Reklama

Wiadomości

Zamiast stałej ceny prądu – dynamiczna. Nowinka z 24 sierpnia, która nie jest dla wszystkich

Autor. Canva

W sobotę zaczynają obowiązywać nowe regulacje, które mogą zainteresować odbiorców indywidualnych. Przynajmniej tych, którzy postanowią sprawdzić, jak radzą sobie z zarządzaniem poborem energii elektrycznej.

Sprzedawcy energii elektrycznej 24 sierpnia (ci najwięksi, powyżej 200 tys. klientów) powinni wprowadzić do swojej oferty możliwość przejścia na ceny dynamiczne. Czym są? Co do zasady, powinny kształtować się według tego, co dzieje się na rynku w czasie rzeczywistym, czyli według cen bieżących na Towarowej Giełdzie Energii. Jeżeli ktoś z takiej oferty skorzysta, to, zamiast rozliczać się według stałej, rocznej taryfy zatwierdzonej przez URE (albo wolnorynkowej, jeżeli taką wybrał), wejdzie na inny poziom korzystania z energii elektrycznej.

Zmienność cen wywołuje bowiem potrzebę sprawnego zarządzania poborem prądu, włączaniem urządzeń elektrycznych w odpowiednim momencie (np. pralki, gdy ceny na rynku są niskie). Pomóc mogą magazyn energii, własne źródło wytwórcze itd.

Przejście na taki tryb zużywania prądu może być na początku problematyczny, ale jak pokazują przypadki np. państw nordyckich, gdzie ceny dynamiczne funkcjonują od lat – da się.

Nadrzędnym warunkiem do spełnienia, aby zacząć rozliczać się w ten sposób, jest jednak posiadanie licznika zdalnego odczytu (LZO, nazywanego też inteligentnym licznikiem).

Reklama

Pułapki czyhające na chcących skorzystać z cen dynamicznych

Na powyższym kończy się jednak prostota tego systemu. Jak opisywaliśmy w marcu, spółki obrotu przygotowywały się na 24 sierpnia, ale już wtedy było wiadomo, że nie otrzymają wszystkich narzędzi do tego, aby oferta cen dynamicznych była jak z obrazka. W tekście „Tańszy prąd dla zuchwałych. Nowy rodzaj rozliczeń w Polsce nadejdzie za kilka miesięcy” brakuje np. Centralnego Systemu Informacji Rynku Energii (CSIRE), który wystartuje dopiero w przyszłym roku. System ma ułatwić wymianę informacji między wszystkimi użytkownikami systemu elektroenergetycznego.

Wprowadzeniu cen dynamicznych nie towarzyszyła kampania informacyjna spółek zobowiązanych do uwzględnienia w ofercie takich rozliczeń. Dlatego na starcie zainteresowanie może być znikome.

Niezależnie od tego, jak skonstruowane będą oferty sprzedawców, należy się zastanowić dwa razy, czy warto sięgać po ceny dynamiczne.

Reklama

Po pierwsze: traci się ochronę w postaci stałej ceny przez cały rok, jaką daje np. korzystanie z taryfy G11 czy nawet G12 (cena za prąd jest niższa wieczorem).

Po drugie: przejście na cenę dynamiczną to utrata innego parasola, czyli ochrony w postaci zamrożonej ceny. Nie wiadomo też, czy ten mechanizm osłonowy zostanie przedłużony na rok 2025 – i to także trzeba mieć na uwadze.

Po trzecie: choć rozwiązanie jest w powijakach, trudno sobie wyobrazić, aby sprzedawcy energii elektrycznej pochylili się nad odbiorcami, którzy wybrali ceny dynamiczne, a źle oszacowali zużycie i swoje możliwości zarządzania poborem energii elektrycznej. Skutek może być taki, że przyjdzie za to słono zapłacić. Wahania cen energii elektrycznej na TGE potrafią zaskoczyć nawet ekspertów, zwłaszcza po reformie rynku bilansującego.

Kto zdecyduje się teraz na nową formułę rozliczeń – będzie pionierem. Gdy idzie się w awangardzie, trzeba liczyć się z ryzykiem. Na ten moment to rozwiązanie dla pasjonatów i osób chętnych do sprawdzenia na własnej skórze (a właściwie – portfelu) jak to działa.

Reklama
Reklama
Reklama

Komentarze