Reklama

Analizy i komentarze

Europa bez rosyjskich surowców energetycznych. Czy to możliwe? [KOMENTARZ]

kreml
Kreml
Autor. Fot. Pexels

Po inwazji na Ukrainę europejskie stolice naszła gorzka refleksja – przez dekady napełniały portfel Kremla, z którego pieniądze zostały wydane m.in. na zbrojną napaść na niepodległe sąsiednie państwo. Nie żeby to był pierwszy raz, ale tym razem tuż przy granicach Unii Europejskiej.

Reklama

Najpierw dane. Rosja produkuje rocznie 423 miliony ton węgla, co plasują ja na szóstym miejscu na świecie pod tym katem. W pierwszych 10 miesiącach 2021 r. Rosja wyeksportowała 174,7 mln ton węgla. Europa zakupiła we wszystkich 12 miesiącach tego roku 31,1 mln ton, liderami importu były Niemcy, Belgia i Holandia. Te liczby oznaczają miliardy zysku dla podmiotów bezpośrednio zależnych od Kremla bądź dla spółek zaprzyjaźnionych z Putinem oligarchów. Trudno na razie ocenić ile dokładnie zarobiła Rosja na sprzedaży węgla Europie, bo jego cena różniła się mocna w ciągu roku. W poprzednich latach liczba ta przekraczała zwykle 10 mld dolarów.

Reklama

Jeśli spojrzymy na dane z 2020 r., to niestety Polska pozostawała w czołówce europejskich importerów rosyjskiego węgla (9,83 mln ton – wszystkie dane za 2020 r.), zaraz po Niemczech (9,98 mln ton) i Holandii (10,49 mln ton). Oczywiście trzeba zaznaczyć, że państwowe spółki nie kupują węgla z Rosji. Jedynym rozwiązaniem na zatrzymanie tego importu i niedofinansowywanie Kremla i jego akolitów byłoby embargo na rosyjski węgiel, co premier Mateusz Morawiecki zapowiedział we wtorek 1 marca. Rzecz jasna, to miałoby również konsekwencje dla Polski, choć w naszym kraju węgla z Rosji używa się głównie do celów grzewczych w gospodarstwach domowych a w mniejszej części w małych ciepłowniach. Mówiąc krótko - Polska powinna dać sobie radę na krótką metę, na średni okres - trzeba poszukać nowych źródeł dostaw. Na długi - mamy od węgla i tak odchodzić.

Zarówno Polska, jak i cała Europa mogłaby szukać innych dostawców, zapewne droższych tj. Indonezja, Australia czy USA, ale taką ilość węgla dałoby się zastąpić stosunkowo łatwo. Pamiętajmy też, że wedle Europejskiego Zielonego Ładu węgiel ma wypaść z energetyki i ciepłownictwa, więc w teorii popyt powinien się sukcesywnie zmniejszać.

Reklama

Rosja jest trzecim największym producentem ropy naftowej na świecie, zaraz po Arabii Saudyjskie i Stanach Zjednoczonych. W grudniu 2020 roku eksportowała 4,65 mln baryłek dziennie. W 2020 roku wartość sprzedanego surowca do Europy wyniosła ok. 60 mld dolarów! Z rosyjską ropą najprawdopodobniej będzie najtrudniej się pożegnać Europie. Istnieje oczywiście alternatywa w postaci wspomnianych wyżej naftowych potęg, ale nawet przy ich możliwościach nie będą w stanie wypełnić całej luki. Natomiast sukcesywne zmniejszanie importu z Rosji na korzyść innych dostawców jest jak najbardziej możliwe.

Gaz ziemny to zawiła historia. Liczby – w 2020 r. 50% importowanego do Europy gazu pochodziło z Rosji , co przełożyło się na 40% ogółu zużycia niebieskiego paliwa. Te dane mniej więcej pozostały te same w 2021 r., ale wartość eksportu już uległa zmianie. W ubiegłym roku Gazprom zarobił na eksporcie gazu do Europy ok. 100 miliardów dolarów ! Za takie środki można przygotować zbrojną napaść.

Pierwszym krokiem powinien być kategoryczny zakaz budowania nowych połączeń gazowych Rosja-Europa. Niestety gaz to również twardy orzech do zgryzienia i uniezależnienie się od Rosji potrwałoby dekady, ale jest światełko w tunelu.

Znany brukselski think tank Bruegel spróbował wyliczyć, czy Europa przetrwałaby następną zimę bez rosyjskiego gazu. Znaczy inaczej – bez możliwości dokupienia gazu, zakładając, że zobowiązania ze wszystkich długoterminowych umów byłyby wypełniane przez Gazprom (a na razie są). Państwa UE musiałyby zmniejszyć popyt o 10-15% w takim scenariuszu.

„Największym bezpośrednim wyzwaniem dla UE będzie uzupełnienie wyczerpanych zapasów gazu. Wprawdzie Unia może jeszcze zwiększyć import skroplonego gazu ziemnego z krajów takich jak USA, ale takie zakupy będą droższe. Uzupełnienie magazynów do średniego poziomu będzie kosztowne: może osiągnąć 70 mld euro w porównaniu z 10 mld w poprzednich latach" - pisze Bruegel.

\- Mamy do czynienia z „Paragrafem 22" - powiedział Bloombergowi Georg Zachmann, współautor raportu Bruegela. „Aby być przygotowanym, musimy napełniać magazyny już od teraz. Jednak operatorzy komercyjni mogą niechętnie kupować gaz po obecnych cenach, ponieważ mogą się obawiać, że Gazprom może w każdej chwili spowodować załamanie cen, zalewając rynek" – dodał.

Perspektywy dla rosyjskiego budżetu

Spójrzmy na ten proces od drugiej strony. Jak ważny jest europejski kierunek eksportu dla Moskwy? Co czeka Rosję jeśli nasz kontynent całkowicie zaprzestałby zakupów węglowodorów z kierunku wschodniego. „Przy takim radykalnym rozwoju wydarzeń konsekwencje dla Federacji Rosyjskiej byłby bardzo poważne. Po pierwsze dlatego, że wpływy z sektora naftowo-gazowego do budżetu FR stanowią ok. 36% całości. To bardzo poważne źródło dochodów. Oczywiście nie wszystko w tej kategorii odnosi się do eksportu, bo tutaj mówimy sumarycznie o znaczeniu tego sektora dla finansów państwa, ale oczywiście elementem tego są cła eksportowe czy to dotyczące gazu czy ropy czy produktów naftowych" – mówi nam dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.

„Po drugie, jeśli przyjrzymy się ile wynosi udział rynku europejskiego w eksporcie rosyjskiej ropy czy gazu, to on jest znaczący. Te rynki mają z punktu widzenia eksportu rosyjskiego kluczowe znaczenie. Dane są różne, zależnie od roku, ale jeśli popatrzymy na takie pełne dane statystyczne, które publikuje Ministerstwo Energetyki FR, to w 2020 r. ten kierunek zachodni, jeśli chodzi o gaz, zarówno rurociągowy, jak i LNG, stanowił ponad 90% udziału w eksporcie gazowym ogółem. Kierunek zachodni to w znaczącej części Europa. Pozostała cześć przypadał na kierunek wschodni, czyli rynki państw azjatyckich" – tłumaczy ekspert.

Poza ropą „surową" Rosja sprzedaje nam również produkty rafineryjne. „Jeśli chodzi o ropę to proporcje rozkładają się trochę inaczej, bo kierunek zachodni, którego znowu lwią część stanowi rynek europejski, to jest 60%, sama Europa ok. 55%, ale znowu to jest niezwykle ważny kierunek jeśli chodzi o geografię rosyjskiego eksportu. W przypadku produktów naftowych podobnie, to jeszcze wyższy odsetek niż w przypadku ropy nieprzerobionej, bo to jest ok. 90%. To pokazuje, że gdyby rzeczywiście te kraje, które w tej chwili tak mocno sankcjonują Rosję w różnych sferach gospodarki uderzyły w tę pozycję najbardziej istotną, to miałoby to niezwykle poważne konsekwencje dla budżetu państwa i firm, które nie tylko wydobywają i dostarczają surowce na użytek wewnętrzny, ale też eksportują znaczące wolumeny wydobywanych surowców" - podkreślił Kardaś.

Konsensus, fundusze i konsekwencja

Jak widać, Rosja zarabia miliardy na sprzedaży węglowodorów Europie. O niebezpieczeństwie pogłębiania tej zależności, która miała się dokonać m.in. poprzez Nord Stream 2, państwa bałtyckie, Polska i Ukraina ostrzegają od lat.

Nie jest trudno kadencyjnemu politykowi podpisać kontrakt na gaz czy ropę z Rosji. Infrastruktura jest, relacje z przeszłości najczęściej są, cena zazwyczaj atrakcyjna, wystarczy tylko szereg podpisów i prąd oraz ciepło będą zapewnione gospodarstwom oraz firmom. A za cztery czy osiem lat to i tak nie będzie mój problem. Znacznie trudniej jest szukanie nowych źródeł dostaw, nowych rozwiązań, zlecenie analiz i wreszcie zbudowanie infrastruktury. To najczęściej trwa długie lata, jak nie dekady, więc pierwsza rzecz, która jest potrzebna, aby dokonać odwrotu od rosyjskich surowców to konsensus polityczny. Wszystkie główne partie w Europie a także Bruksela nie mają chyba już wątpliwości, że trzeba zmniejszać konsekwentnie zależność energetyczną od Rosji.

Polska może tu służyć jako poligon doświadczalny, przykład dla całej UE. Jeszcze w 2015 roku 88% importowanego gazu kupowaliśmy z Rosji. Dzięki terminalowi LNG w Świnoujściu, co do którego budowy decyzja zapadła już w 2006 roku, byliśmy w stanie zmniejszyć ten zakup do 60% importu. Od kilku lat Gaz-System buduje Baltic Pipe, czyli gazociąg, dzięki któremu będziemy mogli gazem z norweskim zastąpić cały import z Rosji i nie przekazywać więcej Kremlowi pieniędzy splamionych później krwią niewinnych ludzi.

Tą drogą powinna pójść Europa. Poniekąd poszła znacząco zwiększając import LNG z USA w ostatnich miesiącach. Tyle, że poStanach Zjednoczonych drugim największym dostawcą skroplonego gazu do Europy jest... Rosja.

Mimo to, absolutnie nie jest tak, że jesteśmy skazani na Rosję w kwestii gazu. Wszystkie inicjatywy i okazje do importu z innych źródeł są torpedowane przez kremlowską agenturę w Europie na różnych płaszczyznach. Rosja ma swoich ludzi w mediach, w polityce, w biznesie, ma agentów wpływu, jak i klasycznych funkcjonariuszy pozyskujących informacje niejawne. Są oczywiste drogi – zwiększenie zakupu gazu z Algierii, która stanowiła 9% europejskiego importu w 2020 r. Rząd tego kraju ma ambicje dojść do 30%, więc im w tym pomóżmy! Oczywiście to wymagałoby rozbudowy gazociągów, stabilizacji politycznej tego kraju, budowy nowych połączeń w Europie, ale jest to do wykonania.

Ta sama Algieria chce połączyć się gazociągiem z Nigerią i zarabiać na tranzycie niebieskiego surowca z tego kraju. Ponownie, stabilizacja polityczna Nigerii stoi pod znakiem zapytania, jest dużo do zrobienia, ale nawet przy grasujących terrorystach z Boko Haram Nigeria sprzedaje skroplony gaz na cały świat.

Spektakularne odkrycia złóż gazu we wschodnim basenie Morza Śródziemnego na wodach terytorialnych Cypru, Egiptu i Izraela poskutkowałī inicjatywą budowy gazociągu EastMed biegnącego przez od wód Izraela przez Cypr i greckie wyspy do Włoch. Projekt stoi m.in. ze względu na roszczenia do wód terytorialnych Turcji, ale z pewnością nie jest również na rękę Kremlowi, bo mógłby on stracić włoski rynek. Właśnie - kawałek po kawałku, EastMed mógłby odciążyć Europę Południową z zależności gazowej od Rosji.

Green Deal? Ok!

Ale czy my w ogóle musimy zastępować rosyjskie paliwa kopalne innymi? Może ten temat w obliczu wojny odszedł na dalszy plan, ale ciągle mamy Europejski Zielony Ład, plan neutralności klimatycznej do 2050 r. Znalazły się głosy, że to przez unijną politykę klimatyczną... Europa kupowała węglowodory od Rosji i ją wzmocniła. W jaki sposób? Oczywiście, zwiększanie udziału gazu w miksach i odchodzenie od atomu, jak to robiły Niemcy rzeczywiście mocniej uzależnia od Rosji. Tylko co to ma wspólnego z polityką klimatyczną? Nic, bo zastępowanie atomu gazem zwiększa, a nie zmniejsza emisje.

Jeśli przechodzenie na czyste źródła energii zmniejszy zależność od surowców energetycznych z Rosji to każdy w Europie powinien ten proces wspierać. „Czysta energia przeciw Kremlowi!", „Kupuj panele/stawiaj, nie płać Gazpromowi!" „Czysta energia to słaba Rosja!" to mogą być hasła zwolenników zeroemisyjnych źródeł energii. To w ogóle może być nowym leitmotivem aktywistów czystej energii. Bo w istocie założenie ma mocne argumenty – wraz z nowymi inwestycjami w OZE i atom Europa będzie potrzebować coraz mniej rosyjskiego węgla i gazu.

Ropa? Wraz z elektryfikacją transportu również będziemy potrzebować jej coraz mniej. Do tego czasu można dywersyfikować dostawy. Ponownie przykładem jest Polska, która jeszcze w 2013 roku sprowadzała 98% ropy z Rosji. Dziś to już tylko 60% a po umowie PKN Orlen z Saudi Aramco na dostawy z Bliskiego Wschodu ten odsetek powinien znacząco spaść.

W najbliższych latach (ale nie w ogóle) może nawet mniej istotne będzie czy źródła energii będą czyste czy nie – najważniejsze czy będą rosyjskie czy nie. A jeśli przy tym będą czyste – dwie pieczenie na jednym ogniu. Bo czy nam się to podoba czy nie, ocieplenie klimatu nigdzie nie odeszło, choć oczywiście obecna sytuacja wymaga maksymalnego skupienia się na pomocy Ukrainie, odparciu rosyjskiej inwazji a potem na doprowadzeniu do bankructwa zbrodniczego moskiewskiego reżimu.

Reklama
Reklama

Komentarze