama