Reklama

Pierwsze Elektropolis świata, czyli sekret gigaelektryfikacji Chin

Autor. @Izf/Envato

Chiny nie odchodzą od węgla, którego mają mnóstwo, i innych paliw kopalnych dlatego, że idealistycznie troszczą się o klimat. To część głębokiej myśli strategicznej światowego imperium, które – zgodnie ze swoją historią – na pierwszym miejscu stawia rozwój gospodarczy. A energia jest motorem (elektrycznym) wszelkiej działalności ekonomicznej.

W kwietniu bieżącego roku, w ciągu zaledwie jednego miesiąca, w Chinach oddano do eksploatacji 45,2 GW mocy fotowoltaicznych, co przewyższa całkowitą moc zainstalowaną w fotowoltaice w Australii – ogłosił australijski portal ABC News. Dlaczego to porównanie ma takie znaczenie? Bo Australia znajduje się w światowej czołówce fotowoltaiki, a jednocześnie informacja ta pokazuje, jakie tempo są w stanie osiągnąć Chiny, gdy wyznaczą sobie cel.

Koniec kolejnej ery i początek chińskiej dominacji

Chiny wiedzą jedno – model świata oparty o rywalizację o paliwa kopalne zbliża się do końca. Tak jak zakończyła się era węgla i pary, tak teraz jedynym rozwiązaniem jest elektryfikacja. I to elektryfikacja na podstawie najnowocześniejszych technologii OZE. Przyszłość jest już zapisana w słońcu.

YouTube cover video

A wśród głównych powodów takiego zwrotu w energetyce kraju znajduje się potrzeba zakończenia uzależnienia od importu paliw kopalnych. Chiny są obecnie ich największym światowym importerem. Ale oto na naszych oczach powstaje pierwsze na świecie elektropaństwo. I – bądźmy tego świadomi – pociągnie za sobą kolejne.

„Chiny uważają stary, konwencjonalny model wzrostu oparty na paliwach kopalnych za niezrównoważony. I staje się on coraz bardziej niezdolny do utrzymania długoterminowego dobrobytu” – skomentowała Muyi Yang z ośrodka analitycznego Ember. Jak dodała Yang, co szczególnie ważne w kontekście polskiej debaty o transformacji energetycznej, musi być ona przystępna cenowo, bo inaczej może stanowić zbyt duże wyzwanie dla części krajów. I po prostu się nie udać. Jednocześnie należy pamiętać, że może się okazać, iż to właśnie transformacja będzie w przyszłości stanowić niemalże kwestię życia i śmierci.

Badaczka Caroline Wang z centrum analitycznego Climate Energy Finance podkreśliła, że 10 proc. chińskiego PKB w 2024 r. napędziła tylko jedna branża – czysta energia. Wyprzedziła ona rynek nieruchomości, który dominował pod tym względem przez lata.

Reklama

„Made In China" może brzmieć dumnie

Pod koniec XX wieku Chiny stały się największą fabryką świata, produkującą tanie produkty niskiej jakości. Industrializacja zmodernizowała kraj, ale spowodowała również rozległe szkody dla środowiska i doprowadziła do drastycznego wzrostu zanieczyszczenie powietrza. Fabryki były zasilane paliwami kopalnymi, co spowodowało gwałtowny wzrost emisji w Chinach i sprawiło, że kraj ten stał się największym emitentem gazów cieplarnianych na świecie.

W 2006 r. Chiny zaczęły emitować więcej CO2 niż Stany Zjednoczone – osiągnęły 6 200 000 ton, podczas gdy USA wyemitowały 5 800 000 ton. W obliczu zanieczyszczenia wód i gryzącego smogu Chiny musiały działać. Częścią tej reakcji, zapoczątkowanej dekadę temu, był plan o chwytliwej nazwie „Made in China 2025”, który nakreślił, w jaki sposób Chiny przekształcą swoje zdolności produkcyjne, aby skupić się na produktach zaawansowanych technologicznie, w tym tych niezbędnych do walki ze zmianami klimatu. Autorytarnemu reżimowi udało się to, co trudno wyobrazić sobie w demokracjach – państwo zaczęło na olbrzymią skalę i w zawrotnym tempie wspierać inicjatywy czystych technologii.

Reklama

ChRL zaczęła inwestycje we wszystkie komponenty odnawialnych źródeł energii, zwłaszcza w energię wiatrową, słoneczną, samochody elektryczne i akumulatory wykorzystywane zarówno w transporcie, jak i w celu magazynowania energii. I poszły na to olbrzymie rządowe dotacje.

Kiedy Chiny osiągnęły dominację przemysłową w latach 90., zdały sobie sprawę, że mogą zmaksymalizować produkcję, rozwijając centra, w których wszystkie elementy łańcucha dostaw produktu są wytwarzane w tym samym regionie. To samo podejście zastosowano w przypadku odnawialnych źródeł energii, na przykład fabryki akumulatorów budowano w pobliżu fabryk samochodów.

W miarę rozwoju planu „Made In China” coraz więcej energii było potrzebne do zasilania tych energochłonnych fabryk i utrzymania się tworzącej się klasy średniej. Chiny budowały więc nowe elektrownie węglowe przy jednoczesnej budowie coraz większej liczby elektrowni wiatrowych i słonecznych.

Mogłoby się wydawać, że jest to pewien dysonans, a chińskie inwestycje w węgiel od lat przedstawiane są, choćby w Polsce, jako argument za tym, abyśmy i my czerpali przykład z tego, jak ChRL wykorzystują swoje zasoby węgla energetycznego. A skoro Chiny mogą wspierać dotacjami OZE, to dlaczego my nie możemy wspierać węgla? Odpowiedź jest bardzo prosta: bo Chiny nie zamierzają wspierać energii odnawialnej w nieskończoność. A na horyzoncie nie rysuje się przyszłość, w której polski węgiel stanie się wreszcie opłacalny ekonomicznie (choć warto go zachować – pod ziemią – na wypadek kryzysowy).

Reklama

Ta lepsza strona Państwa Środka

W ciągu 10 lat od rozpoczęcia realizacji planu „Made in China”, transformacja kraju w dziedzinie czystej energii jest widoczna gołym okiem. „To naprawdę interesująca polityka, ponieważ to 10-letni plan, którego celem było stanie się wiodącym światowym producentem czystych technologii, co w pełni osiągnięto” – skomentowała Wang z Climate Energy Finance. „Stali się niezastąpieni w nowym rodzaju globalnej gospodarki” – dodała.

Chiny odpowiadają za około połowę globalnych mocy zainstalowanych w fotowoltaice, połowę mocy zainstalowanych w energetyce wiatrowej oraz za połowę swiatowej floty samochodów elektrycznych – przekazał ABC News.

Tylko w kwietniu zainstalowano 45,2 GW energii słonecznej, czyli więcej niż całkowita skumulowana moc energii słonecznej Australii – powiedziała Wang. Jak stwierdziła, moc zainstalowana odnawialnych źródeł energii w Chinach gwałtownie wzrosła, co również przyczyniło się do spadku wydobycia węgla, jego zużycia i emisji, a obecnie obserwujemy strukturalny spadek wydobycia węgla.

Z najnowszej analizy Carbon Brief wynika, że emisje w tym kraju spadły w pierwszym kwartale 2025 roku o 1,6 proc. Chiny odpowiadają za 30 proc. światowych emisji. Według Carbon Brief, sam eksport czystej energii z Chin w 2024 roku obniżył już globalne emisje poza Chinami o 1 proc. i, zgodnie z przewidywaniami, będzie się to działo dalej przez następne 30 lat.

Reklama

A wśród elektryfikacyjnych zwycięstw Chin są też samochody. Startując od zera, ChRL wyprzedziła cały świat i stała się dominującym producentem pojazdów elektrycznych.

Czy możecie sobie wyobrazić, że chiński rząd stwierdzi: „och, wrócimy do samochodów spalinowych, nie elektrycznych”? To się nie stanie. To niemożliwe” – skomentowała Yang.

W opinii analityczki dzięki Chinom transformacja energetyczna całego świata została ułatwiona. Nie tylko wyznaczyły one kierunek, ale też podjęły się gigantycznych inwestycji, które zaowocowały m.in. rozwojem technologicznym. I kluczowym hasłem jest tutaj innowacja i podejmowanie ryzyka. Bez tych dwóch komponentów, nie jest możliwy rozwój w stronę „lepszego” świata, a przynajmniej takiego, w którym powodem do wywoływania wojen nie będą złoża gazu i ropy, i w którym powietrze i woda pozostaną czyste. Od nas – a przede wszystkim od naszych polityków – zależy, czy będziemy uczestniczyli w jego tworzeniu, czy będziemy niemym narodem, kurczowo trzymającym się epoki, która dawno przeminęła.

Czytaj też

Skoro tak często patrzymy na Chiny, bo one „też mają węgiel” i „też trują”, to może warto przyjrzeć im się od tej drugiej strony. Ładniejszej.

Reklama

Komentarze (1)

  1. user_1069218

    Samochody spalinowe są hałaśliwe i smrodliwe. Jak ludziom minie sentyment, to pomysły rekarbonizacji transportu będą wywoływać tylko zdziwione wzruszenie ramion ,,może kup sobie bryczkę i zapas siana".

Reklama