Analizy i komentarze
Świetlane perspektywy dla biometanu w Polsce. Ma być lepszą opcją od wodoru
Biometanowa rewolucja jeszcze nie zawitała nad Wisłę, ale pierwsze zalążki już są. Zielony gaz ma zbyt dużo atutów, by nie podjąć próby stworzenia całego systemu, który dostarczałby paliwo zarówno dla energetyki, jak i transportu. Najnowszy raport wskazuje na to, że biometan może stanowić realną konkurencję dla wodoru. Oczywiście pod pewnymi warunkami.
Francja, Niemcy, Włochy i Polska mają ogromny, niewykorzystany potencjał produkcji biometanu – dowodzi w najnowszym raporcie towarzystwo klasyfikacyjne Det Norske Veritas (DNV), niezależny ekspert w dziedzinie energetyki. Nad Wisłą w ogóle nie produkujemy jeszcze tego paliwa. W Niemczech rocznie pozyskuje się go więcej niż 1 mld m3, a wytwarzanie nad Tybrem i Loarą liczone jest w milionach m3.
DNV szacuje, że cele wymienionych państw w zakresie produkcji biometanu są zaniżone, za to prognozowane możliwości techniczne pod względem mocy wytwórczych – o wiele większe. Według wyliczeń ekspertów polski potencjał sięga 3,8 mld m3 rocznie w 2030 r., gdy krajowe plany zakładają zaledwie 0,5 mld m3. Co warto zaznaczyć, to wartości wyższe od tych, które podawała Polska Organizacja Biometanu w raporcie z 2023 r. POB oceniła, że krajowy potencjał produkcji biometanu wyniesie w 2030 r. ok. 3 mld m3.
Metan, ale bio
Pomysł, by przyjrzeć się potencjałowi wykorzystania biometanu w Unii Europejskiej, nie jest nowy. Od kilku lat pojawiają się rekomendacje, by nie tylko produkować biogaz, ale później uszlachetniać go do biometanu. Powstały m.in. z odpadów przemysłu rolniczego biogaz można spalać od razu i zasilać nim generatory prądu czy przeznaczyć na cele grzewcze. Jednak to oczyszczona wersja tego paliwa, nazywana biometanem (bio-CH4) – może znaleźć szersze zastosowanie.
„Zielony” CH4 może być spalany tak samo jak biogaz „na miejscu”, ale dopiero uszlachetnienie (wydzielenie biometanu z mieszanki) ujawnia jego walory. Po obróbce biometan ma jakość gazu ziemnego. Może być więc zatłaczany do gazociągów (zanieczyszczenia mogłyby negatywnie wpłynąć na infrastrukturę przesyłową), a potem wykorzystywany przez odbiorców. W formie skroplonej stanowi także alternatywę dla LNG, a więc służyć za paliwo dla aut.
Właśnie te atuty biometanu sprawiły, że wydaje się nie tylko zamiennikiem, ale i następcą gazu ziemnego. Ostatnie lata – a zwłaszcza rosyjska agresja na Ukrainę – pokazały, jak ważne jest dywersyfikowanie dostaw nośników energii. Zamiast sprowadzać gaz z zagranicy – nie wspominając już o zaprzestaniu importowania go z Rosji – można go produkować na miejscu. Na łamach Energetyki24 opisywaliśmy niedawno, że wiele wskazuje na to, że Polska nie uniknie – przez pewien czas – wykorzystania gazu. Dobrze byłoby, gdyby choć część spalanego paliwa była „zielona”.
Czytaj też
W przeciwieństwie od gazu kopalnego, biometan i podobne paliwa, mają zdecydowanie mniejszy wpływ na klimat. Ponieważ powstają z odpadów, najczęściej rolniczych, ich wykorzystanie w energetyce wiąże się z mniejszymi emisjami gazów cieplarnianych. Rośliny podczas wzrostu wchłaniają CO2, więc późniejsze spalanie biometanu jest jakoby bilansowane. Plus – ponowne wykorzystywanie odpadów wpisuje się w ramy gospodarki obiegu zamkniętego.
Jednocześnie – co należy zaznaczyć – z zielonym gazem jest w pewnym sensie jeden, w dodatku ten sam, problem co z gazem ziemnym. Jak wykazały analizy przeprowadzone przez Imperial College London, wycieki biogazu i bio-CH4 nie tylko się zdarzają, a dochodzi do nich nawet dwa razy częściej niż w przypadku gazu kopalnego. Metan, nawet w wersji „bio”, pozostaje gazem cieplarnianym o negatywnym wpływie na klimat.
bio-CH4 a nie H2
Eksperci DNV wskazują na jeszcze jeden pozytywny efekt wykorzystania bio-CH4. Choć nie sprawdzi się w przypadku gospodarstw domowych (według analityków bardziej opłacalne będą pompy ciepła), to dla przedsiębiorstw energochłonnych biometan może być najlepszym rozwiązaniem. Co prawda wiele słyszy się o tym, że ciężki przemysł porzuci paliwa kopalne na rzecz wodoru, ale do upowszechnienia H2 jeszcze długa droga. Tymczasem – dowodzą autorzy raportu – biometan jest na wyciągnięcie ręki.
„Biometan to jedyne konkurencyjne rozwiązanie dla branż, które potrzebują ciepła wysokotemperaturowego i pozostanie bardziej optymalnym zamiennikiem dla wodoru nawet w latach 2030-2035” – dowodzi DNV. Z modelowania wynika, że jeszcze przez długie lata korzystanie z biometanu będzie tańsze niż spalanie wodoru. Ta różnica wynika przede wszystkim z tego, że technologie biogazowe/biometanowe już działają, łatwiej oszacować ich koszty i zainteresowani inwestycjami mają od ręki know-how. Wodór jeszcze nie doczekał się takiego statusu.
Biogaz w Polsce
Jednak żeby mówić o biometanowej rewolucji, najpierw trzeba zwiększyć liczbę biogazowni, które dostarczą „bazę”. Zanim to nastąpi – konieczne jest pozyskanie substratów (materiału, np. odpadów, który ulegnie fermentacji w procesie produkcji biogazu), które ktoś musi dostarczyć etc. W Polsce nie tak dawno, bo w ubiegłym roku, postawiono pierwsze kroki, by zwiększyć produkcję biogazu.
We wrześniu ubiegłego roku w życie weszła ustawa, za której wprowadzaniem lobbował i nawigował prace nad nią, ówczesny wiceminister rolnictwa Janusz Kowalski. Chodzi o zmianę przepisów, które uprościły procesy inwestycyjne dla biogazowni roliczych, a także wprowadziły szereg dofinansowań budowy takich instalacji.
Czytaj też
25 stycznia br. ruszyły dotacje z ARiMR m.in. na budowę biogazowni, rolnicy mogą starać się o 1,5 mln zł. O tym, jak dotacje i nowe przepisy przyczynią się do popularności biogazowni, przekonamy się w najbliższych latach. Nadzieję może budzić fakt, że jeśli chodzi o biogaz i biometan niespecjalnie trzeba wymyślać proch na nowo (o czym pisał kilka miesięcy temu Jakub Kajmowicz). Wystarczy przyjrzeć się temu, jak inne państwa – Dania czy Szwecja – podeszły do tematu, wyciągnąć wnioski i skorzystać z ich doświadczeń. Zresztą, rekomendowała to nie tak dawno temu Polska Organizacja Biometanu.
Z danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa ze stycznia 2024 r. w Polsce zarejestrowanych było 137 wytwórców biogazu rolniczego. Instalacje w kraju mają łączną moc niewiele ponad 155 MW. Według szacunków ministerstwa rolnictwa potencjał jest o wiele większy – w Polsce można postawić do 2 GW mocy w takich instalacjach.
Gorzej jest w kwestii biometanowni – te dopiero powstają. Plany dotyczące produkcji zielonego CH4 – i to może być dobry prognostyk dla sektora – mają duże spółki. Orlen ruszył z budową instalacji do produkcji biometanu w Głąbowie w woj. warmińsko-mazurskim. Docelowo ma produkować 7 milionów m3 biometanu rocznie, który później zostanie przekształcony w bioLNG dla aut ciężarowych. Orlen Południe, odpowiedzialne za biogaz w płockim koncernie, kupił też trzy biogazownie, które zamierza zamienić w biometanownie.
Barierą – jak w przypadku większości projektów związanych z transformacją energetyczną – mogą być pieniądze. Wspomniana inwestycja Orlenu w Głąbowie to wydatek rzędu 180 mln zł. Choć kosztowna, gra jest warta świeczki – każdy m3 zielonego biogazu będzie w najbliższych latach na wagę złota. Oczywiście pod warunkiem, że politycy podtrzymają deklaracje, że nie w smak im importowanie gazu z zagranicy (nawet od sojuszników) i chcą „zieleńszej” alternatywy dla – nomen omen – błękitnego paliwa.