Reklama

Analizy i komentarze

Czy budowie polskiej elektrowni jądrowej zagraża dezinformacja? Nowy raport

fake news
Autor. Christoph Scholz/Flickr/CC BY-SA 2.0

Chociaż poparcie dla budowy bloków jądrowych znacznie wzrosło w ostatnich latach, to debata o energetyce jądrowej wciąż jest zagrożona dezinformacją. Twórcy fałszywych treści najczęściej próbują zastraszać odbiorców wizją wypadku oraz przekonywać, że budowa jest w interesie obcych mocarstw, a nie Polski.

„Rok 2023 w odniesieniu do działań dezinformacyjnych był w Polsce momentem szczególnym z powodu wyborów parlamentarnych oraz trwającej rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nieodłącznym elementem zaburzeń przestrzeni informacyjnej są operacje dezinformacyjne, wymierzone również w Polskę” – napisano we wstępie publikacji „Potencjał dezinformacyjny wokół tematu budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Raport z badania dezinformujących kont, sieci powiązań i narracji z platformy X w 2023 r.” przygotowanej przez Naukową i Akademicką Sieć Komputerową (NASK) oraz Polskie Towarzystwo Bezpieczeństwa Narodowego. Badanie zostało przeprowadzone wiosną 2023 r.

W raporcie zwrócono uwagę, że wraz z ogłoszeniem zamiaru budowy elektrowni jądrowej w Polsce wrogie działania dezinformacyjne niektórych państw w sieci mogły zostać zintensyfikowane, by utrudnić lub nawet uniemożliwić realizację tego typu projektów. Jako potencjalne zagrożenia wskazano: pogłębianie polaryzacji społecznej, podważanie zaufania do instytucji państwowych oraz ograniczanie zdolności do podejmowania świadomych decyzji, opartych na rzetelnych informacjach. Dezinformatorzy mogą zarówno manipulować nastrojami społecznymi, jak i niszczyć reputację podmiotów państwowych i prywatnych.

Do najpopularniejszych narracji należy pobudzanie lęku wśród odbiorców co do bezpieczeństwa technologii. W ostatnim czasie zastraszano odbiorców np. wizją wypadku w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej w Ukrainie. Chociaż w badaniu nie wykazano prowadzenia operacji wpływu w sprawie budowy polskiej elektrowni, to straszenie wybuchem ukraińskiej elektrowni mogło być powiązane z innymi operacjami dezinformacyjnymi przeciwko temu państwu. Do wzmacniania poczucia zagrożenia wykorzystywano także katastrofy w Czarnobylu i Fukushimie –  sugerowano, że budowa elektrowni jądrowej w Polsce doprowadzi do podobnych rezultatów. Fałszywe informacje były także nastawione na polaryzację. Wskazywano, że obce państwa – szczególnie Amerykanie – będą czerpać zyski z budowy obiektu, podczas gdy korzyści dla Polski miałyby być niewielkie. Dezinformatorzy twierdzili także, że Niemcy uniemożliwiają Polsce samodzielne podejmowanie decyzji w tym temacie. Stosowane były też komunikaty antyunijne.

Reklama

Przejawy nasilonej dezinformacji dotyczącej energetyki jądrowej można było dostrzec szczególnie podczas kampanii prezydenckiej w 2020 r. Pojawiały się przekazy, że jest niebezpieczna, przestarzała i nieopłacalna i wiąże się z ryzykiem radioaktywnym. Jednakże pojawiały się także pozytywne informacje, np. o jej bezemisyjności, podczas gdy w przeszłości przekaz był głównie negatywny. Jeszcze w 2006 r. budowie elektrowni jądrowej w Polsce sprzeciwiało się 58 proc. Polaków, a pomysł popierało jedynie 25 proc. W listopadzie 2023 r. prawie 90 proc. badanych wskazało , że chce budowy bloków jądrowych w Polsce.

Jak sytuacja wygląda obecnie?

Autorzy raportu ocenili, że obecnie polska debata o energetyce jądrowej jest zagrożona dezinformacją, ponieważ na platformie X (dawniej Twitter) pojawia się wiele nieprawdziwych lub manipulacyjnych treści, metodycznie generowanych i udostępnianych przez nieautentyczne konta (boty i trolle) oraz konta trudne do jednoznacznej weryfikacji. Według autorów stanowi to „istotną przesłankę do dyskusji o potrzebie interwencji administratorów platform społecznościowych”. Udostępniane fałszywe treści w większości nie zawierały „elementów weryfikowalnych”, przez co organizacje fact-checkingowe nie mogły ich dementować. Takie treści nie opierają się na konkretnych danych, ale mają potencjał do wprowadzania opinii publicznej w błąd. Zaledwie 5 proc. wpisów twitterowych trolli można jednoznacznie zdementować.

W raporcie podkreślono, że struktura X sprzyja tworzeniu baniek informacyjnych, które mogą prowadzić do radykalizacji postaw. Najczęściej stosowane wątki narracyjne to te o charakterze zastraszającym, polaryzującym czy udającym troskę o środowisko. Jednocześnie zaznaczono, że nie wykazano prowadzenia zorganizowanej kampanii ukierunkowanej konkretnie na zakłócenie budowy elektrowni.

Analiza wykazała także, że w dezinformacji na temat energetyki jądrowej w Polsce brało udział kilka rodzajów aktorów. To m.in. stosunkowo zorganizowana i bardzo aktywa siatka kont wykazująca cechy obcej propagandy. Wszystko to sprawia, że polscy użytkownicy X mogą być podatni na dezinformację. Poniżej pokazano przykłady „złośliwych narracji” powielanych przez konta na platformie.

Autorzy prognozują, że „budzenie negatywnych nastrojów względem konkretnych projektów i państw będzie jednym z istotnych elementów kolejnych kampanii dezinformacyjnych”. W związku z tym przedstawili swoje rekomendacje jak przeciwdziałać dezinformacji w zakresie energetyki jądrowej.

Strategie walki z dezinformacją powinny dążyć do przebijania baniek informacyjnych i kierować zróżnicowany przekaz do konkretnych grup odbiorców, w szczególności do np. grup chętnie powielających rosyjską propagandę. Jednocześnie powinny być wskazywane niewiarygodne źródła informacji. Eksperci rekomendują także prebunking, czyli tworzenie tzw. szczepionek informacyjnych. Tłumaczą one m.in. mechanizmy manipulacji zawarte w fałszywych treściach i przedstawiają, na czym opiera się dana narracja dezinformacyjna. Zorganizowana powinna być też długoterminowa kampania społeczna ukazująca plusy i minusy rozwijania energetyki jądrowej i budowy elektrowni. Miałyby w niej brać udział instytucje publiczne, które publikowałyby cykliczne analizy.

Swój udział powinny mieć też korporacje Big Tech – należy wprowadzić rozwiązania demonetyzujące treści dezinformacyjne. Jednakże jak skomentowała dr Anna Miotk z Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii Uniwersytetu Warszawskiego: „przy okazji sporów z wydawcami o opłaty na różnych rynkach platformy udowodniły, że bardzo szybko są w stanie wyłączyć możliwość publikowania linków do konkretnych serwisów. A zatem mogą też łatwo blokować linki do serwisów z dezinformacją. Pytanie, czy nie wygra tutaj jednak kalkulacja finansowa: dezinformacja przyciąga niektórych użytkowników, więc walka z nią do końca się nie opłaca”. Wskazała z kolei, że „cennym narzędziem, które zaoferowały platformy podczas pandemii, było promowanie eksperckich źródeł informacji medycznej (jak WHO) oraz podpowiedzi, które wyświetlały się użytkownikom, kiedy planowali umieścić w swoim tekście frazy dotyczące COVID-19. Tego typu współpracę jak najbardziej można kontynuować na poziomie pojedynczego państwa”.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama