Reklama

Analizy i komentarze

Ceny prądu w Polsce – jak zaniedbania doprowadziły nas do czołówki najdroższych

Autor. Envato elements / @jirkaejc

Z polską energetyką jest jak z kultowym „Dniem Świra” w reż. Marka Koteskiego – nie sposób wyrwać się z rutyny, a każda czynność niesie za sobą morze uciążliwości. Tak jak w przypadku głównego bohatera komedio-dramatu: wszystko z czym mierzymy się dzisiaj, jest konsekwencją wcześniejszych zaniedbań i ucieczką od wszystkiego, co choćby pachnie rozwiązaniem tego problemu.  Ale po kolei…  

Polska niezmiennie znajduje się w czołówce krajów z najdroższą energię elektryczną – 82 euro/MWh. Najnowsze dane od Energy Charts stawiają nas jedynie za Irlandią (99 euro/MWh) i Włochami (92 euro/MWh). W naszym regionie zaś za prąd nikt nie płaci tyle, co my. W Niemczech ta cena wynosiła 68 euro, a w Czechach – 72 euro za MWh. 

Co składa się na rachunek za prąd?

Z czego wynikają tak duże ceny? Oby odpowiedzieć sobie na to pytanie przeanalizujmy skład przykładowego rachunku za prąd. Na potrzeby lepszego zobrazowania zamknie się on w kwocie 100 zł:  

Podsumowanie (w przeliczeniu na 100 zł): 

1. Sprzedaż energii:  

  • Energia czynna: 50,08 zł 
  • Opłata handlowa: 5,00 zł 

Opłata za energię czynną jest zmienna i zależy od rzeczywistego zużycia prądu. Natomiast opłata handlowa jest stała i co miesiąc wynosi tyle samo, niezależnie od ilości zużytej energii. Jest ona uzależniona od wybranego przez Ciebie okresu rozliczeniowego. 

2. Dystrybucja energii:

  • Opłata abonamentowa: 2,50 zł 
  • Opłata sieciowa stała: 5,01 zł 
  • Opłata sieciowa zmienna całodobowa: 15,02 zł 
  • Opłata jakościowa: 2,00 zł 
  • Opłata OZE: 0,35 zł 
  • Opłata przejściowa: 1,25 zł 
  • Opłata kogeneracyjna: 0,10 zł 

Rachunek za energię elektryczną zawiera również opłaty związane z dystrybucją energii. Istnieje kilka rodzajów opłat dystrybucyjnych, a ich podział jest określony przepisami. Koszty dystrybucji dzielą się na dwie kategorie: opłaty stałe i zmienne. 

3. VAT (23 proc.): 18,68 zł 

W cenie rachunku rozróżniamy opłatę za samą energię elektryczną oraz opłaty za usługę dystrybucji energii za pomocą infrastruktury do punktu jej poboru. To co w tym przykładowym rachunku może przede wszystkim rzucać się w oczy, to mnogość opłat. Szczególnie związanych z dystrybuując energii, duży wpływ podatku VAT oraz oczywiście dominujący wpływ opłaty za Energię czynną, czyli za same kWh wyprodukowaną w naszym kraju.  

Czytaj też

Opodatkowanie prądu w czołówce Europy

Jak wynika z danych Eurostatu, łączne opodatkowanie energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w Polsce należy do najwyższych w Europie. W drugiej połowie 2023 roku średni poziom opodatkowania prądu w Europie wynosił 21,8%, podczas gdy w Polsce przekroczył on aż 45 proc.

wykres
Ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych w drugiej połowie 2023 r. (euro/kWh)
Autor. Eurostat

Taki poziom opodatkowania oznacza, że niemal połowa kwoty, którą Polacy płacą za energię elektryczną, to podatki i różnego rodzaju opłaty narzucane przez państwo. Korzystając z wcześniej przytoczonego przykładu, z każdego 100 zł zapłaconych na rachunku za prąd, około 18,68 zł stanowi podatek VAT, a kolejne kilkanaście złotych to różne inne opłaty, jak opłata OZE, opłata jakościowa czy opłata przejściowa. Wiele z nich odpowiada za bezpośrednie utrzymanie i modernizację sieci przesyłowych, ale słusznie poddaje się w wątpliwość ich wysokość.  

W efekcie, mimo że sama energia czynna stanowi około 50% rachunku, to znacząca część całkowitego kosztu jest wynikiem nałożonych obciążeń fiskalnych. To wysokie opodatkowanie powoduje również, że rachunki za prąd w Polsce są wyraźnie wyższe, co wpływa na budżety domowe Polaków znacznie bardziej niż w większości krajów europejskich. 

Podatki to przecież nie wszystko

Większościowy udział w rachunku za prąd ma oczywiście sam koszt zużytej energii. To właśnie na tym polu najbardziej objawiają się lata zaniedbań związanych z krajową energetyką i jej wysokoemisyjnością. Koszt CO2 w rachunku za energię elektryczną przeciętnego gospodarstwa domowego to stale od kilkunastu do kilkudziesięciu procent końcowej ceny. 

W lipcu 2024 w polskim mixie energetycznym emisyjne źródła energii miały 60,95 proc. udziału (węgiel kamienny (37,39 proc.) i węgiel brunatny (23,56 proc.). Jeśli chodzi o zieloną energetykę, to farmy wiatrowe miały 9,21 proc. wkładu w produkcję energii, a inne odnawialne 18,72proc.  

Reklama

Mamy jeden z największych udziałów węgla w energetyce na świecie i na forum unijnym płacimy za to rachunek. Jeśli uwzględnimy wszystkie składniki rachunku za energię, to koszt CO2 dla gospodarstwa domowego w 2022 r. wyniósł do 23% rachunku za prąd. Wszystko przez unijny system handlu emisjami i zaniedbania w modernizacji systemu produkcji energii. 

Czym jest system handlu emisjami?

System handlu emisjami CO2 w Unii Europejskiej, uruchomiony w 2005 roku, niedługo po wstąpieniu Polski do UE, to kluczowy unijny pomysł na walkę zmianami klimatycznymi. Jego głównym celem jest redukcja emisji gazów cieplarnianych przez przemysł energetyczny. Działa to prosto: każda firma ma przyznany limit emisji CO2, który z czasem jest sukcesywnie zmniejszany. To motywuje przedsiębiorstwa do inwestowania w czystsze technologie lub do zakupu dodatkowych uprawnień od tych, którzy lepiej radzą sobie z redukcją emisji. 

Pieniądze z handlu tymi emisjami wracają do Polski i muszą być w co najmniej połowie zainwestowane na rzecz celów klimatycznych. Są to bardzo duże pieniądze, wysokie ceny spowodowały rekordowe wpływy do polskiego budżetu. W 2021 roku były to rekordowe 25,5 mln zł. W 2022 – ponad 23 mld zł.

Czytaj też

Stracone szanse dla energetyki

To na co szły pieniądze z handlu emisjami to temat na dłuższą odpowiedź. Jeśli przyjrzymy się tylko rekordowemu pod tym względem 2021, na liście wydatków znajdziemy m.in: program budowy lub modernizacji przystanków kolejowych, modernizację budynków, programy edukacyjne, czy wypłaty z Funduszu Reprywatyzacji na rzecz spółki odpowiedzialnej za projekt stworzenia polskiej marki samochodu elektrycznego… 

Polska bez większych trudności rozliczyła te fundusze. UE oferuje szeroki katalog możliwości, co umożliwia elastyczne podejście do oceny zasadności wydatków. Niemniej jednak, poza programem „Mój Prąd”, który przeznaczył 726 mln zł na dotacje do domowej fotowoltaiki, trudno zauważyć istotne inwestycje w modernizację polskiej energetyki i sektora wytwarzania. 

Podsumowanie

Z problemami polskiej energetyki nie mierzymy się od wczoraj, jest to temat, który „w spadku” odziedziczają kolejne rządy. Problem w tym, że każdy jedynie objawowo leczył chorobę, która stale ignorowana staje się coraz poważniejszym problemem. Polityka unijna nie jest z nami od wczoraj, kierunek, który realizujemy w podobnym kształcie jest z nami od początku.  

Było oczywiste, że koszty związane z węglem będą nieuniknione. Z jednej strony, to dopłaty do górnictwa, z drugiej – wydatki na uprawnienia do emisji CO2 oraz inne obciążenia środowiskowe. Znaliśmy problemy energetyki i ciepłownictwa. Starzejące się elektrownie, nadciągające deficyty mocy, słabo rozwinięta infrastruktura oraz ograniczona dywersyfikacja źródeł wytwarzania to strukturalne problemy, które i tak będziemy musieli rozwiązać. 

Na wiele z tych problemów mogłaby odpowiedzieć energetyka jądrowa z która stale jesteśmy spóźnieni. Już w 2011 roku Donald Tusk obiecywał, że „w 2020 r. popłynie prąd z elektrowni jądrowej”. Mamy 2024, a pod tą inwestycję nie została wbita nawet łopata.  

W 2025 Ministerstwo Klimatu zapowiada kolejne zamrożenie cen, ustalenie maksymalnych pułapów oraz prawdopodobnie dodatkowe dotacje. Dzisiaj receptą na energetykę są dopłaty, za które (zaskoczenie!) też ktoś będzie musiał zapłacić. 

Kamil Gabriel Janic, SKN Energetyki SGH

Autor. SKN Energetyki SGH
Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama