Reklama

Kiedy na początku roku hucznie ogłaszano plan restrukturyzacji górnictwa, mający uratować chylącą się ku upadkowi branżę, wielu ekspertów wskazywało, że jego fundamenty są wątpliwe zarówno z punktu widzenia mechanizmów rynkowych, jak i regulacji zawartych w prawie UE. Postanowiono wówczas, że z istniejącej Kompanii Węglowej zostanie wydzielonych 11 najbardziej rentownych zakładów, które utworzą tzw. Nową Kompanię Węglową - właściwie Polską Grupę Górniczą. W zamyśle rządu, ważnym elementem całego przedsięwzięcia miało być kapitałowe zaangażowanie spółek energetycznych, do których mieli następnie dołączyć prywatni inwestorzy. Niestety rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te optymistyczne założenia, ponieważ ani jedni, ani drudzy nie wykazali realnego zainteresowania. W połowie maja br. zapowiadano, że NKW może rozpocząć działalność na przełomie czerwca i lipca. Kiedy termin okazał się nierealny zaczęto mówić najpierw o końcu sierpnia, a następnie września. W najnowszym komunikacie MSP nie podano już żadnej daty. 

Na początku września Centrum Informacyjne Rządu poinformowało: „Rada Ministrów wyraziła zgodę na zbycie w trybie innym niż określony w art. 33 ust. 1 ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji poprzez wniesienie do Towarzystwa Finansowego Silesia Sp. z o.o. części należących do Skarbu Państwa akcji spółek Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo SA w Warszawie, Powszechny Zakład Ubezpieczeń SA oraz PGE Polska Grupa Energetyczna SA w zamian za objęcie udziałów w podwyższonym kapitale zakładowym tej spółki, wniosek przedłożył minister Skarbu Państwa”. W efekcie wniesiono do Towarzystwa 118.000.000  akcji PGNiG o nominalnej wartości 1 zł (co stanowi 2% kapitału zakładowego), 18.697.608 akcji PGE o nominalnej wartości 10 zł (tj. 1% kapitału zakładowego) oraz 863.523 akcji PZU o nominalnej wartości 1 zł (stanowiących 1% kapitału zakładowego).

Resort wskazywał w komunikacie, że taki krok „zwiększy możliwości inwestycyjne” spółki, która aby sfinansować restrukturyzacyjne potrzeby Nowej Kompanii Węglowej (szacowane na 1,5 - 2 mld zł) będzie musiała zaciągnąć kredyty - akcje państwowych gigantów to rodzaj zabezpieczenia. Rządowe plany zakładały, że w wyniku całej operacji do końca roku uda się "przekazać" do NKW ok. 800 mln zł, a kolejne 700 mln zł w I kw. 2016.

Oprócz Towarzystwa Finansowego Silesia udziałowcami nowego podmiotu miały zostać również:  spółka Węglokoks Kraj oraz Fundusz Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw (zarządzany przez Polskie Inwestycje Rozwojowe). Zakładano, że wniosą one do NKW, po zastosowaniu różnych mechanizmów (jak np. zamiana długu na udziały), równowartość 1,2 mld zł, 700 mln zł oraz 300 mln zł. 

Eksperci, dziennikarze, politycy i przedstawiciele branży przestrzegali, że taki model struktury kapitałowej może zostać zakwestionowany przez Komisję Europejską z powodu udzielenia niedozwolonej pomocy publicznej. Dzisiejsze doniesienia prasowe, które potwierdziło Ministerstwo Skarbu Państwa, oznaczają w dużym uproszczeniu potrzebę urynkowienia projektu i realnego zaangażowania prywatnych inwestorów. W przeciwnym razie KE zakwestionuje transakcję, odcinając NKW od źródeł finansowania, co bardzo szybko doprowadzi do jej bankructwa. Zainteresowanie ze strony szeroko rozumianego rynku jest jednak uzależnione od przeprowadzenia rzeczywistej reformy strukturalnej sektora górniczego, która musi niestety wiązać się z likwidacją trwale nierentownych kopalń  – specjaliści z firmy doradczej Roland Berger mówili w lutym o 5 – 6, trzeba jednak podchodzić do tych szacunków z dystansem.

Katastrofalnej sytuacji polskiego górnictwa nie poprawiają wieści, które płyną do nas z portów ARA (Amsterdam - Rotterdam - Antwerpia) - cena węgla w kontraktach typu futures, zawieranych na rok 2016, spadła właśnie poniżej 50 dolarów za tonę. Tymczasem, uśrednione koszty wydobycia tony „czarnego złota” w naszym kraju kształtują się na poziomie 240 - 290 zł. W tym kontekście warto mieć na uwadze, że w opinii ekspertów, ograniczenia natury prawnej, finansowej oraz organizacyjnej powodują, że najbardziej wydajne kopalnie wykorzystują w chwili obecnej zaledwie ok. 60% swojego potencjału.

Skupianie się nieomal wyłącznie na najbardziej poruszających społecznie kwestiach, przerzucanie kosztów na inne sektory gospodarki, pomijanie złożonej struktury problemów lub odsuwanie ich rozwiązania ad calendas graecas – z pewnością nie pomoże w uratowaniu branży oraz osiągnięciu wskaźników udziału węgla w miksie energetycznym,  zaproponowanych w projekcie "Polityki energetycznej Polski do 2050 roku".

Zobacz także: Polityka energetyczna Polski do 2050 r. – atom zastąpi węgiel, koniec łupkowej rewolucji

Zobacz także: Bogdanka prezentuje wyniki finansowe. "Trudna sytuacja na rynku węgla"

Reklama
Reklama

Komentarze