Chemia
Czy czeka nas "czarny protest" w Brukseli? Komisja Europejska chce uszczuplić portfele europejskich kobiet
Komisja Europejska dwa tygodnie temu opublikowała projekt dyrektywy mającej wcielić słowa o zwalczaniu szkodliwych dla środowiska plastikowych odpadów w realne działania. Jedyny unijny organ posiadający inicjatywę ustawodawczą proponuje kombinację zakazów, zwiększania świadomości konsumenckiej i wdrażanie tzw. rozszerzonej odpowiedzialności producenckiej. W efekcie, bezwzględny zakaz na terenie całej Wspólnoty może dotknąć takie artykuły jak słomki, plastikowe talerze i sztućce czy baloniki (wraz z plastikowymi kijkami). Większą grupę produktów, w tym chusteczki nawilżane, tampony, podpaski czy filtry do papierosów, czekać będzie znaczny wzrost cen. Pytanie które powstaje brzmi: czy to ma sens?
Na łamach Energetyka24.com już kilkakrotnie pisałem o planach Unii Europejskiej jako całości i poszczególnych państw członkowskich, na radzenie sobie z problemem gospodarki odpadami plastikowymi i recyclingiem tworzyw sztucznych. Powody zainteresowania się tym tematem przez decydentów są dwa. Po pierwsze zakaz eksportu tego typu surowca do Chin, co dotychczas było powszechną praktyką, został przez Państwo Środka zablokowany z dniem 1 stycznia 2018 roku, co spowodowało wysunięcie się tematu na pierwszy plan dla wielu państw europejskich, przede wszystkim zaś dla najważniejszego państwa Unii Europejskiej i największego plastikowego "śmieciarza" Europy - Niemiec.
Po drugie, Komisja Europejska od początku kadencji Jean Claude Junckera forsuje pomysł Gospodarki o obiegu zamkniętym (ang. Circular Economy), w którym gospodarka odpadami plastikowymi stanowi element decydujący o powodzeniu projektu. W ramach tego projektu, instytucje unijne przygotowały i wciąż ulepszają metodologię badania postępów w realizacji tej ideologii, m.in. poprzez badanie poziomu ponownego wykorzystywania plastiku. Ostatnia propozycja stara się zaadresować obydwie powyższe kwestie, a mianowicie problem tzw. plastików jednorazowego użytku (ang. Single Use Plastics, SUP), czyli produktów, które najbardziej ułatwiają nasze codzienne życie, jednocześnie, po wykorzystaniu, zagrażając ekosystemowi i zaśmiecając morza i oceany.
Bruksela podzieliła produkty jednorazowego użytku wytworzone z tworzyw sztucznych na 3 kategorie, w oparciu o różne kryteria, przede wszystkim jednak ze względu na obecność bezpieczniejszych dla środowiska alternatyw i przewidywany wpływ danych artykułów na wodny ekosystem:
- Produkty, dla których istnieją, zdaniem Komisji, mniej szkodliwe substytuty. W tym przypadku Bruksela chce zniechęcać do stosowania plastikowych artykułów i promować alternatywy.
- Produkty, dla których NIE istnieją alternatywy. Dla tego zestawu dóbr celem jest ograniczanie wyrządzanej szkody poprzez lepsze informowanie konsumenta o konsekwencjach stosowania tego typu produktów. Ważniejszym, bo niosącym za sobą więcej konsekwencji, celem komisji w zakresie tego typu artykułów jest obciążenie producentów „finansową odpowiedzialnością” za spowodowane przez ich biznes szkody dla środowiska.
- Produkty, których negatywny wpływ na środowisko już udało się zahamować. W tym przypadku celem jest zapewnienie utrzymania tego stanu rzeczy, np. poprzez gwarantowanie osobnego sposobu kolekcjonowania i recyclingu odpadów tego typu.
Bruksela zadbała także o przygotowanie różnych scenariuszy oddziaływania na wskazany problem. Ciekawostką w tej części jest fakt, iż autorzy dokumentu nie znajdują dowodów na wpływ zwiększonej świadomości konsumenckiej na ich wybory. Tym samym, urzędnicy Unii Europejskiej zakładają, że jedynie cena artykułu decyduje o zachowaniu europejskich kupujących.
Konkluzją tych rozważań jest wprowadzenie zakazu na produkty z 1 kategorii. Co jednak dziwne, Bruksela nie wskazuje jasno na alternatywy dla obecnie najpopularniejszych plastikowych wersji poszczególnych towarów, a okazuje się, że alternatywy mogą mieć różnego rodzaju słabości. Specjaliści z Europejskiej Rady Balonów i Zabawy wskazują na przykład, że zastąpienie plastikowych patyczków jako narzędzia do trzymania balonów sznurkiem będzie mniej bezpieczne dla dzieci.
W przypadku produktów z 2 kategorii, Komisja proponuje wskazanie państwom członkowskim ogólnych celów redukcji wykorzystywania tych towarów na rynku w taki sposób, aby każdy kraj mógł zaproponować własne propozycje rozwiązań. W ten sposób także Komisja obciąża państwa członkowskie, a nie siebie, kosztami wprowadzenia tych nowych regulacji w życie. Dotyczyć to będzie przede wszystkim jednorazowych kubeczków i talerzyków używanych w przypadku zakupu żywności na wynos i tzw. food trucków. Państwa będą miały 6 lat na wdrożenie dyrektywy w życie. Sugerowane przez najważniejszą unijną instytucję sposoby na sprostanie nowym wymogom to m.in. wprowadzenie krajowych celów redukcji konsumpcji poszczególnych artykułów, ustalenie minimalnego poziomu wykorzystania alternatyw wielokrotnego użytku czy wprowadzenie podatku od tego typu akcesoriów.
W odniesieniu do artykułów z 3 kategorii, która obejmuje przede wszystkim butelki typu PET czy kartony do napojów, Bruksela proponuje przeprojektowanie ich w taki sposób, aby ułatwić procesy recyclingu. W tej kategorii ważne jest także wprowadzenie obowiązku zbierania co najmniej 90% jednorazowych plastikowych butelek do 2025 roku. Zaproponowano także dodatkowe rozwiązania w przypadku pojedynczych produktów, takich jak chusteczki nawilżane, które zostaną opatrzone dodatkową informacją o negatywnym wpływie na środowisko.
Wobec wszystkich produktów z tworzyw sztucznych (także wszelkich plastikowych elementów wyposażenia wędkarskiego), które nie zostają usunięte z rynku, wprowadzony zostaje także plan tzw. rozszerzonej odpowiedzialności producenckiej, który ma partycypować w kosztach zapobiegania zanieczyszczeniu środowiska, zarządzania odpadami i oczyszczania śmieci z elementów niebędącymi opakowaniami.
Biznes zareagował sceptycznie na propozycje Unii Europejskiej. W przekonaniu organizacji przemysłowych, kluczowym elementem walki z odpadami tego typu jest poszukiwanie rozwiązań dla zwiększenia poziomu ich recyclingu, wobec tego optują za promowaniem na szeroką skalę pomysłów na ponowne wykorzystywanie otaczających nas na każdym kroku plastików. Propozycje Brukseli to wg nich działania „pod publiczkę”, nacechowane na uderzenie w kilku dużych graczy, co pozwoli na pojawienie się na pierwszych stronach gazet i zrzucenie na nich odpowiedzialności, jednak nie rozwiązujące problemów, a wręcz je piętrzące ze względu na pogorszenie się relacji między Komisją a biznesem.
Dodatkowo, warte odnotowania są niespodziewane konsekwencje unijnych propozycji. Otóż, wprowadzenie rozszerzonej odpowiedzialności konsumenckiej to inaczej mówiąc zwiększenie kosztów produkcji wszystkich uwzględnionych w tej kategorii produktów, a częścią tej grupy są produkty damskiej higieny intymnej, czyli podpaski i tampony. Nowe przepisy z całą pewnością zwiększą ich ceny, a co za tym idzie podniosą koszty życia wszystkich kobiet w Unii Europejskiej. Co gorsza, o ile alternatywne produkty istnieją, to są one zwykle droższe i z natury trafiają do bogatszej części społeczeństwa, a zatem nowe regulacje obciążą portfele tych biedniejszych Europejek.
Nowe przepisy to już kolejny przykład, jak w strukturach Brukseli ideologia na każdym kroku zwycięża nad zdrowym rozsądkiem. Owszem, problem zanieczyszczenia spowodowanego tworzywami sztucznymi rujnującymi morski ekosystem obecny jest na całym świecie, jednak dzisiaj plastik jest elementem codziennego życia każdego Europejczyka do tego stopnia, że gospodarka w dużej mierze opiera się na jego wykorzystywaniu.
Wprowadzenie zakazów i wzrostu kosztów wykorzystania poszczególnych artykułów uderzy zatem w aspekty życia, o których autorzy dyrektywy zapewne nie pomyśleli (chociażby wspomniane wcześniej bezpieczeństwo dzieci czy dyskryminacja finansowa kobiet). Tworzywa sztuczne są ważnym elementem gospodarki, od wytwarzania surowca przez branżę chemiczną po kluczowy element łańcucha dostaw dla branży spożywczej, zatem aby skutecznie i bez szkody dla własnej gospodarki zmieniać branżę i wspólnie oczyszczać świat z plastikowych odpadów, należy pracować wspólnie podejmując być może mniej spektakularne, ale skuteczniejsze kroki dla lepszego życia nas wszystkich.
Aby uzmysłowić sobie skalę problemu, warto spojrzeć na typowy dzień Europejczyka w kontekście wykorzystania plastiku w codziennym świecie:
Budzimy się rano na dźwięk budzika z po części plastikowego telefonu. Idziemy do toalety, gdzie myjemy zęby plastikową szczoteczką do zębów, wcześniej wyciskając na nią trochę pasty do zębów z plastikowej tubki. Następnie robimy herbatę za pomocą torebki posiadającej elementy plastikowe, i jemy kanapkę z szynką i serem. Zarówno chleb, jak i szynka i ser były zapakowane w plastikowe opakowania ochronne. Wychodzimy z domu i wsiadamy do w sporej części plastikowego autobusu, gdzie za bilet służy nam plastikowa karta miejska.
Po drodze do pracy kupujemy wodę i jogurt w plastikowych pojemnikach. W pracy korzystamy z komputera, który nie powstałby bez udziału plastikowych elementów, i siedzimy na plastikowym fotelu. Na obiad idziemy do baru, gdzie dostajemy jedzenie na plastikowych talerzach. Po spożyciu posiłku z wykorzystaniem plastikowych sztućców, wracamy do pracy, słuchając muzyki w plastikowych słuchawkach. W pracy okazuje się, że ktoś ofiarował nam plastikowe radio, aby umilić nam dzień pracy. Wracając do domu zdajemy sobie sprawę o konieczności wyrzucenia śmieci, co robimy, wyrzucając plastikowy worek do plastikowego kontenera. Następnie robimy pranie, korzystając z proszku do prania z plastikowego opakowania bądź z plastikowych tabletek do prania.
Czy tak zdominowane przez plastik życie można ograniczyć samą legislacją, bez współpracy z konsumentami, producentami i innymi interesariuszami? Wg informacji Komisji Europejskiej, prace na dyrektywą w Parlamencie Europejski i w Radzie Europejskiej rozpoczną się pod koniec maja, zatem już niedługo będziemy mogli się przekonać.