Gaz
Ukraiński sen o Katarze. Czy Katarczycy dostarczą LNG nad Dniepr?
Podczas wizyty w Dosze prezydent Petro Poroszenko zapowiedział „gotowość Kataru do dostarczenia Ukrainie skroplonego gazu”. Według ukraińskiego przywódcy surowiec miałby trafiać nad Dniepr dzięki polskiemu terminalowi LNG w Świnoujściu lub bezpośredniemu transportowi LNG na Ukrainę. Na drodze do realizacji tych scenariuszy stoi jednak szereg poważnych przeszkód.
Tytuły i nagłówki prasowych relacji i oficjalnych komunikatów z pobytu Petra Poroszenki w Doha, obwieszczające rzekomy sukces ukraińskiego prezydenta, wydają się znamiennym opisem wyników wizyty. W znaczącej większości opierają się one na wypowiedzi ukraińskiego prezydenta o przekonaniu Katarczyków do bycia „gotowym dostarczać skroplony gaz na Ukrainę”. Stwierdzenie, że kto jak kto, ale Katar jest gotowy do dostaw LNG do danego miejsca na świecie nie można uznać za nadzwyczaj odkrywcze czy przełomowe w stosunkach z żadnym krajem. Polityczny PR, jak wiadomo, kieruje się jednak swoimi prawami.
Katar zawsze gotowy
O tym, że Katar jest zdolny dostarczać gaz do dowolnego miejsca na świecie jest obecnie truizmem. Katarczycy to wciąż najwięksi eksporterzy skroplonego gazu na świecie. W 2016 r. z katarskich terminali LNG wysłano 79,62 mln ton tego surowca, co stanowiło 30 proc. globalnej podaży. Co więcej, w obliczu amerykańskiej ekspansji surowcowej państwowy koncern Qatar Petroleum zapowiedział zwiększenie produkcji skroplonego gazu o 30 proc. do 100 mln ton rocznie (obecnie 77 mln ton). O możliwościach transportu katarskiego dobra narodowego świadczy fakt, że nie przeszkodziła temu blokada morska tego kraju w zeszłym roku prowadzona przez najbliższych sąsiadów Kataru zarzucających władzom w Dosze wspieranie ekstremistów.
Dlatego pozycjonowanie wypowiedzi Poroszenki o gotowości Katarczyków do transportu LNG jako najważniejszego przekazu z jego spotkania z emirem Tamimem bin Hamad Al Thanim świadczy o prawdopodobnie mizernych rezultatach wizyty ukraińskiego przywódcy w Katarze w obszarze energetycznym (nie należy jednak podważać znaczenia całej wizyty, podczas której podpisano kilka ważnych dokumentów, m.in. o współpracy wojskowo-technicznej, zniesieniu reżimu wizowego).
Wniosek ten potwierdzają pozostałe doniesienia, w tym cytowane przez ukraińskie media wypowiedzi ukraińskiego prezydenta uznające możliwość importu katarskiego gazu za „unikalną szansę zwiększenia energetycznego bezpieczeństwa Ukrainy”. W grę ma wchodzić transport LNG z użyciem polskiego terminala LNG w Świnoujściu lub z wykorzystanie tzw. trasy tureckiej przez Cieśninę Bosfor. Jednak konkretne decyzje w tej sprawie mają zapaść, według ukraińskiego prezydenta „w najbliższym czasie”. Biorąc pod uwagę powyższe możliwości, decyzja dotycząca sposobu przesyłu surowca do ukraińskiego systemu gazowego może rzeczywiście wymagać chwili refleksji.
Hiszpański narciarz z LNG
Zacznijmy od możliwości bezpośredniego transportu LNG na Ukrainę. Taka oczywiście obecnie nie istnieje, ale warto przypomnieć o próbie realizacji budowy gazoportu za rządów prezydenta Wiktora Janukowycza. Pod koniec listopada 2012 r. podpisano porozumienie przewidujące budowę terminala LNG nieopodal Odessy przez hiszpańską firmę Gas Natural Fenosa, szacujące koszt inwestycji na 850 mln euro. Uroczyste podpisanie dokumentu, medialnie nagłośnione jako symboliczny „dzień energetycznej niepodległości Ukrainy” i transmitowane na żywo w ukraińskiej telewizji, odbyło się z udziałem premiera Mykoły Azarowa i ministra energetyki Jurijem Bojko.
Niestety, feta z okazji wydarzenia trwała niezwykle krótko. Szybko wyszło bowiem na jaw, że przedstawiciel hiszpańskiego inwestora i jednocześnie osoba, z którą ukraiński rząd przez dwa miesiące negocjował warunki realizacji inwestycji okazała się oszustem. Podający się za przedstawiciela firmy Gas Natura Fenosa biznesmen nie miał żadnych pełnomocnictw do prowadzenia rozmów ani nie był w ogóle pracownikiem koncernu. Hochsztaplerem okazał się być 43-letni instruktor jazdy na nartach z Andorry. Co jeszcze bardziej porażające, ukraińscy politycy dowiedzieli się o całej sprawie tuż przed uroczystością, jednak zdecydowali się kontynuować mistyfikację z powodów prestiżowych. Powyższe wydarzenie każe z pewną dozą ostrożności podchodzić do zapewnień ukraińskich władz o przełomowych spotkaniach i decyzjach podjętych w sektorze energetycznym.
Polsko-ukraiński (roz)łącznik
Odnośnie użycia terminala LNG w Świnoujściu należy przyznać, że istnieje precedens w wykorzystaniu tej drogi dla transportu skroplonego gazu nad Dniepr. Na mocy podpisanej w zeszłym roku umowy ukraińsko-amerykańska firma ERU Trading wykupiła od PGNiG gaz sprowadzony ze Stanów Zjednoczonych, który został następnie przesłany do ukraińskiego systemu gazowego. Transport odbył się za sprawą wygrania w listopadzie 2017 r. przez ERU jednego z dziesięciu przetargów na dostawy surowca ukraińskiej spółce Ukrtranshaz. Dzięki temu ERU w ciągu siedmiu miesięcy zobowiązała się dostarczyć 135 mln metrów sześc. gazu. Możliwość zakupu i dostarczenia ładunków spot LNG ze Świnoujścia było możliwe m.in. dzięki objęciu dostaw realizowanych przez ERU ubezpieczeniem OPIC (amerykańskiej rządowej agencji inwestycyjnej).
Transport skroplonego gazu na Ukrainę z wykorzystaniem świnoujskiego gazoportu to ciekawa propozycja. Jednak jej realne znaczenie, ze względu na niewielkie możliwości przepustowe połączenia polsko-ukraińskiego, jest póki co symboliczne. Bo choć polska spółka od połowy 2016 r. sprzedała Ukrainie ponad 1 mld m3 gazu ziemnego, to dalszą, coraz lepiej zapowiadającą się współpracę blokuje przepustowość łącznika Polska-Ukraina, która wynosi 1,5 mld m sześc. rocznie. Co prawda planowane jest zwiększenie jego możliwości do 5 mld m3, ale zostanie ono wykonane dopiero za kilka lat. Dlatego w obecnych realiach infrastrukturalnych przesył katarskiego LNG na Ukrainę nie może być znaczący.
Turecki sprzeciw
Zakładając przezwyciężenie impasu w realizacji wspomnianego gazoportu w Odessie pojawia się jeszcze jeden dodatkowy problem, który pozbawia ten pomysł szans bliskiego zrealizowania. Od wielu lat władze w Ankarze deklarują bowiem, że nie wydadzą zgody na wpłynięcie metanowców do kontrolowanej przez siebie Cieśniny Bosfor łączącej Morze Czarne z Morzem Marmara. Powodem blokowania morskiego transportu LNG mają być względy bezpieczeństwa, które obowiązywać mają wszystkie, nie tylko potencjalnie płynące do Ukrainy, statki przewożące skroplony gaz.
„Przeprawa tankowców-LNG przez Bosfor jest sprawą problematyczną. Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo już przeładowanej wąskiej cieśniny. Stambuł to gęsto zaludnione miasto, a statki ze skroplonym gazem są znacznie większe od tych z ropą naftową. W przypadku awarii, które już mają miejsce w przypadku tankowców, miałoby to dla Stambułu i jego mieszkańców katastrofalne skutki" – wyjaśniał jeszcze 3 lata temu niewzruszone stanowisko Ankary w tej sprawie ambasador Turcji w Ukrainie, Yonet Can Tezel.
Aby oddać miejsce prawdzie należy dodać, że odmowa wpuszczania do cieśniny statków cywilnych przez tureckie władze jest bezprawna. Na mocy wciąż obowiązującej konwencji z Motreaux z 1936 r. dotyczącej uregulowania zasad korzystania z cieśnin czarnomorskich Ankara nie może zabronić swobodnego przepływu i żeglugi dla niewojennych jednostek. Niedawno w tej sprawie wypowiedział się szef Naftohazu, Andrij Koboliew, który stwierdził, że liczy na dyplomatyczną interwencję Waszyngtonu w tej sprawie. Jak dotąd jednak sprawa nie została uregulowana na korzyść Kijowa.
Wnioski
Biorąc wymienione powyżej problemy współpracy ukraińsko-katarskiej w obszarze handlu LNG należy z pewną rezerwą odczytywać entuzjastyczne nastroje w Kijowie po wizycie Poroszenki w Doha. Dla umozliwienia dostaw skroplonego gazu nad Dniepr konieczne jest podjęcie wielu działań inwestycyjnych i dyplomatycznych. Prezydent Poroszenko ma jednak rację twierdząc, że Katar jest gotowy do dostarczenia LNG na Ukrainie i - na szczęśćie dla Ukraińców - można oczekiwać, że ta gotowośc będzie aktualna jeszcze przez długi czas.