„Myślę, że jest to możliwe (…) Wiem, że Komisja Europejska i ministrowie energii w krajach członkowskich pracują nad tą kwestią. Jesteśmy gotowi do realizacji projektu, jeśli nasi tureccy oraz europejscy partnerzy wykażą zainteresowanie” - mówił Aleksander Nowak w wywiadzie. Warto w tym miejscu przypomnieć, że podobne sygnały ze strony rosyjskiej były wysyłane już w grudniu ubiegłego roku
Pierwotne plany związane z gazociągiem Turkish Stream zakładały, że będzie się on składał z czterech nitek o łącznej przepustowości 63 mld m3. Trasa magistrali, liczącej ok. 1100 km, miałaby wieść od rosyjskiego wybrzeża, przez Morze Czarne, aż do Turcji.
Turecki Potok jest projektem uważanym za następcę rurociągu South Stream, którego realizacja została zarzucona w grudniu 2014 roku z powodu niezgodności inwestycji z trzecim pakietem energetycznym UE. Połączenie miałoby rozpocząć swój bieg w stacji kompresorowej Russkaja koło Anapy, a następnie przez Morze Czarne biec do wsi Kiyikoy, która znajduje się w europejskiej części Turcji. Pierwotne plany zakładały, że gazociąg będzie składał się z czterech odcinków o łącznej przepustowości ok. 63 mld m3. Niemniej z powodu twardego stanowiska Ankary, w ostatnim czasie mówiono już o maksymalnie 1 - 2 nitkach. Od samego początku, ze względu na prawodawstwo unijne oraz pośrednio kłopoty finansowe, Rosjanie zamierzali ograniczyć swój udział w realizacji projektu do wybudowania podmorskiej części rurociągu oraz hubu gazowego na granicy Grecji i Turcji – pozostała część infrastruktury miałaby (w zamyśle FR) zostać zbudowana przez europejskich klientów Gazpromu. To istotna różnica w kontekście South Stream oraz dodatkowy czynnik generujący sprzeciwy ze strony UE.
Zobacz także: Europejski Bank Inwestycyjny pomoże w budowie Nord Stream II?
Zobacz także: Grecja finalizuje zaangażowanie w Południowy Korytarz Gazowy