Ropa
Zamach w Petersburgu - czeczeński ślad w energetyce
Prezes Rosnieftu Igor Sieczyn i prezydent Republiki Czeczenii Ramzan Kadyrow znajdują się w głębokim konflikcie - donosi Financial Times. Spór dotyczyć ma odmowy przez czeczeńskiego przywódcy zapłaty 12,5 mld rubli za przejęcie jednej ze spółek Rosnieftu działającej w Czeczeni. Obaj zainteresowani grożą gazecie pozwem sądowym.
„Igor Iwanowicz Sieczyn nie jest człowiekiem, który mógłby dać się zastraszyć Kadyrowowi" – cytuje Financial Times opinię jednego ze swoich informatorów związanych z rosyjskim koncernem Rosnieft. Wypowiedź dotyczyć ma konfliktu jaki od pewnego czasu toczy się pomiędzy prezesem państwowego koncernu petrochemicznego Igorem Sieczynem a prezydentem Czeczeni Ramzanem Kadyrowem. Spór dotyczyć ma odmowy przez czeczeńskiego przywódcy zapłaty ceny określonej przez Rosnieft za przejęcie jednej ze spółek paliwowych działającej w Czeczeni.
Konflikt rozgorzał po wystąpieniu Kadyrowa w programie kanału „Rassija 24” pod koniec marca tego roku. W jego trakcie czeczeński przywódca stwierdził, że cena za aktywa spółki określona przez Rosnieft jes tmocno zawyżona. „Propozycja 12,5 mld jest śmieszna. Nawet nie wiem jak oni to obliczyli” – kpił z warunków transakcji na antenie rosyjskiej telewizji Kadyrow. Ponadto lider czeczeńskiej republiki zasugerował, że z powodu działalności Rosnieftu przemysł paliwowy w Czeczenii jest „martwy”, a koncern do tej pory nie zbudował obiecanej rafinerii. W związku z tym cena proponowana za przejęcie spółki operującej w czeczeńskiej republice jest „niesprawiedliwa” i godzi w „interesy Czeczeni i czeczeńskiego narodu”.
Zobacz także: Słabnący Sieczin - szef Rosnieftu traci wpływy
Zobacz także: Szef Rosnieftu popadł w niełaskę Putina? Powodem kłopoty koncernu
Różnica w wycenie spółki ma być powodem zainicjowania przez Igora Sieczyna akcji skompromitowania czeczeńskiego przywódcy. W tym kontekście gazeta Financial Times przytoczyła opinię innego informatora, który dowodził, że osobisty konflikt pomiędzy Sieczynem a Kadyrowem spowodował, że rosyjskie służby miały otrzymać zlecenie na znalezienie „czeczeńskiego śladu” w zamachu terrorystycznym do jakiego doszło w Sankt Petersburgu w zeszłym tygodniu.
Już następnego dnia obaj zainteresowani opublikowali oświadczenie dementujące informacje podane w brytyjskim czasopiśmie. W komunikacie stwierdzono, że przytoczone w publikacji doniesienia powstały na podstawie kłamliwych insynuacji rozpowszechnianych przez „struktury finansowane przez Chodorkowskiego”. Zdaniem autorów sugerowanie, że za zamachami w Petersburgu stoją czeczeńskie organizacje jest rozpalaniem nienawiści etnicznej, za co – podkreślono w oświadczeniu – grożą zarzuty karne. Na koniec obaj wyrazili zdziwienie, że tak szanowany tytuł bierze udział „w prowokacji dokonywanej przez kryminalne elementy tzw. opozycji”, co zmusza ich do wzięcia pod uwagę „perspektywy zwrócenia się w tej sprawie do organów sadowych”.
Zobacz także: Wojna klanów: „petersburscy” i „prawosławni” czekiści walczą o pieniądze z sektora paliwowego [ANALIZA]