Reklama

Gaz

Niemiecki lobbing osłabi amerykańskie sankcje na Rosję [KOMENTARZ]

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Wtorek 25 lipca 2017 zapisze się chlubnie jako data kolejnego wyraźnego i zdecydowanego sprzeciw przeciwko praktykom Rosji, Korei Północnej i Iranu na arenie międzynarodowej. Amerykańska Izba Reprezentantów w głosowaniu prawie jednomyślnie (419 głosów za, 3 przeciw) zatwierdziła projekt ustawy dotyczący zaostrzenia sankcji wobec tych krajów. Powody nałożenia sankcji na Rosję są dla całej społeczności międzynarodowej zrozumiałe, ponieważ dotyczą zarówno kryzysu ukraińskiego (zwłaszcza aneksji Krymu), jak i rosyjskiej ingerencji w wewnętrzne sprawy USA, czyli w wybory prezydenckie (co potwierdziło śledztwo FBI).

Sankcje przeciw Rosji wywołały jednak nerwowość i sprzeciw tzw. starych krajów UE, które choć „dyplomatycznie” sprzeciwiają się polityce zagranicznej Federacji Rosyjskiej, to jednak w praktyce chcą utrzymać z nią relacje biznesowe. Senat USA większością głosów zaakceptował ustawę Izby, jednakże wskutek interwencji Niemiec zmodyfikował część jej zapisów podnosząc w ostatecznym kształcie ustawy próg, od którego projekty energetyczne z rosyjskim udziałem mogą zostać objęte sankcjami. Obejmie ona spółki z rosyjskim kapitałem w projekcie energetycznym przekraczającym 33 procent. Ponadto, dzięki silnemu lobbingowi Niemiec udało się także wprowadzić do zmienionej ustawy zapis, że sankcje będą uzgadniane w porozumieniu z sojusznikami czyli co oznacza, że Komisja Europejska będzie naciskać na administrację amerykańską aby nie blokować tych projektów, którymi są zainteresowane firmy z UE. Jak podkreślał podczas konferencji rzecznik niemieckiego MSZ Martin Schaefer ,,nie możemy zaakceptować sytuacji, w której amerykański rząd, amerykańska polityka, amerykański Kongres pod płaszczykiem sankcji realizuje politykę przemysłową na korzyść amerykańskich koncernów energetycznych…". Ostatecznie Komisja Europejska uzyskała zapewnienie, że ustawa "nie będzie wprowadzać przeciwko europejskim firmom (współpracującym z Rosją- PZ), sankcji automatycznie, ale upoważnia prezydenta USA do nałożenia ich w razie potrzeby.

Jest to niewątpliwie duży sukces lobbingu Niemiec, bo udało się w dużym stopniu wpłynąć na administrację rządową i samego Prezydenta USA. Z doniesień prestiżowych amerykańskich dzienników, takich jak „New York Times”, można wywnioskować, że administracja wolała zachować większą elastyczność wobec Kremla. Doradcy prezydenta wskazywali także, że sankcje są raczej prerogatywą Prezydenta i Kongres za bardzo ingeruje we władzę wykonawczą, ograniczając możliwości negocjacyjne administracji rządowej. Ostatecznie ustawa w nowej wersji została podpisana. Interesującym wątkiem jest fakt, o którym napisał "Financial Times", że Przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker wydał dyspozycje, aby przygotować możliwe działania retorsyjne, jakimi Bruksela powinna zareagować, jeśli amerykańskie sankcje uderzyłyby w europejskie przedsiębiorstwa.

Zobacz także: Amerykańskie sankcje "Trumpoliną" dla europejskiej solidarności energetycznej [KOMENTARZ]

Tak nerwowe i niespotykane dotąd w kontaktach z USA reakcje związane są z rosyjskimi projektami, które cześć krajów UE (w tym Polska) uznaje za szkodliwe i uderzające w solidarność Unii. Jak wynika z danych opublikowanych przez platformę medialną Euractiv (specjalizującą się w polityce europejskiej), stare kraje UE najbardziej obawiają się obłożenia sankcjami projektów energetycznych z gazociągiem Nord Stream 2 na czele. W projekt ten są zaangażowane brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell, niemiecki Uniper, austriacki OMV, francuski Engie (dawne GDF Suez) i niemiecki Wintershall. Ponadto wśród zagrożonych sankcjami projektów wymienia się egipskie pole gazowe Zohr (gdzie znaczącym udziałowcem jest Rosnieft, włoski ENI i brytyjski BP), terminal gazu skroplonego na Sachalinie (udziałowcami są Gazprom i Shell), gazociąg Błękitny Potok - (udziały ma w nim włoski ENI i Gazpromu) a także dopiero planowane projekty, jak terminal LNG w zatoce fińskiej czy uruchomienie importu gazu z azerskiego złoża Shah Deniz.

Rosja przygotowała odwetowe działania dyplomatyczne redukując możliwą ilość pracowników amerykańskiej administracji do 455 i pozbawiając ich praw do korzystania z nieruchomości pod Moskwą (przy ul. Dorożnej i rezydencji w Srebrnym Borze), ale były to jedynie kroki na potrzeby polityki wewnętrznej. Rosja doskonale zdaje sobie sprawę z istoty sankcji i potraktowała je poważnie, czego przykładem jest przyspieszenie realizacji drugiej nitki gazociągu Turkish Stream. Według informacji prasowych specjalna jednostka „Audacia” przemieszcza się ze średnią prędkością 4-5 km na dobę wzdłuż trasy pierwszej nitki Tureckiego Potoku, co jest typową prędkością dla układania płytkomorskiego odcinka gazociągu. Z kolei na odcinku głębokomorskim pracuje statek „Pioneering Spirit” – obecnie największa na świecie jednostka przeznaczona do instalacji platform i układania rurociągów (obie należą do szwajcarskiego koncernu Allseas). Rosja obawia się, że pod wpływem sankcji wzmocni się i tak trwający odpływ kapitału, a budżet zostanie osłabiony przez odłożenie lub opóźnienie wielu projektów. Poza projektami wymienionymi przez Euroactiv, kłopoty będą mieć także inne inwestycje jak Petroperiha w Wenezueli (Rosnieft), Solimoins w Brazylii (Rosnieft), projekt Tano na szelfie w Ghanie (Łukoil) oraz projekt Trident w rumuńskiej strefie Morza Czarnego (Łukoil jest operatorem i posiada 72 proc.). Oczywiście Rosja wdrożyła natychmiast plany dezinformacyjne ukrywając informację o wielu projektach. Niedostępne są m.in. dane o tym, czy statki koncernu Allseas realizują drugą nitkę Turkish Stream, oraz- o czym poinformował Reuters- na temat zmiany nazwy surowca wydobywanego w obwodzie samarskim z „gazu łupkowego” (objętego zakazem dostarczania technologii) na „złoża wapieni” (których w zakazie nie ma).

Zobacz także: „Winter is coming": Putin chce zostać królem Północy [KOMENTARZ]

 

Walka o skuteczność sankcji dopiero się zaczyna, a jak widać strona rosyjska zyskała silnego sprzymierzeńca w postaci dominujących krajów UE, które zaatakowały nie tylko USA, ale także te kraje europejskie, które są za nałożeniem sankcji. Szczególna (w mojej opinii pozytywna) rola przypadła Polsce, która została obwołana „koniem trojańskim USA” bo tak należy odebrać wywiad udzielony przez jednego z menedżerów austriackiego koncernu OMV – który jest udziałowcem projektu Nord Stream 2, który zarzuca Polsce m.in. chęć zarabiania na dostawach LNG z USA, zapominając, że jednym z celów budowy drugiej nitki gazociągu północnego jest rezygnacja z opłat tranzytowych dla Polski. Niestety, ostatnie wydarzenia wskazują, że w przypadku sektora energetycznego coraz trudniej o solidarność europejską, ponieważ przychody finansowe z realizacji wspólnych projektów z Rosją są niekiedy ważniejsze niż budowa wspólnoty w ramach struktur europejskich. Polska nie powinna zatem rezygnować z własnych planów strategicznych w tym obszarze, takich jak kontynuacja rozbudowy gazoportu i budowy Baltic Pipe. Wypowiedz wiceprezesa PGNiG Macieja Wożniaka o kontynuacji dostaw gazu skroplonego w kontraktach krótko i średnioterminowych w umowach dwu- i ośmioletnich zarówno z kierunku amerykańskiego, jak i innych jest najlepszą odpowiedzią na zarzuty wobec Polski. Zresztą, jak mówi mitologia, Odyseusz – pomysłodawca konia trojańskiego- był władcą mądrym i przebiegłym.

Reklama
Reklama

Komentarze