Reklama

Odkrycie olbrzymich złóż gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego może mieć już w niedalekiej przyszłości olbrzymie skutki polityczne. Aby inwestycje wydobywcze ruszyły z całą mocą Izrael musi znaleźć pierwszych nabywców błękitnego paliwa. Jednym z pierwszych ma zostać Jordania, gdzie obecnie trwają silne protesty przeciwko zakupom surowca pochodzącego z Izraela.

Tysiące ludzi przyszło na demonstrację przeciwko zawarciu przez rządy Jordanii i Izraela umowy na dostawę 45 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego, o wartości około 10 miliardów dolarów. Protestujący to głównie zwolennicy opozycyjnej partii islamskich radykałów, która w jordańskim parlamencie dysponuje 16 mandatami.

Radykałowie podważają legalność istnienia państwa Izrael. Uważają, że zakup surowca z tego kierunku będzie oznaczał poparcie dla polityki rządu w Jerozolimie. W ich opinii błękitne paliwo, które ma kupić jordański rząd zostało "skradzione" jego prawowitym arabskim właścicielom.

Na ten moment trudno ocenić na ile skuteczne okażą się protesty islamskich radykałów. Warto pamiętać o tym, że w 2014 roku jordański parlament zagłosował przeciwko zawarciu umowy dotyczącej energetycznej współpracy z Izraelem. Nie można wykluczyć, że głosowanie nad tym projektem porozumienia, również zakończy się jego odrzuceniem. 

Aż 60% mieszkańców Jordanii stanowią Palestyńczycy. Społeczność ta nie jest szczególnie przywiązana do instytucji jordańskiej monarchii i stanowi bazę społeczną dla muzułmańskich radykałów. 

Zobacz także: Białoruski odcinek ropociągu Przyjaźń: wyższe stawki za tranzyt

Zobacz także: Iran zwiększa eksport ropy. Skorzysta Europa Środkowa?

Reklama
Reklama

Komentarze