Wiadomości
Baltic Pipe uratuje polskie ciepłownictwo?
Gazociąg Baltic Pipe nie tylko daje możliwość trwałego uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji. To również narzędzie ratunku dla polskiego ciepłownictwa, które zwiększa apetyt na błękitne paliwo.
Projekt Baltic Pipe jest na swojej ostatniej prostej – już wkrótce system ten osiągnie gotowość do przesyłu gazu z szelfu norweskiego przez Danię nad Wisłę, umożliwiając tym samym trwałe uniezależnienie się Polski od rosyjskich dostaw błękitnego paliwa. Warto jednak podkreślić, że bezpieczeństwo, które niesie ze sobą ten projekt sięga głęboko w polską gospodarkę – na Baltic Pipe skorzystają różne sektory, na przykład ciepłownictwo.
Projekt Baltic Pipe składa się z odcinka na Morzu Północnym, trasy biegnącej przez terytorium Danii oraz podmorskiego gazociągu wychodzącego na brzeg w Polsce. Całkowita przepustowość tego systemu sięgnie 10 mld metrów sześciennych, z czego nad Wisłę trafi ok. 8 mld metrów sześciennych surowca.
Przesyłany do Polski gaz będzie pochodził z rynku norweskiego, między innymi z koncesji, które posiada na szelfie w Norwegii Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Surowiec będzie kupowany po cenach rynkowych, co zagwarantuje jego konkurencyjność ekonomiczną.
Baltic Pipe był budowany z myślą o zastąpieniu wolumenu, jaki trafia do Polski w ramach kontraktu z Gazpromem. Według planu, po uruchomieniu gazociągu z Norwegii (co ma nastąpić jesienią 2022 roku), umowa z Rosjanami miała wygasnąć bez przedłużenia. Rosja zdecydowała się nieco „przyspieszyć" te plany i wstrzymała 27 kwietnia dostawy gazu nad Wisłę, zasłaniając się jednostronną zmianą kontraktu. Sytuacja ta tylko jaskrawiej pokazała, jak ważnym elementem dywersyfikacji dostaw do Polski jest Baltic Pipe.
Czytaj też
Jednakże gazociąg ten to nie tylko ulga od politycznych zagrywek Moskwy i zrzucenie z polskich barków ciężaru zależności importowej od rosyjskich surowców. To też nadzieja dla ciepłownictwa, które rozpoczyna forsowną transformację w kierunku gazowej kogeneracji .
Polski sektor ciepłowniczy, wciąż w ok. 70% uzależniony od spalania węgla, poszukuje intensywnie rozmaitych rozwiązań na obniżenie emisyjności, a tym samym – obniżenie rygorów nakładanych w ramach polityki klimatycznej (przede wszystkim: konieczności wykupu bardzo drogich uprawnień do emisji). Receptą na ten problem może być instalacja jednostek kogeneracyjnych zasilanych gazem. Gaz bowiem – choć jest paliwem kopalnym – cechuje się mniejszą emisyjnością niż węgiel.
Taka droga transformacji sektora rodziła jednak pytania o szanse zaspokojenia rosnącego zapotrzebowania na błękitne paliwo, bez konieczności ponownego ładowania się w gazowe objęcia Rosji. W tej kwestii pomóc może właśnie gazociąg Baltic Pipe, który razem z gazoportem w Świnoujściu (który jest obecnie rozbudowywany), planowaną jednostką typu FSRU (o mocy regazyfikacyjnej ok. 6 mld metrów sześciennych) oraz interkonektorami (np. na Litwę czy na Słowację) zapewni Polsce niezbędne ilości surowca gazowego.
Z kolei, jeśli chodzi o infrastrukturalne przygotowanie sektora ciepłowniczego, to warto sięgnąć po wiedzę, umiejętności i doświadczenie firmy Eneria , która już teraz współpracuje z różnymi ciepłowniami w Polsce na drodze do ich gazowej transformacji. Jeden z najnowszych przykładów takiego wyjścia z sytuacji miał miejsce w Radzyniu Podlaskim. Tamtejsza elektrociepłownia – chcąc zmniejszyć spalanie miału węglowego, a przez to i emisje – uruchomiła w kwietniu tego roku dwa gazowe silniki kogeneracyjne (umożliwiające jednoczesne wytwarzanie energii elektrycznej i ciepła) dostarczone przez Enerię. Agregaty mają moc 1,2 MW i służyć będą do dostarczania ogrzewania oraz wody użytkowej.
Dyskutując o gazowej niepodległości, warto mieć na uwadze całość gospodarki – tylko odpowiednia przebudowa poszczególnych sektorów umożliwi pełne cieszenie się owocami dywersyfikacji.
materiał sponsorowany