Reklama

Wywiady

Ceny prądu. Onichimowski: spółki giełdowe nie są od polityki społecznej, będą mechanizmy minimalizowania podwyżek [WYWIAD]

Autor. Envato

Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której część polityki społecznej jest realizowana przez spółki prawa handlowego notowane na giełdzie. Nie możemy oczekiwać od firm komercyjnych np. wprowadzania zróżnicowanych cen dla różnych grup odbiorców ze względów społecznych, np. innych dla rodzin wielodzietnych, a innych dla singli - powiedział w rozmowie z serwisem Energetyka24.com Grzegorz Onichimowski, ekspert Instytutu Obywatelskiego oraz były prezes Towarowej Giełdy Energii.

Reklama

Karol Byzdra: niedawno poznaliśmy nowe proponowane taryfy, które, jak się spodziewaliśmy, są dość wysokie. Ich korekta i zatwierdzenie do końca roku nie wydaje się być problemem, natomiast obawę budzi terminowe wprowadzenie środków minimalizujących te ceny przez rząd. Czy nowa koalicja będzie w stanie przed końcem grudnia ustanowić te mechanizmy mające na celu obniżenie proponowanych taryf?

Reklama

Grzegorz Onichimowski: tak, jestem przekonany, że rząd zdąży do końca roku ustanowić mechanizmy mające na celu minimalizowanie podwyżek cen energii związanych z wychodzeniem z ich sztucznego mrożenia. Musimy zdać sobie sprawę, że działamy na zasadzie bilansu zysków i strat - jeśli na przykład zamrażamy ceny dla gospodarstw domowych, to wpływa to na inne sektory, w tym na przedsiębiorców. Choć przed rokiem ogłoszono wsparcie dla niektórych, w tym małych przedsiębiorców, było to stosunkowo selektywne i bardzo drogie a wsparcie zabezpieczały fundusze (COVID), które dawno powinniśmy zamknąć. Przemysł energochłonny w Polsce mocno odczuwa skutki wysokich cen energii i braku konkurencji na rynku. Głównym celem rządu powinno być stymulowanie konkurencji w sektorze oraz długofalowa obniżka kosztów energii elektrycznej, a nie podejmowanie działań krótkoterminowych. Ponadto od lat Polska jest jednym z nielicznych krajów na świecie, gdzie energia elektryczna w detalu jest tańsza niż w hurcie. Zazwyczaj jest odwrotnie i w pewnym momencie powinniśmy przesunąć się w stronę bardziej zrównoważonego modelu.

Ale czy ruch ten nie będzie się wiązać ze szkodą dla najbardziej potrzebujących odbiorców?

Reklama

To dość złożony problem. Wejście w życie nowej strategii rządu, w tym obszarze, wymaga czasu, ale z drugiej strony należy unikać sytuacji, w których działania interwencyjne są rażąco sprzeczne ze strategią długoterminową. Nie możemy zaakceptować sytuacji, w której część polityki społecznej jest realizowana przez spółki prawa handlowego notowane na giełdzie. Nie możemy oczekiwać od firm komercyjnych np. wprowadzania zróżnicowanych cen dla różnych grup odbiorców ze względów społecznych, np. innych dla rodzin wielodzietnych, a innych dla singli. Jeśli chcemy zabezpieczyć określone grupy społeczne przed ubóstwem energetycznym, to jest rola dla władz samorządowych i pomocy społecznej, a nie firm komercyjnych. To stanowi wyzwanie, ale jest niezbędne, jeśli chcemy rozwijać nasz obecny rynek energetyczny w sposób odpowiedzialny. Musimy być świadomi, że każde dodatkowe działanie, skoncentrowane wyłącznie na obniżeniu cen energii dla gospodarstw domowych, może faktycznie zwiększyć trudności klientów prowadzących małe czy większe przedsiębiorstwa. Ale oczywiście, przynajmniej przez pierwsze pół roku trzeba będzie ograniczyć przewidywane podwyżki dla klientów w gospodarstwach domowych i później stopniowo powrócić do taryf i innych instrumentów ograniczania cen, z których naprawdę skuteczna może być tylko zmiana technologiczna i konkurencja.

Czytaj też

A co z dużym przemysłem energochłonnym?

W średnim horyzoncie możemy spodziewać się znacznego wzrostu konkurencji na rynku energetycznym, co byłoby dobrą wiadomością dla konsumentów. Równocześnie zyskają oni większe możliwości zaspokajania własnych potrzeb energetycznych, poprzez inwestowanie w własne źródła energii lub z dedykowanymi źródłami za pomocą tzw. linii bezpośrednich. Musimy wziąć pod uwagę, że obecnie mamy do czynienia z praktycznym istnieniem dwóch walut w sektorze energetycznym. Z jednej strony jest cena energii w złotówkach, a z drugiej strony istnieje kwestia śladu węglowego, którego znaczenie obecnie dynamicznie rośnie. Firmy stają przed coraz większymi wymaganiami w zakresie ESG, które nakładają na nie obowiązek minimalizacji swojego śladu. Połączenie tych dwóch aspektów stanowi poważne wyzwanie, którym trzeba w najbliższym czasie sprostać

Z tymi wyzwaniami mają poradzić sobie zapowiadane nowe ministerstwa - przemysłu, klimatu i środowiska. Każde z nich ma mieć inne kompetencje. Czy powinny one kłaść nacisk na podejście polityczne, czy już bardziej eksperckie, aby skutecznie rozwiązać kwestie, na przykład, legislacyjne związane z ochroną środowiska?

Nie ma idealnego rozwiązania. Musimy być świadomi, że jeśli na stanowisku ministerialnym znajduje się polityk o znaczącym wpływie, zarówno w swojej partii, jak i w całej koalicji, jego głos się liczy. Żadna większa reforma nie powiedzie się bez znaczącego poparcia politycznego. Jednak warto podkreślić, że taki polityk powinien opierać się na opinii ekspertów, umieć wyważyć argumenty i konsultować się z fachowcami. Dlatego istotne jest, aby posiadał solidną wiedzę merytoryczną w obszarze, którym zarządza. Na szczęście w Polsce jest wielu takich polityków, którzy od dłuższego czasu zajmują się kwestiami energetyki, klimatu i polityki unijnej. Mam nadzieję, że nowy rząd koalicyjny będzie w stanie skutecznie radzić sobie z tym wyzwaniem.

Czytaj też

Czy to znaczy, że dotychczas przyglądano się sprawom polityki energetycznej zbyt powierzchownie?

Brakowało nam wszechstronnego spojrzenia na transformację energetyczno-klimatyczną. Nie ogranicza się ona jedynie do procesu wytwarzania i przesyłu energii elektrycznej, ale obejmuje również aspekty związane z ciepłem, transportem, przemysłem oraz ochroną środowiska, co z kolei wpływa na planowanie przestrzenne i inne obszary. W poszukiwaniu synergii pomiędzy tymi obszarami często zahaczamy o decentralizację źródeł, efektywność energetyczną i wykorzystanie lokalnych zasobów. Wszystko to pokazuje znaczenie koordynacji całej polityki dotyczącej transformacji. Taka koordynacja może nie być prosta, kiedy za sprawy transformacji odpowiadać będą np. ministrowie z różnych opcji politycznych.

Jak na przykład kto?

(Śmiech) Sam chciałbym wiedzieć. Mam na ten temat taką samą wiedzą, jak wszyscy czytelnicy gazet i portali politycznych.

To znaczy, że rząd w końcu musi rozważyć opcje współpracy i wspólnego działania.

Myślę, że nowa koalicja będzie pod tym względem znacznie bardziej spójna niż tzw. „zjednoczona prawica”. Istotna jest jednak nie tylko wiedza, ale także umiejętność przekształcenia jej w działania praktyczne. Jestem przekonany, że w przyszłym rządzie będą osoby, które rozumieją złożoność i wagę koniecznych zmian, ale kluczem będzie przekonanie całego rządu, że transformacja stanowi jedno z najważniejszych wyzwań cywilizacyjnych, przed którymi stoi nasz kraj. Nie ma obecnie inwestycji ważniejszych od tych związanych z szeroko pojętą transformacją. Mówimy tu nie tylko o istotnych projektach w skali całej Polski, takich jak elektrownia jądrowa, nad którą prace trzeba przyspieszyć, ale także o tych na poziomie samorządów oraz o ewolucji partnerstwa między sektorem prywatnym, samorządowym i spółkami Skarbu Państwa.

Czytaj też

Jak dobrze rozumiem, sektor energetyczny będzie stanowił jedno z najbardziej wymagających wyzwań, z jakimi zmierzy się przyszły rząd?

Faktycznie, obecnie sektor energetyczny staje przed perspektywą prawdziwej rewolucji – technologicznej, organizacyjnej i społecznej.

Czy jednym z tych priorytetów jest zmiana kursu polityki energetycznej na bardziej europejską?

Na pewno to jest obszar, który może ulec zmianie najszybszej. Dotyczy i prawa, i regulacji, i np. inwestycji w OZE. Wystarczy spojrzeć na 100 kampanijnych konkretów Koalicji Obywatelskiej, gdzie np. wskazuje się na konieczność przyspieszenia inwestycji w energetykę wiatrową. Jestem optymistycznie nastawiony do przyszłości energii słonecznej, ponieważ to obszar, który nadal będzie się dynamicznie rozwijać, a prywatni inwestorzy będą kontynuować inwestycje w tej dziedzinie. Natomiast jeśli chodzi o energię wiatrową, istnieje potrzeba wprowadzenia szybkich zmian legislacyjnych. Drugim istotnym zagadnieniem jest reforma systemu rozliczeń prosumentów, z myślą o stworzeniu bardziej przewidywalnych warunków dla prosumentów i lepszego zwrotu z inwestycji.

Na te zmiany potrzebne są fundusze.

Fundusze są. Nie wydaje się, aby rząd miał zamiar rezygnować z programu Mój Prąd i kontynuacja tych działań jest pewna, podobnie z Czystym Powietrzem. Ważne jest również, aby przyspieszyć alokację środków z KPO, ponieważ te pieniądze mogą znacząco przyspieszyć rozwój takich projektów jak choćby farmy wiatrowe na morzu.

Czytaj też

Energetyka węglowa stanowi obecnie jedną z najtrudniejszych kwestii rozwiązania w polskiej polityce energetycznej. Wstrzymanie wsparcia na rynku mocy, które było przewidywalne, spowodowało konieczność poszukiwania nowych rozwiązań. Rząd planował stworzenie NABE jako średnioterminowego rozwiązania, ale ostatecznie projekt wylądował w koszu. Obecna koalicja rządząca musi zastanowić się nad dalszym kierunkiem polityki energetycznej i przekształceniem sektora węglowego. Czy jednym z nich powinno być wydzielanie aktywów węglowych i ewentualnie ponowne rozważenie koncepcji NABE 2.0?

Rozwiązanie tego problemu jest kluczowe. Koncepcja wydzielenia aktywów węglowych, ogólnie rzecz biorąc, ma sens, ale została kompletnie zepsuta w szczegółach. Musimy zrozumieć, że taka działalność stanowi formę pomocy publicznej, co było do tej pory pomijane. Przede wszystkim należy znaleźć skuteczne rozwiązanie, które umożliwi elektrowniom węglowym stopniowe zmniejszanie produkcji energii, ale jednocześnie pozostawi je jako źródło zapasowej mocy, co będzie niezwykle istotne w przyszłości. Naszym głównym wyzwaniem nie jest już produkcja energii, ale dostarczanie niezbędnej mocy, szczególnie w sytuacjach, gdy źródła odnawialne nie funkcjonują z powodu warunków pogodowych. Rozwiązanie nazwane „Narodową Agencją Bezpieczeństwa Energetycznego” było w rzeczywistości przebraną w inne szatki spółką PGE GiEK i nie dawało szans rozwiązania tego problemu. Jeśli przyjrzymy się cenom na Towarowej Giełdzie Energii, dodając koszty węgla do kosztów uprawnień CO2, to już teraz widać, że źródła węglowe są ekonomicznie mniej konkurencyjne od OZE czy nawet turbin gazowych. W tej sytuacji starsze jednostki węglowe będą pracować coraz rzadziej i potrzebować coraz mniej węgla. Jeżeli ta sytuacja będzie się nasilać, będziemy musieli znaleźć mechanizm finansowania rezerwy mocy, którą można będzie aktywować w potrzebie. Takie rozwiązanie jest pilnie potrzebne, zarówno w Polsce, jak w całej Unii.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze

    Reklama