Reklama

Wiadomości

Francja chce uderzyć w chińskich producentów samochodów elektrycznych. Co na to KE?

Autor. Envato

Propozycji sprzeciwiają się Niemcy, którzy sami produkują w Chinach. 

Reklama

Francuzi naciskają na Ursulę von der Leyen, aby wszczęła dochodzenie antydumpingowe przeciwko chińskim producentom pojazdów elektrycznych. Według Paryża sprzedają oni auta po nieuczciwie niskiej cenie, aby osłabić konkurentów w Europie. W efekcie dochodzenia miałyby zostać nałożone dodatkowe opłaty na samochody z Chin. Francja chce, aby zostało to ogłoszone na corocznym przemówieniu o stanie Unii 13 września, co podkreśliłoby wagę sytuacji.  

Reklama

Co ciekawe propozycji sprzeciwiają się Niemcy - największy europejski producent samochodów. Obawiają się dwóch rzeczy: odwetu Chin oraz tego, że propozycja zaszkodzi ich własnej produkcji. Niemcy mają bowiem zakłady produkcyjne w Chinach, a duża część pojazdów importowanych stamtąd to marki europejskie i amerykańskie. Z tego powodu 2022 r. Chińczycy wyprzedzili Niemców, jeśli chodzi o eksport samochodów. Ponadto połowa pojazdów sprowadzonych stamtąd na europejski rynek to elektryki. Dla Francuzów potencjalna wojna celna z Pekinem stanowi mniejsze zagrożenie, ponieważ nie są tak aktywni na tamtejszym rynku jak Niemcy. Mimo to marki takie jak Renault czy Stellantis wyrażają zaniepokojenie potencjalnymi skutkami tej strategii – pisze Politico.

Jak informuje Politico, Paryż od dawna jest zwolennikiem silnej ochrony europejskiego handlu. Unijny Komisarz ds. Rynku Wewnętrznego i Usług, Francuz Thierry Breton, zwrócił uwagę w publikacji na LinkedInie : „widzimy bowiem wyłaniającą się tendencję do bycia importerem netto pojazdów elektrycznych i paneli słonecznych, zastępując w ten sposób naszą zależność od paliw kopalnych zależnością przemysłową i technologiczną".  

Reklama

Jakie są szanse na powodzenie tej strategii? 

Chińscy producenci wciąż mają mały udział w rynku europejskim, ale on stale rośnie. Dzięki dostępności tanich ogniw oraz możliwości produkcji na dużą skalę są w stanie coraz skuteczniej konkurować kosztowo z dotychczasowymi liderami. 

Według ustaleń Politico stanowisko Berlina podzielają też inne kraje Unii Europejskiej. Część członków Komisji Europejskiej także obawia się konfliktu handlowego z Pekinem. Sigrid de Vries, szefowa największego europejskiego lobby motoryzacyjnego ACEA, uważa, że Europa powinna raczej skupić się na lepszej strategii rozwoju przemysłu. 

Czytaj też

Pomysł Francji stwarza też problemy natury technicznej – aby wszcząć dochodzenie antydumpingowe Komisja Europejska musi ustalić, czy samochody na rynku europejskim sprzedawane są poniżej ceny obowiązującej w Chinach. Jak stwierdził prawnik antydumpingowy w wypowiedzi dla Politico, będzie to trudne do udowodnienia. 

Czy Berlin jest faktycznie zagrożony? 

Jak niedawno donosił The Economist, upadek niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego na rzecz Chin nie jest już rzeczą niemożliwą. Prawdopodobnie nie wydarzy się to w najbliższej przyszłości - Volkswagen w 2022 r. pozostawał największym na świecie producentem pod względem przychodów, a w 2023 r. wciąż notował wzrosty sprzedaży. W ocenie redakcji brytyjskiego magazynu BMW i Mercedes-Benz także są w przyzwoitej kondycji. Teraz przed producentami staną dwa główne wyzwania – przejście na napęd elektryczny oraz stworzenie odpowiedniego oprogramowania. 

„Niemiecki przemysł samochodowy musi również poradzić sobie z rosnącym problemem Chin. Korzystając z szybkiego wzrostu azjatyckiego giganta w ostatnich dziesięcioleciach - w drugiej połowie 2022 r. trzy duże niemieckie firmy motoryzacyjne osiągnęły tam około 40 proc. swoich przychodów - teraz cierpią z powodu odwrócenia fortuny. Volkswagen właśnie obniżył swoją globalną prognozę dostaw, głównie z powodu spowolnienia sprzedaży w Chinach. Geopolityka może pogorszyć sytuację. A chińscy rywale rozpoczęli ekspansję za granicą, szczególnie w Europie" – napisano na ten temat na łamach The Economist. 

Czytaj też

Zgodnie z szacunkami na rzecz sektora motoryzacyjnego pracuje 5 proc. siły roboczej w Niemczech. Ponadto według Niemieckiego Instytutu Ekonomicznego odpowiada on też za dużą część wydatków na badania i rozwój w przemyśle wytwórczym, a w 2017 r. prawie połowa złożonych wniosków patentowych pochodziła od producentów samochodów.

„Gdy przemysł samochodowy przestanie już być tak dominujący, pojawi się więcej miejsca na alternatywy. Mniej dotacji napłynęłoby do sektora, a więcej kapitału do startupów. Mniej młodych Niemców studiowałoby inżynierię mechaniczną, a więcej wybrałoby informatykę. A naukowcy włożyliby więcej wysiłku w, powiedzmy, rozwój usług związanych z mobilnością, zamiast zgłaszać kolejny patent związany z samochodami" – przewiduje The Economist. Podobny los spotkał już holenderskie Eindhoven i fińskie Espoo, kiedyś będące siedzibami odpowiednio Philipsa i Nokii. W obu teraz prężnie rozwijają się małe firmy.

Reklama
Reklama

Komentarze