Reklama

Analizy i komentarze

Kwitnie gazowo-naftowa współpraca Rosji z Chinami [ANALIZA]

Władymir Putin i Xi Jinping
Władymir Putin i Xi Jinping
Autor. kremlin.ru

Bandycka napaść Rosji na Ukrainę, ostrzeliwanie ludności cywilnej oraz zbrodnie dokonywane przez putinowskich żołdaków doprowadziły do poważnych przetasowań na rynku energetycznym. W odpowiedzi na powyższe (i nie tylko) wiele krajów zdecydowało ograniczyć lub zakończyć współpracę z agresorem, nie chcąc pośrednio finansować wojny prowadzonej przez dyktatora z Kremla. Są też państwa, które nawet nie próbowały udawać, że takie kwestie jak prawa człowieka czy prawo międzynarodowe mają dla nich jakiekolwiek, choćby symboliczne znaczenie – jednemu z nich przyjrzymy się dzisiaj.

Reklama

Na wstępie winien jestem Państwu doprecyzowanie – nie jestem naiwny, doskonale zdaję sobie sprawę, że nierzadko z szumnych deklaracji o porzuceniu krwawych węglowodorów z Rosji pozostawało tyle, co z obietnic wyborczych. Opisywaliśmy zresztą wielokrotnie na łamach E24 sytuacje, w których dochodziło do łamania/obchodzenia sankcji, ich blokowania czy skrytego handlowania z reżimem. Nawiązując do skojarzeń politycznych, można by powiedzieć, że niektóre kraje (niestety także europejskie) wspierały pośrednio Putina (chroniąc swoje partykularne interesy), ale się nie cieszyły.

Reklama

Są też takie nacje, które „przeoczyły” 24 lutego 2022 i jak gdyby nigdy nic kontynuowały lub wręcz zacieśniały energetyczne więzi z Rosją. W pierwszym przypadku wyczuwalny jest charakterystyczny zapach hipokryzji, w drugim mamy do czynienia ze zjawiskiem w moim przekonaniu groźniejszym – całkowitym zignorowaniem moralnego (tak, tak – słyszę rechot twitterowych „realistów”) wymiaru polityki.

I pozwolę sobie nie zgodzić się tutaj z mistrzem Gintrowskim, który przed laty był łaskaw śpiewać: „W polityce bowiem koncept ów prostaczy, że sprawa jest słuszna – niezbyt wiele znaczy”. Ale to pewnie rozważania na inny czas i miejsce, wróćmy do energetyki.

Reklama

Od początku rosyjskiej inwazji Chiny były krajem, który udzielał Rosji politycznego, ekonomicznego oraz militarnego (choć często skrywanego) wsparcia. W przypadku energetyki jest ono szczególnie widoczne i bynajmniej nie rozpoczęło się półtora roku temu, tylko znacznie wcześniej. Rzecz jasna nie za darmo i rzecz jasna nie z przyczyn ideologicznych. Eksperci „S&P Global” zauważają, że wzrost zainteresowania Pekinu rosyjskimi projektami energetycznymi obserwowany jest co najmniej od roku 2014, kiedy to Rosja ukradła Ukrainie Krym i zaatakowała południowo-wschodnią część kraju.

Spotkało się to z odpowiedzią Zachodu, która, choć powszechnie krytykowana (dość wspomnieć w tym miejscu choćby skandaliczną sytuację, kiedy pomimo sankcji turbiny Siemensa trafiły na okupowany Krym zamiast do Kraju Krasnodarskiego), ograniczyła firmom z FR dostęp do technologii oraz pieniędzy.

To wymiernie przełożyło się na pozycję negocjacyjną Rosjan, co skrzętnie wykorzystali Chińczycy, podpisując np. korzystny dla nich kontrakt gazowy (wart ok. 400 mld dolarów) czy w zasadzie przerzucając finalnie na Rosję ogromne koszty budowy gazociągu Siła Syberii (szacowane przez analityków Ośrodka Studiów Wschodnich na 60-70 miliardów dolarów).

Rokiem symbolicznym w kontekście współpracy obydwu państw był 2018, kiedy to dwustronna wymiana handlowa osiągnęła wartość przekraczającą 100 miliardów dol. Tylko w latach 2018-2019 podpisano ponad 30 rozmaitych porozumień mających na celu zacieśnienie kooperacji, głównie w sektorze energetycznym. 

Czytaj też

Obszarem szczególnego zainteresowania reżimów są oczywiście ropa i gaz. Punktów stycznych jest tutaj sporo, ale najistotniejszy polega na tym, że Chiny są ogromnym konsumentem, a Rosja wielką stacją paliw. W końcówce ubiegłego roku Igor Sieczin (prezes Rosnieftu towarzyszący Putinowi od czasów petersburskich) poinformował, tylko w okresie styczeń-październik 2022 eksport ropy do Chin wyniósł prawie 72 miliony ton, co oznacza wzrost r/r o prawie 10%. Chińskie dane, obejmujące cały ubiegły rok, mówią tutaj o wzroście na poziomie 8,2%. Analitycy Banku Francji zwracają jednak uwagę, że to perspektywa niepełna, ponieważ równocześnie niemal podwojeniu uległ import „czarnego złota” z Malezji (ponad 90% wzrostu).

Zauważają również, że mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której wielce prawdopodobne jest, że Malezyjczycy reeksportują surowiec z innych krajów, głównie Rosji. Scenariusz ten uprawdopodabniają statystyki, z których wynika, że w 2023 sprzedali oni Chinom więcej ropy, niż wynosiła średnioroczna produkcja w minionych latach.

Z raportu wynika jednoznacznie, że rosnący udział rosyjskiej ropy w chińskim imporcie jest zjawiskiem obserwowanym już od dłuższego czasu, ale mniej więcej od 2018 utrzymywał się on na względnie stałym poziomie – ok. 15,5%. Sytuacja zmieniła się w latach 2022-2023, kiedy skumulowany wzrost wyniósł 3,1 pkt proc. - osiągając 18,6% w pierwszej połowie bieżącego roku. Uczyniło to z Rosji największego dostawcę tego surowca do Państwa Środka – przed Arabią Saudyjską oraz Irakiem, mogącymi pochwalić się udziałem na poziomie 16,5% oraz 10,5%. Czwarte miejsce przypadło wspominanej już Malezji (skok o pięć pozycji). Powyższe informacje wskazują, że Pekin bez żadnych skrupułów wykorzystał kłopoty Moskwy wynikające z zachodnich sankcji i kupił ropę po mocno atrakcyjnych cenach. Przywoływani już francuscy analitycy uważają, że Chiny zaoszczędziły dzięki temu nawet 11,5 mld dolarów w 2022 roku i ok. 6,7 mld dol. w 2023. Cóż, tak dzieje się, gdy jedna strona musi, a druga może.

Na zakończenie tego wątku warto dodać, że tylko Rosnieft dostarczył do ChRL w latach 2005-2022 442 miliony ton ropy, zaś w lutym ubiegłego roku podpisał kontrakt na dostawy 100 mln ton ropy w ciągu dziesięciu lat (trasą wiodącą przez Kazachstan). W ramach tego porozumienia Rosnieft i China National Petroleum Corporation pracują także nad rozwojem współpracy w obszarach obejmujących m.in. takie kwestie jak: redukcja emisji gazów cieplarnianych (zwłaszcza metanu) technologie zwiększające efektywność energetyczną oraz wychwytywanie i składowanie CO2.

Od 2018 roku spółki uczestniczą także w chińsko-rosyjskim Forum Biznesu Energetycznego (wymyślonym przez Putina i Xi Jinpinga). Tylko w czasie czterech jego ostatnich edycji podpisano ok. 60 umów dotyczących współdziałania w sektorze energii. Dotyczyły one m.in. współpracy w zakresie poszukiwań i wydobycia węglowodorów, szczególnie we wschodniej i zachodniej Syberii. „Współpraca Rosji i Chin w Arktyce rozwija się dynamicznie. Z radością witamy zaangażowanie chińskich partnerów w projekty w rosyjskiej Arktyce, w tym projekty wspólnego rozwoju Północnego Szlaku Morskiego i związanej z nim infrastruktury przybrzeżnej” – mówił niedawno Sieczin.

Czytaj też

Podobnie wygląda sytuacja w przypadku gazu ziemnego i zaobserwować można tutaj niepokojącą zależność – niedługo przed napaścią na Ukrainę Rosja i Chiny podpisały 30-letni kontrakt gazowy. Poprzednią tego typu umowę zawarto tuż po aneksji Krymu. Zarówno „dziś” jak i wówczas szczegóły porozumień są owiane tajemnicą, natomiast wiele (obserwacje z lat 2014-2023 oraz analizy) wskazuje na to, że stroną, która skorzystała w większym stopniu, są Chińczycy. Nie dość, że przerzucili oni na Rosję większość kosztów (o czym już wspominaliśmy), to jeszcze umiejętnie unikają zbyt dużego uzależnienia od tego dostawcy (halo Europo, warto się uczyć). To oznacza zresztą, że plan Putina polegający na przekierowaniu części dostaw z Europy na Wschód może być bardzo trudny w realizacji. Zwłaszcza że ChRL nie zasypia gruszek w popiele i wydobywa całkiem sporo swojego gazu – w 2022 roku ponad 220 miliardów metrów sześciennych. S&P zauważa w tym kontekście, że to już szósty rok z rzędu, kiedy chińskie wydobycie rośnie o co najmniej 10 mld m3. Zużycie w ub. r. wynosiło zawrotne 364,6 mld m3. Import ogółem to nieco ponad 150 mld m3 - w przypadku Rosji zanotowano tutaj skokowy wzrost r/r o ponad 50%.

Po raz kolejny Pekin, owszem, rzucił Moskwie koło ratunkowe, ale wywalczył przy tym zapewne bardzo atrakcyjne ceny. Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku rosyjskiego LNG, ponieważ z racji nieobjęcia go tak dotkliwymi sankcjami, jak np. ropy, Chińczycy nie mogli liczyć na duże rabaty. Rosja zwiększyła wprawdzie sprzedaż na tym kierunku (+42% r/r) i zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji dostawców, ale osiągane przez nią wyniki dzieli przepaść od tych wypracowywanych przez Australię i Katar.

Na zakończenie, aby tylko jednak zasygnalizować ten wątek i dopełnić obrazu, warto nadmienić, że w marcu br. deklarację dotyczącą zacieśniania chińsko-rosyjskich więzi podpisali szefowie Rosatomu (Aleksiej Lichaczow) oraz chińskiego dozoru jądrowego (Zhang Kejian). „Dokument będzie miał charakter kompleksowy. Obejmie jednocześnie kilka kluczowych obszarów – rozszerzenie współpracy w obecnych projektach oraz wdrażanie nowych, związanych z reaktorami na neutrony prędkie, produkcją paliwa uranowo-plutonowego, zagospodarowaniem zużytego paliwa jądrowego, itd.” - czytamy w oświadczeniu Rosatomu. Spółka zaznacza, że program, który ma być gotowy do 2025, będzie miał na celu rozwój współpracy w kolejnych dekadach.

Ostatnie miesiące nie są przełomem w energetycznych relacjach Chin z Rosją, to raczej forma kontynuacji, w niektórych aspektach wzmacnianej słabą pozycją negocjacyjną FR. Obydwa kraje już od dłuższego czasu konsekwentnie i nie bez trudności rozszerzają współpracę w tym zakresie. Coraz wyraźniej na tym tle widoczne są także role, w jakich występują – nikt nie ma już dziś raczej wątpliwości, że w tandemie reżimów to Rosja jest junior partnerem i to jej nadzieje (związane choćby z rekonfiguracją struktury eksportowej) bliższe są zawodu. Pekin – i należy uznać to stwierdzenie za truizm – umiejętnie rozgrywa strachy i potrzeby Rosjan, skrzętnie wykorzystując ich słabość oraz sytuację, w jakiej się znaleźli.

Reklama

Komentarze

    Reklama