Reklama

Gaz

„Winter is coming": Putin chce zostać królem Północy [KOMENTARZ]

Rosja od czasu przejęcia władzy przez Władimira Putina konsekwentnie zmienia swoją politykę międzynarodową, starając się z jednej strony budować wizerunek mocarstwa na miarę dawnej potęgi, a z drugiej odnaleźć najskuteczniejszy sposób, aby móc utrzymać pozycję, którą straciła wobec pojawienia się nowych światowych graczy, jak Chiny. Jednym z obszarów, w których toczy się najbardziej zacięta rywalizacja, jest Arktyka - skrywająca m.in. potężne złoża surowców energetycznych.

Przyjęta niedawno „Strategia Bezpieczeństwa Narodowego Federacji Rosyjskiej do 2020 roku” jest tego najlepszym dowodem, ponieważ z analizy jej zapisów wynika, że FR nie jest zadowolona ze swojej obecnej pozycji na świecie, choć jednocześnie zauważa postęp, jaki dokonała w ostatnich latach w celu przywrócenia dawnej świetności. Realizacja strategii związana jest z możliwościami budżetowymi, a te opierają się głównie na zasobach surowcowych – głównie ropy i gazu.

Ważną zmianą jest jednak pojawienie się w strategii informacji dotyczącej zagospodarowania i eksploatacji przemysłowej bogactw znajdujących się na Arktyce. Rosja od dłuższego czasu przygotowuje się do przejęcia jak największej części tego obszaru, o czym świadczy powołanie specjalnych jednostek wojskowych – tzw. białej armii z wydzielonym dowództwem arktycznym „Północ”, której przygotowanie i wyszkolenie zostało dostosowane do specyfiki bieguna północnego. Rosja zdaje sobie doskonale sprawę z faktu, że złożami zlokalizowanymi na Arktyce są zainteresowane także inne kraje arktyczne – czyli USA, Kanada, Norwegia oraz Dania za sprawą Grenlandii. Aby podkreślić swoje prawa, 5 grudnia 2014 r., minister spraw zagranicznych Królestwa Danii – Mr Martin Lidegaard poinformował na specjalnie zwołanej konferencji, że w związku z faktem, iż duńskim naukowcom udało się potwierdzić, że: „… ląd Grenlandii jest połączony potężnym grzbietem z podmorskim masywem kryjącym się pod Oceanem Arktycznym, Dania ma prawo do Bieguna Północnego i wszystkich potencjalnych arktycznych surowców…”.

Ponadto prawa do Arktyki zgłaszają także państwa spoza krajów arktycznych, jak Chiny, którym pomimo sprzeciwu Rosji udało się w maju 2013 r uzyskać status stałego obserwatora Rady Arktycznej (dzięki zresztą skutecznej grze dyplomatycznej w pozyskaniu, jako sprzymierzeńca Islandii, której rząd Chin udzielił 500 mln dolarów pożyczki i podpisał umowy o wolnym handlu).

Chiny dla utrzymania rozwoju gospodarczego potrzebują nie tylko olbrzymiej ilości węglowodorów, ale również pierwiastków i minerałów, stąd intensyfikacja nie tylko działań formalnych, czy dyplomatycznych, ale również militarnych. Już w 2004 roku powstała chińska naziemna stacja w Arktyce, a następnie szybko rozbudowywano flotę arktyczną, czego przykładem było zwodowanie w 2012 r. potężnego lodołamacza „Snow Dragon” (śnieżny smok), który jako jeden z nielicznych może spokojnie pływać pomiędzy Azją, a Europą poprzez Ocean Arktyczny. Ponadto, co przyznały chińskie władze, lodołamacz dostosowany jest do prowadzenia badań związanych z wydobyciem bogactw naturalnych. Ponadto chrapkę na wykorzystywanie gospodarcze tego obszaru ma sektor transportowy, na co wskazują  słowa dyrektora Chińskiego Instytutu Badań Polarnych: „(…) jeśli szlak będzie konsekwentnie szykowany, to zapotrzebowanie na niego już istnieje…”. Strategia Chin przewiduje, że  do 2020 roku od 5 do 15 proc. morskiego transportu kontenerowców będzie przebiegało właśnie przez północne koło podbiegunowe. Dlatego udział chińskiej marynarki wojennej, wspólnie z rosyjską, był wyraźnym sygnałem dla świata, że Chiny uznają się również za państwo arktyczne. Rosja prawdopodobnie pogodziła się z tym faktem i woli kooperować z nowym graczem, na co wskazywać może zaproszenie wystosowane przez Gazprom (we wrześniu 2016) dla chińskiej firmy naftowej CNOOC w celu wspólnej eksploatacji złóż na rosyjskim szelfie w Arktyce.

Im mniej pokrywy lodu tym wyścig do bogactw położonych w tym obszarze staje się bardziej widoczny, a jest o co walczyć. Według szacunków US Geological Survey na Arktyce znajduje się 13 % światowych zasobów ropy i 30 % gazu, ponadto są tam również bogate złoża innych zasobów naturalnych, jak aluminium, chrom, cyna, grafit, kobalt, mangan, miedź, nikiel, ołów, tytan, uran a nawet złoto, srebro i diamenty.

Niemniej ważne są także inne aspekty tego obszaru, a mianowicie możliwości skrócenia dróg transportu morskiego pomiędzy Azją, a Europą przez morza syberyjskie. Aktualnie duże kontenerowce nie mogą się przemieszczać poprzez Kanał Panamski i ich szlak transportowy wiedzie wokół przylądka Horn2 (drogi dłuższej i gorszej pogodowo). Dlatego Kanada dąży do przejęcia kontroli nad Przejściem Północno-Zachodnim, czyli szlaku wiodącego z Atlantyku na Pacyfik przez ich obszar arktyczny. Aktywna staje się również Norwegia, która w ogłoszonej niedawno strategii High North określiła  Arktykę kluczowym obszarem swojej ekspansji gospodarczej i politycznej. Stworzyła także w regionie arktycznym własną bazę wojskową.

Rosja doskonale zdaje sobie sprawę, że umocnienie pozycji w Arktyce, to przyszłościowe zabezpieczenie dostępu do olbrzymich zasobów surowcowych, dlatego dąży do uznania prawa do powierzchni szelfu o wielkości 1 mln 191 tys. km2 które według Kremla są przedłużeniem granic szelfu kontynentalnego na Oceanie Arktycznym. Zgodnie z Konwencją o prawie morza z 1982 r. każde z państw arktycznych musi udowodnić, że dane terytorium leży na ich szelfie kontynentalnym. Obecnie cała piątka posiada prawa do 200 mil morskich, na których może przeprowadzać odwierty i eksploatować zasoby naturalne, aby móc prowadzić działania poza tym obszarem każde z państw musi zgłosić odpowiedni wniosek formalny do Komisji Granic Szelfu Kontynentalnego wraz z dokumentacją naukową.

Rosja oprócz złożenia wniosków formalnych, proces zastrzegania praw zademonstrowała na swój sposób w 2007 r., gdy przy pomocy statków podwodnych umieściła flagę Federacji Rosyjskiej na grzebiecie Łomonosowa pod biegunem północnym. Następnie założyła port i dużą bazę wojskową na wyspie Kotielnyj (archipelag wysp Nowosyberyjskich). Następnie w 2013 r. Władimir Putin w wywiadzie dla telewizji Rossija24, poinformował, że „Artyka była i będzie częścią Rosji i że nie przewiduje oddanie jej pod międzynarodową kontrolę…”.

Eksploatacja złóż wcale nie jest dla Rosji sprawą łatwą ponieważ w wyniku spadku cen ropy budżet państwa świeci pustkami, a koszt zagospodarowania szelfu arktycznego do roku 2050 został oszacowany na 500 mld dolarów. Rosja próbuje znaleźć partnerów do współpracy wprowadzając zachęty w postaci obniżenia o 5 % stawki cła na eksport paliw oraz zmieniając ustawy dotyczące posiadania licencji eksploatacji na szelfie dla spółek zagranicznych (obecnie mogą je posiadać tylko spółki, gdzie udział państwa jest na poziomie 50 %, czyli de facto dotyczy to Gazpromu, Rosnieftu, koncernu Novatek i Łukoil). Drugim problemem Rosji jest brak odpowiednich technologii do pracy w warunkach arktycznych, które są wyjątkowo specyficzne. Początkowo udało się zachęcić do współpracy amerykańską spółkę ExxonMobil, która w zamian za możliwość eksploatacji rosyjskich złóż na Morzu Karskim miała udostępnić technologię oraz złoża w Teksasie dla Rosnieftu. W wyniku sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu administracja amerykańska wymusiła jednak na Exxonie rozwiązanie umowy, a szef Rosnieftu Igor Sieczin przyznał, że opóźnienie w związku z tym może sięgać nawet 5 lat. Sankcje utrudniły także kooperacje z włoskim Eni na Morzu Barentsa oraz koncernem Statoil na Morzu Ochockim, choć Rosja podejmuje liczne zabiegi, aby rozwiązać ten problem – między innymi organizuje co roku Międzynarodowe Forum Energetyczne „Arktyka – przestrzeń dialogu”.

Pomimo ponad 138 licencji wydanych dla rosyjskich podmiotów na szelfie arktycznym, to eksploatacja faktycznie jest realizowana jedynie przez Gazpromnieft na złożu Prirazlomnoje, zlokalizowanym Morzu Peczorskim. Poziom wydobycia w 2017 r. wyniósł 13 mln ton ropy i z roku na rok ma być wyższy, ale są to prognozy optymistyczne i raczej motywowane politycznie. Na większym zaangażowaniu spółek w Arktyce zależy przede wszystkim władzom Kremla, dlatego w kwietniu 2017 r. sam Prezydent Rosji wziął udział w ceremonii uruchomienia kolejnych odwiertów za kołem polarnym, które są realizowane w ramach inwestycji Centralno-Olginskaja 1. Choć informacje ze skuteczności prac nie są publikowane (ponieważ jest to jedno z najbardziej wymagających przedsięwzięć i trudno ocenić jego komercyjne działanie), to efekt propagandowy, że Rosja radzi sobie z blokadą technologii i na poważnie rozpoczyna eksploatacje surowców z Arktyki został osiągnięty. 

Zobacz także: Defilada w Moskwie: Rosja chce być gotowa na wojnę o surowce energetyczne [KOMENTARZ]

Zobacz także: Bitwa o Arktykę. Rosyjskie elity walczą między sobą o zasoby północy

Reklama

Komentarze

    Reklama