Reklama

Górnictwo

Czy PGE stać na przejęcie aktywów EDF? [ANALIZA]

Fot. Szymcar/Wikipedia
Fot. Szymcar/Wikipedia

Przejęcie nadwiślańskich aktywów francuskiego koncernu Électricité de France (EDF) przez Polską Grupę Energetyczną (PGE) to transakcja, która „jest korzystna dla polskiej spółki jak i całego sektora energetycznego”- powiedział minister Krzysztof Tchórzewski. Jednakże, biorąc pod uwagę sam proces nabywczy, koszty, które poniosła w nim PGE oraz spodziewane wydatki związane z przejętą infrastrukturą, można zastanawiać się, czy Grupa faktycznie jakkolwiek na tym skorzysta. Zwłaszcza, że polska spółka prawdopodobnie będzie musiała wesprzeć rządowe plany energetyczne kolejnymi miliardami.

Grupa Kapitałowa PGE to największe przedsiębiorstwo elektroenergetyczne w Polsce pod względem przychodów i generowanego zysku. W 2016 roku Grupa osiągnęła wynik EBITDA na poziomie 7,376 mld złotych. Łączna wielkość mocy zainstalowanych w GK PGE wynosi prawie 13 GW.

Z kolei EDF to francuskie państwowe przedsiębiorstwo, które kontroluje jeszcze ok. 10 % polskiego rynku energii elektrycznej oraz 15 % rynku ciepła sieciowego. ,,Kontroluje jeszcze”- gdyż w styczniu podjęło decyzję o sprzedaży aktywów opalanych węglem. Zainteresowanie kupnem przejawiali Czesi i Australijczycy, co było nie po myśli Ministerstwa Energii, które nie chciało, by tak duża część polskiej energetyki przeszła znów w zagraniczne ręce (ME w ogóle nie chciało, by francuskie aktywa przeszły w czyjekolwiek ręce, minister Tchórzewski stwierdził, że dobrze by było, gdyby EDF w Polsce został). Dlatego też, polskie spółki energetyczne- Energa, Enea, PGNiG Termika i właśnie PGE- sformowały konsorcjum, które rozpoczęło negocjacje z Francuzami. Jednakże, w międzyczasie, trzy firmy wykruszyły się z rozmów, pozostawiając ich ciężar na barkach PGE. Ta kontynuowała negocjacje i 11 maja przedstawiła EDF jednostronną umowę opcji put (ang. Put Option Agreement), która zobowiązywała Grupę do kupna wszystkich ,,porzucanych" przez Francuzów aktywów. PGE miało wyłożyć na ten cel 4,51 mld złotych. Wszystko miało być sfinansowane ze środków własnych polskiej spółki.

Zobacz także: Prezes PGE: przejęcie aktywów EDF Polska zmienia strukturę biznesu Grupy

Już sama historia tej transakcji rodzi pewne wątpliwości co do jej rentowności dla PGE. Nabycie aktywów EDF nie było swobodną decyzją Grupy- był to efekt postawienia rządu przed nagłym problemem o podłożu tak ekonomicznym, jak i politycznym. Sytuacja ta rodzi mimowolne skojarzenia z nabywaniem udziałów Polskiej Grupy Górniczej, kiedy to poszczególne państwowe spółki, stając się udziałowcami PGG, nie potrafiły wykazać, jaki jest ich interes ekonomiczny w tejże transakcji. Jednakże, wartość umowy z Francuzami jest znacznie wyższa niż nawet całościowa kwota wsparcia finansowego dla górniczego molocha. Co więcej, PGE wzięło ten ciężar tylko na swoje barki i tym samym stało się posiadaczem  8 elektrociepłowni, elektrowni Rybnik i blisko 400 km sieci ciepłowniczych. Transakcja ma zostać sfinalizowana do 2 stycznia 2018 roku.

Prezes Grupy, Henryk Baranowski, w jednym z wywiadów powiedział, że samodzielna oferta została złożona po przeanalizowaniu aktywów EDF. Co więc dokładnie wchodzi w ich skład? Przede wszystkim, węglowa Elektrownia Rybnik. Jej pierwsze bloki energetyczne uruchomiono w 1972 roku. Jest to jedna z największych jednostek wytwórczych w Polsce- jej moc to 1775 MW. Obiekt jest od 2014 roku modernizowany, celem dostosowania go do wymogów środowiskowych oraz przedłużenia jego żywotności do co najmniej 2030 roku. Takie prace są konieczne- Elektrownia Rybnik została w 2007 roku umieszczona na niechlubnej liście Dirty Thirty, czyli zestawieniu trzydziestu europejskich jednostek najbardziej zanieczyszczających środowisko. Uplasowała się na osiemnastym miejscu.

To właśnie emisyjność aktywów EDF jest ogromnym problemem dla PGE. Francuska firma nie kryła przecież, że wycofuje się z Polski w ramach szerszej polityki odchodzenia od instalacji węglowych, które nie będą w stanie sprostać unijnym wymogom dotyczącym produkcji zanieczyszczeń. Chodzi tu przede wszystkim o limit emisyjny CO2 w wysokości 550 gramów na kilowatogodzinę - jego przyjęcie oznaczałoby faktyczny koniec energetyki węglowej, nawet przy zastosowaniu najbardziej nowoczesnych, wysokosprawnych technologii, zgazowania węgla lub tzw. czystych technologii węglowych. Dodatkowo, w grę wchodzą regulacje Dyrektywy IED. Zakłada ona istnienie tzw. Dokumentów Referencyjnych – BREF (zwanych też BAT Najlepszych Dostępnych Technik – Best Avaiable Technologies). BREF/ BAT to opis najlepszych technicznych parametrów w danej dziedzinie, określających między innymi poziom zanieczyszczeń jaki jest osiągalny przez określone (najlepsze w danej chwili na rynku) technologie. Ideą IED jest następnie wymuszenie, aby każda nowobudowana instalacja używała technologii rekomendowanej w BREF/BAT, a tym samym była możliwie najbardziej ekologiczna. Tym samym, zgoda na budowę nowych jednostek (co może okazać się konieczne przy posiadaniu starszych bloków węglowych), będzie uzależniona od użycia najnowszych, a więc i najdroższych, technologii. I tu znów pojawia się pytanie, czy nabycie przez PGE tak potężnych mocy węglowych jest uzasadnione ekonomicznie w perspektywie zaostrzenia przepisów. Kwestię tę poruszył prezes Grupy podczas konferencji prasowej dotyczącej nabycia francuskich aktywów w Polsce. ,,Szacowaliśmy, że nakłady na dostosowanie aktywów do spełnienia wymogów BAT to rząd kilkuset mln złotych. Nie chcę podawać dokładnej kwoty, ale 600-700 mln zł to poziom, którego się spodziewamy"- powiedział.

Zobacz także: Wiceprezes PGE: Kogeneracja zwiększy bezpieczeństwo energetyczne. „Aktywa EDF kluczowe”

Pewnym niepokojem dotyczącym sytuacji finansowej napawają również plany PGE związane z sektorem energetyki jądrowej. Jak wiadomo, w ramach Grupy funkcjonuje spółka PGE EJ1, która- jak podaje na swej stronie- odpowiada za bezpośrednie przygotowanie procesu inwestycyjnego, przeprowadzenie badań lokalizacyjnych oraz uzyskanie wszelkich niezbędnych decyzji warunkujących budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. PGE EJ 1 odpowiada także za przeprowadzenie postępowania na wybór technologii przyszłej elektrowni jądrowej, a w przyszłości ma pełnić rolę jej operatora. Warto w tym miejscu podkreślić, że w styczniu w rozmowie z radiem RMF FM Krzysztof Tchórzewski poinformował, że projekt budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej znajduje się obecnie w fazie zawieszenia. Zdaniem ministra niemożliwym jest sfinansowanie inwestycji z budżetu państwa i środki na ewentualną budowę będą musiały zostać wyasygnowane przez spółki energetyczne. Z kolei, przy okazji konferencji prasowej dotyczącej nabycia aktywów EDF przez PGE, obecny na niej minister Tchórzewski powiedział, że decyzja ws. budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej zostanie podjęta do końca bieżącego roku. „Decyzja będzie podjęta wcześniej, niż w 2020. Mam nadzieję, że stanie się to przed końcem tego roku - to wynika z konieczności dookreślenia miksu energetycznego i wiąże się z potrzebą dostosowania do wymogów emisyjnych (…) oraz oczekiwań Komisji Europejskiej”- stwierdził.

Zakładając, że rząd zdecyduje się na budowę polskiej elektrowni jądrowej (być może o mocy mniejszej niż pierwotnie deklarowano), oznaczać to będzie kolejne pokaźne wydatki, których większość będzie prawdopodobnie pokryta ze środków własnych PGE. Wstępne szacunki zakładają wyłożenie sum rzędu 20-30 mld zł. Co więcej, charakterystyka inwestowania w energię z atomu zakłada długi i kosztowny proces budowy oraz rozruchu i zysk osiągnięty dopiero po pewnym czasie użytkowania (które samo w sobie jest stosunkowo tanie). Niemniej, dla PGE będzie to oznaczało konieczność rokrocznego dokładania potężnych kwot do tego atomowego biznesu.

Jednakże, uspokajająco na akcjonariuszy PGE działa z pewnością opinia agencji ratingowej Fitch, która uznała, że przejmowane aktywa EDF są rentowne. W ocenie sytuacji Grupy wzięto też pod uwagę jej stosunkowo niskie- w porównaniu z firmami energetycznymi Polski i Europy- zadłużenie oraz decyzję o zawieszeniu dywidendy na trzy lata. Obecny rating Fitch dla PGE to BBB+ z perspektywą stabilną. Dodatkowo, PGE podkreśla, że ma dostępne opcje kredytowe. Z informacji przesłanych przez spółkę wynika, że prowadzi ona rozmowy m.in. Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju na temat udzielenia Grupie kredytu w wysokości 500 mln zł. Środki miałyby być przeznaczone na modernizację sieci przesyłowych. Dodatkowo, PGE udało się pozyskać już wcześniej pokaźne kredyty m.in. z PKO BP (1 mld zł), Europejskiego Banku Inwestycyjnego (2 mld zł) oraz kredyt konsorcjalny w wysokości 5,5 mld zł. Grupa wskazuje również możliwe przyszłe źródła finansowania- wśród nich znajdują się opcje takie jak emisja euroobligacji w ramach ustanowionych programów: EMTN do 2 mld euro lub Programu obligacji kierowanych do inwestorów z polskiego rynku kapitałowego czy kredyty preferencyjne do przyznania w ramach Narodowych i Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Biorąc pod uwagę okoliczności nabycia aktywów EDF, ich charakterystykę oraz plany inwestycyjne PGE, można mieć poważne wątpliwości, czy transakcja ta, w pewnej perspektywie, faktycznie będzie dla Grupy opłacalna. Używanie tak kluczowej dla bezpieczeństwa energetycznego państwa spółki do celów realizacji rządowej polityki może okazać się niezwykle niebezpieczne. Odchodzenie od ekonomicznych kryteriów to zazwyczaj pierwszy krok do zachwiania całą strukturą takich molochów. Rządzący muszą pamiętać, że postępująca liberalizacja rynków energii przesuwa środek ciężkości w stronę rynkowej konkurencji- sektor ten, w skali unijnej, zaczyna zrzucać z siebie jarzmo regulacji. Stosowanie coraz bardziej anachronicznych, etatystycznych mechanizmów, może w tej sytuacji wpędzić PGE w poważne tarapaty.

Reklama
Reklama

Komentarze