Elektroenergetyka
Skoro wysokie ceny energii są winą UE, to czas na Polexit? "Jak powiedziało się A, trzeba powiedzieć także B" [KOMENTARZ]
Polityka klimatyczna UE w nagły sposób wskoczyła nie tylko do krajowej dyskusji politycznej (codzienne konferencje prasowe), ale i cały czas atakuje wszystkich obywateli na wielkich bilbordach sponsorowanych przez enigmatycznie podpisane „Polskie Elektrownie”.
Rok 2022 to rok, kiedy każdy Polak będzie słyszał o cenach CO2, a każdy z polityków będzie odmieniał słowo energetyka na okrągło. Jak zawsze w tym kraju spóźniliśmy się o co najmniej dekadę i jak zwykle dyskutujemy, kiedy jest już za późno a właściwie nie dyskutujemy (bo nie lubimy słuchać argumentów), ale robimy to co umiemy najlepiej, czyli użalamy się nad sobą i nad naszym ciężkim losem.
Wielkie bilbordy i konferencje prasowe z upodobaniem prezentują tylko wybrane zdania i wyselekcjonowane tezy i w żaden sposób nie pokazują całego obrazu – jaka jest całkowita cena energii elektrycznej i jej części składowe, ile z tego naprawdę zależy od opłat emisyjnych i wreszcie kto te pieniądze za mityczne emisje CO2 zabiera i dokąd one następnie są przekazywane. Chętnych do głębszej eksploatacji problemu odsyłam do opracowań Forum Energii lub Instytutu Jagiellońskiego oraz do wielu artykułów na portalu Energetyka24, a czasami też do mojego bloga, gdzie o potencjalnych problemach z polityką klimatyczną pisałem od 2010 roku.
Ale tak naprawdę - warto popatrzeć na cały obraz i jeśli krytykować wysokie ceny (lub użalać się nad naszym losem) to też trzeba się zastanowić do czego prowadzi wybrany przekaz z bilbordu. Polityka klimatyczna Unii Europejskiej nie jest rodzajem ani fanaberii kilku idealistów ani też złowieszczym planem budowy nowych imperiów, ale dość przemyślaną i długofalową strategią, która ma zapewnić Europie przynajmniej utrzymanie dotychczasowej pozycji w gospodarce światowej. Być może bardzo trudną do realizacji, być może również niekorzystną dla niektórych członków UE i być może wymagającą długich lat i sukcesów w badaniach i rozwoju, ale na pewno jest jakimś pomysłem żeby Zjednoczona Europa z wysokimi kosztami pracy (ale i bogatym społeczeństwem) mogła zachować swoją pozycję w zmieniającym się świecie – gdzie punkt ciężkości przesuwa się w kierunku Chin i Pacyfiku, gdzie codziennie rośnie w zastraszającym tempie ilość ludności na świecie, gdzie rosną góry zanieczyszczeń, znikają zasoby naturalne, a jednocześnie coraz trudniej o w pełni wolne i sprawiedliwe reguły wolnego handlu i wolnej gospodarki.
Czytaj też
Polityka klimatyczna UE nie jest skierowana bynajmniej przeciwko Polsce (wydaje się nawet, że Polski nie zauważa) ale próbuje długofalowo uniezależnić Europę od paliw kopalnych, zbudować nową zeroemisyjną gospodarkę i przy okazji wygenerować nowe technologie, które pozwolą europejskim korporacjom przemysłowym być dalej światowym liderem. Dlaczego jest ona tak silnie akcentowana i wciąż kontynuowana pomimo coraz większych kosztów ekonomicznych i społecznych? Bo wydaje się, że Europa nie ma innego wyjścia - na razie nie ma alternatywnego pomysłu, który nie prowadziłby do postępującej degradacji ekonomicznej kontynentu i utraty pozycji w gospodarce światowej, a w konsekwencji zredukowania Europy do drugorzędnego gracza w światowej gospodarce. Czy jest jednocześnie sprawiedliwa dla wszystkich państw UE? Na pewno nie. Jest stworzona i najlepiej dostosowana dla państw najbogatszych.
Bo podstawowy mechanizm nowej rewolucji przemysłowej polega na zwiększaniu kosztów (energia, zasoby) klientów indywidualnych (którzy są bogaci) i używaniu tych środków na szybką transformację energetyczną oraz przemysłową, a także tworzenie nowej gospodarki. Można się oczywiście zżymać, że jest to szczególnie trudne dla Polski z nieproporcjonalnie wielkim udziałem węgla i pozycją „średniaka" w rozwoju, gdzie ceny energii na rachunkach domowych są podstawową kwestią sporów politycznych, ale z kolei żadnej innej strategii przyszłego rozwoju Europy, poza tą ciągłą ucieczką do przodu jakoś nikt dotąd nie wymyślił.
Problem Polski wobec polityki klimatycznej UE znany jest też od początku naszego udziału w tej organizacji. Ostatnie kilkanaście lat to czas, kiedy pewnie konieczne były niezbyt popularne społecznie decyzje i silne wyrzeczenia, a nawet przełamanie oporu niektórych grup społecznych i mocna transformacja energetyki. Niestety tak się nie stało a patrząc na udział paliw kopalnych w strukturze naszego miksu energetycznego można powiedzieć, że nawet nastąpił regres. Statystyki z 2021 roku są w pewien sposób przerażające, szczególnie jeśli porównać je z wynikami naszych sąsiadów i średnią europejską. Konieczność zmiany widać najwyraźniej w strategii i przekazie głównych grup energetycznych.
Czytaj też
Tam dominuje zwrot ku zielonej energii, a koncepcja wydzielenia węglowych aktywów przyjmowana jest z entuzjazmem przez inwestorów i podnosi kursy akcji. Z kolei użalanie i szukanie winnego w niczym nie pomoże i nie da też żadnych efektów ekonomicznych. Nie widać też żadnej alternatywnej drogi transformacji energetycznej (nawet pomimo problemów cenowych ostatnich kwartałów i wysokich cen energii) – wszędzie w UE Green Deal, a teraz w konsekwencji nowe założenia Fit for 55 będą kontynuowane (chyba, że jak wiele razy wspominałem zatrzymać go może jedynie wojenne zawirowania geopolityczne, które są jeszcze gorszą alternatywą). Jeśli nie negocjowaliśmy efektywnie w latach 2004-2019 to opór i plakaty w 2022 zdadzą się na nic. Chyba, że wprowadzą nas na całkowity kurs kolizyjny z UE.
A wtedy? Jeśli wypowiemy jedno zdanie... musimy powiedzieć i to następne. Musimy odpowiedzieć sobie jaka będzie nasza przyszłość:
- co, jeśli rewolucja technologiczna zrobi wielki krok naprzód, a my będziemy promować jedynie stare technologie (eliminowane z energetyki europejskiej)?
- co, jeśli będzie jeszcze większy problem węgla i kosztów emisji CO2 (dziś prawie 100 euro za tonę a może jeszcze więcej)?
- co, jeśli ślad węglowy będzie kluczowy dla przemysłu i zbyt wysoka emisyjność krajowej energetyki zablokuje możliwość polskiego eksportu?
- co dalej, jeśli kolejne odrzucenie dyrektyw UE w zakresie klimatu) spowoduje wykluczenie Polski z głównego nurtu decydentów?
- co dalej, jeśli powtórzy się przypadek Turowa w zakresie pracy kolejnych elektrowni (na celowniku lobbystów na pewno jest Bełchatów)?
A więc jakie B jeśli cały czas mówimy tylko A. Polexit? A może jak w przysłowiu warto powiedzieć wszystko i wszystko zbilansować razem?
Prof. Konrad Świrski
Europejczyk z Alp
jasne! lepiej byc zaleznym od Arabow niz od EU. Koncept godny krola Stanislawa Poniatowskiego.