Zdaniem menadżera cytowanego przez agencję Mehr: wdrożenie zapowiadanych planów pozwoli zwiększyć sprzedaż surowca na rynkach międzynarodowych z poziomu 2,2 mln baryłek dziennie do 2,35 mln baryłek. Gamsari dodał, że osiągnięcie poziomu 2,5 mln baryłek jest trudnym i skomplikowanym zadaniem. Wynika to ze sporego niedoinwestowania rodzimego sektora naftowego.
Władze w Teheranie dążą do odbudowy swojej pozycji rynkowej (głownie kosztem Rosji ze względu na specyfikację swojej ropy) dzięki zniesieniu sankcji zachodnich jakimi były objęte od 2012 r. W lipcu eksport „czarnego złota” z Iranu sięgnął 80% wolumenów sprzed nałożenia sankcji. Jednocześnie National Iranian Oil Company stara się stabilizować swoją pozycję poprzez przekształcanie kontraktów spotowych (krótkoterminowych) w długoterminowe. W sierpniu Kamzari Mohsen, Dyrektor ds. relacji międzynarodowych wspomnianej firmy wymienił w tym kontekście także Polskę.
W sierpniu br. Grupa Lotos kupiła 2 mln baryłek ropy irańskiej w ramach transakcji spot i prowadzi rozmowy z NIOC na temat poszerzenia współpracy.
Od ponad roku trwają także negocjacje pomiędzy potentatem z Iranu, a PKN Orlen dotyczące zawarcia kontraktu długoterminowego.
W kuluarach dyskutuje się jednak o wątku amerykańskich nacisków na Iran w kwestii dostaw ropy do Europy Środkowej (chodzi o ograniczenie tego zjawiska). Jeżeli sprawa ma potwierdzenie w rzeczywistości to mogłaby oznaczać dwie rzeczy. Duże obawy Amerykanów o kondycję Rosji, której budżet jest mocno uzależniony od cen węglowodorów lub chęć eksportu amerykańskiej ropy łupkowej do Polski. Co ciekawe takie plany korespondowałyby ze strategią Waszyngtonu odnośnie gazu ziemnego i tłumaczyły jego niechęć do projektu Nord Stream 2.
Zobacz także: Co z irańskim kontraktem PKN Orlen? „Amerykanie i Azerowie wchodzą do gry”